Zapomnij na zawsze [SF]

1
Preissenberg
Zapomnij na zawsze


Fantastyka/SF

Odbywałem nocny patrol, kiedy zobaczyłem na niebie dziwne światło. Światło to nie wydawało mi się być gwiazdą, ponieważ świeciło nadzwyczaj mocno. Potem poruszyło się. Przypuszczenia, iż może to być jakaś gwiazda albo stacja kosmiczna porzuciłem. W pewnym momencie światło zniknęło i pojawiło się po przeciwnej stronie. Zatrzymałem samochód, ale nie wyłączyłem silnika. Jaka szkoda, że nie miałem ze sobą lornetki. Mógłbym wtedy lepiej obejrzeć to światło. Patrzyłem tak na nie przez chwilę, kiedy spojrzałem gdzie indziej i wróciłem wzrokiem w to samo miejsce już go nie było. Pomyślałem, że coś ze mną jest nie tak. Nie piłem przecież, więc nie wiem, zupełnie nie mam pojęcia dlaczego zmieniało swoje położenie. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem dalej. Rozglądałem się wokoło, z cichą nadzieją, że może jeszcze ujrzę to światło i uda mi się je zidentyfikować. Niestety nigdzie go nie było na niebie. Nagle przed samochodem pojawiła się kula światła. Zahamowałem. Sparaliżował mnie strach i tak patrzyłem się na nie, miałem wrażenie, że to coś żyje. Odniosłem wrażenie, że pulsuje wewnątrz, wiesz, tak jak nasze serce bije, tak to coś pulsowało. Potem zniknęło. Nie, nie mam na myśli, że odleciało, po prostu rozpłynęło się w powietrzu. Zniknęło – tak, dokładnie. Siedziałem tam tak przez kilkanaście sekund sparaliżowany strachem. Nie wiedziałem co robić. Miałem, co prawda ze sobą broń, ale na co broń jeśli… jeśli to nie było z tego świata? Jeśli to coś nie było materialne tak jak kamień? Chodziły mi po głowie takie myśli. Nie wiedziałem co dalej robić. Czy wyjść z samochodu i rozejrzeć się za tym światłem, czy jechać dalej pracować. Mówię pracować, bo jestem policjantem i co noc patroluję obszar pomiędzy Garrymound a Greenfield. Dobra, wracając do tego światła, po kilkunastu sekundach siedzenia tak samemu, ruszyłem dalej. Miałem jednak zamiar zanotować to w raporcie. Jechałem pięćdziesiątką dziewiątką i zauważyłem jaskrawe światło unoszące się nad drogą. Zmierzało w moim kierunku. Zgasł silnik, samochód stanął, i mówię ci człowieku przeszył mnie taki dreszcz jakiego do końca życia nie zapomnę. Kierownica zaczęła drzeć. Puściłem ją, byłem bardzo przestraszony. Chciałem się ruszyć, ale nie mogłem. Moje ciało nie reagowało na myśli. Byłem sparaliżowany. Wtedy coś zaszeleściło w krzakach po mojej stronie. Poczułem nieprzyjemne mrowienie w stopach. Nie mogłem się ruszyć, jakbym stracił całkowicie czucie. Zza krzewów i drzew wyszły trzy niskie, chude istoty z wielkimi oczami i głowami w kształcie gruszki. W myślach usłyszałem głos, że nic mi nie będzie, że nie mam się bać. Jeden z nich podszedł do drzwi z mojej strony i otworzył je. Mieli ręce do kolan, czteropalczaste zakończone długimi szponami. Ten jeden dotknął mnie i moje ciało jakby samo go posłuchało. Wyszedłem z samochodu, ale gdy mówię wyszedłem mam na myśli, że moje ciało się poruszało, nie, że ja tak chciałem. Ja mu nie kazałem wychodzić z samochodu. Wyszedłem więc z samochodu i we dwóch chwycili mnie za ręce po obu stronach. Inny był za czele i prowadził nas. Szliśmy pośród drzew, aż zobaczyłem ich statek. Człowieku, to było piękne! Był