Maskarada. Fragment opowiadania. Urban fantasy.

1
To krótki fragment długiego opowiadania opartego luźno na świecie RPG-a Wampir Maskarada, stąd niektóre zdania (tam, gdzie postaci używają dyscyplin) mogą być dla niektórych niejasne, więc jeśli ktoś ma chwilę wolnego - proszę zapoznać się z oględnym opisem świata na wikipedii czy innej stronie ;) Opowiadanie jest w całości na stronie piszmy.pl (jeśli to jest uznane za niepoprawną politycznie reklamę to usunę zdanie ;p), pisane pod pseudonimem Vee.

***

James machnął ręką.. Dominic zniknął. Brujah zaklął krótko, nie wiedząc, skąd Malkaw ma siłę, żeby tak co chwilę znikać i znienacka się pojawiać. Zawsze zastanawiał się czy to upodobanie Dominika do dramatycznych wejść czy on po prostu jest na tyle nienormalny. Za nim rozległ się trzask zamykanych drzwi, a na ulicy stali już dwaj Tremere.
- Za mną – powiedział barczysty, zwany Lionelem.
Przeszli ulicę i weszli ostrożnie w ciemny ciemny tunel, w którym wcześniej James zatrzymał się z Dominikiem. Brujah usiłował dojrzeć coś lub kogoś, jednak podwórko oraz dachy garaży były opustoszałe.
- Gdzie Malkawianin? - spytał szeptem Blaise.
- Zniknął – wzruszył ramionami James. - Spokojnie, gdzieś tu jest.
Tremere spojrzeli na niego dziwnie, ale nic nie powiedzieli. Lionel odwrócił się do Blaise'a.
- Coś czujesz?
Wysoki wampir milczał przez moment, a potem pokręcił głową.
- Czysto. Musieli już wyjechać.
- Idziemy.
Wyszli powoli na podwórko, oglądając się i nieświadomie nawet ustawiając się w szyku obronnym, osłaniając sobie plecy. James czuł, że resztki krwi buzują w nim, ale nie zamierzał jeszcze ich uwalniać. Zatrzymali się tuż za garażami, kryjąc się za rozłożystą lipą o trzech grubych pniach. Naprzeciw drzewa znajdował się kolejny budynek, zniszczony i zmurszały, przypominający resztki jakiegoś urzędu lub szpitala. Małe wejście prowadzące w głąb nie miało drzwi, zamiast tego między cegłami ziała czarna pustka. Znieruchomieli, a James po chwili dostrzegł w tej czerni jakiś ruch i jakby błysk czerwonych źrenic. Po kilku sekundach był już pewien, że w środku kryje się jeden z potworów, nazywanych Tzimisce i czeka na idiotę, który chciałby wejść do środka. W momencie jednak czerń znowu zgęstniała, zakrywając wszystko całunem mroku.
- Lasombra – szepnął stojący za nim Lionel, robiąc krok do przodu. James, instynktownie, przytrzymał go za ramię. Miał wrażenie, że to zbyt proste, że musi być jakaś pułapka. Zanim Tremere zdążył odwrócić się do Brujah czy wyrwać ramię z uścisku, z cienia dało się słyszeć zduszony jęk. Zamarli.
Z mroku, wyłaniając się równocześnie falami z niewidzialności, wyszedł Dominic. Uśmiechnął się delikatnie, otrzepując z dłoni popiół i rozejrzał wokół.
- Szach – powiedział dość głośno, a w tym samym momencie James poczuł, jakby ktoś łamał mu bark. Powstrzymał się od wrzasku, obrócił. Nie zdążył dokładniej przyjrzeć się twarzy Tzimisce, stojącego na dachu, bo inny wampir uderzył w niego z oszałamiającą prędkością i obaj spadli na ziemię. James zmrużył oczy, a krew uderzyła do jego mięśni.
Podwórko nagle zaroiło się od walczących wampirów. James odskoczył, usuwając się z drogi dwóm szczepionym ze sobą Spokrewnionym, wybiegł zza drzewa i uderzył z całej siły w najbliższego wampira, który właśnie rzucił się na jednego z podwładnych Księcia. Tamten trzasnął z oszałamiającym hukiem w betonową ścianę garażu, własnym ciałem robiąc w niej dziurę i wpadając do środka. Dach zachwiał się lekko bez podparcia jednej ściany. James wskoczył za wampirem i uderzył leżącego jeszcze raz, tym razem wyrzucając go drugą stroną. Czuł jak pięści pulsują mu mocą, jak krew uderza do żył przyspieszając ruchy. W końcu był w swoim żywiole, akcja, walka, a nie puste gadanie! Wybiegł z powrotem na podwórko, szukając wzrokiem swojego przeciwnika. Zaklął, widząc tylko kolejnych walczących i nie tracąc czasu przebiegł za kolejny garaż. Zatrzymał się i zamarł. Zaledwie kilkanaście metrów przed nim