
Będę publikował kolejne rozdziały przez najbliższe 8 tygodni o ile znajdzie się ktokolwiek zainteresowany. Życzę miłej lektury!
Każdy najdrobniejszy nawet szczegół ma znaczenie. Na końcu każdego rozdziału umieszczam pewną listę - mam nadzieję, że to pomoże komuś rozwiązać zagadki.
ROZDZIAŁ PIERWSZY
W którym Czerwony Bies kładzie Niedźwiedzia.
xxxRewolwer przestał się kręcić. Lufa wskazywała Seagula, jednego z trzech graczy siedzących przy okrągłym stoliku. Wybraniec zapukał palcami o blat i podniósł pistolet. Dziwnie ciążył w dłoni. Przez głowę przeszła mu myśl, że w środku może być więcej niż jedna kula. Drżącymi rękoma zdjął blokadę. Magazynek odskoczył do góry – pięć pustych komór. To przez te napięcie – pomyślał. Zakręcił i dwadzieścia siedem lat życia zawirowało mu przed oczami. Poczekał, aż wspomnienia trafią w odpowiednie zapadki, po czym nacisnął spust.W którym Czerwony Bies kładzie Niedźwiedzia.
xxxZ cichym jękiem osunął się na stół. Oddychał ciężko, ale nie chciał tracić czasu. Im prędzej te piekło się skończy, tym lepiej. Położył rewolwer na środku stołu i zakręcił. Kojarzyło mu się to z grą w butelkę. Było to bardzo nieprzyjemne, ponieważ grając w tę zabawę w dzieciństwie, bardzo często wypadało na niego. Pewnego razu, po przegranej, jego rówieśnicy kazali mu z zaskoczenia pocałować jedną z dziewczyn w klasie. Miał wtedy trzynaście lat. To był jego pierwszy pocałunek i pierwsze porządne lanie jakie dostał później od dziewczyny. Od tego momentu nieraz dostawał od niej w ucho. Po ślubie nawet częściej.
xxxUśmiech spełzł mu z twarzy momentalnie, gdy przypomniał sobie, że tym razem stawką jest życie.
xxxKlik. Nie wystrzelił.
xxxGracz siedzący przy nim, zdążył już zakręcić magazynkiem i nacisnąć spust. Nowosilkow. Z obojętnością wymalowaną na twarzy odłożył rewolwer na stół. Seagul od początku gry żywił do niego olbrzymi szacunek. W jego oczach, Rosjanin był uosobieniem męstwa i jakiejś nadludzkiej siły. Odwagi. Jeśli miałby wybierać, kto ma zginąć, priorytetem Seagula było jego własne życie, potem Nowosilkov, a na końcu ten cholerny szczęściarz…
xxxBatler chwycił za wycelowaną w niego lufę. Jego zdanie na temat osób siedzących przy stole było krytyczne. „Jeszcze kilka rund i Seagul posra się w gacie” – pomyślał przykładając sobie rewolwer do skroni. Nowosilkow? Równie żałosny typ, a w dodatku recydywista. Nikt nie wie za co siedział, nikt nie zna jego przeszłości. Seagul ma żonę i córkę. Czekają na niego na zewnątrz. A ten? Nie ma się o co martwić. Wie, że jego życie jest nic nie warte – stąd ten spokój.
xxxKlik.
xxx- To mój drugi „strzał”, panowie – oznajmił Batler podnosząc rewolwer w górę. – Łącznie było ich już osiem. Wiecie, co to oznacza?
xxxCisza. Nowosilkow poświęcał całą uwagę czemuś, co przed chwilą wydłubał z nosa. Seagul nie odzywał się w obawie, że jego głos będzie się trząsł. Przełamał jednak opory, odchrząknął i siląc się na pewny ton, zapytał:
xxx- Dodajemy jedną kulę?
xxx- Los nam sprzyja – westchnął Nowosilkow – Wiele razy oglądałem grę w rosyjską ruletkę. Nigdy jednak nie zdarzyło się osiem wolnych. Szanse, że zaraz zobaczymy czyjś mózg są ekstremalnie wysokie – oznajmił rozkładając ręce przy słowie „mózg”. – Dodajemy dwie kule.
Seagul zapukał palcami o blat stołu, równie nerwowo jak przedtem.
xxx- Prawdopodobieństwo wzrasta z siedemnastu procent do pięćdziesięciu – oznajmił Batler nie kryjąc zaskoczenia.
xxx- Nie, mój panie – odezwał się Nowosilkow podnosząc palec do góry.
xxxBatler przestał wkładać naboje do magazynka i spojrzał pytająco na Rosjanina.
xxx– Prawdopodobieństwo wynosi aktualnie ponad dziewięćdziesiąt pięć procent. Jeśli następny strzał nie będzie zabójczy, strzelę sobie w głowę dziesięć razy!
