Ballada o kuchennym nożu/ scenka rodzajowa.

1
HWDP – Patrzysz na mnie i mówisz rzeczy, których mnie rozumiem. Pytasz o kasę i wrzeszczysz, ze psy mi nie pomogą, że to ciule i jebiesz system. Ciule trzęsą dupą i wyganiają dzieci z piaskownicy, a prawdziwych ziomali się boja, nie podejdą na krok. Pytasz mnie o „Firmę”, jakieś Gettho, JP. Nie wiem po co mnie zatrzymałeś, nie widzę twarzy spod kaptura, nawet nie wiem czy na mnie patrzysz.
JP ziomal, kumasz co to JP?
Jan Paweł II? - pytam nieco z przekąsem
Kurwa, ale jazda! Ziom, skąd ty się bierzesz? Jebać policję. Kumasz? Jebać system, który zabiera nam braci, który zakłada kajdany, jebać psów, którzy za muzykę dostają pałą, których leje się w komendzie za nic. Kumasz stary? - wyrzucasz to jednym ciągiem, kiwasz się na boki i nie wiem już czy są to twoje myśli, czy tekst jakiejś piosenki.
Nie kumam. Nie wiem dlaczego wy, hip – hopowcy uważacie, że wasze problemy są najważniejsze, że jesteście najbardziej pokrzywdzeni przez los, że musicie najgłośniej krzyczeć. Gówno prawda. Moja siostra umiera na raka i to jest problem. Nie wasze pseudo gangsterskie gadki. Mam to gdzieś, wracam z roboty w środku nocy, chce tylko wypić piwo i zasnąć. Jutro znów odpieprzyć piętnaście godzin w robocie i tak w kółko. Tak myślę i tak chce ci wygarnąć, ale milczę. Nic nie mówię, tylko spokojnie próbuję cię ominąć, pójść do siebie, zamknąć się w blokowisku, zapomnieć. Nie puszczasz mnie. Wiem, że mi nie odpuścisz. Spuszczasz kaptur, pokazujesz bliznę pod okiem.
Klawisz.
Co klawisz? - pytam.
Klawisz wywalił mi pół policzka w celi, przyjebał mi kolbą aż padłem na glebę. Pamiętaj robalu, wariat nie boi się śmierci, wariat nie boi sie bólu, wariat zabija system.
JP? Skąd ten pomysł? Brat chciał iść do policji. Nie dlatego, że czuł powołanie, po prostu nie było roboty, a do policji z braku laku brali każdego. Złamał nogę na szkółce i zrezygnował. Bogu dzięki, dzisiaj drżałbym jeszcze o brata. Siostra na onkologii, brat w pracy, w której zabić może go byle kaptur i byle kaptur nie będzie ukarany, byle kaptur uzyska szacun, dostanie pochwały na Face Book`u i na Naszej Klasie. Pełen podziw, a brat w grobie. Chciałbym ci teraz wszystko wygarnąć, przycisnąć cię do muru, wygadać się, jak mężczyzna mężczyźnie, ale wiem, prawie na pewno wiem, że masz nóż. Gdzieś tam w gaciach, w tych spodniach z osranym do kolan krokiem, gdzieś tam chowasz kawałek żelastwa, twój jedyny argument, twój atut, ostatnie słowo. Nie jestem głupi, chcę cały wrócić do domu.
Gibasz się przede mną, wywalasz gały i wciąż pytasz.
Dawaj szlugę. masz?
Nie palę.
Podkręcasz MP3 -ójkę, zgrzytliwe dźwięki wciskasz mi w ucho, popychasz. Cofam się i w gardle staje mi strach. Wyciągasz go, długi, kuchenny nóż, starannie przerobiony na broń. Dużo serca włożyłeś w ten kawałek stali. Wypolerowany, ostry, pięknie obrobiony. Starannie wykończona rękojeść, opatulona rzemieniem i naklejkami z gazety. Gdybyś tyle miłości włożył w jakąkolwiek pożyteczną pracę, w tokarkę, w naprawę samochodów, w rzeźbę, w cokolwiek. Byłbyś kimś, miałbyś szacunek prawdziwych ludzi. Taka strata energii, żal patrzeć. Teraz żarty się skończyły, zresztą nie było ich od początku. Ja, zbyt zmęczony, by gadać, ty ze swoją kryminogenną, patologiczną pseudofilozofią o niszczeniu systemu, o którym nie masz zielonego pojęcia. Poczytałbyś, dowiedziałbyś się cokolwiek, tymczasem nie znasz wroga, z którym chcesz walczyć.
