PROLOG
Zachodzące słońce rzucało mdłe światło na Kryształowy Pałac, barwiąc szkarłatem każdą z jego komnat. Nieuchronnie zbliżał się zmierzch, ulubiona pora wszystkich sił nieczystych. Rezydenci Pałacu tłumnie podążali krętymi korytarzami do swoich komnat sypialnych z nadzieją, że nic się nie wydarzy i przeżyją również tę noc. Na razie wszystko wskazywało na to, że bogowie wysłuchają ich modłów i siły nieprzyjaciela nie wedrą się nieproszone do Pałacu.
Księżniczka Layla przerwała lekturę meridiańskich legend i zerknęła na stojący pomiędzy bibliotecznymi regałami stolik, na którym leżała Księga Serafina. Był to jedyny autentyczny egzemplarz, który został spisany specjalnie dla króla Meridianu przez dawno już zmarłego proroka o tymże imieniu. Serafin opisał w niej całe dzieje krainy, od jej powstania, poprzez obecne czasy, aż po wizję jej upadku. Księga ta była obita w czarną skórę, miała złocone rogi, a na jej środku lśnił rubin wielkości ludzkiej pięści. To właśnie tej Księgi mieszkańcy Kryształowego Pałacu pilnowali jak oczka w głowie, zawierała ona bowiem najskrytsze sekrety Meridianu. Mieszkańcy innych krain nie mieli do niej dostępu.
Layla westchnęła i wróciła do przerwanej lektury. Dokończy jeszcze tylko legendę o Czarnym Aniele i również uda się na spoczynek. Czarnym Aniołem nazywano tajemniczego wojownika, który zjawiał się w krainie raz na kilka stuleci i zwalczał panoszące się w niej zło. Podobno był nieśmiertelny i zawsze miał przy sobie miecz zwany Destruktorem Cienia. Lecz nikt nigdy nie widział jego twarzy, gdyż zawsze ukryta była w ciemnościach. Imię jego również pozostawało nieznane. Layla uśmiechnęła się pod nosem. Ciekawe, jak by to było go spotkać i odkryć jego tożsamość.
W pewnej chwili za drzwiami biblioteki rozległ się odgłos kroków, lecz księżniczka nie zwracała na to uwagi. Pewnie służący wciąż krzątali się po korytarzach. Jednak gwałtownie poderwała się z miejsca, gdy usłyszała głośne i nachalne pukanie do drzwi. Nie wyglądało na to, aby któraś z niewolnic chciała z nią pomówić. Layla ze ściśniętym strachem sercem podeszła szybkim krokiem do stolika, na którym leżała Księga Serafina. Na szczęście pomiędzy regałami siedziała Eileen, trzynastoletnia córka siostry króla. Layla przywołała ją więc do siebie.
– Posłuchaj uważnie, Eileen. Wyniesiesz to poza mury Pałacu i ukryjesz gdzieś, gdzie źli ludzie nie będą mogli tego znaleźć, dobrze? To bardzo ważne – powiedziała, wręczając małej Księgę Serafina.
Dziewczynka energicznie pokiwała usianą rudymi lokami głową i zniknęła między regałami. Tymczasem Layla sięgnęła pod fałdy swojej jasnej sukni i wyciągnęła długi sztylet, który zawsze nosiła ze sobą dla obrony. Bała się tego, kto czaił się za drzwiami, lecz jednocześnie chciała stawić mu czoła.
Nagle potężne, dwuskrzydłowe drzwi zostały wyważone i do biblioteki wkroczyło kilkunastu umięśnionych wojowników, a za nimi najgroźniejszy człowiek, jaki miał czelność kroczyć po tej ziemi – lord Andre. Layla aż się cofnęła, ujrzawszy jego twarz wykrzywioną w grymasie triumfalnego uśmiechu, który bardziej przypominał uśmiech diabła. Mimo odległości dzielącej ją od drzwi, księżniczka zdołała zauważyć, że po korytarzu biegali również inni żołnierze tego łotra, a po chwili usłyszała krzyki mieszkańców Pałacu i nogi się pod nią ugięły, a oczy zaszły jej łzami. Zrozumiała bowiem, że byli mordowani. Jednak starała się zachować zimną krew, gdyż rozpacz i panika mogły ją w obecnej chwili doprowadzić do zguby. Spojrzała więc hardo w oczy lorda i odezwała się lodowato:
– Andre… Jak się tutaj dostaliście? Czego chcecie?
Mężczyzna, wciąż patrząc na nią i się uśmiechając, pstryknął palcami i zaczął się do niej zbliżać, podczas gdy jego towarzysze zaczęli przeszukiwać każdy zakątek biblioteki.
– Witaj, księżniczko. Pytasz, jak tu weszliśmy? Och, całkiem zwyczajnie. Porozmawialiśmy sobie kulturalnie ze strażnikami, którzy nas wpuścili. Pytasz również, czego chcemy? – Chwycił ją pod brodę i przybliżył twarz tak, że czuła na sobie jego cuchnący oddech. – Doskonale wiesz, czego pragnę… – Bezczelnie pozwolił sobie na chwilę dotknąć jej kształtnych piersi, po czym szybkim, sprawnym ruchem wyciągnął z pochwy swój miecz i przyłożył jej ostrze do gardła. – Gdzie jest Księga Serafina? Gadaj!