xxxSeagul postanowił zaprotestować. Trzy kule to zbyt wielkie ryzyko. Jednak nie zdążył niczego przedsięwziąć, ponieważ tempo rozgrywki zaczęło się diametralnie zwiększać. Batler wepchnął trzeci nabój do magazynka i zakręcił rewolwerem niczym barman mieszający drink. W następnej chwili pistolet leżał już pośrodku stołu: załadowany, odblokowany, przygotowany do strzału.
xxxI wtedy Colt Reb Confederate M1850 zaczął się kręcić.
xxxCoraz wolniej i wolniej. W końcu się zatrzymał.
xxxSeagul oblizał wargi. Zachciało mu się płakać. Zadecydował, że w ostatnich chwilach swojego życia będzie myślał o żonie i córeczce, ale strasznie przeszkadzało mu coś zimnego, wbijającego się w jego rozpaloną skroń. Czy ktoś wciska mu metalowy pręt w głowę? Tak silny może być tylko Nowosilkow. Nie… zaraz… to jego własna dłoń, zdrętwiała od kurczowego ściskania rewolweru. Dlaczego ta lufa tak bardzo drży? Zimno rozlewa się powoli na prawą półkulę.
xxxPaf!
xxxOdgłos wystrzału wstrząsnął pomieszczeniem. Batler runął razem z krzesłem na podłogę. Nowosilkow rzucił się na stół i razem z meblem potoczył w ciemność. Huk wystrzału przycisnął Seagula do ziemi, a potem podłoga zamieniła się rolami ze ścianą.
xxxWszyscy trzej byli pionkami na boskiej szachownicy, a Bóg wpadł w szał. Złapał za prawą krawędź planszy na której rozgrywała się akcja i podniósł do góry. Pionki zsunęły się na lewą ścianę. Jeden z nich, Batler, wyrżnął wyjątkowo boleśnie, ale zachował przytomność na tyle, by odskoczyć przed walącym się na niego stołem, na którym zjeżdżał gruby Nowosilkow w swoim włochatym futrze.
xxx- To jakaś ogromna fala! Albo trafiliśmy na zdradziecką mieliznę! – krzyknął Batler przekrzykując łoskot.
xxx- Że co? – rzucił Nowosilkow gramoląc się zza stołu.
xxx- W końcu jesteśmy pod pokładem statku, prawda?
xxx- Zaraz… gdzie jest Seagul… gdy szarpnęło łajbą, usłyszałem strzał…
xxx- Tutaj jest! – zawołał Batler z ciemności. – Żyjesz..? … Chyba złamał sobie żebro. Więcej zobaczymy jak zapalę lampę. Dobra, już jest jaśniej … Co ty robisz z rewolwerem, Nowosilkow?
xxx- Sprawdzałem ilość kul. Brakuje jednej. Miał pecha wystrzelić w powietrze przez ten wstrząs.
xxx- Chyba szczęście – wystękał Seagul z kąta. Trzymał się za biodro i oddychał ciężko.
Nowosilkow nie odpowiedział nic. Wycelował rewolwer w Seagula.
xxx- Co? – zdążył zapytać nieświadomy sytuacji, po czym krew buchnęła mu z czoła. Poskoczył w konwulsji, otworzył usta i zastygł. Bezwładna dłoń opadła na drewnianą posadzkę.
xxx- Nie ma żadnej drugiej szansy i dobrze o tym wiesz, Batler – powiedział spokojnie Nowosilkow. – Lepiej dla niego, żeby zginął od razu. No, ale nieważne. Teraz zostaliśmy już tylko my. Siadaj naprzeciw, zakręcimy ten ostatni raz na podłodze.
xxxBatler wytarł rękawem swojego czerwonego garnituru kilka kropel krwi, które trysnęły mu na policzek i usiadł. Nie odezwał się ani słowem.
xxxLufa za pierwszym razem nie wycelowała w nikogo. Ustawiła się prostopadle do ściany. Batler spodziewał się, że tym razem wypadnie na niego. W końcu do teraz, pociągnął za spust tylko dwa razy. Dwa razy na dziewięć. Bezwzględnym przeciwnikiem jego szczęścia jest rachunek prawdopodobieństwa.
xxxRewolwer wybrał jednak Nowosilkowa. Ten sapnął ciężko, zmarszczył brwi i podniósł pistolet. Uśmiechnął się. Batler obserwował go uważnie. Coś jest nie tak. Coś tu stanowczo nie pasuje.
xxx- Jestem zszokowany niespodziewanym obrotem sprawy – rzekł spokojnie Nowosilkow. Zacharczał (Batler zrozumiał po chwili, że po prostu się śmiał) i podniósł pistolet. Celował jednak nie w swoją głowę, a w Batlera. – Chyba nie myślisz, że się zabiję? Wkurwia mnie twoje szczęście, chłopie. To niesprawiedliwe.
