Kilka luster

1
To jeden z moich staaarych tekstów...





Sorio bardzo kochał Arsonię. Nie mógł się jednak zdobyć na to, by jej o tym powiedzieć. Miał mnóstwo okazji, ale za każdym razem, gdy już był tak blisko, nie mógł wykrztusić z siebie tego słowa. Tego konkretnego, jednego słowa. Na ten krótki moment jakiś wewnętrzny głos zabraniał mu mówić to, co już dawno miał w myślach ułożone i gdy był sam bez problemu mu to wychodziło. Sorio nie mógł tego zrozumieć. Zazwyczaj mówił wtedy coś tak głupiego i nie na miejscu, że potem długo analizował to i bardzo się na siebie gniewał. Wręcz nienawidził siebie w takich sytuacjach. Czuł się z tego powodu bardzo nieszczęśliwy. Arsonię znał długo, właściwie odkąd tylko pamiętał była w jego życiu. Była jego istotnym, rzec można nawet najważniejszym elementem. Zawsze taka sama, zawsze piękna i uśmiechnięta, zawsze dobra. Była jego najlepszą przyjaciółką, ale to mu nie wystarczało. Był pewien, że jest ona właśnie tą osobą, z którą chce spędzić resztę swego życia. Ale co zrobić, gdy nie mógł jej o tym powiedzieć. I co z tego, że się codziennie widywali, rozmawiali, śmiali się, skoro nie byli razem. Co z tego, że ona często u niego spała, skoro w innym pokoju. Tyle razy chciał wtedy do niej przyjść, tyle razy godzinami obmyślał plan, jak by to zrobić . Nic z tego nigdy nie wyszło. A więc co z tego, że codziennie mógł się na nią patrzeć, skoro nie mógł jej dotykać. Co z tego, że była piękna skoro to nie dla niego. Sorio po prostu nie mógł przezwyciężyć tego lęku, który uniemożliwiał mu szczęście. Nawet gdy Arsonia była przy nim czuł się samotny.



Któregoś dnia Arsonia przyszła do Soria i oświadczyła mu, że wychodzi za mąż. Powiedziała to tak po prostu, jakby informowała go o tym, że kupiła sobie nową bluzkę. Jak ona mogła mu to zrobić? Złamała mu serce. Czy nie wiedziała, jak go to zrani? Nie, nie wiedziała. Racja, skąd mogła wiedzieć, skoro Sorio jej nigdy o tym nie powiedział. Gdy Arsonia opuściła jego dom, mężczyzna uświadomił sobie, że jeśli teraz czegoś nie zrobi to straci ją na zawsze. Powoli zbliżała się data ślubu, a on wciąż nie mógł się odważyć. Być może bał się odrzucenia, ale skoro kobieta, którą zna od zawsze go nie zechce, któż inny to zrobi? W dzień ślubu, z samego rana zdeterminowany Sorio przyszedł do Arsonii niosąc wielki prezent. Zadzwonił do drzwi. Otworzyła mu jak zwykle uśmiechnięta.

- Cześć Sorio, co ty tu robisz? – zapytała, nie kryjąc zdumienia.

- Chciałem ci powiedzieć coś ważnego. – zaczął powoli. Wiedział że teraz mija

ostateczny termin oddania jego pracy. Niezbyt trudnej, ani nie skomplikowanej. Zdecydował się na odpowiedź ustną. Dwa słowa przesądzą o wszystkim.

- Słucham? Może wejdziesz?- zaproponowała kobieta.

- Nie, powiem to tutaj. – Sorio czuł jak nogi mu drżą i wydawało mu się, że to

widać, przez co jeszcze bardziej się denerwował.

- A więc?

- Mmm. Mam dla ciebie prezent. – słowa te same, mimowolnie wydobyły się z jego ust.

Wcale nie chciał tego powiedzieć. Jakby ktoś inny powiedział to zamiast niego.

- Co?!

- Z okazji ślubu. – zdenerwowany Sorio tłumaczył co jej daje. Arsonia odebrała od

niego wielki prezent, który ledwo co mogła unieść.

- Co to jest? – zapytała tak po prostu, jakby w tym momencie ciekawiła ją tylko

zawartość tej głupiej paczki. Sorio był zasmucony.

- Zestaw luster. – odpowiedział załamany, nie dając jednak tego po sobie poznać.

Przez krótką chwilę stał wpatrując się w Arsonię, po czym obrócił się i powoli odszedł. Arsonia go nie zatrzymywała, a on nie mógł zrobić nic więcej. Wiedział, że to już koniec.





