To musi być to, co nazywają śmiercią [SF]

1
Preissenberbg
To musi być to, co nazywają śmiercią


Fantastyka/SF

Zachodzące słońce naznaczyło czerwienią niebo. Ktoś szybko biegł przez las. Obejrzał się za siebie chcąc coś wypatrzeć. Z mroku wyłoniło się trzech mężczyzn. Blask księżyca oświetlił ich twarze. Podnieśli pistolety i strzelili do uciekającego. Nie zwalniając tempa pochylił się i kule trafiły w drzewo. Rozprysła kora. Napastnicy oddali jeszcze kilka strzałów, ale chybionych. Mężczyźni ruszyli w pogoń za uciekającym. Przeskoczył mały rwący strumyk. Jego szum pojawił się tak nagle jak nagle się rozpłynął. Zbliżał się do widocznej za drzewami asfaltowej drogi. Przystanął na chwilę. Ciężko dysząc spojrzał za siebie, potem na księżyc. Jedna z gwiazd świeciła nadzwyczaj mocno. Wbiegł na drogę. Nadjeżdżał samochód. Zaczął machać rękoma. Jaskrawe światło reflektorów oślepiło jego oczy. Pojazd zatrzymał się hamując. Ciemnowłosy mężczyzna zapukał w szybę drzwi kierowcy, który opuścił szybę.
- Może mnie pan ze sobą zabrać? – z trudnością powiedział dysząc ze zmęczenia.
- Dokąd? – zapytał wąsaty kierowca, mężczyzna w średnim wieku.
- Gdziekolwiek. – odpowiedział.
- Tam jest! – krzyknął jeden z napastników. Oddał strzał. Kula trafiła w szybę drzwi samochodu, i na niej pojawiła się pajęczyna.
- Cholera jasna! – przestraszył się kierowca i bez chwili zastanowienia wdepnął pedał gazu. Pojazd ruszył z piskiem opon pozostawiając uciekiniera. Mężczyzna wbiegł do lasu za drogą. Napastnicy byli coraz bliżej. Strzelili kilka razy. Chybili. Mężczyzna potknął się i zaczął staczać się z górki. Świat wirował w jego oczach niczym pranie w pralce. Mężczyzna zatrzymał się. Jakieś światło mignęło pomiędzy koronami drzew. Z trudem się podniósł. Był brudny od mokrych liści i ziemi. Ujrzał gładką taflę jeziora. Podbiegł do brzegu i wszedł do wody. Była zimna. Chodzenie w niej sprawiało mu trudność. Ukrył się za gęstwiną trzcin porastających brzeg. Tamci, uzbrojeni w broń mężczyźni schodzili z górki. Uciekinier nasłuchiwał co mówią.
- Był tu. Nie mógł tak po prostu rozpłynąć się w powietrzu – powiedział jeden z tamtych.
- Nie ukryjesz się przed nami, Jack. Znajdziemy cię choćby na dnie tego cholernego jeziora – powiedział podniesionym tonem drugi. Spojrzał w kierunku trzcin, wśród których ukrywał się mężczyzna. Ten odsunął się bardziej, aby go nie dostrzeżono. - Rozdzielimy się. Dan, pójdziesz na lewo, ty Micheal na prawo. Ja sprawdzę tę gęstwinę trzcin.
Ostatnie słowo zabrzmiało jak wyrok. Uciekinier nabrał powietrza i zanurzył głowę. Mężczyźni rozdzielili się. Jeden z nich wszedł do wody. Zbliżył się do trzcin. Uciekinier nabrał powietrza, zanurkował i oddalił się. Tamten mężczyzna podszedł do miejsca, w którym wcześniej ukrywał się Jack. Obserwował powierzchnię wody. Martwa cisza. Nagle z wody podnosi się Jack i rzuca się na uzbrojonego mężczyznę. Zaskoczony, próbuje wycelować pistoletem w ciało, ale zostaje powstrzymany. Mocują się w wodzie, szarpią. Broń wpada do wody. Jack uderzył pięścią w głowę blond mężczyznę po trzydziestce. Blondyn ubrany w garnitur traci równowagę i wpada do wody. Jack zanurza głowę w wodzie i szuka pistoletu na dnie. Nie może go znaleźć. Blondyn kopie Jacka. Wyjmuje drugi pistolet i strzela. Pneumatyczne uderzenie w klatkę piersiową i przeszywający ból. Jack stoi jak osłupiały. Chwila ta wydaje się jakby trwała wieczność. Blondyn oddaje jeszcze jeden strzał. Drugie uderzenie jakby łopatą w klatkę piersiową i trysnęła krew. Jack przewraca się i wpada do wody. Ból osiąga swą granicę i widzi mroczki. Został wciągnięty do ciemności. Ból całkowicie ustąpił. Usłyszał metaliczne dzwonienie i poczuł jak wychodzi z ciała, oraz jak przemieszcza się w czymś, co przypomina tunel. Czuł się dobrze. Ogarnął go spokój i miłe ciepło. Zobaczył światło emanujące miłością i przyjemnym ciepłem. Nie raziło oczu tak, jak gdy patrzy w słońce. Jakaś siła przyciągała go do światła jak magnes meta. Na końcu tunelu były jakieś półprzezroczyste pływające w przestrzeni ludzkie istoty. Pojawiła się świetlista istota promieniująca miłością i akceptacją. Jack był teraz w miejscu wypełnionym jaskrawym światłem nierażącym oczy. Czuł obecność jakiejś potężnej kochającej istoty. Miłość ta była niepodobna do żadnego uczucia miłości na Ziemi.
- Czego nauczyłeś się w życiu? – zapytała istota.
- Czy umarłem?
- Jesteś na granicy życia.
- Tu jest tak spokojnie, tak pięknie... Chciałbym tu zostać.
- Czego nauczyłeś się w życiu? – istota ponownie zadała pytanie.
- Nie wiem. Potrzebowałem bezpieczeństwa. Życie jest niebezpieczne.
- Czy jesteś gotów umrzeć?
- Chciałbym tu zostać. Tu jest tak dobrze – odparł.
- Twój czas jeszcze nie nadszedł. Wracaj. Musisz oddychać. Oddychaj – powiedziała świetlna istota i Jack poczuł jak oddala się od niej, jak wraca do ciała.