Batler postanowił jednak zaufać swojemu szczęściu raz jeszcze. Powoli podniósł się na piętach. Półklęczał teraz na palcach, z lewą ręką opartą na podłodze.
xxx- Nawet nie próbuj – powiedział Rosjanin i nacisnął spust.
xxxKlik.
xxxWcale nie rzuciło Batlerem w tył. A powinno, zwłaszcza, że w czasie oddawania strzału, nie dotykał ziemi - leciał na grubego Rosjanina. Czas się zatrzymał, a pusty, metaliczny dźwięk wypełnił powietrze. Ofiara polowania spadła na myśliwego niczym rój rozwścieczonych pszczół na tłustego niedźwiedzia. Niedźwiedź wyrżnął ciężko w podłogę. Przez chwilę jego paszcza wyrażała tylko zdziwienie. Potem została zmasakrowana lawiną ciosów i straciła kształt. Pogodził się z przegraną. Ostatnia myśl niedźwiedzia była całkiem wesoła.
xxxPrzynajmniej dobrze się bawiłem.
xxx- Jednak myliłem się co do ciebie – rzekł Batler wstając z ciała Nowosilkowa. – Ty wcale nie jesteś zdesperowany. Ty jesteś skurwysyn.
I po tych słowach, w pokoju nagle zrobiło się jasno. Zwycięzca rozejrzał się dookoła. Zniszczone krzesła i stolik leżały pod ścianą, z resztą tak samo Seagul. Zsunął się na ziemię w kałużę własnej krwi i moczu. Pod jego nogami leżał grubas w futrze z twarzą już nie o rosyjskich rysach. Ręce miał rozciągnięte na boki. W jednej trzymał pistolet. Batler już chciał go podnieść, gdy usłyszał czyjś cieniutki głosik przy drzwiach. Odwrócił się momentalnie. No tak – pomyślał – w końcu ktoś zapalił światło. Jak mogę być tak nieostrożny.
xxxW drzwiach stała mała dziewczynka o złotych włosach sięgających do połowy pleców. Miała w nich dwie szare wstążki. Ubrana zupełnie jak młoda dama z innej epoki. Długa, żółta suknia z szarymi i różowymi elementami wyglądała śmiesznie na tak małej osóbce. Trzymała w ręku dzbanek, najwidoczniej dla niej bardzo ciężki, bo z całej siły przyciskała go do siebie rączkami. Po chwili przestała się wahać i podeszła bliżej. Wtedy Batler zobaczył jej ogromne, zielone oczy. Coś wywarło na niej ogromne wrażenie.
xxx- Tatuś? – zapytała cienkim głosikiem.
xxxWtedy zrozumiał, że wpatruje się w Seagula. W końcu przeniosła wzrok ze zwłok swojego ojca i spojrzała na Batlera. Na jego czerwonym garniturze nie było dokładnie widać krwi, ale jego kostki krwawiły obficie. Krople spadały ciurkiem na futro Rosjanina.
xxx- Przyniosłam wody dla tatusia – powiedziała i spróbowała podnieść do góry dzbanek, by pokazać go dokładniej, ale okazał się zbyt ciężki. Uderzył w ziemię, ale nie pękł.
xxx- No to mu daj – powiedział z uśmiechem Batler. – Mi też by się przydało trochę wody, ale nie kłopocz się. Poradzę sobie.
Dziewczynka poczłapała w stronę ciała Seagula. Popatrzyła na jego wykrzywioną twarz i zapytała głosem pełnym dziecięcego zadziwienia:
xxx- Czy zabili tatusia?
xxx- Zabili – odpowiedział szybko Batler, kierując się ku drzwiom.
xxx- Tatusiu, ale z ciebie fajtłapa! – zawołała radośnie dziewczynka, zadarła głowę do góry i zaczęła się śmiać. Był to śmiech tak czysty i dziwny, że Batlerowi zjeżyły się włosy na karku. Odwrócił się na pięcie.
Dziewczynka polewała głowę swojego ojca strumieniem wody z dzbanka.
xxx- Tatusiu, wstawaj. Wstawaj! – powtarzała ściągając mu z twarzy lepką, czerwoną maź. – No, dlaczego nie wstajesz!
xxx- A kuku! – zawołał nagle Seagul. Dziewczynka prawie się przewróciła, zaklaskała w dłonie i zaczęła się śmiać. – Eech… tata znów przegrał – westchnął sięgając po dzbanek. Zmył czerwoną farbę z twarzy i wziął córkę na ręce. – To było świetne zagranie, panie Batler! – zawołał, ale zwycięzca wyszedł już na pokład.
Lista graczy[9]:[/b]
Batler
Sonia
Stefan
Nick
Nowosilkow
Seagul
Nia
Ryszard
Gija
Pasażerowie [3]:[/b]
Goldy
Żona Seagula
Seve
Personel [10]:[/b]
Kapitan Kiergst
Doktor Hezbenzjew
Nawigator
Kucharka
Pomocnik kucharki
3 mechaników
2 pokojówki
??? [?]:[/b]
XXXX?