Prolog
5000 lat po czymś tam (jeszcze nie wymyśliłam, po czym)
Calypso, planeta układu Helion
Gdy ludźmi zawładnęła ich własne pycha, dorwali się oni do świata Neredis, poza granice realia. Wtedy tez istoty wszelkiego rodzaju użyły całej mocy czarodziei by przenieść wszystko co nadprzyrodzone do innego wymiaru. Na Calypso, bliźniaczkę Ziemi. Jednak pozbawiona ona jest siły, którą władał tylko człowiek- elektryczności. Na niej po wieczność osiedliły się smoki, krasnoludy i inne istoty. Ludzie też. W końcu nadszedł czas. Jam jest Merlin. Obudzony przez Argo, wzmocniony przez Dirhim. Czas pokaże, co dalej.
-Ojcze, czy to już?- wyszeptała Selu
-Tak, tak myślę- wychrypiał powoli
- A więc spełnijmy powinność- powiedziała Nes. Obydwie oderwały się od ojca, Księżyca. Siostry Luno po raz pierwszy zmierzały na Calypso, by znaleźć dwie kobiety w ciąży i obdarować ich dzieci mocą, niewyobrażalnie wielką. Robią to, gdyż jedna z gwiazd przepowiedziała nadejście mrocznych czasów. I ja to czuję. A Calypso miała wtedy 2983 lat liczonych dobą słoneczną. Liczonych jak na Ziemi.
Córka Księżyca Selu przemierzyła równinę Karu, pustynie Siko, aż dotarła do lasu Kresu. Przedarła się do osady ludzi. Mieszkali w niej przemytnicy . Przewozili oni towary zza wschodniej granicy. Pod osłoną nocy drzewa same rozstępowały się przed Selu. Znały jej potęgę. Przemytnicy budowali szałasy i namioty zamiast domów. Tak było im wygodniej, łatwiej się uciekało. Jeden namiot przeznaczony był dla kobiet w ciąży. Z jego wnętrza ciągnęła się strużka dymu. Jego ściany wykonane były z lekkiego materiału. Las Kresu leżał na terenach, gdzie przez cały rok było ciepło, dlatego też takie mieszkanie idealnie wpasowywało się w klimat. Selu podkradła się do tego namiotu. Obeszła go z tyłu i zatrzymała się dopiero wtedy, gdy ujrzała cień ciężarnej kobiety. Była odwrócona do niej tyłem. Selu przyłożyła dłoń do materiału, a ten w ciszy, jakby ścięty najostrzejszym nożem, rozstąpiły się przed nią i ukazały nagie plecy. Przyszłą matkę podtrzymywały dwie kobiety, by było jej wygodnie. Opierała się na nich rękoma. Selu położyła swą mlecznobiałą dłoń do wymęczonych ciężarem dziecka pleców, na razie nie pozwalając im poczuć swojego dotyku. Z jej ust wydobyło się zaklęcie w pradawnym języku. Usłyszała je tylko kobieta. Zrozumiała. Z ręki Selu popłynęły wstęgi mocy. Drażniły one unerwienie, kręgosłup wywołując niewyobrażalny ból u obu. Żyły kobiety pulsowały na niebiesko przyjmując na siebie ciężar nowej, zarazem niszczycielskiej jak i życiodajnej mocy. Na początku towarzyszki ciężarnej kobiety myślały, że dotknęły ją skurcze. Jednak ta dała im znak dłonią. I one w końcu pojęły. Padły na kolana i poczęły się modlić. Selu widziała, że nie przeżyje tej nocy, że nie ujrzy więcej wschodu słońca żywa. Przelała w wody płodowe iskrę swego życia. Skonała jednak z uśmiechem na ustach. Wykonała zadanie.