Ból w klatce piersiowej powrócił. Jack powstał z wody i złapał głęboki oddech. Wyszedł z wody na brzeg. Poczuł ostry ból i opadł na kolana. Przewrócił się na bok. Z mroku wyłoniła się świetlista istota, która szła w jego kierunku. Mrugnął oczami i istota była znacznie bliżej, jakby zrobiła skok do przodu. Mrugnął oczami znów i istota była tuż przy nim. To istota cała ze jaskrawego światła takiego, jakie się widzi patrząc na słońce. Emanacja miłości i przyjaźni tej istoty sprawiła, że nie bał się wcale. Dotknęła dłońmi obu ran i poczuł jak uczucie ciepła i radości wypełnia całe jego ciało. Czuł teraz jak ból ustępuje uczuciu miłości i ciepła. W końcu całkiem zniknął. Postać dotknęła teraz jego głowy i przestał o czymkolwiek myśleć. Stracił przytomność.
Obudził go śpiew ptaków. Patrzył na bezchmurne błękitne niebo. Przestraszył się na samą myśl, że być może umarł. „Umarłem?” Pomyślał. Dotknął rękoma gruntu i kamyka. Chwycił go i ścisnął w dłoni, jakby chciał sprawdzić czy jeszcze może to zrobić. Wtedy przypomniał sobie rany po kulach i spojrzał na ubranie. Było splamione krwią. Dotknął dłonią klatki piersiowej. Nie czuł bólu, nie czuł rany. Zdjął koszulę i przyjrzał się dokładniej. Nie było żadnego śladu. Ani draśnięcia, ani blizny! Zdziwił się tym bardzo i ucieszył. Założył z powrotem koszulę. Wstał z ziemi, pomyślał przez chwilę: „Jak to możliwe? Czyżbym śnił? Czy ta istota mnie uleczyła?” Zastanawiał się, co robić i chociaż nie groziło mu już żadne niebezpieczeństwo odczuł niepokój związany z ostatnimi przeżyciami.
Przypomniał sobie jak był świadkiem morderstwa. To jak trzech ubranych na czarno mężczyzn pozbawiło życia kogoś innego. Potem chcieli go zabić. Strzelali do niego. Próbował przed nimi uciec. Nie wiadomo skąd znali jego imię. Ścigali go przez całe miasto samochodem aż jego samochód uderzył w drzewo, bo oni przestrzelili mu opony. Uciekał przez las, ratował swoje życie. Uciekał przed śmiercią i był niej tak blisko. Czy umarł? Zadał sobie pytanie. Nie potrafił na nie odpowiedzieć, ale wiedział, czuł, że jedną nogą był na tamtym świecie.
Wspominał wszystko, czego doświadczył od momentu opuszczenia ciała aż do utraty przytomności nad brzegiem jeziora. Mimo tych strasznych chwil grozy, jakie mu zgotowali napastnicy czuł się dobrze. Dobrze i dziwnie. Miał irracjonalne poczucie odrębności od tego świata. Umysł zaprzątały mu setki pytań i dziwne myśli. Równocześnie był pełen miłości do wszystkich stworzeń. Inaczej patrzył na świat. Inaczej go postrzegał i czuł się odpowiedzialny za niego, a zarazem kimś odrębnym. „Jeśli to był anioł, jeśli to była śmierć… Byłem tak bliski tamtego świata. Dlaczego nie mogłem tam zostać? Dlaczego?” Zadawał sobie pytania, które pozostawały bez odpowiedzi.
Już chciał wyruszyć w drogę powrotną do domu, kiedy zdał sobie sprawę, że była absolutna cisza, co było nienaturalne. Żadnego śpiewu ptaków ani szumu listowia.
„Dlaczego jest tak cicho” Przestraszył się. Coś przyciągało go do lasu jak magnes. Chciał się dowiedzieć co kryje się za drzewami. Im dalej zaszedł tym przyciąganie bardziej narastało. Nie mógł się mu oprzeć. Ujrzał wielki obiekt. Był szary i lśnił w słońcu. Unosił się jakieś pół metra nad ziemią. I wtedy Jackowi przemknęła myśl, że to może być coś z poza naszego świata. Nie wydawał żadnych odgłosów.
„Nie bój się. Nie zrobimy ci krzywdy.” Taka myśl przeszła w umyśle Jacka i jakaś tajemnicza niewidzialna siła zaczęła go przyciągać do obiektu. Stopy oderwały się od gruntu i uniósł się ponad ziemię. Powoli zbliżał się do obiektu i był coraz bardziej przestraszony; próbował się wyrwać, wierzgając nogami, ale na nic się to zdało. Nie mógł tego powstrzymać. Nagle siła i prędkość przyciągania wzrosła i działo to się tak szybko, że Jack myślał, iż zderzy się z obiektem.
Błysnęło i znalazł się w jakimś pomieszczeniu. Pierwsza myśl jaka przyszła mu do głowy to: „Jezu, ja jestem wewnątrz tego czegoś!”. Stał na nogach już nic nie krępowało jego ruchów. Wtedy w jednej ze ścian pojawił się otwór i do pomieszczenia weszło dwóch ludzi. Był to mężczyzna i kobieta. Oboje mieli długie blond włosy i ubrani byli w niebieski jednoczęściowy kombinezon ściśle przylegający do ciała. Wzrostem byli wyżsi o głowę.
- Witaj Jack – odezwała się kobieta.
- Nie bój się nic nie grozi – powiedział mężczyzna. – Jesteśmy przyjaciółmi.
- Kim jesteście? Czego ode mnie chcecie? – załamujący się głos zdradzał silny niepokój.
- Chcemy z tobą pomówić. Chodź z nami – odpowiedziała kobieta i wyszła z pomieszczenia.
- Jack, proszę cię, chodź z nami – prosił mężczyzna. Blondyn wyszedł z pomieszczenia dopiero za Jackiem podążającym korytarzem za kobietą. Przeszli korytarz i weszli do dużego pomieszczenia, w którym mieściło się jeszcze dwoje tak samo ubranych mężczyzn. Sprawiali wrażenie bardzo pochłoniętych własną pracą. Coś robili przy aparaturze stojącej przy ścianach. Na dużych tablicach znajdowały się ekrany, dźwignie i migoczące kolorowe światełka. Przy czymś co przypominało pulpit sterowniczy były dwa fotele. Kobieta przystanęła.
- Proszę usiądź.
Jack usiadł na fotelu. Był bardzo wygodny. Wydawało mu się, że dopasowuje się do kształtu ciała. Oparł plecy.
- Co teraz będzie ze mną? O czym chcecie ze mną pomówić? – dopytywał się.
- Chcemy porozmawiać o twoim nocnym przeżyciu – odezwała się kobieta.
- Prawie umarłeś – powiedział mężczyzna.