wielki, lśnił w blasku księżyca, jakby wypolerowany. Szary, idealnie gładki. Zaprowadzili mnie do środka. Weszliśmy tam przez pewne wejście. Wewnątrz było bardzo jasno i znajdowało się jeszcze kilku takich samych jak on. Oni wszyscy byli jednakowi. Wyglądali na klony. Nie mieli narządów płciowych, nie mieli na sobie żadnych ubrań. Stąd wiem, że nie mieli narządów rozrodczych. Kazali mi się położyć na stole. Położyłem się. Kiedy pytałem się im, co będą mi robić. Odpowiadali, że nie będzie bolało, że nie dopuszczą do tego, żeby bolało. Że mam być spokojny i żebym się odprężył. Z sufitu spuścił się taki stożek i z jego końca wystrzeliło światło wprost na moje czoło. To nic nie bolało. Widziałem jak tym słupem światła wlatuje mi do głowy jakiś mały przedmiot. To było wielkości ziarnka piasku i było czarne. Po tym zabiegu kazali mi wstać. Wstałem i poszli ze mną do innej części pokładu statku. Na stole leżał jakiś czarnoskóry mężczyzna. Nie widział mnie. Skąd to wiem? Nie mógł mnie zobaczyć, bo patrzył w sufit, był położony na stole. Zakładano mu na głowę jakieś urządzenie, które przypominało hełm. Wtedy w głowie usłyszałem ich myśli: „Widzisz, będzie myślał, że to wszystko mu się przyśniło.” Wtedy odważyłem się po raz pierwszy się czegoś ich zapytać: „Dlaczego to robicie?” Spojrzał na mnie tymi wielkimi jajowatymi czarnymi oczami i powiedział bez poruszania ustami: „To nasze prawo. Żyjemy we wszechświecie wolnej woli. Tutaj wszystko jest dozwolone.” Zdenerwowałem się i zaniepokoiłem. Pomyślałem o swoich bliskich. „Ludzie mogą sobie wszystko przypomnieć za pomocą hipnozy” powiedziałem. „Możemy kontrolować i nawet to” odpowiedział jeden z obcych. „Jak?” zapytałem. „Programujemy psychiatrów, hipnotyzerów i prawników na nowe rzeczy.” „Jak to robicie? Jak wam wolno to robić?” zdenerwowałem się. Byłem mocno zaniepokojony o swoje życie i rodzinę. Bardzo ją kocham dlatego nie chciałbym aby się im cokolwiek stało. „Porywamy was wszystkich. Wszystkich.” „Niemożliwe. To kłamstwo.” „Nie. Podczas wzięcia czas zamarza i wymazujemy wspomnienia z pamięci. Także wstawiamy wspomnienia maskujące.” Miałem dość wysłuchiwania tych rzeczy. Chciałem już wrócić. Ta rozmowa sprawiała, że byłem coraz bardziej zaniepokojony o swoją rodzinę i własne życie. „Czemu mi to wszystko mówicie? „Ty też jesteś programowany. Jak wszyscy.” „Chcę wracać. Chcę wracać!” krzyknąłem. Wtedy wszyscy spojrzeli na mnie. I tak patrzyli się na mnie przez sekundę albo dwie, nie wiem, bo nie mam zbyt dobrego poczucia czasu. Odprowadzili mnie do samochodu i powiedzieli: „Teraz zamknij oczy i kiedy się obudzisz o niczym nie będziesz pamiętać.” Zrobiłem jak mówili, bo moje ciało jakby ich słuchało, nie mogło się oprzeć ich instrukcjom. Musiałem zasnąć, bo obudziłem się rankiem i wtedy wszystko sobie przypomniałem. Próbowałem o tym opowiedzieć moim bliskim albo znajomym, ale bałem się, że zostanę uznany za szaleńca, albo chorego psychicznie.
- Proszę się nie martwić. My panu wierzymy, panie Parker.
Mężczyzna wyłączył dyktafon. Drugi podszedł do trzeciego i coś powiedział na mu ucho, ten z kolei wyciągnął pistolet i przyłożył go do skroni pana Parkera.
- Zapomnij na zawsze.
Mężczyzna oddał strzał. Trysnęła krew. Pan Parker upadł na Ziemię.