zobaczył Lionela. Lionela, którego za ramię trzymał właśnie wampir z Sabatu, a ramię to kurczyło się i jakby wysychało w niebotycznym tempie. Tremere widocznie zaciskał zęby, ale nie poddał się, sam chwycił przeciwnika za kark i szarpnął. Tamten zachwiał się, a po chwili, puszczony, zaczął dziwnie dygotać. James patrzył na tę scenę, nie mogąc odwrócić wzroku. Sabatnik nagle zaczął wrzeszczeć, padł na ziemię i skurczył się, żeby zaraz rozczapierzyć wszystkie kończyny, krzyknąć ostatni rozpaczliwy raz i rozbryznąć się na kilkanaście kawałków, które od razu zamieniły się w proch. Lionel kiwał się w przód i w tył, trzymając się zdrową ręką za bezwładne ramię. James otrząsnął się, przyskoczył do niego. W ostatniej chwili, bo atak potężnego nietoperza trafił w niego, zamiast w ranionego Tremere. Przeturlał się po ziemi, czując jak potężne szpony orzą mu kark. Obrócił się, wstał z ledwo powstrzymywanym jękiem, gotowy do ataku. Nietoperz jednak nie miał już szans. Płonął ogromnym, gorącym płomieniem. Lionel opuścił zdrową rękę, upadł na kolana, przeraźliwie blady.
- Jedno ratowanie tyłka masz z głowy – warknął do niego James, odciągając Tremere za garaż. Wampiry Księcia radziły sobie dobrze, walka trwała nadal, ale Brujah widział, że to ci od Michel'a są górą. Nie do końca tylko wiedział, co teraz zrobić. Walczyć dalej? Już prawie nie miał krwi, plecy bolały jak cholera jasna, a Tremere wyglądał bardzo kiepsko, nawet jak na nieżywego.
- Mat – szepnął mu głos z boku, a obok zmaterializował się Dominik. W jego oczach nie błyszczała nawet iskierka podniecenia czy adrenaliny, a on sam wyglądał tak samo świrowato i jednocześnie spokojnie jak zwykle.
- Dominic! Gdzie Blaise? Mam tu Lionela...
- Mat dla czarnych pionków, pisklaku. Chodź – ruszył przed siebie, wprost na środek pola walki.
- Nie wystawiajmy się tak, mam resztkę krwi, a ty sam...
- Cisza. Zaufaj Strefie.
James pokręcił głową, ale nic nie powiedział, podtrzymując osłabionego Lionela. Przeszli przez podwórko nienaruszeni, nikt nawet nie zwrócił na nich uwagi, jakby nie istnieli. Zatrzymali się w bramie, a raczej Dominic przystanął, a oni wraz z nim.
- Co jest?
- Mat, chociaż pat.
Brujah nie miał siły ani ochoty pytać. Zresztą, odpowiedź przyszła po niedługiej chwili. Z podwórka zaczęły wracać wampiry Księcia. Pokrwawione, inne bez rąk lub nóg, z uschniętymi częściami ciała. Na wszystkich widać było ślady ciężkiej walki, a w ich oczach błyszczała adrenalina. James liczył powracających i z dziwną wściekłością, bo przecież nie byli kimś, na kim by mu zależało, dostrzegł, że z dziesiątki ostała się tylko czwórka. Jeden z wampirów niósł ze sobą po kilka karabinów, inny miał w obu dłoniach miecze.
- Dziękuję, że zatarliście chociaż część śladów – odezwał się miękki, cichy głos tuż za nimi. Alice stała przy wejściu do bramy, wyprostowana, dostojna. Mimo to jej twarz była jak maska, a James domyślił się dlaczego.
- Pani... - zaczął Blaise, jako ostatni wracający z walki. Przez pierś przebiegała mu krwawa, głęboka pręga, policzek również miał zraniony, dyszał ciężko. - Oni uciekli, zabrali... Wybacz...
- Wiem, Blaise – odparła przerażająco spokojnie Tremere. - Wiem.
- A ja też wiem – powiedział nagle Dominic odkrywczym głosem, patrząc jej prosto w oczy. Alice wytrzymała spojrzenie, ale milczała przez moment, jakby nie mogąc odwrócić wzroku. Wreszcie spojrzała ponownie na wszystkie wampiry.
- Dziękuję wam, to koniec akcji. Nie mamy teraz sił przebijać się przez te dzielnice, udamy się więc do ustalonego centrum dowodzenia, gdzie już powinien znajdować się Wolf i jego towarzysze.
Wampiry patrzyły na nią ponuro, z zaciętością w pustych oczach.
- Dominiku, gdybyś mógł użyczyć nam jeszcze odrobiny swej delikatnej mocy... – zwróciła się do Malkawa. Tamten kiwnął tylko głową, uśmiechając się wesoło, jak dziecko, które odkryło ważną tajemnicę. - Wszyscy pojedziemy limuzyną, nie możemy się już narażać. - Odwróciła się ruszyła przodem.