- Proszę powiedzcie mi coś o tym. Gdzie ja wtedy byłem?
- Byłeś u progu przejścia na poziom kontemplacyjny wyboru kolejnego wcielenia dla istot od pierwszego do czwartego poziomu – tłumaczył blondyn.
- Tamci mężczyźni, którzy chcieli mnie zabić… kim oni byli? Czy coś na ten temat wiecie? – w umyśle Jacka rodziły się setki pytań.
- Inni. Nie należą do waszej rasy – powiedział mężczyzna.
- Co to znaczy? Oni też są obcymi?
- Tak, ale z innej rasy – odpowiedziała kobieta.
- Dlaczego zabili tamtego faceta?
- Włamał się do ich samochodu i chciał ukraść z niego pewien przyrząd. Oczywiście nie wiedział czym to jest.
- A czym jest?
- A tego nie możemy ci teraz powiedzieć – odparł mężczyzna.
- Coś tak ważnego, że zdenerwowali się i go zabili. Dlaczego mnie chcieli zabić?
- Byłeś po prostu w złym miejscu o złej porze, jak wy to mawiacie.
- Skąd znali moje imię? – Jack przypomniał sobie jak jeden z nich mówił do niego po imieniu.
- Znają imię twoje i każdego kogo chcą znać.
Jacka przeszył dreszcz.
- Jak to możliwe?
- Oni chociaż wyglądali na ludzi, bo mogą przybierać wygląd jaki tylko zechcą, nie są całkiem ludzcy. Są naprawdę wysoko zaawansowani w swym rozwoju i mogą wiedzieć, co tylko chcą i przebywać gdzie tylko chcą.
- Kim lub czym w takim razie są? – wzdrygnął się.
- To Reptilianie – powiedziała kobieta.
- Myślałem, że mnie zabiją… - Jack spuścił wzrok, ale pochwali zniósł podniósł. – A kim była ta świetlista istota, która mnie uleczyła?
- Auren. Wkrótce wszyscy go poznacie. On nie uzdrowił ciebie w taki sposób w jaki sobie to wyobrażasz. Cofnął twój czas. To wszystko.
- Te wszystkie rzeczy, które wy mówicie, ja nie bardzo to pojmuję. Kim jest Auren?
- Jedna z wysoko rozwiniętych istot, można by powiedzieć, jeden z bogów stwórców światów – odpowiedział mężczyzna.
- Wkrótce jednemu z waszych ludzi zostanie przetransmitowana wiedza o jego życiu i będzie napisana jako literatura – powiedziała kobieta z uśmiechem na twarzy.
- Dlaczego mnie uratował?
- Bo twoja dusza pochodzi z kolektywu energii stworzonego przez jego, w waszym rozumieniu, ojca – powiedziała kobieta. – Macie wspólny świat.
- Co to jest ten kolektyw energii, bo, kurczę, nie nadążam? – dziwił się Jack.
- Zbiór energii. Zbiór energii Ultanusa. Kiedyś go poznasz. Wszyscy go poznacie.
- My? To znaczy kto?
- Wszyscy ludzie w swoim czasie. To zależy od indywidualnego rozwoju jednostki – mówił mężczyzna.
- A wy skąd pochodzicie?
- Nie odpowiemy tobie na to pytanie, ponieważ nie da się tego przełożyć na wasz system miar. Pochodzimy z innej konfiguracji przestrzeni i czasu.
- Daleko?
- Bardzo – odparł blondyn.
- Dlaczego nie nawiążecie kontaktu z naszym rządem albo naukowcami?
- Oni nie mają nam nic do zaoferowania. Wasi naukowcy nie dorastają do pięt naszemu przeciętnemu technikowi. Nie są gotowi, jak wszyscy, do oficjalnego kontaktu z masami. Im zależy tylko na władzy, kontroli i pieniądzach, albo na sławie i własnym ego. Nie zrobimy tego. Kontaktujemy się wyłącznie z tymi, z którymi chcemy się skontaktować – wyjaśnił mężczyzna.
- A więc jednak to prawda, co mówią ci, którzy uważają, że zostali porwani przez obcych? To wasza sprawka? Czy tamtych?
- My nie porywamy. Nawiązujemy kontakt telepatyczny z wybranymi ludźmi na całym waszym świecie. Nie zdajecie sobie sprawy ilu jeszcze ludzi ukrywa tę tajemnicę, którzy chcąc uniknąć publicznego ośmieszenia po prostu nie mówią o tym innym – skończył blondyn.
- Reptialianie, owszem, porywają was. I nie oni jedni. Ziemię w tym okresie czasu odwiedza siedemdziesiąt ras. Jesteś wstanie to sobie wyobrazić? Dla tych, którzy negują jakiekolwiek istnienie życia w kosmosie jest to żadna informacja, ale dla tych, którzy czują te życie może być szokiem – powiedziała kobieta.
- O Boże! Czemu my nic o tym nie wiemy? Dlaczego media o tym nie głoszą? Wszyscy dookoła myślą, że jesteśmy sami?
- Nie jesteście sami i nigdy nie byliście. Rząd trzyma w garści media. Rząd ma kontrolę niemal nad wszystkim. Rząd jest tylko jeden.
- Jak to tylko jeden? Nie rozumiem…- Jack zmarszczył czoło.
- Wszystkie rządy są jednym. Światowe Ciało Polityczne w cieniu waszej władzy pociąga z sznurki w wielu miejscach na planecie. Stwarzają dla was kino dla stymulacji pokarmu – powiedział mężczyzna.
- Co? Jakiego pokarmu? – Jack wytrzeszczył oczy.
- Moglibyśmy tak rozmawiać w nieskończoność. Wkrótce dowiesz się wszystkiego. Uzbrój się w cierpliwość. Nadejdą zmiany. To wszystko co mamy tobie teraz do powiedzenia. A teraz musisz już iść.
Jack wstał z fotela.
- Czy jeszcze kiedyś się spotkamy?
- Być może - wzruszyła ramionami kobieta.
Jack został zaprowadzony do pomieszczenia, w którym znalazł się na początku pobytu na statku. Tam pożegnał się z „przyjaciółmi”. Nastąpił błysk. Jack stał wśród drzew a po statku nie było ani śladu. Drzewa szumiały jak powinny. Wiał lekki wiaterek. Gdzieniegdzie śpiewały ptaki. Stał tak przez kilka minut a to wpatrując się w niebo a to rozglądając się wokoło jakby chciał przywołać do siebie gwiezdnych przybyszy.
- Och, zapomniałem się zapytać jak mają na imię – powiedział o wyruszył w drogę powrotną do domu.