2
Preissenberg pisze:Kiedy pytałem się im, co będą mi robić. Odpowiadali, że nie będzie bolało, że nie dopuszczą do tego, żeby bolało.
przecienk przed odpowiadali

Ja bym jednak chciała się skupić na świetle:)

[ Dodano: Wto 09 Mar, 2010 ]
Preissenberg pisze:Odbywałem nocny patrol, kiedy zobaczyłem na niebie dziwne światło.
Preissenberg pisze:W pewnym momencie światło zniknęło
Preissenberg pisze:Mógłbym wtedy lepiej obejrzeć to światło.
Preissenberg pisze:Rozglądałem się wokoło, z cichą nadzieją, że może jeszcze ujrzę to światło
Preissenberg pisze:Z sufitu spuścił się taki stożek i z jego końca wystrzeliło światło wprost na moje czoło. To nic nie bolało. Widziałem jak tym słupem światła wlatuje mi do głowy jakiś mały przedmiot.
Preissenberg pisze:Nagle przed samochodem pojawiła się kula światła.
Preissenberg pisze:Nie wiedziałem co dalej robić. Czy wyjść z samochodu i rozejrzeć się za tym światłem,
Na tak krtóki tekst pojawiło się w nim trzynaście razy słowo światło. Wyglądało to śmiesznie. Tekst wogóle był strasznie chaotyczny. Może było to zamierzone. Człowiek porwany przez kosmitów...Sama pewnie bym tak gadała. Ale cała akcja u kosmitów już była nieco przereklamowana. Jakies tam badania, światło, wymazują wszystko z pamięci, ale koles ranoi tak wszytsko pamięta. Dziwię się, że ci kosmici tak cierpliwie odpowiadali na jego pytania. Mogę się założyć, że kazdy porwany jest zainteresowany tym samym.
Narracja też dziwna. Ni z tego ni z owego bohater zwraca sie do mnie, a potem ta ostatnia scena ni z tego ni z owego zabijają Parkera. Fabuła do mnie nie trafiła. Chaos wypowiedzi jeszcze bym przyjęła, biorą pod uwagę, że bohater był w końcu porwany przez kosmitów...
Preissenberg pisze:Dobra, wracając do tego światła,
;)

3
Wszystkie twoje pomysły łącznie z

- policjantem patrolującym w nocy
- dziwnym światłem na niebie
- samochodem, który sam się wyłącza
- ufoludkami z głową w kształcie gruszki
- sterowaniem ciałem człowieka przez ufoludy
- eksperymentami, wszczepianiu chipów
- wymazywaniem pamięci
- teorią spiskową "kontrolujemy wszystkich"

zostały już wykorzystane miliard razy w książkach, grach i filmach. Poza tym, nie podoba mi się, że ufoludy rozmawiają tak swobodnie z naszym bohaterem. Nawet nadmierna ilość światła tak nie przeszkadza. :P

4
Brakuje mi jakichś kilku wyraźniej zaznaczonych wniosków, które wychodziłyby ponad sam przebieg wydarzeń. Bo tak, to mamy w zasadzie tylko relację - opowiedziane krok po korku co się stało. Przydałaby się jakieś myśli drążące drugie dno w tym wszystkim i jakaś bardziej wyrazista puenta.
Pozdro.
- Nie skazują małych dziewczynek na krzesło elektryczne, prawda?
- Jak to nie? Mają tam takie małe niebieskie krzesełka dla małych chłopców... i takie małe różowe dla dziewczynek.