To walka dla samej walki? - próbuję zagadać, odwrócić uwagę od noża, tymczasem dzieje się na odwrót. Kosa opiera się na mojej szyi, dociskasz ją lekko, na plecach czuję jak szorstki mur czepia sie kurtki, robi mi się gorąco, przypominam sobie, ze mam żonę, że bardzo chciałbym ją teraz zobaczyć, że kocham ją i kocham naszą małą córeczkę, że ostatnio nie było tak jak być powinno, że jestem przepracowany i dlatego często taki rozdrażniony, dlatego się kłócimy, ale to nic, to nie ma znaczenia, bo jesteśmy dla siebie stworzeni. Chciałbym teraz ją przeprosić, położyć głowę na jej kolanach, obiecać, że wezmę urlop, że odeśpię te wszystkie nocki i zabiorę ją nad Bałtyk. Albo nie, weźmiemy kredyt i polecimy do Egiptu, do Tunezji, gdziekolwiek, byle jak najdalej od tego szarego, smutnego kraju. Od nieba, które nigdy nie jest niebieskie, od pseudogangsterów bez własnej tożsamości i wiedzy na żaden temat.
Kurwa! Dlaczego nie mam broni? Dlaczego tak się boję? Ten szczeniak może mieć szesnaście, siedemnaście lat, ja mam trzydzieści i miękną mi nogi. Gdybym miał pistolet, rozerwałbym te nic nie znaczące, szkodliwe i antyspołeczne flaki, które ten gnój chowa pod tak samo nic nie znaczącymi żebrami. Strzeliłbym jeszcze w łeb, dla pewności, żeby już nie wstał, żeby nikomu nie zrobił krzywdy, żeby matka nie bała się wieczorami wracać do domu, żeby żona spokojnie wyprowadzała psa po dwudziestej, żeby siostra wyzdrowiała...
Co to znaczy koleś? Walka dla walki? Chcesz, kurwa walczyć? Chcesz poznać smak krwi? Chcesz rozjebać system, czy sam chcesz być rozjebany?
Macha głową w stronę mojej twarzy, odrzucam w tył głowę i uderzam w mur, czuję ciepło na karku i zaczyna mnie mdlić.
- Muka, kurwa! - wybuchasz śmiechem, a mi robi się słabo.
Nie wiem co mam ci powiedzieć, nie wiem co mam zrobić. Próbuję się ratować i cedzę przez zęby:
Kumpel ze szkoły jest policjantem. Poszedł tam, żeby utrzymać rodzinę, jest w porządku, nikomu nie wadzi. Jeśli masz problemy, pogadam z nim. zawsze się jakoś dogadamy, pomoże ci.
To był błąd, drugi cios nie był juz żartem, poczułem jak pęka mi nos i krew zalewa usta. Zakryłem się dłońmi, jęknąłem i skuliłem wpół. W tym samym momencie poczułem jak chłodna stal rozrywa mi jelita. Chyba upadłem, musiałem upaść. Przez zamroczone bólem zmysły usłyszałem jeszcze twój krzyk:
- To pies! To jebany pies! Kurwa, dawajcie chłopaki, mam psa po cywilu!
Po chwili, kopniaki łamały mi żebra, kruszyły zęby, zabierały oddech. Uspokoiłeś kumpli, dopiero wtedy, gdy już nic nie czułem.
Spod spuchniętych powiek widziałem tylko wasze oddalające się postaci. Widziałem park nieopodal, w którym dwóch policjantów legitymowało śpiących bezdomnych. Słabych i bezbronnych jeszcze bardziej, niż ja. Widziałem ludzi, którzy pośpiesznie zawracali, truchcikiem wsiadali do taksówek, chowali się w bramach. Nie dziwię się im, też bym zwiał, też nie dałbym rady pomóc komuś takiemu jak ja.
Patrzę jak znikasz między blokami i dziwię się temu co się stało. Znika ból, przestaje być ważny, wszystko przestaje być ważne. Zastanawiam się jak zareaguje matka, co się stanie z żoną i córeczką. Jak jej wytłumaczą, że tatuś juz nigdy nie wróci do domu, nie pośmieje się, nie powygłupia. Czy serce dziadka wytrzyma, czy siostra przeżyje.
Odchodzi żal, odchodzą smutki. Pojawia się myśl, po co to wszystko?
Chcesz zniszczyć system czy mnie? Przecież też jestem jego ofiarą, jeszcze bardziej niż ty. Ty, bez szkoły, przyszły wieczny bezrobotny, komórka rakowa społeczeństwa. Nic nigdy nie zrobisz, całe życie przejedziesz na karkach innych, z nie swoich garnków zjesz zupę, z nie swojej pracy zapalisz papierosa, z cudzego kubka wypijesz kawę.
Mnie system połknął, zmielił i wypluł na podłogę jakiejś nędznej hurtowni, w której muszę po nocach układać napoje na drewniane palety. Na nic tu mój magister, przeszkadza. Mówią mi, że magistry do roboty wszystkie się powinny wziąć, a nie czytać te pierdoły. System ,to góra. Wiecznie niedostępna, wiecznie nietykalna, zawsze niewinna. O tak, tam zawsze wszyscy są niewinni. Ale to oni mieszają nam w głowach, to oni wmawiają nam co jest dobre, co jest złe. Oni, na górze świata patrzą na nas jak na nędzne robaki i pstrykają palcami. Śmieją się na bankietach, układają plany, które my musimy zrealizować.
Ziom, system to nie ja, to nie mnie powinieneś zabić.