4
W zasadzie można by powtórzyć kilka zarzutów spod tekstu "Zapomnij na zawsze", jak ten, że niewiele nowego w temacie, zaś dużo elementów powszechnie w literaturze znanych (choć końcówka już trochę idzie w stronę czegoś nowego, mam wrażenie). No, tak ogólnie to nieźle, tylko jak już pisałem - dobrze relacjonujesz przebieg zdarzeń, ale można by jeszcze podrąrzyć z ich znaczeniem. Tekst literacki to nie tylko sprawozdanie.
1 drobiazg, ale jakoś mi wpadł w oko - "tych strasznych chwil grozy" - to jak masło maślane. ;)
Pozdro.
- Nie skazują małych dziewczynek na krzesło elektryczne, prawda?
- Jak to nie? Mają tam takie małe niebieskie krzesełka dla małych chłopców... i takie małe różowe dla dziewczynek.

5
Tak się zastanawiałem - co ocenić najpierw? Samą historię? A może poszukać błędów? Zresztą, to nie miejsce na takie rozmyślania. Zacznijmy od błędów.

INTERPUNKCJA (przyznam szczerze, że niekiedy zdarza mi się nie postawić przecinka w odpowiednim miejscu, ale ogólnie radzę sobie z nią bardzo dobrze, co potwierdzi wielu, dlatego słuchaj) - poświęć więcej czasu interpunkcji, pominąłeś kilka istotnych przecinków. Przykład? Proszę bardzo:

"Stał tak przez kilka minut a to wpatrując się w niebo a to rozglądając się wokoło jakby chciał przywołać do siebie gwiezdnych przybyszy".

To zdanie powinno wyglądać następująco:

Stał tak przez kilka minut, a to wpatrując się w niebo, a to rozglądając się wokoło, jakby chciał przywołać do siebie gwiezdnych przybyszy.

Widzisz, z tymi przecinkami to bywa różnie. Czasami samemu można zadecydować o tym czy w danym miejscu postawić przecinek, czy też nie, ale są też takie sytuacje, w których nie użycie tego środka powoduje zniszczenie nawet bardzo plastycznego zdania. Powyższa wersja zdania (z zasadami interpunkcji) jest moją, inni zrobiliby to może nieco inaczej, ale powiedz - tak szczerze - które zdanie czyta Ci się lepiej? Moje? Czy Twoje?

Przejdźmy do treści. Widzę, że lubisz kosmitów (no wiem - jakich kosmitów... Ufo, prawda?) ;P

W porządku. Interesuje Cię ta tematyka i chcesz się jej trzymać, niech tak pozostanie. O ufo mówi się od tak dawna, a temat wciąż aktualny.

Twoje poprzednie opowiadanie - "Zapomnij na zawsze" - wcale nie było takie złe. Powiedziałbym nawet, że technicznie całkiem niezłe, przeszkadzała mi jedynie prostota fabuły. Widzisz, na co dzień zwykli "śmiertelnicy-czytelnicy" rzadko zwracają uwagę na fabułę, ale my... Sam wiesz.

W tym tekście jest inaczej. Historia ciekawsza, bardziej rozbudowana, choć niezbyt >jedyna w swoim rodzaju<. Facet ucieka przez las, w porządku, znamy to. Później trafia w ręce kosmitów... Fabuła jak fabuła, przewidywalna i niespecjalnie zaskakująca, ale też nie najgorsza.

Moim zdaniem dialogi nakreśliłeś całkiem niezłe. Ogólnie czytało się przyjemnie, po prostu popracuj nad interpunkcją. Ano i wkradł się taki oto błąd - powinno być >po chwili<, a napisałeś >pochwali<. Następnym razem postaraj się sklecić tekst nieprzewidywalny, oryginalny, jedyny w swoim rodzaju. Wiem, że to trudne, sam miewam z tym problemy.

Pozdrawiam!

6
minojek pisze:Widzisz, na co dzień zwykli "śmiertelnicy-czytelnicy" rzadko zwracają uwagę na fabułę, ale my... Sam wiesz.
Nie wydaje mi się, żeby zwykli czytelnicy-śmiertelnicy kupowali książki tylko by nacieszyć oczami przecinkami we włąsciwym miejscu. Chyba jest własnie na odwrót. Czytelnicy-śmiertelnicy, do których należę, przymykają oczy na jakies tam błędy wydawnicze, jeśli fabuła jest zajmujaca. Przepraszam za offtop

Piszesz o kosmitach w znany wszytkim sposób. Twoje opowiadanie ginie pośród milionów opowiadań o UFO. Jeśli piszesz dla zwolenników zjawisk paranormalnych, no to myśle, że jest dobrze. Jeśli piszesz dla ćwiczenia stylu i klepiesz, byleby klepać, to też jest dobrze. Ale jeśli chcesz zabłysnąć oryginalnością i swoim własnym, niepowatrzalnym stylem, to jeszcze dużo pracy cię czeka

Pozdrawiam

7
Zachodzące słońce naznaczyło czerwienią niebo. Ktoś szybko biegł przez las. Obejrzał się za siebie chcąc coś wypatrzeć.
Zachodzące słońce naznaczyło czerwienią niebo. OKEJ! Ktoś szybko biegł przez las... OKEJ! Obejrzał się za siebie... Ten co biegł przez las? Czy może rozwijasz trzecią myśl... Trzeci element. Jeśli to ten, co biegł przez las, to może zmień na:

Ktoś szyvko biegł przez las, oglądając się za siebie chcąc coś wypatrzeć.
Z mroku wyłoniło się trzech mężczyzn. Blask księżyca oświetlił ich twarze. Podnieśli pistolety i strzelili do uciekającego.
Relacjonujesz? Jak narazie wszystko dzieje się tak szybko, ale niestety nie w skutek dynamiki. Oglądał się, chcąc coś wypatrzeć... Może nie chcąc coś wypatrzeć... Może oglądał się z oczekiwaniem, że za sobą spostrzeże tych trzech mężczyzn. Teraz druga sprawa. Podnieśli pistolety z ziemi? Czy jak? :} Zdecydowanie do tego fragmentu wszystko bym zmienił. Przede wszystkim bardziej to rozwiń!
Nie zwalniając tempa pochylił się
Nie zwalniając tempa {przecinek} pochylił się...
Napastnicy oddali jeszcze kilka strzałów, ale chybionych.
Nie budzi to Twoich wątpliwości, co do tego zdania?