W tym samym czasie, na drugim krańcu świata, Nes pędziła poprzez dolinę Nasty, zwinnie omijając ogromne szczeliny w ziemi. Słońce boleśnie paliło ją w plecy. Zatrzymała się gwałtownie. Przed nią roztaczał się widok na ogromne miasto. Po kilku minutach już stała przed właściwymi drzwiami. W ślizgnęła się do domu. Zamki same się przed nią otwierały. Weszła do ciemnego pokoju, zimnego mimo panującego na zewnątrz gorąca. Na ogromnym łożu, przykryta skórami i futrami zwierząt, leżała kobieta. Oddychała ciężko. Była w ciąży. Nes podeszła do niej i odrobinę uleczyła.
- Jesteś gotowa ponieść brzemię- wyszeptała i obróciła kobietę na brzuch. Przyłożyła dłoń do jej skóry i oddała swą moc i życie. Tak jak jej siostra. Rodzeństwo Luno od tego czasu wspominane było w skrycie wyszeptywanych oraz pilnie strzeżonych przed zapomnieniem legendach i proroctwach.
W tą samą noc, w którą córki Księżyca wyzionęły ducha, zmarł też najpotężniejszy władca Calypso, Apsion Pokorny. Miał on dwóch synów, różnych jak ogień i woda. Bliźniaków, Rudisa i Snega. Pierwszy z nich był porywczy i gwałtowny. Bywał również okrutny. Drugi- roztropny, inteligentny i dobry. Niestety kochał swojego brata. Rudisa wykorzystał to i strącił Snega z tronu, gdyż to Sneg został wyznaczony przez ojca na następcę. Rudis, młody i niedoświadczony zdobył władzę, która go zniszczyła. Doprowadziła do powstania tyrana.
[ Dodano: Pon 26 Kwi, 2010 ]
ciąg dalszy nastapi
[ Dodano: Pon 26 Kwi, 2010 ]
gatunek- fantasy
Re: Fragment opowiadania "Córki Księżyca"
2Moja rada: przestań pisać. Na pół roku. Jeśli będziesz dalej pisała w taki sposób, samoistnie utwierdzisz się w błędach. Czytaj dobre polskie (albo dobrze przetłumaczone) powieści, koniecznie przeczytaj "Galerię złamanych piór" Kresa (może być w internecie: klik), w miarę chęci i możliwości także inne felietony innych pisarzy. Czytając prozę, nie tylko pochłaniaj fabułę, ale i obserwuj, jak dany pisarz konstruuje zdania, tworzy postaci, zarysowuje fabułę. Poświęć rok na szlifowanie biernej znajomości języka i zdobywanie wiedzy teoretycznej o pisarstwie, naprawdę.
No bo popatrz:
No a poza tym tekst jest słabo napisany.
Śmiem twierdzić, że nawet nie przeczytałaś tego po napisaniu. Na chwilę obecną nie widzę nadziei. To nie jest poziom nie tylko normalnych wydawnictw, ale i naszychdebiutów.pl. Mało tego: pod względem językowym nie jest to nawet poziom porządnego wypracowania w gimnazjum. Dużo pracy przed tobą.
No bo popatrz:
Jeżeli odliczasz czas od jakiegoś wydarzenia, znaczy to, że owo wydarzenie było w jakiś sposób istotne dla świata przedstawionego. Jeśli więc go nie znasz, znaczy to, że nie przemyślałaś swojego świata.Denal pisze:5000 lat po czymś tam (jeszcze nie wymyśliłam, po czym)
No a poza tym tekst jest słabo napisany.
Literówki.Denal pisze: ich własne pycha
Zbędne zaimki. Koniecznie przeczytaj Kresa.Denal pisze:dorwali się oni do świata Neredis
Błędy interpunkcyjne.Denal pisze:użyły całej mocy czarodziei by przenieść
I gramatyczne.Denal pisze:W tą samą noc
Nieprzemyślane, niejednoznaczne stwierdzenia. No bo co to znaczy? Że mieszkańcy Calypso nie wynaleźli jeszcze urządzeń elektrycznych? Czy też że nie ma tam burz z piorunami?Denal pisze:Na Calypso, bliźniaczkę Ziemi. Jednak pozbawiona ona jest siły, którą władał tylko człowiek- elektryczności.
