"Powrócisz" II część thrillera

1
Miała rację, Dawid zaniemówił na widok zmian, jakie wprowadziła w mieszkaniu.
- Nie wierzę, jak tu miło i przytulnie. Natalka, to było trudne zadanie, ale udało ci się. Rewelacja. - Podszedł do dziewczyny i jakby w nagrodę pocałował w policzek – Nie mogę wyjść z podziwu – dodał.
- Jeszcze tylko chciałabym tu...- wskazała dłonią wolną przestrzeń przy oknie - ...wstawić sekretarzyk, stoi tam taki – tym razem wykonała gest w stronę zamkniętych drzwi - ale sama nie dam rady go wyciągnąć.
Wydobycie staroświeckiego biurka przysporzyło trochę pracy, natrudzili się zanim udało się wygrzebać je zza całej masy bezużytecznych gratów. Opłacało się, mebel był tak unikatowy, że zapewne niejeden kolekcjoner chciałby mieć taki w swoim zbiorze.
Mocno stylizowane nogi utrzymywały matowy, ciemny blat przykrywany do połowy szerokości, półokrągłą nadstawką, która po rozłożeniu układała się w półki na książki, czy zeszyty. Sekretarzyk zabudowany od przodu, zamykanymi na niewielki kluczyk drzwiczkami o mosiężnych okuciach w każdym rogu i wykonaną z tego samego metalu, głową orła na środku każdego ze skrzydeł.
Ustawili znalezisko pod oknem, Natalia oczyściła mebel i zaczęła ustawiać rodzinne fotografie. W bezbarwnej antyramie, na bodaj najważniejszym miejscu, ulokowała zdjęcie wykonane za życia jej siostry. Byli na nim we czwórkę, ona siedząca ojcu na kolanach i matka trzymająca za rękę około ośmioletnią, śliczną blondyneczkę.
- To moja siostra, Iwona - rzuciła od niechcenia i poprawiła fotografię.
- Masz siostrę i nic nie mówisz – Dawid podniósł zdjęcie chcąc się przyjrzeć - podobne nawet byłyście wtedy, a teraz? – Odłożył fotografię na miejsce.
- Ona nie żyje - popatrzyła w okno – umarła dawno temu.
- Wybacz, nie wiedziałem – podszedł do dziewczyny i pochwycił w objęcia – przykro to słyszeć, przepraszam.
- Masz jakieś nowe wieści o Patryku – zagadnęła, zręcznie zmieniając temat - rozmawiałeś może z panią Ludmiłą?
- Żadnych zmian, ciągle śpi.
- Pomyślałam, że wyjadę na kilka dni, muszę ochłonąć i przemyśleć wszystko, sfiksuję jeżeli nie oderwę się od tego, choćby na moment - przesunęła dłonią po policzku chłopaka i uśmiechnęła się lekko – mam nadzieję, że nie będziesz zły?
- Wolałbym, żebyś nie jechała sama nigdzie, ale skoro musisz to niech tak będzie, tylko pamiętaj codziennie masz do mnie dzwonić.
Spodobało jej się podejście Dawida, myślała, to dobry znak, widać, zależy mu na niej.
- Przed wyjazdem jednak, chciałabym odwiedzić chłopca.- Dodała .
- Dobrze, pójdziemy kiedy zechcesz.
- Najlepiej zaraz, chciałam wyjechać jutro z rana - obdarzyła go spojrzeniem, z którego można było wyczytać niezwykłą troskę .