Napastnicy oddali jeszcze kilka strzałów, ale chybionych. To może lepiej napisz, kilka chybionych strzałów. Bo patrz, strzelili, chybili, bo trafili w korę. Po czym oddali jeszcze parę takich chybionych strzałów. Gdybyś napisał trafili go, to niestety potem już chybili

Patrz: Trafili. Potem oddali jeszcze parę strzałów, ale chybili. A tu z kolei piszesz, chybili, potem oddali jeszcze parę strzałów, ale chybili... No to widzisz.
Mężczyźni ruszyli w pogoń za uciekającym.
PO CZYm ruszyli w gonitwę za uciekającym. Wiemy, że mężczyźni, bo przecież to o nich wciąż mowa.
Przeskoczył mały rwący strumyk.
Uciekinier, tak? Takie przeskoki są nie na miejscu, albo piszemy, że gonilii, i np gonili uciekiniera który właśnie przeskakiwał mały rwący strumyk. Albo piszesz, uciekiniera gonili, przeskoczył, strzelali do niego, chybili. Nie przeskakuj od jednych do drugich. To nie western w telewizji.
się tak nagle jak nagle się rozpłynął.
tak nagle, jak nagle.

przecinek. I znów poruszasz kolejny wątek. Moim zdaniem, to niedobrze.
drogi. (...) nadzwyczaj mocno. Wbiegł na drogę
wiadomo ocb.
Nadjeżdżał samochód. Zaczął machać rękoma. Jaskrawe światło reflektorów oślepiło jego oczy.
Samochód machał rękoma? To rzeczywiście fantastyczne. Ach, potem oślepiło oczy światło reflektorów. Czyli to jednak chodzi o uciekiniera, o którym nic nie wiadomo. Nie mniej jednak poruszasz wątek samochodu i wracasz z powrotem do wątku chłopca. Mieszasz, bardzo mieszasz...
kierowca
wąsaty kierowca... może zamiast kierowca, właściciel pojazdu? Kierowca się powtarza.
Kula trafiła w szybę drzwi samochodu, i na niej pojawiła się pajęczyna.
przecinek, i na niej...

Kula trafiła w szybę drzwi samochodu. Wiadomo, że szybę samochodu, i na szybie pojawiła się pajęczyna. okej. Ale inaczej to trzeba skonstruować.

Kula trafiła w szybę, po czym pojawiła się na niej pajęczyna. ;] czy cuś w tym stylu.
Mężczyzna wbiegł do lasu za drogą.
Hm... Las był 1 krok od ulicy, jak mniemam? Bo może by wypadało dodać, "Bez chwili zastanowienia, męzczyzna znów zaczął uciekać. Wbiegł do lasu po czym... dadada" Napastnicy mimo tego jednak byli coraz bliżej. Dadada ;) rozumiesz?
Strzelili kilka razy. Chybili
Strzelili jeszcze kilka razy, gdyż już strzelali, więc to jeszcze podkreśli, że strzelali po raz kolejny. Chybili... To chyba już dla nich codzienność. Ofermy. ;-)) Strzelili... Znów pudło... Ku szczęściu bohatera, znowu nie trafili. No myśl kreatywnie panie pisarz!
Mężczyzna potknął się i zaczął staczać się z górki
... Znów chcesz nam opowiedzieć o jednym i drugim jednocześnie. Mężczyzna potknął się, po czym stoczył się z górki. Nie lepi?
Mężczyzna
Powtarzasz. Gdybyś pisał ciągle o nim, prawdopodobnie nie musiałbyś pisać, mężczyzna to, mężczyzna tamto...
Uciekinier
Zbieg, Ścigany, Poszukiwany... Liczne powtórki.
Tamten mężczyzna podszedł do miejsca, w którym wcześniej ukrywał się Jack.
Który? Nie lepiej : Jeden z trzech?
Martwa cisza. Nagle z wody podnosi się Jack i rzuca się na uzbrojonego mężczyznę.
Zastanawiam się, czy czytam scenariusz, czy ty to relacjonujesz? Czytam to tak, jak gdyby jakieś dziecko opowiadało... Siedzimy iiii nagle o! ;-) staryyy... Brak spójności, jak na mój gust.

Potem piszesz: "próbuje wycelować" ale kto... Bo jak mniemam obaj się szamotają. Zostaje powstrzymany, kto przez kogo. Można to odbierać różnorako. Napastnik, tudzież uciekinier, mężczyzna, jak zwał tak zwał, ale... Mniejsza. Mężczyzna chwyta pistolet próbuje wycelować, ale zostaje powstrzymany, lub też ścigający zostaje powstrzymany przez uciekiniera... Gdybym przerwał tu, to jak widać, jestem w kropce. Niespójne jest wszystko.
Mocują się w wodzie, szarpią.
Kto kogo powstrzymał? Jeden z trzech nie krzyczał? i skoro już powstrzymał, to co... to dalej się mocują? I jak powstrzymał, co zrobił, jak się zachowali? O tym nie ma nic, kompletnie. Zaniedbana relacja.
Broń wpada do wody
sama?
Jack uderzył pięścią w głowę blond mężczyznę po trzydziestce.
...
Blondyn ubrany w garnitur traci równowagę i wpada do wody
Pchasz się dalej w relacjonowanie. Ale okej. Gdyby postawić cyferki, to możnaby powiedzieć: jest to plan. Pewien szkic. Ale na pewno nie opowiadanie.
Pneumatyczne uderzenie w klatkę piersiową i przeszywający ból.
a to brzmi jak tytuł.
Drugie uderzenie jakby łopatą w klatkę piersiową i trysnęła krew.
chaos chaos chaos.
Jack stoi jak osłupiały.
Przed chwilą zanurkował. Pod wodą, myślę sobie, dostaje kopa. Po kopniaku wstaje i czeka aż ten go strzeli. Stoi, postrzelony, po czym dostaje drugi strzał i upada.

Pfiu...

a teraz finał
Ból osiąga swą granicę i widzi mroczki
spójrz, napisałeś dosłownie:
Ból osiąga swą granicę | Ból widzi mroczki
Widzę {Podmiot - ja} motylki i pszczółki
Widzę motylki | widzę pszczółki. Nu.
Został wciągnięty do ciemności. Ból całkowicie ustąpił.
a. mikołaj? b. jack? c. ból? d. a kto tylko chcesz...

ej stary. Ja rozumiem, drobne błędy... Ponadto powtarza się ból. I w ogóle, to szybko ten ból ustąpił. Zbyt ogólnikowo. Rozwiń to wszystko... Nie pisz w czasie teraźniejszym niedokonanym cały czas. Czytanie tego strasznie mnie męczy, a nie doszedłem nawet do połowy!

Nuuuu teraz fragment który też jest lekko dziwny, ale na to da się przymrużyć oko.

ale zaraz... Teraz znów rozpętałeś burzę. Patrz
ciepło. Zobaczył światło emanujące miłością i przyjemnym ciepłem.
widły. cholera, dajcie mi widły ;-D
istoty. Pojawiła się świetlista istota
istotnie.