Poza co?!Denal pisze:poza granice realia
Śmiem twierdzić, że nawet nie przeczytałaś tego po napisaniu. Na chwilę obecną nie widzę nadziei. To nie jest poziom nie tylko normalnych wydawnictw, ale i naszychdebiutów.pl. Mało tego: pod względem językowym nie jest to nawet poziom porządnego wypracowania w gimnazjum. Dużo pracy przed tobą.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.
3
A ja uważam za zniewagę, żeby mówić takie rzeczy! Denal pisze świetnie i już nie mogę się doczekać aż przeczytam dalej! A błędy interpunkcyjne itp to nic, ponieważ są to nieunikalne błędy podczas weny. Pozdrawiam
Zuzkakluska
mamika6edit: Najpierw przeczytaj REGULAMIN.
Zuzkakluska
mamika6edit: Najpierw przeczytaj REGULAMIN.
Ostatnio zmieniony pn 26 kwie 2010, 20:51 przez Zuzkakluska, łącznie zmieniany 1 raz.
4
Oj dzieci, dzieci... *kręci bezradnie głową i wzdycha ciężko*
W stu procentach zgadzam się (chyba po raz pierwszy) z opinią SirWolfa. Cóż, nie czarujmy się, każdy z nas zapewne kiedyś w taki sposób zaczynał swą przygodę z pisarstwem... Uważam, że tekst Denal byłby dużo lepszy, gdyby tak naprawić następujące błędy:
- interpunkcja, ortografia i gramatyka (przepraszam, jeśli kogoś urażę, ale jestem cholernie na te rzeczy cięta, jako że sama nigdy, powtarzam: NIGDY takowych błędów nie popełniałam),
- akapity (żeby było estetyczniej),
- odstępy po myślnikach w dialogach - których tu, tak a propos, tyle co kot napłakał (te odstępy zrobić też po to, żeby czytelnicy nie męczyli swoich oczu).
Nie wiem, co tu jeszcze powiedzieć... Chyba już wszystko. Przepraszam, ale nie mam siły. Ogólnie pomysł na opowiadanie nie jest zły, moim zdaniem, ale tekst wyglądałby lepiej, gdyby Autor (bądź Autorka) poprawił/-a błędy, które wytknęłam.
W stu procentach zgadzam się (chyba po raz pierwszy) z opinią SirWolfa. Cóż, nie czarujmy się, każdy z nas zapewne kiedyś w taki sposób zaczynał swą przygodę z pisarstwem... Uważam, że tekst Denal byłby dużo lepszy, gdyby tak naprawić następujące błędy:
- interpunkcja, ortografia i gramatyka (przepraszam, jeśli kogoś urażę, ale jestem cholernie na te rzeczy cięta, jako że sama nigdy, powtarzam: NIGDY takowych błędów nie popełniałam),
- akapity (żeby było estetyczniej),
- odstępy po myślnikach w dialogach - których tu, tak a propos, tyle co kot napłakał (te odstępy zrobić też po to, żeby czytelnicy nie męczyli swoich oczu).
Nie wiem, co tu jeszcze powiedzieć... Chyba już wszystko. Przepraszam, ale nie mam siły. Ogólnie pomysł na opowiadanie nie jest zły, moim zdaniem, ale tekst wyglądałby lepiej, gdyby Autor (bądź Autorka) poprawił/-a błędy, które wytknęłam.
Każdego ranka, każdej nocy
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.
Wieczność kocha dzieła czasu.
– William Blake
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.
Wieczność kocha dzieła czasu.
– William Blake
5
Jakie rzeczy? Prawdę? I to w sposób wybitnie - jak na mnie zwłaszcza - kulturalny? W porządku, poznieważam cię więc jeszcze trochę, Weroniko, pseudo Denal. Ciebie też, jej ukochana psiapsiółko Zuzanno (zapewne, wnioskując z nicka).Zuzkakluska pisze:A ja uważam za zniewagę, żeby mówić takie rzeczy!