Na wszelkie pytania dotyczące tych nieszczęsnych dyscyplin w walce chętnie odpowiem :)

2
Vijka pisze:James machnął ręką..
Brakuje jeszcze jednej kropeczki.
Vijka pisze:Zawsze zastanawiał się czy to upodobanie Dominika do dramatycznych wejść czy on po prostu jest na tyle nienormalny.
Brakuje przecinków.
Vijka pisze:ciemny ciemny tunel
:D
Vijka pisze:w którym wcześniej James zatrzymał się z Dominikiem
Wyrazy jakoś tak nie do końca w tej kolejności, w jakiej być powinny.
Vijka pisze:- Zniknął – wzruszył ramionami James.
Nie mówię o prawidłowości zapisu dialogów, bo się na tym nie znam (chociaż wydaje mi się, że "wzruszył" powinno być z dużej), ale słowo "zniknął" nie jest powiązane ze wzruszaniem ramionami, więc coś tu nie gra. "James wzruszył ramionami" - i tyle.
Vijka pisze:Z mroku, wyłaniając się równocześnie falami z niewidzialności, wyszedł Dominic
Z mroku, równocześnie z falami niewidzialności, wyłonił się/wyszedł Dominic.
Vijka pisze:otrzepując z dłoni popiół
Otrzepując dłoń z popiołu / strzepując z dłoni popiół

Opis walki jest - moim zdaniem - zbyt chaotyczny. Rozumiem, że to wampiry i w ogóle mają jakieś uber moce, ale i tak wszystko, co się dzieje, jest imho zbyt zagmatwane.
Ogólnie, według mnie, piszesz przeciętnie. A temat, który wybrałeś, mnie raczej niezbyt podchodzi. Nie chciałoby mi się czytać tego po raz drugi.

3
Dwie kropki na początku są przypadkowym błędem. Za resztę uwag dziękuję, poprawię w opowiadaniu, chociaż sądzę, że jeśli komuś nie podchodzi temat to i czytanie czegoś w tym temacie zwykle bywa męką :)

PS Jestem kobietą.
- Co?
- Ciastko!

4
Oups, przeoczyłem znaczek przy nicku. Przepraszam za pomyłkę ;P

Generalnie wychodzę z założenia, że większość błędów (nie tylko w tym fragmencie) to przypadki, wynikające z braku powtórnego przeczytania, albo zaspania, albo czegokolwiek w tym rodzaju. Powtórzeń też nikt nie robi celowo. ;d

Co do męk - tak, zmierzch też był męką. XD

5
James machnął ręką.. Dominic zniknął. Brujah zaklął krótko, nie wiedząc, skąd Malkaw ma siłę, żeby tak co chwilę znikać i znienacka się pojawiać.
Ten fragment jest zabójczy. Wszystko przez ilość pojawiających się w nim bohaterów. Ledwo dotarł do mnie James, a tu Dominic i tak dalej. Jak na taki fragment, tu mówi o całym opowiadaniu, jest bardzo dużo nazw, które nic nie mówią.