* * *







Arsonia bardzo kochała Soria. Czekała jednak na pewien ruch z jego strony. Zachowanie Soria, jednak ani w najmniejszym stopniu nie pokazywało, że on odwzajemnia jej uczucie. Był jej tylko i aż wspaniałym przyjacielem. Przyjacielem z dzieciństwa, odzwierciedleniem marzeń o szczęśliwej miłości, był wszystkim czego chciała. Wiele razy Arsonii wydawało się, że Sorio chce jej o czymś ważnym powiedzieć. łudziła się, że w końcu wypowie to, co tak bardzo chciała od niego usłyszeć. Były to jednak jedynie jej marzenia. On wcale nie chciał jej nic takiego powiedzieć. Za każdym razem, gdy ona miała nadzieję, że Sorio właśnie chce wyznać jej miłość, on mówił coś tak głupiego jak to, że ma zamiar właśnie podlać kwiatki. Widocznie Arsonia nie znała go aż tak dobrze jak myślała, że go zna. Myślała, że wie o czym myśli, że wie co on w danej chwili chce powiedzieć, jednak myliła się. Wydawało jej się, a raczej wmawiała sobie, że Sorio czuje to co ona, ale już wiele razy przekonywała się, że nie jest to prawdą. On jej po prostu nie kochał, ale ona mimo wszystko czekała. Wiedziała, że to nie ma sensu i dlatego była nieszczęśliwa. Była samotna, czuła się tak nawet wtedy gdy była przy nim. Wiele razy, gdy nocowała u niego, ot tak po prostu, jak u przyjaciela, miała nadzieję, że kiedyś nie pościeli jej w osobnym pokoju. Nie spała. Czekała i nasłuchiwała, czy nagle Sorio nie przyjdzie do jej pokoju. Ale nigdy nie przyszedł. Chciała by ją pokochał, jednak ani nie mogła go winić za to, że tak nie jest, ani nie mogła go zmusić do miłości. Z której strony by na to nie popatrzeć jej sytuacja była beznadziejna.



Lata mijały i nic się nie działo. W końcu Arsonia poznała pewnego mężczyznę. Daleko mu było do Soria, ale wiedziała przecież, że nie może całe życie w samotności czekać na coś, co się nigdy nie wydarzy. Nawet teraz, gdy delikatnie napomknęła Soriemu, że ma zamiar wyjść za mąż, on kompletnie nie zareagował na to. Arsonia zrozumiała, że nie może już dłużej żyć żywiąc się złudzeniami. Nie było to ani zdrowe, ani smaczne.



Rano w dzień ślubu, choć była dopiero ósma, Arsonia leżała na łóżku nie śpiąc. Nagle usłyszała dzwonek do drzwi. Wstała i pobiegła je otworzyć. Był to Sorio i choć już obiecała sobie, że nigdy więcej nie będzie się łudzić, że on ją może jednak kocha, teraz gdy stanął w jej drzwiach, tak wcześnie rano, chowając coś dużego za plecami, znów ogarnęło ją przeczucie, że może to właśnie teraz.

- Cześć Sorio, co ty tu robisz? – zapytała udając zdziwienie, nie chciała dać po sobie

poznać, że tak naprawdę czekała na niego.

- Chciałem ci powiedzieć coś ważnego. – odpowiedział mężczyzna.

- Słucham, może wejdziesz? – chciała by Sorio poczuł się jak najbardziej swobodnie.

- Nie, powiem to tutaj, - Sorio miał głos tak dziwny, jakby chciał jej powiedzieć coś nieprzyjemnego, wręcz przykrego.

- A więc? – Arsonia aż się przestraszyła.

- Mmm. Mam dla ciebie prezent. – powiedział jak gdyby nigdy nic.

- Co?! – zdumiała się kobieta jednak nie dała tego po sobie poznać.

- Z okazji ślubu.

- Co to jest? – Arsonia próbowała się opanować odbierając od Soria ciężki prezent, usilnie chciała ukryć smutek i rozczarowanie.

- Zestaw luster. – odpowiedział tak po prostu mężczyzna.

Załamana kobieta stała, wpatrując się w Soria, lecz on po chwili odwrócił się i odszedł. Arsonia nie zatrzymywała go, nie mogła już nic zrobić. Wiedziała, że to już koniec.
"You have to be someone"

Robert Nesta Marley

2
Pomysł: 3

Obustronnie niespełniona miłość. Tragedia wywołana błędem obojga. Temat tak wyprany, że aż żałosny. Ale z jakiegoś powodu mnie to poruszyło dogłębnie.



Styl: 4

Dobry jak to u Ciebie. Ale przez te imiona troszkę został zanieczyszczony. Czemu w polskich tekstach coraz mniej jest Polaków?