Droga Weroniko, weź sobie do serca to, co napisałem. Ani mi w głowie znieważanie cię, poniżanie czy dołowanie. Jeśli chcesz pisać dla siebie, to sobie pisz, jak uważasz. Ale jeśli chcesz pisać dla ludzi, musisz - powtarzam i podkreślam: musisz - przynajmniej z grubsza przestrzegać ogólnie przyjętych norm. I obrażanie się na mnie nic ci tu nie pomoże. Już raczej obraź się na Radę Języka Polskiego i na miliony użytkowników tegoż, którzy w przyszłości rzeczony język tworzyli.
A ty, Zuzanno, jeśli naprawdę ci zależy na Weronice, jeśli uważasz się za jej przyjaciółkę, nie krzywdź jej. Bo to właśnie robisz: krzywdzisz ją, ponieważ sprawiasz, że pogrąża się w błędach, których nie zechce się wyzbyć, utwierdzana przez ciebie w swojej wybitności. Takie rzeczy można robić najgorszemu wrogowi, ale nie koleżance czy przyjaciółce, prowadzisz ją bowiem prostą drogą do bolesnych upokorzeń, których nie musi doświadczyć - jest bowiem młoda i wszystko przed nią. Zdąży się nauczyć, ale musi tego chcieć. A nie zechce, jeśli będziesz ją krzywdzić w ten sposób.
Okej, tyle mojej dobrej woli na dzisiaj. Chcecie, to posłuchajcie. A jak nie... To nie. Wasza strata, bo moja na pewno nie.
Właśnie po to dokonuje się korekty autorskiej. Sprawdźcie sobie w Wikipedii, kto to był James Joyce.Zuzkakluska pisze:A błędy interpunkcyjne itp to nic, ponieważ są to nieunikalne błędy podczas weny
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.
Uf
6Ale mi się dostało. Przepraszam za błędy, za braki akapitów i tak dalej, ale to tylko wstępna forma. Z resztą akapity mam, ale w wordzie, tutaj się nie przekopiowały i nie zauważyłam. Jednego nie rozumiem- tego, że nie ma dla mnie nadziei. Bo co to za rada, przepraszam bardzo? Owszem, przyjmuję krytykę, ale takie stwierdzenie jest wybitnie nie na miejscu. Bo na tym forum powinno się pomagać niedoświadczonym, poprawiać ich błędy a nie pogrążać ich. Dziękuje za poświęcenie czasu, na przeczytanie i skomentowanie. Nie porzucę pisania, będę się dalej szkolić.
Re: Uf
7Tego nie powiedziałem. Powiedziałem, że nie widzę jej na chwilę obecną. Oznacza to, że nie możesz po prostu pozwolić sobie na samodzielne rozwijanie się "tak po prostu", nie zostaniesz samorodnym talentem, nie będziesz nastoletnią "geniuszką".Denal pisze:ednego nie rozumiem- tego, że nie ma dla mnie nadziei
Nadzieja pojawi się, jeśli zaczniesz nad sobą pracować i ta praca zacznie przynosić efekty. Wtedy będziesz musiała pracować jeszcze więcej, ale wtedy nadzieja już będzie. Pierwszy krok masz w linku kilka postów wyżej. Tam zacznij.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.
Re: Uf
8Nadzieja jest zawsze, tylko trzeba włożyć w swoją pracę dużo więcej serca i trzeba starannie przemyśleć każdy najdrobniejszy szczegół. Tak jak powiedziałam - według mnie pomysł jest niezły, ale lepiej by było przemyśleć wszystko dokładnie i napisać od nowa. Wtedy na pewno będzie lepiej.Denal pisze:Jednego nie rozumiem- tego, że nie ma dla mnie nadziei.
I bardzo dobrze. Nie będę oryginalna, powtarzając to, co się powtarza tutaj do znudzenia: pisz, pisz i jeszcze raz pisz. I przede wszystkim dużo czytaj.Denal pisze:Nie porzucę pisania, będę się dalej szkolić.
Każdego ranka, każdej nocy
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.
Wieczność kocha dzieła czasu.
– William Blake
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.
Wieczność kocha dzieła czasu.