5
Po części podzielam zdanie przedmówców. Tekst może i dość chaotyczny, ale najbardziej uderza (niestety w negatywnym znaczeniu tego wyrazu) prostota fabuły. Pardon, prosta fabuła wcale nie jest z góry skazana na niepowodzenie, ale to, co Ty opisałeś, Autorze, rzeczywiście było już wykorzystywane miliony razy i ten temat jest tak dobrze znany (a przez to opowiadanie jest przewidywalne), że aż jałowy. Sam tekst można przecież dopracować, ale fabuła... Może postaraj się stworzyć bardziej oryginalną historię?

Niektórzy często czepiają się bohaterów opowiadań, ich losów i tak dalej. Powiedz mi (albo nie mów, jeśli to Twoja tajemnica) dlaczego ten mężczyzna zabił Parkera? Współpracował z rządem i likwidował każdego, kto posiadał jakiekolwiek informacje o kosmitach?

6
Vialix pisze:Wszystkie twoje pomysły łącznie z

- policjantem patrolującym w nocy
- dziwnym światłem na niebie
- samochodem, który sam się wyłącza
- ufoludkami z głową w kształcie gruszki
- sterowaniem ciałem człowieka przez ufoludy
- eksperymentami, wszczepianiu chipów
- wymazywaniem pamięci
- teorią spiskową "kontrolujemy wszystkich"

zostały już wykorzystane miliard razy w książkach, grach i filmach. Poza tym, nie podoba mi się, że ufoludy rozmawiają tak swobodnie z naszym bohaterem. Nawet nadmierna ilość światła tak nie przeszkadza. :P
Wiem, że był wykorzystany wiele razy. To było jedno z moich "ćwiczeń" czy rozgrzewek. Postaram się napisać ciekawszą historię. Wolę napisać nową.

8
A, więc to ćwiczenie, tak? Etiuda. W porządku, jeśli to ćwiczenie - jest OK. Ja rzadko tworzę tego typu "rozgrzewki" (choć niektóre z moich tekstów są do nich bardzo podobne). Widzisz, wolę pisać takie teksty, które w przyszłości mogłyby znaleźć się na łamach pisma (tylko przykład). Opowiadania piszę tak, by nikt nie oskarżał ich o brak oryginalności, rozumiesz? Przynajmniej staram się tak robić, wychodzi różnie, sam wiesz. ;-P

Jako etiuda ten tekst spełnia swoją rolę, choć tu i ówdzie wprowadziłbym parę drobnych, aczkolwiek istotnych zmian.

9
Spotkałem się z twierdzeniem, że jestem fanatykiem w kwestii powtórzeń, bo czasem zdarza mi się sprawdzać czy niektóre słowa nie powtórzyły się na stronie więcej niż raz. Jednak czytając ten tekst przeżywałem tortury. Pierwsze zdania wyglądają tak:

Kod: Zaznacz cały

Zobaczyłem światło. Światło było inne od normalnego światła. Przybliżało się to światło.
Ble, przekąska co najmniej niesmaczna.
Odniosłem wrażenie, że pulsuje wewnątrz, wiesz, tak jak nasze serce bije, tak to coś pulsowało.
Kiedy pytałem się im, co będą mi robić. Odpowiadali, że nie będzie bolało, że nie dopuszczą do tego, żeby bolało.
...
Powtarzasz nie tylko słowa, ale informacje. Za takie coś, według mnie, należy się śmierć w męczarniach.

Technicznie jest słabo. Masa powtórzeń, zdania trącące prostotą myśli, fabuła nudna i odtwórcza.