Ponadto obiło mi się o oczy "światło" "miłość" albo mam po prostu deja vu. przepraszam, jeśli przesadzam. nie chce mi się wracać, ale myślę, że na pewno to widziałem parę linijek wyżej.
- Czego nauczyłeś się w życiu? – zapytała istota.
- Czy umarłem?
- Jesteś na granicy życia.
Może napisałbyś chociaż, że kiwając głową zbliżył się do kobiety bujnym, tanecznym krokiem... Jezu. Znów podstawowe błędy ;-) znów wszystko dzieje się bez pardonu. kompletny chaos.
- Nie wiem. Potrzebowałem bezpieczeństwa. Życie jest niebezpieczne.
To bardziej przemyślenia, ale nie tego nauczył się przez całe życie. Na podstawie tych nauk, może to ewentualnie wywnioskował.
- Chciałbym tu zostać.
to już wiemy, Twój bohater, podobnie jak historia, lubi się powtarzać.
istota... istota... i istota... To istota... istoty Postać ... ta istota
nu. Zaimponował mi, POSTAĆ. :_D
że być może umarł. „Umarłem?”
... niestety... nie.
Przypomniał sobie jak był świadkiem morderstwa.
przypomniał sobie, jak był... przecinek.
mężczyzn pozbawiło życia kogoś innego. Potem chcieli go zabić.
Umiera się tylko raz.
Strzelali do niego.
Po co? przecież nie żył... ?
Próbował przed nimi uciec.
Czeski film. Zabili go i uciekł. A tak zapytam, czy Jack widział, jak próbował im zwiać? Ten trup rzecz jasna! ;x

dopisz do gatunku, czeska komedia.
aż jego samochód uderzył w drzewo, bo oni przestrzelili mu opony.
wszystkie na raz?
Czy umarł? Zadał sobie pytanie.
po raz kolejny? przed chwilą stwierdził, że żyje. że nie umarł.
opuszczenia ciała aż do
ciała, aż do. przecinek
zgotowali napastnicy czuł
przecinek po napastnicy.
mu setki pytań
a przede wszystkim: "Umarłem?" ;-) igram... wiem.

HAHA! Najpierw jakieś urocze "istoty" a teraz ufo... Prosze... :_) aaa i wiesz, że jak strzelali, to może też być kryminał?! przecież było morderstwo! tY, prócz komedii, dopisz i kryminał.
obiektu... obiektu... obiektem... pomieszczeniu
no gdybyś napisał w obiekcie, to chyba bym udusił ;-)
Stał na nogach już nic nie krępowało jego ruchów.
stał na nogach {PRZECINEK!!!} już nic nie krępowało jego ruchów.
niebieski jednoczęściowy kombinezon ściśle przylegający do ciała.
W jeden? czy mieli dwa osobne?
- Nie bój się nic nie grozi
wiadomo :}
ścianach
aparatura stała przy ścianach... zastanów się, czy to tak miało być?
- Proszę usiądź.
{JA} proszę, {TY} usiądź.
Zdanie podrzędnie złożone. Proszę {o co?}, usiądź.

Ona prosi o to, by on usiadł.
Był bardzo wygodny.
To przymiotnik określający Jacka? Czy może fotel?
Co teraz będzie ze mną
składnia.
Proszę powiedzcie
problem poruszany już wyżej. przecinek.
nie wiedział czym to jest
jest to też czasownik. nie wiedział, czym to jest.
- A tego nie możemy ci teraz powiedzieć – odparł mężczyzna.
kosmici = rodzice, jack = ich dziecko. tak przynajmniej to wygląda. Ten dociekliwi, Ci tajemniczy... A skąd się biorą dzieci. ;]
- Coś tak ważnego, że zdenerwowali się i go zabili. Dlaczego mnie chcieli zabić?
... ;} wszechwiedzący Jack. Fajnie jest. Skoro wie, to po co pyta?
ale pochwali zniósł podniósł.
co?
bo, kurczę, nie nadążam?
kurczę, tutaj kurczę nie pasuje.
Wszyscy ludzie w swoim czasie.
to w swoim czasie wywal. bo to interpretować można w ten sposób, wszyscy ludzie w swoim czasie, w swoim, czyli przykładowo tym, czyli... czyli popraw.
- A wy skąd pochodzicie?
"a wy"... a wywal to.
czują te życie może być szokiem
to życie, może być szokiem.
Dlaczego media o tym nie głoszą
skoro nie wiedzą...
w którym znalazł się na początku pobytu na statku.
zmień.
wśród drzew a po (...) się w niebo a to rozglądając się wokoło {PRZECINEK} jakby chciał
przecinek.


"Autor powinien być w swoim dziele jak Bóg we wszechświecie: obecny we wszystkich jego częściach, ale w żadnej w sposób widzialny."
albo nie udało ci się ukryć siebie, albo byłeś obecny.

Hm, na koniec, taka rada... SKupiaj się na jednym wątku, nie przemieniaj się tak raz jedno raz drugie. To tak, jak gdybyś jadł składniki sałatki niewymieszane. Ugryź marchwi, potem zjedz sobie łyżkę majonezu. Gdy wszystko przegryziesz, poprzełykasz, to trochę groszku i tak dalej i tak dalej... No spójrz... To po prostu się robi kaszanka, jedna wielka kaszanka. Albo a, albo be. Zdecyduj się, bo zrobiłeś niezły pasztet. Momentami, pewne zdania wyglądają, jakbyś je pisał na siłę.

Ponadto, momentami przesadzasz. Gdzieniegdzie piszesz mężczyzna choć jedynie to drażni, gdzieniegdzie nie piszesz, a jest to konieczne.

i spójrz! przez chwilę wszystko jest okej!
Jakieś światło mignęło pomiędzy koronami drzew. Z trudem się podniósł. Był brudny od mokrych liści i ziemi. Ujrzał gładką taflę jeziora. Podbiegł do brzegu i wszedł do wody. Była zimna. Chodzenie w niej sprawiało mu trudność. Ukrył się za gęstwiną trzcin porastających brzeg. Tamci, uzbrojeni w broń mężczyźni schodzili z górki. Uciekinier nasłuchiwał co mówią.
Ciągniesz wciąż jeden temat, a zaraz wkopujesz się w drugi, Twoja zguba. Myślę, że to nie wpływa pozzytywnie, a już przez chwilkę miałem nadzieję ;-))

Wybacz, że zjechałem jak burą sukę, ale musisz przyznać, że te błędy aż rażą.

NA KONIEC! Zawsze myślałem, że fantastyka sprowadza się do smoków, etc, etc, a SF do czasów przyszłych. Załóżmy, że czasy 10 lat w przód, roboty, statki, etc, etc...

Z kolei fantastyka kojarzyła mi się z baśnią... Czy w takim razie, to coś przypomina SF? Prędzej fantastykę, ale... Czy i ten gatunek?