– William Blake
9
Ja tymczasem odniosę się jeszcze do samego tekstu. Otóż pierwsza moja rada brzmi: zwolnij. Bombardujesz czytelnika wymyślonymi przez siebie pojęciami, wielu z nich nie tłumacząc. Jak mniemam, powyższy fragment jest dopiero początkiem - więc wcześniej nie pojawiły się żadne objaśnienia. A powinny. Spójrz chociażby na fragment:
Z drugiej strony nie grzesz także nadmierną dokładnością. Na przykład takie zdanie:
Drugą dużą wadą jest u Ciebie wypunktowanie opisów. Piszesz zbyt krótkie zdania, przez co czytanie tekstu jest bardzo męczące, np:
No dobrze, to na tyle. O fabule nie będę już mówił, ponieważ De gustibulus non disputantum est.
To brzmi trochę jak "czekolada rozlała się po polach pszenicy... i tak powstał chockapick", w bardziej tajemniczej wersji. Myślę, że najpierw powinnaś utworzyć wokół tych terminów odpowiednią atmosferę, aby czytelnik czekał na to, aż powiesz o nich coś więcej. W ogóle zresztą nie powinno się umieszczać doniosłych dla fabuły wydarzeń na pierwszej stronie, bo czytelnik po prostu nie przejmie się losem bohaterów, których nie zna chociażby od kilkunastu stron.Denal pisze:Jam jest Merlin. Obudzony przez Argo, wzmocniony przez Dirhim.
Z drugiej strony nie grzesz także nadmierną dokładnością. Na przykład takie zdanie:
Moim zdaniem niepotrzebnie piszesz, że lata te są liczone jak na ziemi. Po prostu nie piszesz podręcznika do astronomii. Piszesz powieść, gdzie takie informacje są zbędne, ponieważ czytelnik domyślnie przyjmuje, że rok trwa tyle, ile na ziemi, lub jak na tej "Calypso". No chyba, że ludzie kiedyś osiedlą się na marsie...Denal pisze:A Calypso miała wtedy 2983 lat liczonych dobą słoneczną. Liczonych jak na Ziemi.
Drugą dużą wadą jest u Ciebie wypunktowanie opisów. Piszesz zbyt krótkie zdania, przez co czytanie tekstu jest bardzo męczące, np:
Taki fragment dałoby się przecież ująć w jednym zdaniu. Jak wiele innych zresztą.Denal pisze:Przedarła się do osady ludzi. Mieszkali w niej przemytnicy . Przewozili oni towary zza wschodniej granicy.
No dobrze, to na tyle. O fabule nie będę już mówił, ponieważ De gustibulus non disputantum est.
10
No tak, przydałoby się z mojej strony wytłumaczenie, że te wydarzenia (m.i. to 5000 lat po czymś tam), o których wy nie wiecie, ja umieściłam już kiedyś w innym opowiadaniu. I występuje w nich Dirhim i Argo, jak też Merlin. Pierwsze wspomnienie a propos "5000 lat nie wiadomo po czym' wynika z mojego niezdecydowania. Dobrze przemyślałam świat, tylko, że zapomniałam go wam przedstawić wcześniej. Ten fragment po kilkakrotnym przeczytaniu rzeczywiście wydal mi się marny. Ale jak sami wiecie, napisanie wstępu jest dość trudne. Postaram się też rozbudować niektóre zdania lub zlepić je w kilka dłuższych.
11
O. W tym momencie zaczyna się pojawiać nadzieja.Denal pisze:Ten fragment po kilkakrotnym przeczytaniu rzeczywiście wydal mi się marny
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.