Musisz zacząć sobie z tym radzić, walczyć jak z największym wrogiem. Nawet ćwiczenia w pewnym momencie powinny się stać czymś nowym, pozbawionym śladu innych autorów. Jak będziesz powtarzał te same motywy nigdy się od nich nie uwolnisz.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

10
"Światło, nosisz je w sobie. Światło, nie zgaśnie, choćbyś chciaaaaał" - śpiewała Natalia Kukulska. ;)

Ja bym tu poszła tropem wskazanym przez Lady Kier:
Lady Kier pisze:Może było to zamierzone. Człowiek porwany przez kosmitów...Sama pewnie bym tak gadała.
Moim zdaniem nie należy tego tekstu czyścić z powtórzeń, prostować. Przeciwnie: nakłaść ich jeszcze więcej, zrobić z tego bredzenie przerażonego do granic możliwości człowieka, któremu przydarzyło się coś strasznego i nie jest pewny, czy to prawda, czy obłęd. Powtarza się, bo nie może znaleźć dobrych słów na opisanie tego, co przeżył.

W takich miejscach jak to:
Preissenberg pisze:Puściłem ją, byłem bardzo przestraszony. Chciałem się ruszyć, ale nie mogłem. Moje ciało nie reagowało na myśli. Byłem sparaliżowany. Wtedy coś zaszeleściło w krzakach po mojej stronie. Poczułem nieprzyjemne mrowienie w stopach.
powinno być znacznie więcej emocji. Nawet kompletny bełkot.

I po całej tej wybełkotanej relacji następuje strzał. Będzie niejednoznaczny: zabił go z zimną krwią czy przyniósł mu ulgę w cierpieniu?


Pozdrawiam
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

11
Odbywałem nocny patrol, kiedy zobaczyłem na niebie dziwne światło
Na czym polegała dziwność światła? Czy ta jego cecha:
Światło to nie wydawało mi się być gwiazdą, ponieważ świeciło nadzwyczaj mocno
W pewnym momencie światło zniknęło i pojawiło się po przeciwnej stronie
Niby jestem w stanie sobie to wyobrazić, ale przydałoby się bardziej dokładne dookreślenie miejsca ponownego pojawienia się światła.
Patrzyłem tak na nie przez chwilę, kiedy spojrzałem gdzie indziej i wróciłem wzrokiem w to samo miejsce już go nie było.
Czemu miały służyć takie manewry wykonywane przez światełko?
Dobra, wracając do tego światła, po kilkunastu sekundach siedzenia tak samemu, ruszyłem dalej. Miałem jednak zamiar zanotować to w raporcie.
Miał zamiar zanotować w raporcie, że siedział w bezruchu kilkanaście sekund? Tak to niestety wynika z zapisu.
Wyszedłem więc z samochodu i we dwóch chwycili mnie za ręce po obu stronach.
"Po obu stronach" jest zbędne. Wiadomo raczej, że ręce znajdują się po przeciwnych stronach tułowia.
Weszliśmy tam przez pewne wejście.
Weszliśmy przez wejście. Bo jakżeby inaczej. Ale czemu ma służyć zwrócenie uwagi, że "pewne".
Wewnątrz było bardzo jasno i znajdowało się jeszcze kilku takich samych jak on.
Dość niejasne wyjaśnienie, że w statku znajdowało się kilku pobratymców kosmity.
Wstałem i poszli ze mną do innej części pokładu statku.
Wystarczy określenie, że "do innej części statku"
I tak patrzyli się na mnie przez sekundę albo dwie, nie wiem, bo nie mam zbyt dobrego poczucia czasu.
Czy sekundę, czy dwie, nie ma w tym przypadku większego znaczenia. Nie ma też potrzeby podkreślać, że policjant nie potrafi odróżnić sekundy od dwóch.
„Teraz zamknij oczy i kiedy się obudzisz o niczym nie będziesz pamiętać.” Zrobiłem jak mówili, bo moje ciało jakby ich słuchało, nie mogło się oprzeć ich instrukcjom. Musiałem zasnąć, bo obudziłem się rankiem i wtedy wszystko sobie przypomniałem.
Wyjątkowe zdolności policjanta? Odporność na sugestie, czy fuszerka ze strony kosmitów? Tego jestem ciekawy.