Przebrnąłem. Powiem Ci tak... Lekko nie było, więc mam nadzieję, że tą weryfikacją dupy se nie podetrzesz. Wybacz, ale strasznie się przy tym umęczyłem. Weź sobie to do serca: Piszesz dobrze, masz fajny pomysł, ale zbyt mocno chcesz tego dobrze... Pisz luźno, na spontanie. Lepiej, by wyszło nudne badziewie, aniżeli na siłę... Jakieś... Na twoim miejscu wziąłbym to, przeczytał i napisał raz jeszcze. Nie poprawił. Napisał od nowa. Bo tak, jak przeczytałem sklepik, czy Dzika, tak to wcale mi się nie podobało. I nie chodzi tu już o to, iż jest to fantastyka, czy SF, chodzi o to, że powinieneś się wstydzić, bo założę się... Że nie przeczytałeś tego ni razu po napisaniu. Wtedy na 101% dostrzegłbyś owe błędy. Czekam na dalszy ciąg, aczkolwiek bądź uważniejszy, bo jeżeli przeczytam jeden akapit, i wszystko będzie po staremu, to sobie oleję sprawę. Może Ci na mojej opinii nie zależeć, ale jestem szczery aż do bólu. Nie musisz szanować mojej pracy, którą włożyłem w to, by Cię podsumować, ale uszanuj siebie i swoje pisadło. Przyłóż się. Bo pisanie to nie byle rzemiosło, że można je odpi...lić byle jak, bo byle jak, a potem i tak nas pochwalą. Napisz coś, przeczytaj, popraw. Przeczytaj, popraw. Wrzuć. I bądź gotów na ostrą krytykę. Przynajmniej z mojej strony, bo wierzę, że tylko w taki sposób jakoś na Ciebie wpłynę.

a teraz możesz mi powiedzieć, jestem postać postać postać postać. Możesz nazwać mnie gnidą, lub nawet ordynarną formą używaną do określenia męskiego narządu, który służy do sikania.

Tak czy siak! Byłem szczery. ;]
"Poszukiwacze potłuczonego fajansu"

8
Zawsze chciałem to powiedzieć, a właściwie od momentu kiedy poczułem czego oczekuję od literatury jako czytelnik. Więc: nie jestem zwykłym czytelnikiem, a tym wymagającym. To strasznie wredna istota gotowa rozszarpać na strzępy każdego kto odbiera jej prawo do mówienia o tym, co jej się podoba w tekstach.

Muszę powiedzieć Preiss, że jesteś strasznym niechlujem. W tekście aż roi się od literówek, które są jak kamyki w butach, stopują niepotrzebnie czytanie każąc się na chwilę zatrzymać. Przykład:
- Och, zapomniałem się zapytać jak mają na imię – powiedział o wyruszył w drogę powrotną do domu.
- Myślałem, że mnie zabiją… - Jack spuścił wzrok, ale pochwali zniósł podniósł
Ten drugi przykład jest najlepszy. Świetnie obrazuje to o czym mówię. Jaki jest koń każdy widzi, a jak ma to zdanie wygląda każdy wie.
Napastnicy oddali jeszcze kilka strzałów, ale chybionych. Mężczyźni ruszyli w pogoń za uciekającym.
Te zdania wprowadzają niemały zamęt. Wygląda na to, że napastnicy i mężczyźni to dwie różne grupy bohaterów, bo jeśli nie można było to zapisać o wiele prościej i nieco estetyczniej. Mógłbyś choćby usunąć słowo „mężczyźni” i zamiast niego wstawić „poczym”.

Poza tym robisz bardzo dużo powtórzeń. Nie potrafisz znaleźć zamienników dla pewnych słów, nie używasz synonimów, nie walczysz z budową zdań, by unikać powtarzania słów. Szkoda. Efektem tego jest to, że czytelnik myśli, a przynajmniej ja, że masz bardzo ubogi język. Wzbogać go, nie wierzę, że nie potrafisz.

Sama historia należy do tych, które traktuję z przymrużeniem oka. To dlatego, że nie wiem jak mam odczytywać tekst. Czy to kolejny zabawny tekst czy posiadający ambicje do tego, by stać się czymś nieco poważniejszym? Nie wiem, ciężko powiedzieć. Większość zdań i forma, w jakiej podajesz nam historię wskazują na to pierwsze. Jednak nie wspomniałeś o tym ani słowem na początku. Częściowo bardzo schematycznie i odtwórczo, ale momentami nieco świeżo.

Ostatnio pewna userka wspomniała, ze powtarzamy wciąż jedna i tą samą regułkę, ale według mnie się ona sprawdza. Czytaj, pisz, ćwicz.
Dla ciebie dodam jeszcze: popracuj nad językiem, to właśnie on jest tym elementem, który jako pierwszy wychodzi na spotkanie czytelnikowi. Od niego zależy czy przybysz rozgości się w krainie twojej wyobraźni i przyjmie ją jako swój drugi dom, czy wybiegnie trzaskając drzwiami i wołając: „Mamo, ja chcę do domu!”. Chociaż wróć, takie okrzyki mogą się raczej zdarzać przy horrorach, tutaj bardziej pasowałby: „Nosz kur**, znów to samo!”.

Tak więc pracuj. Pisanie jest jedną z tych dziedzin sztuki gdzie praca ma wielkie znaczenie. Ci którzy odrzucają ten pogląd są moim zdaniem ślepi. Jednak to nie chwila na wynurzenia, na to będzie okazja przy projekcie, którym się zajmuję.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

Re: To musi być to, co nazywają śmiercią [SF]

9
Zachodzące słońce naznaczyło czerwienią niebo. Ktoś szybko biegł przez las. Obejrzał się za siebie chcąc coś wypatrzeć. Z mroku wyłoniło się trzech mężczyzn. Blask księżyca oświetlił ich twarze. [1]Podnieśli pistolety i strzelili do uciekającego. Nie zwalniając tempa pochylił się i kule trafiły w drzewo. Rozprysła kora. Napastnicy oddali jeszcze kilka strzałów, ale chybionych. Mężczyźni ruszyli w pogoń za uciekającym. Przeskoczył mały rwący strumyk. [2]Jego szum pojawił się tak nagle jak nagle się rozpłynął. Zbliżał się do widocznej za drzewami asfaltowej drogi. Przystanął na chwilę. Ciężko dysząc spojrzał za siebie, potem na księżyc. Jedna z gwiazd świeciła nadzwyczaj mocno. Wbiegł na drogę. [3]Nadjeżdżał samochód. Zaczął machać rękoma. Jaskrawe światło reflektorów oślepiło jego oczy. Pojazd zatrzymał się hamując.
Przede wszystkim w powyższym fragmencie jest zbyt wiele krótkich zdań, co sprawia wrażenie nieprzyjemnego „rwania tekstu”. Wiem, że chcesz nadać akcji tempo, jednak przesadziłeś. Warto wpleść gdzieniegdzie zdanie nieco dłuższe.
[1] – Tutaj napisałabym tylko tyle: Rozległy się strzały. Z dalszej części wynika, że mężczyźni strzelali do uciekającego.
[2] – Gdy przeczytałam pogrubiony fragment, miałam wrażenie, że dalej piszesz o strumyku, który zbliża się do asfaltowej drogi.
[3] – Błąd podmiotu występuje również w tym fragmencie.