– Tu jej nie ma – syknęła Layla. – Na próżno szukacie! Ukryłam ją poza Pałacem!
Lord Andre zacisnął usta w wąską kreskę, a na jego czole zaczęła pulsować żyłka. Księżniczka zamknęła oczy, czekając na rychłą śmierć, lecz nagle rozległ się nieznajomy głos:
– Panie, jeden z żołnierzy patrolujących okolicę widział przed chwilą rudowłosą dziewczynkę. Uciekła w głąb lasu, ściskając w rękach Księgę.
– No to na co czekacie, kretyni? Gonić ją! Przeszukajcie cały las, jeśli będzie trzeba!
– Tak jest!
Wszyscy wojownicy wybiegli z biblioteki. Andre ponownie spojrzał Layli prosto w oczy. W jego własnych odbijała się ślepa furia i nienawiść. Znów się uśmiechnął, co tylko spotęgowało strach księżniczki.
– Ale z ciebie suka, wiesz? Prawdziwa wiedźma. Cóż, na mnie już czas. Zabawiłbym się z tobą, ale muszę podbić Meridian. Do zobaczenia nigdy, ślicznotko.
Layla nawet nie krzyknęła, gdy miecz lorda przebił na wylot jej ciało. Po prostu osunęła się bezwładnie na ziemię niczym drewniana marionetka. Andre wytarł krew z miecza krańcem swojej peleryny, po czym brutalnie kopnął zwłoki, splunął gniewnie na ziemię i wyszedł.
Eileen biegła przez las tak szybko, jak tylko mogła, co chwilę potykając się na nierównym gruncie o wystające korzenie drzew albo kamienie. Kilka razy niefortunnie się przewróciła, ponieważ w lesie panowały kompletne ciemności, jednak wciąż kurczowo ściskała powierzoną jej Księgę Serafina i szukała miejsca, w którym mogłaby ją ukryć. Coraz wyraźniej słyszała ludzi, którzy ją ścigali. W oddali dostrzegła zarys jakiejś jaskini, na którą padało delikatne światło księżyca. Jednak dziewczynka nie była taka głupia. Dobrze wiedziała, że nie zdąży dobiec do jaskini, a jeśli nawet, to ci ludzie mogą ją tam dopaść. Niewiele więc myśląc, uklękła i zaczęła pospiesznie kopać rękami dziurę w ziemi.
– Ej, ty tam! Oddaj Księgę, dziewczynko!
Odziani w zbroje mężczyźni otoczyli ją ze wszystkich stron i wycelowali w nią swoją broń na wypadek, gdyby chciała stawić opór. Eileen mocno przycisnęła do siebie Księgę i wpatrywała się z trwogą w ostrza mieczy. Nie zamierzała łamać danej kuzynce obietnicy.
I nagle napastnicy zaczęli jeden po drugim padać jak muchy. Dziewczynce serce podchodziło do gardła ze strachu. Ziemia, na której klęczała, stała się mokra i śliska od krwi. Jednak po chwili było już po wszystkim i usłyszała łagodny męski głos:
– Nie lękaj się, Eileen Darnell. Jesteś już bezpieczna, tak samo jak Meridian. Chodź ze mną.
Eileen poczuła, jak czyjaś dłoń ściska jej rękę. Jednak bez wahania poszła za tajemniczym wybawcą, chociaż w tym mroku nie dostrzegała jego sylwetki.
– Kim jesteś? – spytała nieśmiało.
– Nazywają mnie Czarnym Aniołem. Lecz mów mi po prostu Jasper.
Razem zniknęli między drzewami.
Lord Andre szedł przez las, wytężając uważnie wzrok. W pewnym momencie potknął się o coś dużego i przewrócił. Zaklął siarczyście pod nosem i zdenerwował się jeszcze bardziej, gdy odkrył, że tą przeszkodą był jego wojownik. Rozejrzał się. Cała chmara trupów żołnierzy i ani śladu dziewczynki. Gdzie ona była? Przecież nie mogła rozpłynąć się w powietrzu! I co się stało? Kto pozabijał tych gamoni? Czyżby ta mała była jakąś przeklętą czarownicą?
I nagle w głowie lorda zrodziła się inna niepokojąca myśl: a jeśli to sprawka Czarnego Anioła? Co jeśli ta legenda o nim była prawdziwa? Może to on ocalił tę smarkulę i zabrał Księgę?
Andre nie wiedział tego na pewno, ale był stuprocentowo pewny jednego – nie spocznie, dopóki nie zdobędzie Księgi Serafina i władzy nad Meridianem. Odnajdzie Księgę, gdziekolwiek ona będzie. I już niebawem podporządkuje swej woli Meridian, a może i nawet cały świat…
Księga Serafina [fantasy]
1Każdego ranka, każdej nocy
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.
Wieczność kocha dzieła czasu.
– William Blake
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.
Wieczność kocha dzieła czasu.
– William Blake