Podsumowując: banalna fabuła i styl, który powoduje dyskomfort podczas lektury. I właśnie nad konstrukcją zdań powinieneś pracować najbardziej. Napisz tekst, przeczytaj go na głos, wsłuchaj się w "melodię" zdań. I poprawiaj, poprawiaj do skutku. Wiem, że będzie ciężko, ale tak musi być.
Pozdrawiam.

12
W pewnym momencie[1] światło zniknęło i pojawiło się [2]po przeciwnej stronie.
[1] - światło, światło, światło... a może jasny punkt, biała plama, gigantyczny świetlik... używaj synonimów, bo tekst już jest mdły.
[2] - po drugiej stronie czego? Brakuje tu plastyki, bo niebo, może i ma dwie strony, ale chciałbym tam umieścić bohatera i kilka innych rzeczy, aby to widzieć, czy się rozgląda i w ogóle, co dzieje się dookoła niego.
Nie piłem przecież, więc nie wiem, zupełnie nie mam pojęcia dlaczego zmieniało swoje położenie.
czy bohater jest głupi? Przecież sam odpowiedział wcześniej na to pytanie: zmieniało położenie ponieważ poruszało się... Coś kręcisz w tym monologu, aż za bardzo.
Sparaliżował mnie strach i tak patrzyłem się na
patrzeć na nie patrzeć się na
Siedziałem tam tak przez kilkanaście sekund sparaliżowany strachem. Nie wiedziałem co robić. Miałem, co prawda ze sobą broń, ale na co broń jeśli… jeśli to nie było z tego świata? Jeśli to coś nie było materialne tak jak kamień? Chodziły mi po głowie takie myśli. Nie wiedziałem co dalej robić.
rozumowanie bohatera jest wyrwane z kontekstu. Może po prostu zgasło? Była noc (ciemno) światło świeci to je widać a jak zgaśnie, to juz nie. Jeśli faktycznie znikło (co chcesz powiedzieć) warto zapisać, że: znikło, nie pozostawiając za sobą żadnego wyraźnego źródła, czegokolwiek, co by wskazywało na to, że pochodzi z tej planety... albo coś takiego.

W całym tekście wyszedł jeden wielki mankament: brak wprowadzenia ustawiającego mnie, czytelnika na właściwe tory. Otóż, ja czytam zapis z taśmy, ale nie wiem o tym, dopiero na końcu. Jaka jest różnica? Taka, że tekst jest mowa potoczną i wspomnieniem, co znacząco wpływa na formę zapisu. Gdybym wiedział, wiele rzeczy stało by się z góry jasne (szczególnie zaś błędy w wypowiedziach!)

Nic to, że temat wałkowany setki razy. Zawsze można to napisać inaczej. W tym tekście panuje chaos, ale nie dlatego, że tak ma być, tylko dlatego, ze nie kontrolujesz monologu. Tak, jakbyś nie bardzo wiedział czy chcesz zapisać ten monolog czy też pisać jak narrator. Bo widzisz, ani jedno ani drugie tu nie pasuje, bo jest miszmasz całkowity. Wiedząc, że to jest nagranie wypowiedzi (na końcu to wychodzi) skrzywiłem się, bo nie tak bym sobie wyobrażał gadkę faceta porwanego przez ufo. Ten element, najważniejszy dla tekstu spaliłeś. Natomiast pomysł ze sterowaniem bardzo dobry i ten wymiar na końcu świetnie zarysowany: ufokom nie wyszło, to zaprogramowany gość sprzątnął wadliwy egzemplarz. Ciekawe. Niestety, dobre zawiązanie słabo wykonanej całości nie ratuje. Ciężko się czytało.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”