Ciemnowłosy mężczyzna zapukał w szybę drzwi kierowcy, który opuścił szybę.
Tak nie może być.
Poza tym skoro kierowca zatrzymał samochód na widok gestykulującego mężczyzny, to znaczy, że go zauważył, dlatego fragment z pukaniem w szybę można sobie darować i napisać tylko:
Kierowca opuścił szybę.
- Dokąd? – zapytał wąsaty kierowca, mężczyzna w średnim wieku.

Dodatkowa wzmianka o tym, że kierowca był mężczyzną jest zbędna.
[1]Mężczyzna wbiegł do lasu [2]za drogą. Napastnicy byli coraz bliżej. [3] Strzelili kilka razy. Chybili. Mężczyzna [4]potknął się i zaczął staczać się z górki. Świat wirował w jego oczach niczym pranie w pralce. Mężczyzna zatrzymał się. Jakieś światło mignęło pomiędzy koronami drzew. Z trudem się podniósł.
[1] - Powtórzenia. Trzeciego „mężczyznę” można śmiało usunąć. Aby uniknąć tego rodzaju powtórzeń, można pisać „brunet”, „brodacz” (o ile oczywiście będzie miał zarost) itp.
[2] – Usunęłabym.
[3] – Ten fragment również usunęłabym.
[4] – Siękoza.
Spojrzał w kierunku trzcin, wśród których ukrywał się mężczyzna. Ten odsunął się bardziej, aby go nie dostrzeżono.
Proponuję skrócić, np.:
Spojrzał w kierunku trzcin. Uciekinier cofnął się, aby go nie dostrzegli.
Dan, pójdziesz na lewo, ty Micheal na prawo. [1]Ja sprawdzę tę gęstwinę trzcin.
[1] – Ja sprawdzę trzciny. I już.
Obserwował powierzchnię wody. Martwa cisza. Nagle z wody podnosi się Jack i rzuca się na uzbrojonego mężczyznę. Zaskoczony, próbuje wycelować pistoletem w ciało, ale zostaje powstrzymany. Mocują się w wodzie, szarpią. Broń wpada do wody.
Pozostałabym przy narracji w czasie przeszłym, gdyż nagła zmiana na czas teraźniejszy wprowadza bałagan, jak gdyby narracja wymknęła się Autorowi spod kontroli.
Jack uderzył pięścią w głowę blond mężczyznę po trzydziestce.
Takie zdania naprawdę trudno się czyta. Pewnie chodziło o to, że:
Jack uderzył pięścią w blond głowę mężczyzny po trzydziestce.

Zdanie jest przeładowane. Poza tym nie jest to dobry moment na skupianie się na kolorze włosów i wieku bohaterów. Trwa bójka. Pozostałabym przy czymś takim:

Jack zadał przeciwnikowi cios w głowę. Blondyn stracił równowagę.
Jack był teraz w miejscu wypełnionym jaskrawym światłem nierażącym [1]oczy.
[1] – oczu.

Całe zdanie brzmi nieco koślawo. Może przebudować je lub podzielić?

Jack był teraz w miejscu wypełnionym światłem. Mimo iż jaskrawe, nie raziło.
Mrugnął oczami
Mruga się oczami, więc starczy napisać „mrugnął”.
To istota cała ze jaskrawego światła
z
poczuł jak uczucie ciepła i radości wypełnia całe jego ciało
Proponuję:

poczuł jak ciepło i radość wypełniają całe jego ciało
Uciekał przed śmiercią i był niej tak blisko.
był tak blisko niej
Równocześnie był pełen miłości do wszystkich stworzeń. Inaczej patrzył na świat. Inaczej go postrzegał i czuł się odpowiedzialny za niego, a zarazem kimś odrębnym. „Jeśli to był anioł, jeśli to była śmierć… Byłem tak bliski tamtego świata. Dlaczego nie mogłem tam zostać? Dlaczego?” Zadawał sobie pytania, które pozostawały bez odpowiedzi.
Już chciał wyruszyć w drogę powrotną do domu, kiedy zdał sobie sprawę, że była absolutna cisza, co było nienaturalne
Wiadomo.
[1]Im dalej zaszedł tym przyciąganie [2]bardziej narastało. Nie mógł się [3]mu oprzeć.
[1] - szedł
[2] – Starczy samo „narastało”.
[3] – Zbędny zaimek (jest ich trochę w cały tekście).
- Te wszystkie rzeczy, które wy mówicie, ja nie bardzo to pojmuję.
Wszystkie zaznaczone zaimki do kosza. Dodatkowo propozycja:

- Nie pojmuję, o czym mówicie.

Ziemię w tym okresie czasu odwiedza siedemdziesiąt ras.
Pleonazm.

Ziemię w tym czasie odwiedza siedemdziesiąt ras.
Jesteś wstanie to sobie wyobrazić?
w stanie
powiedział o wyruszył w drogę powrotną do domu.
i

Częste błędy podmiotu rozpraszają uwagę Czytelnika, utrudniają odbiór. Trzeba zatrzymywać się i czytać niektóre fragmenty ponownie, aby się odnaleźć. Gdzieniegdzie kuleje interpunkcja.
Tekst jest niemiłosiernie przegadany, za bardzo się rozdrabniasz, poświęcasz czas na nieistotne szczegóły, które sprawiają, że całość bywa nużąca, np. tutaj:
Mężczyzna wbiegł do lasu za drogą. Napastnicy byli coraz bliżej. Strzelili kilka razy. Chybili. Mężczyzna potknął się i zaczął staczać się z górki. Świat wirował w jego oczach niczym pranie w pralce. Mężczyzna zatrzymał się. Jakieś światło mignęło pomiędzy koronami drzew. Z trudem się podniósł. Był brudny od mokrych liści i ziemi. Ujrzał gładką taflę jeziora. Podbiegł do brzegu i wszedł do wody. Była zimna. Chodzenie w niej sprawiało mu trudność. Ukrył się za gęstwiną trzcin porastających brzeg. Tamci, uzbrojeni w broń mężczyźni schodzili z górki. Uciekinier nasłuchiwał co mówią.
Sporo męczących powtórzeń, częste ataki „siękozy” oraz „byłozy”, słownictwo dość ubogie. Słownik synonimów to narzędzie naprawdę bardzo pomocne oraz inspirujące podczas pracy nad tekstem, dlatego warto z niego korzystać.
Fabuła przeciętna, w sumie nie najgorsza, jednak trudna do przyswojenia, gdyż została przywalona ciężkostrawnym stylem. Kiepski warsztat zamiast wciągać w opowieść, budować napięcie, tworzyć klimat, męczy. Czytało się ciężko.
„Pewne kawałki nieba przykuwają naszą uwagę na zawsze” - Ramon Jose Sender
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”