Opisy są zminimalizowane, czasem trochę za bardzo.
Gubisz się też w nich:
- Wiem, Blaise – odparła przerażająco spokojnie Tremere. - Wiem.
- A ja też wiem – powiedział nagle Dominic odkrywczym głosem, patrząc jej prosto w oczy. Alice wytrzymała spojrzenie, ale milczała przez moment, jakby nie mogąc odwrócić wzroku.
A przynajmniej pozwalasz, by czytelnik się gubił.
Tu mi powstaje lekki dysonans poznawczy, bo skoro wcześniejszy określa ją "panią" i przeprasza za coś tam, to wyciągam wniosek, że jest władcza i sieje przerażenie u swoich podwładnych, a po chwili po chwili musi wytrzymywać wzrok innego podwładnego. Ba, nawet milczy jakby nie mogła oderwać wzroku, chociaż nie wiem jaki to ma ze sobą związek.
przebiegała mu krwawa, głęboka pręga, policzek również miał zraniony,
Dla mnie być zranionym to tak jakby się skaleczyć, takie winsoki wyciągnąłem kiedyś jak byłem młodszy i gdy moja polonistka dostała moje pierwsze opowiadanie do czytania. Krwawa głęboka pręga jest raczej trudna do porównania z raną na policzku. Ominąłbym w tym fragmencie ten policzek, bo dziwnie się to czyta. Jednak to tylko moje chore skojarzenia i wspomnienia z przeszłości to powodują.

Kiedyś lubiłem wampiry, teraz nie bardzo. Wszyscy dziwnie o nich piszą. Rozumiem, że gra zmusza do opisywania wszystkiego w pewnych ramach, ale czasem może lepiej zostawić tylko podstawy i rozszerzyć o kunszt pisarski? A te zasadny narzucone przez grę potraktować jedynie ogólnikowo?

Muszę się zbierać do pracy, więc nic więcej nie mogę napisać.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

6
Jak zmienić klimatycznego RPGa w hack'n'slash? No właśnie mamy odpowiedź. Wybacz, ale spodziewałam się zupełnie czegoś innego po opowiadaniu opartym na "Wampirze Maskaradzie". Nie wiem, czy po prostu wepchnięcie tam nazw własnych z tej gry to takie znowu stworzenie opowiadania w realiach świata...

Teraz strona warsztatowa. Opis walki potwornie chaotyczny. Dość szybko przestałam się zastanawiać, kto, kogo bije - zrobiło mi się to absolutnie obojętne. Z drugiej strony chyba lepiej tak, niż gdybyś miała zupełnie zgubić dynamikę. Czytaj: można by to jakoś uporządkować, ale tempo walki i gwałtowność wydarzeń (kiedy walczą wampiry o sporych umiejętnościach) jest raczej na plus.
Vijka pisze:Pokrwawione, inne bez rąk lub nóg, z uschniętymi częściami ciała.
Z całym szacunkiem... Rozumiem taumaturgia, dyscypliny i te sprawy, ale lewitacji sobie nie przypominam. :P
I taka uwaga: piszesz, że jedni wracali tak, inni inaczej, jeden niósł karabiny, jeden dwa miecze... Ale wracało tylko czterech... :| Czyli mamy tak: jeden niesie karabiny, wiec musi mieć ręce (i nogi raczej też), drugi w obu dłoniach miecze (więc ręce ma). Czyli dwaj pozotsali równocześnie stracili ręce, nogi i jeszcze coś im uschło. Wolę nie wiedzieć, jak wracali.
Pokpiłam sobie, pokpiłam, wybacz. Może czegoś nie zrozumiałam dobrze, ale wygląda toto trochę komicznie.

Żeby nie zostawiać niemiłego wrażenia ;) Podoba mi się Malkavian - to mój ulubiony klan, więc masz plusa ;)
Weber pisze:Tu mi powstaje lekki dysonans poznawczy, bo skoro wcześniejszy określa ją "panią" i przeprasza za coś tam, to wyciągam wniosek, że jest władcza i sieje przerażenie u swoich podwładnych, a po chwili po chwili musi wytrzymywać wzrok innego podwładnego.
Tu będę trochę bronić autorki. Blaise, z tego co zrozumiałam, zwraca się tutaj do jakiejś starszej swojego rodu. Natomiast Malkavian to Malkavian - świr. Na dodatek zwykle to groźny świr. A niektóre świry (psychopaci) mają w sobie coś takiego, że człowieka odchodzi w ich towarzystwie pewność siebie.