Ponownie nacisnęła dzwonek u ciężkich, metalowych drzwi.:
- Chciałabym wejść do pacjenta o nazwisku Koziński, Patryk Koziński.
- Kim pani jest dla dziecka? – Usłyszała nieznajomy głos po drugiej stronie
- Jego opiekunką, przyszłam w odwiedziny.
Tym razem nie było żadnych pouczeń, typu odwiedziny tylko dla członków rodzin, czy czegoś w tym stylu, drzwi po prostu otworzyły się przed nią.
Powoli zbliżała się do łóżka chłopca, nieśmiało pochyliła się, by odgarnąć z drobnego czoła grzywkę.
- To moja wina, że się tu znalazłeś, wiem, przeze mnie. Jak mogę ci pomóc? - szeptała dziecku do ucha, głaskając ciągle jasne włosy:
- Co mam zrobić?
Żadnej reakcji, nie poruszył się, nie otworzył oczu, nic. Leżał zupełnie bez ruchu. Usiadła na stołku stojącym przy łóżku. Czekała sama nie wie na co, miała tak wielką nadzieję, że gdy wreszcie uda jej się wejść do Patryka nastąpi przełom.
Niestety, rozczarowanie kolejny raz przebiło serce, zupełnie nic się nie stało . Tylko odgłos dobiegający z monitora zmienił swój rytm, szybkie dotąd uderzenia zwalniały nieco, by ponownie przyśpieszyć i znów osłabnąć. Nierównomierne bicie serca zaniepokoiło dziewczynę, w drugim końcu sali zauważyła pielęgniarkę układającą medykamenty w szklanej szafce, natychmiast zawołała :
- Siostro, siostro, coś się dzieje z Patrykiem.
W jednej chwili kobieta dobiegła do łóżka dziecka, spojrzała w monitor, elektrokardiogram wywołał błyskawiczną reakcję. Pielęgniarka chwyciła za telefon :
- Doktorze, proszę na OIOM, mamy tachykardię u dziecka – ponownie spojrzała w monitor i zaczęła odczytywać parametry – saturacja trzydzieści jeden, tętno pięćdziesiąt, ciśnienie sześćdziesiąt na czterdzieści.- Proszę opuścić salę – tym razem zwróciła się do Natalii.
Dziewczyna nie była w stanie zrobić kroku, wcisnęła się w kąt pokoju i wtuliwszy w ścianę patrzyła na ludzi wbiegających kolejno do dziecka.Leżał całkowicie nagi, obczepiony rozmaitymi kabelkami, krzyki i widok podrywającego się pod wpływem wstrząsów elektrycznych ciała chłopca, przypominały jej ostatnie chwile spędzone przy siostrze.
- Czas zgonu.... - usłyszała z oddali. Stwierdzenie wywołało prawdziwy atak rozżalenia i wściekłości.
- Nie ! - krzyczała - Nie jeszcze ! Spróbujcie, błagam ! – wołanie już nie brzmiało jak prośba, to było żebranie o litość. Osunęła się na podłogę, zanosząc płaczem, przeraźliwym zawodzeniem i ledwie słyszalnym nawoływaniem „pomóżcie mu” obdarzała wszystkich z
osobna, opuszczających już pomieszczenie, w którym na jej oczach skonał Patryk. Jeden z mężczyzn podszedł do niej i wcisnął w rękę tabletkę, każąc połknąć ją, po czym podał szklankę do połowy wypełnioną wodą:
- Może się pani z nim pożegnać - pomógł Natalii podnieść się z podłogi i trzymając wciąż pod rękę podprowadził do łóżka. Patryk nadal wyglądał jakby spał, tylko lewa ręka bezwładnie zwisała z łóżka. Chwyciła dłoń i ułożyła wzdłuż ciała. Koniuszki palców zaczęły już sinieć, ale wciąż był dość ciepły. Pochyliła się, by złożyć ostatni pocałunek na czole dziecka, a gdy to uczyniła spojrzała w dół, pod łóżkiem leżał mały, zgnieciony kawałek gazety, podniosła go i rozprostowała. Jej oczom ukazało się znane już zdjęcie z lokalnego tygodnika, na którym po raz pierwszy zobaczyła chłopca.
Wrzask, usłyszała krzyki dobiegające zza drzwi, to była matka Patryka w towarzystwie pani Ludmiły i starszej zapłakanej kobiety,.

Turkot przemieszczającego się po szynach pociągu, przywoływał na myśl ostatnie uderzenia serca chłopca. Pośpiesznie otarła łzy, ociekające po policzkach i wbiła wzrok w szybę. Krajobraz zmieniał się jak w kalejdoskopie. Lasy ciągnące się wzdłuż całej trasy przejazdu, pomimo jesieni nadal ociekały zielenią, tylko przenikające gdzieś między nimi łąki pokrywała słomkowa barwa. Nizinny teren przerywały pochowane w gęstwinie pagórki, obczepione drzewami. Widok mógłby stanowić niezły kąsek dla artysty chcącego uwiecznić go na płótnie.
Kilkanaście stacji miała już za sobą, jeszcze zaledwie dwie i będzie u celu podróży.

Rozdział V

Stacja, a raczej mały przystanek przywitał dziewczynę ogromnym napisem : Maciejowice. Poczuła nagły przypływ sił i energii, niezwykle swobodnie poczuła się w tym miejscu. Dokładnie tak samo jak przed laty, kiedy razem z rodzicami i siostrą przyjeżdżała tu na wakacje. Cisza i nienaruszona przez człowieka natura były sprzymierzeńcem dziewczyny. Pomimo upływu czasu osada nie zmieniała się w jakiś istotny sposób. Na skrzyżowaniu wciąż ta sama przydrożna kapliczka z niegasnącymi nigdy zniczami i Panną Niepokalaną w błękitnej sukience, przepasanej białą szarfą. Przystanęła na chwilkę, tak jak zawsze kiedy tylko odwiedzała babcię. Tuż za figurką droga rozchodziła się na dwie strony, jedna prowadziła do serca wsi, druga typowo leśna dróżka wiodła do kolonii z zaledwie trzema domami. Podłoże przeorane koleinami pokaźnych rozmiarów, stanowiło dość trudny teren do przebycia, niejednokrotnie musiała wchodzić na obrzeża lasu aby ominąć olbrzymie kałuże. Genialny widok dostojnych dębów i chylących się brzóz, dywan rozpostarty u korzeni z mieniących się różnymi kolorami liści, działał jak eliksir leczący zranione uczucia i ten zapach świeżości niedający się porównać z najdroższymi perfumami. Niesamowity spokój, przerywany od czasu do czasu tak miłym dla ucha świergotem leśnego ptactwa. Zbliżała się do końca misternej alei, gdzie najzwyklejsza polana udzieliła swej gościnności dwóm gospodarstwom. Jedno z nich należało do babci Natalii.