13
Przepraszam, czy to skrótowy zapis Twoich przemyśleń, które rozwiniesz w prolog, czy sam prolog? Jeśli to drugie, to koszmar.Denal pisze:5000 lat po czymś tam (jeszcze nie wymyśliłam, po czym)
Calypso, planeta układu Helion
Gdy ludźmi zawładnęła ich własne pycha, dorwali się oni do świata Neredis, poza granice realia. Wtedy tez istoty wszelkiego rodzaju użyły całej mocy czarodziei by przenieść wszystko co nadprzyrodzone do innego wymiaru. Na Calypso, bliźniaczkę Ziemi. Jednak pozbawiona ona jest siły, którą władał tylko człowiek- elektryczności. Na niej po wieczność osiedliły się smoki, krasnoludy i inne istoty. Ludzie też. W końcu nadszedł czas. Jam jest Merlin. Obudzony przez Argo, wzmocniony przez Dirhim. Czas pokaże, co dalej.
ich własne pycha - to określenie czegoś smakowitego? Przepraszam za ironię, ale w czymś tak krótkim nie wolno robić takich błędów. Moja rada dla wszystkich włącznie ze mną - po napisaniu tekst odkładamy na co najmniej tydzień. Zapomnijmy o nim. Potem czytamy - z pięć razy minimum, w tym choć raz na głos. Jeśli się nie znudzisz czytaniem, znaczy, że materiał jest chyba coś wart. Jeśli nie dostrzegasz błędów, to znaczy, że jesteś geniuszem, albo nie masz pojęcia o pisaniu. W tym drugim przypadku albo daruj sobie pisanie, albo daj tekst do przeczytania komuś znajomemu, który na języku polskim troszkę się zna. Potem, po poprawkach, dopiero pokazuj to obcym.
Wybacz, ale cały fragment należy spalić, a potem napisać go jeszcze raz. Strzelasz całą serią krótkich zdań, przez co nie da się tego czytać, a ja nawet nie mam pomysłu, jak to naprawić.
Fatalnie, ode mnie niedostatecznie.
Dariusz S. Jasiński
14
Tragedyją. Trudno. Dam ci dwie rady:
Wszelkiej maści = nie chce mi się pisać.
Unikaj tego, jeśli w ogóle chcesz pisać. W prologu, wprowadzeniu do świata, w pierwszym rozdziale to ty, autor przedstawiasz mi czytelnikowi świat, do którego mnie zapraszasz. Jeśli ty nie widzisz tego lub nie potrafisz określić o czym piszesz, to skąd ja to mam wiedzieć lub jak zobaczyć?
Prolog ma wprowadzić w powieść
nawet jak zdecydujesz się zbombardować czytelnika własnym słownikiem (co odradzam, ale nie neguję takiego stylu) to spraw, żeby to zachęcało do czytania. Albo to poukładaj w kolejne sceny (a'la slajdy), albo skup się na jednej i ją rozwiń na tyle, aby była podwaliną do opowiadania/powieści.
To, co przeczytałem, jest tragiczne pod względem treści (historia), stylu (zapiski, a nie opowiadanie) i wykonania (literówki i błędy). Jedna rzecz zwróciła moją uwagę i jest in plus: nazwy. Wybujałe, ale konsekwentne na całej długości.
I jeszcze jedna rzecz: zaimki...
Wszelkiej maści = nie chce mi się pisać.
Unikaj tego, jeśli w ogóle chcesz pisać. W prologu, wprowadzeniu do świata, w pierwszym rozdziale to ty, autor przedstawiasz mi czytelnikowi świat, do którego mnie zapraszasz. Jeśli ty nie widzisz tego lub nie potrafisz określić o czym piszesz, to skąd ja to mam wiedzieć lub jak zobaczyć?
Prolog ma wprowadzić w powieść
nawet jak zdecydujesz się zbombardować czytelnika własnym słownikiem (co odradzam, ale nie neguję takiego stylu) to spraw, żeby to zachęcało do czytania. Albo to poukładaj w kolejne sceny (a'la slajdy), albo skup się na jednej i ją rozwiń na tyle, aby była podwaliną do opowiadania/powieści.
To, co przeczytałem, jest tragiczne pod względem treści (historia), stylu (zapiski, a nie opowiadanie) i wykonania (literówki i błędy). Jedna rzecz zwróciła moją uwagę i jest in plus: nazwy. Wybujałe, ale konsekwentne na całej długości.
I jeszcze jedna rzecz: zaimki...
wiadomo, że oni. Bo przecież o nich piszesz...Przewozili oni towary zza wschodniej granicy.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.