Schematyczność: 3

Jak już mówiłem: "same old song".



Błędy: 3+

Brakuje sporo przecinków, chyba z dziesięciu.

Powinno być "chciałaby" a nie "chciała by".

I jeszcze, w którymś miejscu jest spacja przed kropką, ale to szczegół.



Ogólnie: 3

Jakieś to mało ambitne. Jak wspomniałaś stare i to widać. Nie mam nic przeciwko tekstom o miłości, zwłaszcza nieszczęśliwej, ale twój był jakiś denny.



Ostatecznie mogę być na tak, ale malutkie.



Pozdrawiam.
"Małymi kroczkami cała naprzód!!" - mój tata.

„Niech płynie, kto może pływać, kto zaś ciężki – niech tonie.” - Friedrich Schiller „Zbójcy”.

"Zapal świeczkę zamiast przeklinać ciemność." - Konfucjusz (chyba XD)

3
Lubie miłosne opowiadania, zwłaszcza jak się kończą tragicznie [ale mam tu na myśli śmierc głownego bohatera/bohaterki/bohaterów]. W twoim opowiadaniu to zakończenie jest nijakie. Jeśli bał się powiedziec, mógł napisac. Sama fabuła przez to jest denna. Trochę błędów.



Powodzenia i pozdrawiam.



Ps. Będzie dobrze ;]



Ps2. Ps'y są fajne ;]
Bliscy sąsiedzi rzadko bywają przyjaciółmi.





Tylko ci, którzy nauczyli się potęgi szczerego i bezinteresownego wkładu w życie innych, doświadczają największej radości życia - prawdziwego poczucia spełnienia.

4
eśli bał się powiedziec, mógł napisac.


mógł, ale nie napisał :P



dzięki za krytykę, mi samej to opowiadanie sie średnio podoba, napisałam je dawno temu, ale ponieważ dawno nie wrzucałam nic do oceny, a ostatnio nie mam czasu by coś napisac postanowiłam wrzucić jakiś staroć ;)


Lubie miłosne opowiadania, zwłaszcza jak się kończą tragicznie


Polecam "Romeo i Julię", nie wiem czy słyszałaś o tym, ale myślę, że Ci się spodoba :wink:
"You have to be someone"

Robert Nesta Marley

5
Pomysł: 3+



Staram się być obiektywny, ale to trudne. Smucą mnie takie nieszczęśliwe historie. Pomysł jest strasznie wyświechtany, ale plus za fajne przedstawienie tej samej sytuacji z dwóch perspektyw. Ale fakt faktem, że historia jest dosyć typowa.



Styl: 4



Całkiem dobry, ale widać, że to jakiś Twój starszy tekst, bo nie jest tak 'mniam' jak w Twych innych pracach. Mimo to wciąż zachowuje dobry poziom.



Schematyczność: 2+ / 3-



No schematyczne strasznie jest, ale jak już mówiłem - plus za te dwie perspektywy, bardzo to fajne.



Błędy: 3+



Jedynie interpunkcyjne dostrzegłem.



Ocena ogólna: 3+



Podsumowując: pomysł słaby, styl dobry ale i tak nie w pełni, trochę błędów przecinkowych, dwie perspektywy. Jasne, że jestem na tak, ale opowiadanie jest średnie.



Pozdrawiam.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

6
Polecam "Romeo i Julię", nie wiem czy słyszałaś o tym, ale myślę, że Ci się spodoba
Hmmmmm, nie wiem. Spróbuje znależc, możesz podac autora? ;)
Bliscy sąsiedzi rzadko bywają przyjaciółmi.





Tylko ci, którzy nauczyli się potęgi szczerego i bezinteresownego wkładu w życie innych, doświadczają największej radości życia - prawdziwego poczucia spełnienia.

7
Hmmmmm, nie wiem. Spróbuje znależc, możesz podac autora?


Czekaj, czekaj hmm... Niejaki Shakespeare! (nie pytaj, jak to się czyta) Wincent albo Walery, tego już nie pamiętam. :wink:
"You have to be someone"

Robert Nesta Marley

8
Znalazłem. Ma na imię William [wiesz, tak, jak ten koleś co zwiedza świat]. Ksiązka mi się bardzo spodobała, bohaterzy też: Romek Monter i Julka Kapulec. [ale dośc, nie będe obrażał niesmiertelnych dzieł Willego ;)]
Bliscy sąsiedzi rzadko bywają przyjaciółmi.





Tylko ci, którzy nauczyli się potęgi szczerego i bezinteresownego wkładu w życie innych, doświadczają największej radości życia - prawdziwego poczucia spełnienia.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”