2
Potraktujmy ten tekst, jako krótką wycieczkę do krainy uczuć, wspomnień i ogólnego rozdrapywania ran. Umiarkowany fragment, w którym wyraźnie dał się we znaki problem z poprawnym zapisem dialogów. Po drodze, spotykamy także inne potworki, typu:
iska36 pisze:- Nie wierzę, jak tu miło i przytulnie. Natalka, to było trudne zadanie, ale udało ci się. Rewelacja. - Podszedł do dziewczyny i jakby w nagrodę pocałował w policzek – Nie mogę wyjść z podziwu – dodał.
- Jeszcze tylko chciałabym tu...- wskazała dłonią wolną przestrzeń przy oknie - ...wstawić sekretarzyk, stoi tam taki – tym razem wykonała gest w stronę zamkniętych drzwi - ale sama nie dam rady go wyciągnąć.
Szwankuje zapis dialogów. Spójrz:

- Nie wierzę, jak tu miło i przytulnie. Natalka, to było trudne zadanie, ale udało ci się. Rewelacja. - Podszedł do dziewczyny i jakby w nagrodę pocałował w policzek. – Nie mogę wyjść z podziwu – dodał.
- Jeszcze tylko chciałabym tu - wskazała dłonią wolną przestrzeń przy oknie - wstawić sekretarzyk, stoi tam taki – tym razem wykonała gest w stronę zamkniętych drzwi - ale sama nie dam rady go wyciągnąć.


Rzuć okiem na ten koszmarek:
iska36 pisze:Wydobycie staroświeckiego biurka przysporzyło trochę pracy, natrudzili się zanim udało się wygrzebać je zza całej masy bezużytecznych gratów. Opłacało się, mebel był tak unikatowy, że zapewne niejeden kolekcjoner chciałby mieć taki w swoim zbiorze.
Oj, nazbierało tego się... ;)
iska36 pisze:Ustawili znalezisko pod oknem, Natalia oczyściła mebel i zaczęła ustawiać rodzinne fotografie.
W takich momentach ryzykuj postawienie kropki
iska36 pisze:W bezbarwnej antyramie, na bodaj najważniejszym miejscu, ulokowała zdjęcie wykonane za życia jej siostry. Byli na nim we czwórkę, ona siedząca ojcu na kolanach i matka trzymająca za rękę około ośmioletnią, śliczną blondyneczkę.
Antyrama nie wyróżnia się podziałem na miejsca - chodziło Ci raczej o miejsce w mieszkaniu. Napisz wprost, że postawiła oprawione zdjęcie w najważniejszym, z jej perspektywy, miejscu. Napisz, dlaczego to miejsce jest dla niej tak ważne - jednym słowem: kombinuj do woli
iska36 pisze:- Masz siostrę i nic nie mówisz – Dawid podniósł zdjęcie chcąc się przyjrzeć - podobne nawet byłyście wtedy, a teraz? – Odłożył fotografię na miejsce.
Problem z zapisem powtarza się
iska36 pisze:- Masz jakieś nowe wieści o Patryku – zagadnęła, zręcznie zmieniając temat - rozmawiałeś może z panią Ludmiłą?
Kompletna klapa. Spróbujmy to skorygować:

- Masz jakieś nowe wieści o Patryku? – zagadnęła, zręcznie zmieniając temat. - Rozmawiałeś może z panią Ludmiłą?

Widzę tutaj podział na rozdziały - to ciekawe, bo fragment we wstępnej fazie bardziej zakrawał mi na drobną wprawkę, napisaną "pod wpływem chwili". Ale dobre i to. Tak, jak wspomniałem wcześniej, wycieczka w krainę wspomnień i emocjonalność tego tekstu sprawiają, że jest przyjemny.

4
Czy na Wery jest lekarz?! <spanikowana rozgląda się dookoła>

Tak się zastanawiam (nie wiem na pewno, lekarzem nie jestem), ale czy to czasem nie jest bradykardia?
iska36 pisze:mamy tachykardię u dziecka – ponownie spojrzała w monitor i zaczęła odczytywać parametry – saturacja trzydzieści jeden, tętno pięćdziesiąt, ciśnienie sześćdziesiąt na czterdzieści.
Przyczepiłabym się jeszcze do słowa "obczepiony". Rozumiem, że chodziło o to, że kabelki były przyczepione do ciała chłopca, ale z takim wyrazem spotykam się po raz pierwszy.
iska36 pisze:Wrzask, usłyszała krzyki dobiegające zza drzwi, to była matka Patryka w towarzystwie pani Ludmiły i starszej zapłakanej kobiety,.
- zły zapis.

Czasem tworzysz też nowe znaki interpunkcyjne, np: .... .,

Pozdrawiam:)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”