Podsumowując.
Nie spodobał mi się klimat i nieco zmęczyła chaotyczność i niekiedy zbytnia ogólnikowość opisów. Z językiem sobie radzisz - masz podstawy, by pisać coraz lepiej.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

7
Vijka pisze:James machnął ręką..
Zaczynasz od dość enigmatycznegj podwójnej kropki. Nie znam takiego :)
Vijka pisze:Dominic zniknął. Brujah zaklął krótko, nie wiedząc, skąd Malkaw ma siłę, żeby tak co chwilę znikać i znienacka się pojawiać.
Już się zmęczyłem.

Zostałęm zarzucony masą imion i nazwisk, a także pewnie narodowości, że nie wiem, kto jest kim.
Vijka pisze:oglądając się i nieświadomie nawet ustawiając się w szyku obronnym,
Brzmi kiepsko,

oglądając się, nieświadomie ustawiając się...
Vijka pisze:Miał wrażenie, że to zbyt proste, że musi być jakaś pułapka.
gdzie?
Vijka pisze:Z mroku, wyłaniając się równocześnie falami z niewidzialności, wyszedł Dominic.
Zupełnie nie zrozumiełem tych równoczesnych fal.

Na razie muszę przerwać lekturę, jeszcze dziś do niej wrócę.
Dariusz S. Jasiński

8
Dziękuję za wszelkie uwagi, walki nigdy nie były moją mocną stroną, stąd chaotyczność, jednak tę uważam za jedną (stety lub niestety ;p) z lepszych moich napisanych, więc wynikł z tego pomysł wrzucenia tego tutaj.

WEBER:
Po Twoim komentarzu jestem już pewna, że wrzucanie jedynie fragmentu opowiadania, i to wyrwanego zupełnie ze środka dużo, dużo większej całości, bo chwilowo nieskończone ma ono 160 stron, było moim ogromnym błędem. Drogi Weberze - masz rację, że to może wyglądać chaotycznie, ale bierze się to stąd, że to jakaś 80 strona opowiadania i ktoś, kto czyta od początku kojarzy wszystkich bezproblemowo :) To nie jest początek tylko środek, więc nie dziwię Ci się, że się pogubiłeś :)

Dominic nie jest podwładnym Alice tylko równym jej, dość starym wampirem, którego łączyły z nią lata wspólnej pracy, potem znajomości i szacunku, dlatego nie ma wobec niej żadnego strachu. No i, tak jak trafnie zauważyła Adrianna, jest Malkawem, więc wszystko możliwe.

"przebiegała mu krwawa, głęboka pręga, policzek również miał zraniony," - Pręga była na piersi, policzek był zraniony, to dwa różne obrażenia na dwóch różnych fragmentach ciała ;)

I nadal uważam, że po przeczytaniu całości odebranie tego fragmentu byłoby łatwiejsze, ale nie ma co marudzić, bo w końcu dałam tę część ^^

ADRIANNA:
To nie jest opowiadanie, a jedynie fragment i to walka, więc to zawsze jest mniej "poetyckie", może znajdę scenę dialogową i typowo klimatyczną, bo tych również nie brakuje i dam do weryfikacji :)

Z tymi rękami, nogami... Wiem, kretyńskie i całkiem godne pokpiwania bo to po prostu schrzaniłam w ferworze, już mi wypomniał inny czytelnik i zostało poprawione.

W sumie cieszę się, że walka jest dynamiczna, nawet jeśli wydaje się chaosem, ponieważ to z dynamiką zwykle miałam największy problem i jest to jakiś krok do przodu :P

Czekam na dalsze uwagi ostatniego weryfikatora :)
- Co?
- Ciastko!

9
Fragment, czy nie - jest chaotyczny.
Wiesz - to fajnie, że zamieszczasz w znanym i lubianym przez ciebie świecie. Ale pamiętaj, że czytelnik nie ma obowiązku znać Maskarady. Mnie te nazwy coś tam mówią, ale dla kogoś nie zaznajomionego z tym konkretnym RPG to po prostu jakiś bełkot.
Walka jest chaotyczna również przez to, że czytelnik nie ma pojęcia kto, z kim, dlaczego i o co walczy.

Można oczywiście potraktować to jako część sporej całości (160 stron i jeszcze nie jest skończone, hę?), ale wiesz - tekst powinien bronić się sam. A ten się raczej nie broni. Opis walki jest niedynamiczny, chaotyczny i niestety, trochę nudny.