[ Dodano: Sro 24 Mar, 2010 ]
Nie wiem dlaczego, zniknęły mi myślniki w dialogach. Nie mogę tego zmienić :(
Optymista uważa, że żyjemy w najlepszym ze światów. Pesymista obawia się, że to może być prawda.

2
Miałeś je zrobione poprzez wordowskie wypunktowanie i numerowanie.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

3
Niestety, nie mogę ani usuwać postów, ani ich poprawiać. Czy powinienem wkleić tekst jeszcze raz? Tzn poprawioną o zaznaczenie dialogów, wersję.pkpzin
Optymista uważa, że żyjemy w najlepszym ze światów. Pesymista obawia się, że to może być prawda.

5
Podpisuję się pod zdaniem poprzednika. Fajne. Tekst zrobił na mnie wrażenie, co się nieczęsto zdarza. Coś mi zgrzytać poczęło od momentu kopania głównego bohatera - nie jestem w stanie dokładnie określić co, takie niejasne uczucie po prostu. Poza tym nie mam całkowicie nic do zarzucania. Wciąga.
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?

6
Mnie system połknął, zmielił i wypluł.
Na tym bym skończył, ale ja nie mam za dużo doświadczenia i w sumie to może się czepiam. Ale zobacz czy nie byłoby lepiej, bo po uważniejszym przyjrzeniu się to następne 6 linijek to rozwijanie tego jednego zdania i rozwazania o systemie ktore sa niepotrzebne (moim zdaniem). Ale i tak wciąż uważam, że świetne.:D

7
Powiem Ci spencer, że pod koniec powietrze ze mnie uszło jakby, stąd pewnie te wrażenie.
Optymista uważa, że żyjemy w najlepszym ze światów. Pesymista obawia się, że to może być prawda.

8
Specyficzny język, styl i pomysł. W stylu Krzysztofa Vargi.

Tekst ciężki i ciekawy, język wciągający, ale denerwujący, no i przede wszystkim - fajne. Opowieść wciągnęła mnie bardzo. Tak na prawdę weryfikatorzy mają tu trudny orzech do zgryzienia. Tzn. każdy, kto zabrałby się za poprawianie tego tekstu, miałby. Cholernie trudno pozmieniać tutaj cokolwiek, żeby nie zniszczyć stylu. Powtórzenia celowe, język prosty i stylizowany na "myślowy słowotok" - tutaj trudno cokolwiek pozmieniać.
Chyba, że literówki i typowe błędy:
których mnie rozumiem . Pytasz o kasę i wrzeszczysz, ze
Literówki.
Jebać system, który zabiera nam braci, który zakłada kajdany, jebać psów , którzy za
Zła odmiana.
godzin w robocie i tak w kółko
Wywalić. Można się domyślić z kontekstu. Zaufaj czytelnikowi.
Dawaj szlugę.
Rozumiem, że dialog, ale chyba ziomek aż tak się nie pomylił?
szorstki mur czepia sie
Literówka.

Dosyć fajnie radzisz sobie z interpunkcją. Bardzo wiele od niej zależy, szczególnie w takiej narracji, gdzie jest sporo dopowiedzeń, wtrąceń i jakiś urozmaiceń. Gdybyś się w przecinkach mylił, to tekst nie byłby aż tak czytelny i przyjemny w odbiorze.

Podobało mi się. Chyba dawno nie czytałem tak specyficznego języka.

I jestem pewny, że tylko mi się on spodoba.
Także przygotuj się na różne opinie.
Piotr Sender

http://www.piotrsender.pl

9
Opinie są nad wyraz pochlebne :) obawiałem się gorszych, więc dzięki za każdą wypowiedź. Nie wiem co jest, może za szybko stukam w klawiaturę i pewnie za szybko wklejam tekst, dlatego wciąż tak wiele literówek się pojawia. Kiedy kończę jakiś tekst, trudno mi do niego wracać, to tak jak załatwiona sprawa, dokończona randka. było, minęło.
Błąd niestety, po skończonej pracy należy posprzątać stanowisko pracy, po randce wypadałoby zadzwonić... - że tak sam sobie trochę krytyki wrzucę :)
Optymista uważa, że żyjemy w najlepszym ze światów. Pesymista obawia się, że to może być prawda.

Re: Ballada o kuchennym nożu/ scenka rodzajowa.

10
No cóż, musisz jeszcze poczekać na nieprzychylną opinię odnośnie tekstu, bo ode mnie jej nie otrzymasz...
Rozpoczęłam czytanie nastawiona na punktowanie błędów. Nic z tego, bowiem tekst wciągnął mnie do tego stopnia, że przestałam widzieć niedociągnięcia. Myślniki dialogowe na pewno znacznie by pomogły w odbiorze, szkoda, że wyparowały.
Dopiero gdy czytałam tekst powtórnie, przyjrzałam się zgrzytom, zatem zacznę od nich.
Jebać system, który zabiera nam braci, który zakłada kajdany, jebać psów, którzy za muzykę dostają pałą, których leje się w komendzie za nic.
Czy tak ma być? Jeśli „psy” to policja, powinno chyba być: jebać psy, którzy za muzykę dają pałą, którzy leją w komendzie za nic.
Może nie mam racji, ale uderzyło mnie to, gdy czytałam.
Nie wiem dlaczego wy, hip – hopowcy uważacie, że wasze problemy są najważniejsze,
Napisałabym hiphopowcy.
Nie puszczasz mnie. Wiem, że mi nie odpuścisz. Spuszczasz kaptur, pokazujesz bliznę pod okiem.
Lepiej będzie, gdy napiszesz zdejmujesz kaptur.
Klawisz wywalił mi pół policzka w celi, przyjebał mi kolbą aż padłem na glebę.
Usunęłabym drugi zaimek.
Podkręcasz MP3 -ójkę, zgrzytliwe dźwięki wciskasz mi w ucho, popychasz.
Podkręcasz mp3...
Albo:
Podkręcasz empetrójkę...

Cofam się i w gardle staje mi strach. Wyciągasz go, długi, kuchenny nóż, starannie przerobiony na broń.

Kiedy czytałam te zdania, pierwsza myśl: wyciągnął strach. Za moment jednak wiadomo, że chodzi o nóż. Dlatego osobiście usunęłabym zaimek „go” i napisałabym:

Wyciągasz długi, kuchenny nóż, starannie przerobiony na broń.
Poczytałbyś, dowiedziałbyś się cokolwiek, tymczasem nie znasz wroga, z którym chcesz walczyć.
Jakoś bardziej pasuje mi tutaj: czegokolwiek
Gdybym miał pistolet, rozerwałbym te nic nie znaczące, szkodliwe i antyspołeczne flaki, które ten gnój chowa pod tak samo nic nie znaczącymi żebrami.
Mam wrażenie, że bez zaznaczonego fragmentu zdanie brzmi lepiej.
Spod spuchniętych powiek widziałem tylko wasze oddalające się postaci. Widziałem park nieopodal, w którym dwóch policjantów legitymowało śpiących bezdomnych.
Powtórzenia.
Może:
Spod spuchniętych powiek widziałem tylko wasze oddalające się postacie. W parku nieopodal dwóch policjantów legitymowało śpiących bezdomnych.

Nic nigdy nie zrobisz, całe życie przejedziesz na karkach innych, z nie swoich garnków zjesz zupę, z nie swojej pracy zapalisz papierosa, z cudzego kubka wypijesz kawę.
Wiadomo, o co chodzi, jednak zaznaczony fragment nieco zgrzyta.

Sądzę, że gdybyś napisał „nie za swoje kupisz papierosa”, czytałoby się płynniej.

Bardzo dobrze oddałeś charakter języka hiphopowców, specyficzny słowotok, charakterystyczny slang. W języku tym słychać muzykę ulicy, typowy hiphopowy rytm, jeden ciąg dźwięków, co bardzo dobrze buduje atmosferę utworu.
kiwasz się na boki i nie wiem już czy są to twoje myśli, czy tekst jakiejś piosenki
Niewypowiedziane myśli przepływające w błyskawicznym tempie przez głowę bohatera: strach, żal, złość, nienawiść... Nóż na gardle. Wszystko to robi wrażenie, budzi emocje. Dobry tekst. Podobało mi się. I zaraz przeczytam jeszcze raz.
„Pewne kawałki nieba przykuwają naszą uwagę na zawsze” - Ramon Jose Sender

11
Biorę sobie wszystkie uwagi do serca (głowy) :)
Optymista uważa, że żyjemy w najlepszym ze światów. Pesymista obawia się, że to może być prawda.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”