Zastanów się jednak nad czymś innym - czy naprawdę warto pisać aż tak długi tekst w świecie, który już ktoś przed tobą wymyślił? Nie będę pytał o sens pisania o wampirach - co kto lubi. Może lepiej poświęcić nieco energii i stworzyć coś całkiem swojego, całkiem od zera?

Pisz dalej, im więcej będziesz pisać, tym lepiej będziesz pisać.
//generic funny punchline

10
Vijka pisze:James wskoczył za wampirem i uderzył leżącego jeszcze raz, tym razem wyrzucając go drugą stroną.
Opis walki jest potwornie chaotyczny. Bardzo się staram zobaczyć go oczami wyobraźni i nie idzie mi to najlepiej. Akcja jest napisana dynamicznie i tak się powinno ją czytać. Ja muszę wracać po kilka razy do zdań.
To wyrzucając drugą stroną sprawiło, że musiałem się cofnąć w lekturze, żeby zrozumieć, którą drugą stroną.
Vijka pisze:krzyknąć ostatni rozpaczliwy raz
zgodnie z tym, co przeczytałem to nie krzyk, a raz był rozpaczliwy.
Vijka pisze:Michel'a
Kiedy obcojęzyczne imiona kończą się spółgłoską jak tutaj, piszesz bez apostrofu - Michela. Znaczka używasz przy tych, kończących się na samogłoskę Luke'a, Mike'a itd.
Vijka pisze:wyglądał tak samo świrowato
wyraz potoczny w narracji razi.
Vijka pisze:Z podwórka zaczęły wracać wampiry Księcia. Pokrwawione, inne bez rąk lub nóg, z uschniętymi częściami ciała. Na wszystkich widać było ślady ciężkiej walki, a w ich oczach błyszczała adrenalina. James liczył powracających i z dziwną wściekłością, bo przecież nie byli kimś, na kim by mu zależało, dostrzegł, że z dziesiątki ostała się tylko czwórka. Jeden z wampirów niósł ze sobą po kilka karabinów, inny miał w obu dłoniach miecze.
Jedne bez rąk, inne bez nóg, jeszcze inne z uschniętymi częściami ciała, jeden niósł karabiny, inny miecze a było ich czterech. Hmmm...

Rozumiem, że jest to fragment czegoś większego, więc miałem prawo nie połapać się kto jest kim. Nie czepiam się tego.

Nie podobał mi się opis walki, który zajął większy kawałek tego fragmentu. Był potwornie nieczytelny. Nawet jakbym rozumiał kto i po co bije, to i tak nie połapałbym się kto kogo bije w danej chwili. Totalny chaos i w zasadzie omijając ten fragment nic się nie straci, bo czytając na pewno się nie zyska.

Wampiry już mnie znużyły, zaraz mi z lodówki zaczną wychodzić. To nie pomogło w ocenie, bo byłem zniechęcony na starcie. Ta opowieść nie zmieniła mojego nastawienia.

Na plus interpunkcja i ortografia. Nic mi się nie rzuciło w oczy. Sprawnie budowane zdania, w miarę proste. Nie kombinowane. Mam dziwne wrażenie, że nienajlepiej mimo wszystko wybrałaś fragment do pokazania. Końcówka nawet odrobinę mnie zaintrygowała. Jednak scena walki była nie do przetrawienia.

Tekst z potencjałem, ale tylko dla miłośników gatunku. Mnie zmęczył.
Ostatnio zmieniony wt 16 lut 2010, 09:44 przez djas, łącznie zmieniany 1 raz.
Dariusz S. Jasiński

11
ZviR - Opowiadanie pisane jest dla czystej przyjemności przez dwójkę miłośników tegoż RPG, więc nie męczy mnie fakt, że ktoś ten świat przede mną już wymyślił ^^

Djas - Dziękuję za wszelkie uwagi, z coraz to kolejnymi pisanymi walkami będę starała się tworzyć to mniej chaotycznie. To nigdy nie była moja mocna strona, ale dobrze konkretniej wiedzieć, co trzeba poprawić. Tak tak, z tymi rękami i nogami jest spieprzone :P Z apostrofem nie wiedziałam i dzięki za poprawkę, mam na przyszłość ^^

Cóż, na kolejny raz wybiorę coś, co dużo bardziej odpowiada mi w pisaniu i może nic związanego z RPG, każdemu będzie łatwiej :)
- Co?
- Ciastko!
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron