WWWBurza. Ulewa szalała nad miastem, a wichura zmuszała ludzi do opuszczania ulic i chronienia się w ciepłych domach przed zmoknięciem. Jesienne liście, które zdążyły spaść z drzew bezwładnie toczyły się, latały i pływały w strumieniach kałuż popędzane przez wiatr. Tylko nieliczne miały na tyle szczęścia, że zatrzymywał je płot lub hydrant albo po prostu wpadały do kratki ściekowej.
WWWMniej spostrzegawczy obserwatorzy mieliby problem z odróżnieniem potężnego deszczu od silnego gradobicia, gdyż opad walił w szyby z niesamowitą siłą, wzmacniając tylko huki przewracających się koszy na śmieci i skrzypienie tabliczek wiszących nad drzwiami sklepów.
WWWW oddali na horyzoncie malował się granat nieba rozświetlany co chwilę przez majestatyczne sieci piorunów, którym towarzyszyły grzmoty, przyprawiające o gęsią skórkę.
WWWMimo to miasto wydawało się być uśpione w błogim spokoju tej nocy. W większości domów światła były zgaszone, a z kominów snuły się cienkie nici dymu. Jednak w pobliskim szpitalu, w jednym z okien można było zaobserwować nikłą łunę światła bijącą od włączonego telewizora.
WWWNa sali oddziału porodowego leżała kobieta, która najwyraźniej nie mogła spać i oglądała nocne wiadomości w przyciszonym telewizorze. Pomimo niewielkiej ilości światła, które padało na twarz kobiety, można było dostrzec jej nieprzeciętną urodę. Pierwsze wrażenie sprawiało, że człowiek od razu zaczynał przypuszczać, że przyszła matka musi być przynajmniej modelką. Smukła sylwetka, jak na ostatnie miesiące ciąży, nieprzeciętny biust dający się zauważyć spod niemałego dekoltu koszuli nocnej, wyraźne rysy twarzy, niemal królewskie kości policzkowe delikatnie odznaczające się pod skórą, zgrabne usta i nos. Chciało by się rzec, kobieta idealna.
Jednak coś w jej zachowaniu nie pozwalało przejść obok bez zwrócenia uwagi. Otóż kobieta siedziała skulona na materacu łóżka szpitalnego, w delikatnych dłoniach mocno ściskała krawędź pościeli i z wyciągniętą szyją wpatrywała się w ekran telewizora, śledząc ruch warg prezenterki, jakby każde kolejne słowo mogło ją zbawić.
WWWNagle skupiona pacjentka wzdrygnęła się na zapowiedź kolejnej wiadomości:
WWW„Dotarła do nas informacja, że wszystkie loty z miejskiego lotniska zostały odwołane i zostaną wznowione wraz z poprawieniem się warunków pogodowych, które są powodem zastoju na pasach startowych i terminalu. Również samoloty, które miały dziś lądować, zostały skierowane na lotniska w pobliskich miastach. Nie da się ukryć niezadowolenia pasażerów. Człowiek nie jest jeszcze w stanie przeciwstawić się siłom natury...”.
WWWNastępnie prezenterka pożegnała widzów, życząc im miłej i spokojnej nocy. Kobieta wciąż siedziała zesztywniała, po czym głośno odetchnęła z ulgą. W tym momencie jej sąsiadka z łóżka obok przewróciła się na drugi bok z głośnym chrapnięciem.
WWWPrzez szybę w drzwiach wdarło się do pomieszczenia ostre światło. Przyszła matka zamknęła powieki pod jego wpływem, gdy zaś je otworzyła i jej zmysł wzroku powrócił do normy, ujrzała nad sobą postać ordynatora oddziału.
WWW- Jak się pani, czuje, pani Avenue? – zapytał szeptem lekarz.
WWW- Doskonale, doktorze, po prostu wspaniale – odpowiedziała pacjentka z lekkim uśmiechem malującym się na jej ustach.
WWWDoktor spojrzał na reklamę wyświetlaną na ekranie telewizora.
WWW- A jednak pani oglądała. Przecież tyle razy mówiłem, że nie ma, po co się bez potrzeby stresować. Lepiej niech pani teraz spróbuje zasnąć, będzie to dobre zarówno dla pani jak i dziecka.
WWW- Spróbuję, panie doktorze – odpowiedziała sennym głosem kobieta.
WWWI gdy ordynator szedł już w stronę łóżka kolejnej pacjentki, ciężarna kobieta poderwała się i donośnym szeptem zapytała:
WWW- Doktorze, ale oni nie powiedzieli nic o wypadkach. Nie wiem czy jakiś samolot spadł i czy są ranni lub co gorsza, ofiary śmiertelne.
WWWDoktor powrócił do przestraszonej kobiety i spokojnym głosem odparł:
WWW- Pani Avenue, jak by były jakieś wypadki to na pewno by o nich wspomnieli. Przecież o jakiejkolwiek katastrofie samolotu było by głośno w mediach.
WWW- Chyba ma pan rację… ma pan rację, dobranoc – powiedziała pacjentka kładąc się na lewym boku. I nawet nie wiedziała, kiedy oczy same jej się zamknęły…
***
WWWBłękitne przebłyski na niebie dawały nadzieję na poprawę pogody, jednak cała reszta przykryta szarymi chmurami szybko pozbawiała człowieka złudzeń. Już nad ranem w powietrzu wyczuwalny był wiatr silniejszy od przyjemnego zefiru, który z łatwością przerzucał pojedyncze strony gazet i foliowe torebki leżące na ulicy z miejsca na miejsce.
WWWMimo tych przeciwności natury, ludzie, jak co dzień, wyruszali wszelkimi środkami transportu do pracy lub po prostu powolnym spacerowym tempem zmierzali do sklepów po świeże pieczywo na śniadanie, przy okazji zabierając ze sobą psy, które mogły się do woli wybiegać na mroźnym powietrzu.
WWWI nie tylko ulice ożyły, ale również szpital, w którym leżała pani Avenue, z niecierpliwością czekając na narodziny dziecka i nowe wydanie telewizyjnych wiadomości.
WWWKobieta powróciła do swojej wieczornej pozycji i lekko zgarbiona razem z zegarem odliczała sekundy dzielące ją od wyczekiwanego programu. W końcu jej cierpliwość została wynagrodzona. Tym razem na ekranie pojawił się mężczyzna z plikiem kartek, na którym miał przygotowane treści do przedstawienia widzom. Zaczął od spraw dotyczących polityki zagranicznej, których pani Avenue nie słuchała, gdyż czekała na informacje o zniszczeniach spowodowanych wczorajszą burzą. A była pewna, że takie wiadomości się pojawią, ponieważ nie sposób podejrzewać, że tak silny deszcz przeszedł bez echa.
WWWI stało się, prezenter milczał przez chwilę, co spowodowało, że ciężarna kobieta przed szpitalnym telewizorem zamarła, a następnie cichym i przygnębionym głosem zaczął czytać tekst na kolejnej przygotowanej kartce:
WWW„Z powodu wczorajszych silnych opadów deszczu zniszczonych zostało wiele dachów domów mieszkalnych na terenie całego kraju. W niektórych rejonach pola uprawne i pastwiska zostały zalane, co pokrzyżowało plany rolnikom i zniszczyło większość upraw. Nie obyło się bez ofiar. Ambulanse niemal, co chwile były wzywane na miejsca wypadków spowodowanych łamaniem się pod naporem wiatru gałęzi i konarów drzew czy zerwanych linii telekomunikacyjnych i trakcji nad torowiskami. Mamy dla państwa również przykrą informację: dwa samoloty, pasażerski i transportowy, należące do miejskiego lotniska z powodu silnych turbulencji rozbiły się. Nie wiadomo jeszcze ile dokładnie osób zginęło, natomiast można podejrzewać, że nikt nie przeżył. Wszystkie wątpliwości dotyczące przyczyn katastrof powinny rozwiać czarne skrzynki, aktualnie zabezpieczane przez policję na miejscach tragicznych wydarzeń. O dalszych losach i przebiegu dochodzeń będziemy informować w kolejnych wydaniach programu…”.
WWWPo kolejnej chwili ciszy prezenter kontynuował swoją pracę, ale pani Avenue, już nie słuchała. Jej dłonie od ściskania kołdry zbladły, powieki zarumieniły się i do oczu zaczęły napływać łzy, a ona cicho i nieustannie mówiła do siebie jedno słowo:
WWW- Nie, nie, nie nie…
WWWW tym momencie wszedł ordynator, jak codziennie na poranny obchód, a za nim pielęgniarka z wózkiem zastawionym tacami z posiłkami dla pacjentek. Gdy lekarz spojrzał na skuloną kobietę siedzącą na pierwszym łóżku przy drzwiach, przyśpieszonym krokiem podszedł do niej, położył dłoń na jej ramieniu i miłym, aczkolwiek donośnym głosem zapytał:
WWW- Pani Avenue, co się stało? – ordynator próbował spojrzeć jej w czerwone już i intensywnie załzawione oczy, ale one spoglądały gdzież daleko, w pustą przestrzeń za telewizorem. – niech pani powie, co się stało? – teraz niemal już krzyczał lekarz.
WWW- Nie, nie… nie on, nie… nie on… - powtarzała nieprzytomnie kobieta.
WWW- Ona oglądała przed chwilą wiadomości w telewizji, panie doktorze, i jak skończyli mówić o katastrofie samolotów to zaczęła się tak zachowywać – podpowiedziała inna pacjentka leżąca na łóżku stojącym w głębi sali.
WWW- Dziękuje – odparł lekarz i bez dodatkowych pytań wiedział, co się stało. Od razu przeszedł do rzeczy. – Pani Avenue, nie ma pani pewności, że to jego samolot się rozbił. Może on teraz bezpiecznie czeka na lotnisku w innym mieście, aż warunki pogodowe się poprawią i będzie mógł odlecieć.
WWW- To on… - odpowiedziała kobieta, powoli uświadamiając sobie, co się wokół niej dzieje. - Nasze… lotnisko… ma … tylko… jeden… samolot… transportowy… - kontynuowała swoją nie do końca zrozumiałą wypowiedź, a po jej skończeniu od razu zaniosła się donośnym płaczem i ukryła twarz w pościeli, która zagłuszała jej wrzaski.
WWWOrdynator po tych słowach nie mógł już zaprzeczyć, że to nieprawda, bo sam dobrze znał ilości maszyn, jaką dysponowało miejskie lotnisko. Pozostało mu tylko nieskutkujące w takiej sytuacji pocieszanie kobiety.
WWW- Tak mi przykro, pani Avenue. Wiem jak to dla pani strata, ale teraz nie może się pani załamywać, choćby ze względu na dziecko. Za kilka dni przyjdzie na świat zdrowy niemowlak i ktoś będzie musiał się nimi zająć, a to zadanie przypadnie pani, jako jedynemu prawnemu opiekunowi.
WWWKobieta podniosła głowę z pomiętej i przemoczonej pościeli, ukazując wszystkim obecnym swoją zapłakaną i zapadniętą od nieprzerwanego wylewania łez twarz.
WWW- Tak chciał zobaczyć, jak dziecko zacznie mówić pierwsze słowa, jak będzie uczyło się chodzić…
WWWNiespodziewanie kobieta złapała się za brzuch wielkości piłki plażowej i cicho jęknęła. Nie minęła chwila, gdy złapała się znowu tym razem mocniej, a okrzyk bólu był teraz słyszalny dla wszystkich. Lekarz i pielęgniarka, która skończyła rozdawać posiłki pacjentom, wiedzieli, o co chodzi, a pani Avenue opadła na poduszkę. Kolejne skurcze były coraz częstsze i silniejsze, ale więcej bólu sprawiało jej wymuszone cierpienie, niż sam ból porodowy.
WWWWybuchło zamieszanie na sali. Pielęgniarka wezwała salową z wózkiem i delikatnie, lecz szybko zabrali rodzącą kobietę na porodówkę. Zanim wywieziono przyszłą matkę z sali, ordynator był już przygotowany do odebrania porodu…
***
WWWWszystko rozstrzygnęło się w przeciągu kilku godzin. A nie był to jeden z tych łatwych i szybkich porodów, ponieważ jak wynikało z późniejszej relacji ordynatora, którą przedstawiał przybyłym do szpitala rodzicom pani Avenue, wynikało, że tuż przed samym porodem dziecko zaplątało się w pępowinę i gdyby nie szybka reakcja lekarzy udusiło by się kilka chwil przed opuszczeniem łona matki.
WWWWraz z nastaniem wieczoru pani Avenue, leżała już na sali, którą mogłoby się wydawać opuściła tak niedawno, i bez życia wpatrywała się w sufit. Na szpitalnych, zimnych taboretach siedzieli jej rodzice, patrząc na nią ze współczuciem. Chcieli z nią porozmawiać, ale wiedzieli, że córka potrzebuje ciszy i spokoju.
Wszystkim wydawało się jakby czas nie istniał, gdyż poza mrugnięciami powiek obecnych nic się nie poruszało.
WWWW końcu matka kobiety nie wytrzymała pustego wpatrywania się w swoje cierpiące dziecko i zapytała:
WWW- Co teraz, kochanie?
WWW- Nie wiem. – odparła bezpłciowo kobieta.
WWW- Ale zamierzasz wychować dziecko? – wytrwale pytała matka.
WWW- Nie wiem.
WWW- No to może oświecisz ojca i mnie jak wyobrażasz sobie swoje dalsze życie? – starsza pani nie wytrzymała i bez pohamowania krzyknęła na córkę.
WWW- A jak mam je sobie wyobrażać? Mój mąż nie żyje, ale w zamian otrzymałam dziecko, które do końca życia będę obwiniała za to, co się stało. Czy ty mogłabyś tak żyć? – odszczeknęła się kobieta, niczym nastolatka, której nie pozwolono iść na noc do koleżanki. Wydawało się jakby jej źrenice płonęły żywym ogniem, ale złudne wrażenie potwierdziła pierwsza łza, która tak długo powstrzymywana w końcu zwyciężyła i ujrzała światło dzienne spływając powoli po policzku pacjentki, jakby sama chciałaby wszyscy zdążyli ją zauważyć.
WWWKobiety patrzyły sobie głęboko w oczy tocząc walkę charakterów, gdy niespodziewanie do sali wszedł ordynator. Od razu podszedł do barierki w nogach łóżka i zapytał, ważąc każde słowo by nie urazić pani Avenue, która przeszła tego dnia więcej niż jakikolwiek człowiek zdołał sam przeżyć.
WWW- Jak się pani czuje? – zapytał powściągliwie pogodnym tonem.
WWWJego słowa były niczym mur, który został nagle wybudowany między kobietami, gdyż starsza pani spojrzała w stronę okna, a jej córka bez słowa opadła na poduszkę.
WWWLekarz to przemilczał i spojrzawszy na kartkę, którą przyniósł mówił dalej:
WWW- Może być pani dumna. Urodziła pani dużego, jak na noworodka, i zdrowego chłopca. – w tym momencie zamilkł i przegryzł wargi. Najchętniej nie zaczynałby tej rozmowy gdyby nie musiał, ale procedury były jasne: wypełnić kartę dziecka najszybciej jak to możliwe po porodzie. – Czy... wybrała już pani imię dla dziecka? Pytam, gdyż musimy wypełnić niezbędne dokumenty – od razu dodał, by nie wyjść na nieczułego.
WWWCo dziwne, jako pierwsza odezwała się babcia dziecka:
WWW- Uważam, że najrozsądniej w takiej sytuacji byłoby gdyby otrzymał imię ojca. – odpowiedziała na pytanie z zadziwiającą pewnością siebie.
WWW- Nie. – niemal od razu rzuciła matka dziecka ostatkiem sił. – Zanim on... – w tym momencie głos uwiązł jej w gardle. Jednak po chwili wyczerpana dodała. – ustaliliśmy, że będzie miał na imię TJ. – znowu nastała chwila milczenia, w czasie, której kolejna łza płynęła po policzku kobiety torem wytyczonym przez jej poprzedniczkę. – a teraz, panie doktorze, o ile to możliwe chciałabym zostać sama. – powiedziała tym samym bezpłciowym głosem, przewracając się na drugi bok.
WWW- Jak sobie pani życzy. – odarł przymilnie lekarz. – W takim razie państwa poproszę o resztę niezbędnych danych. – z wysiłkiem ułożył na biegu zdanie tak, by uniknąć stwierdzenia „obojga rodziców dziecka”.
***
WWWNie minął nawet tydzień, gdy pani Avenue wraz ze swoim dzieckiem opuścili szpital i przenieśli do domu jej rodziców.
WWWWszystkie obowiązki związane z opieką nad dzieckiem musieli przejąć dziadkowie, gdyż matka całe dnie przesiadywała w swoim pokoju i niczym roślina bez życia wpatrywała się w ścianę przed sobą. Nie była to już ta sama kobieta. Niegdyś młoda i piękna, teraz zmizerniała, niemal sama skóra i kości, zapadnięta i bez wyrazu. Jedyną oznaką na to, że jeszcze jest przy życiu był conocny płacz, którego sprawiał troskliwym rodzicom kobiety wiele cierpienia i robili wszystko by go zagłuszyć, ale on nieustannie nie dawał im spokoju.
WWWI mimo obaw, że to się nigdy nie skończy, zdarzyło się coś niespodziewanego…
***
WWWTej nocy nad miastem szalała kolejna gwałtowna burza. Deszcz padał tak silnie, że ograniczał widoczność na odległość kilku metrów. Gdzieś w oddali można było usłyszeć przeraźliwe grzmoty i zaobserwować potężne, rozrywające mrok błyskawice.
WWWUliczkami pobliskiego miasta wędrował jedynie wiatr i przemoknięta kobieta. Ubrana w stare, brudne szmaty była całkowicie przemoknięta, cała trzęsła się z zimna i widać było, że każdy krok sprawia jej trudność i ogromny ból.
WWWChoć cel tej karkołomnej wyprawy w jej pierwotnym mniemaniu był zupełnie inny musiała zmienić zamiary, ze względy na to, że jej stan zdrowia nie jest na tyle dobry by długo utrzymała się na nogach.
WWWW rękach trzymała małe rozpłakane zawiniątko. Uświadomiwszy sobie w jak trudnej sytuacji się znalazła, podeszła do pierwszego lepszego przedsionka jednego z domów znajdujących się na ulicy, którą akurat przemierzała, zadzwoniła do drzwi i w pośpiechu zostawiając zawiniątko uciekła.
WWWDrzwi otworzył młody mężczyzna. Ubrany był w granatowy szlafrok, a jego twarz zdobiły eleganckie okulary.
WWWZdążył zauważył jedynie czarną sylwetkę biegnącą w kierunku ulicy chodnikiem prowadzącym do drzwi jego domu, za którą ciągnęły się w powietrzu odgłosy rozpaczy, które swą doniosłością zagłuszały nawet złowieszcze huki błyskawic.
WWW- Proszę pani! Niech pani zaczeka! O co chodzi?! – krzyczał za nią zdziwiony mężczyzna, lecz ona się nie odwróciła znikając za zakrętem.
WWWPróbował za nią biec, ale zahaczył nogą o niewielki pakunek. Schyliwszy się, podniósł zawiniątko i odwiną kawałek mokrego materiału. Ujrzał twarz małego dziecka, które zasnęło po długich godzinach płaczu.
WWWNie wiedząc, co ma zrobić wszedł do domu i zamknął drzwi. Nagle z innego pomieszczenia dobiegł go głos.
WWW- Kochanie, co się stało?
WWWMężczyzna był tak zdziwiony, że nie usłyszał, co powiedziała do niego kobieta.
WWW- Kotku, kto dzwonił?
WWWMężczyzna wszedł do sypialni, gdzie leżała półnaga kobieta, delikatnie okryta cienką, jedwabną pościelą, i pokazał jej zawiniątko.
WWW- Mamy dziecko. – powiedział mężczyzna tonem sugerującym, jakby miał zaraz zemdleć.
WWW- Słucham? – zapytała bardzo zdziwiona kobieta z gracją powoli zerwała się z poduszki.
WWW- Zostaliśmy jego rodzicami.
2
Wiesz jak to wygląda?Burza. Ulewa szalała nad miastem, a wichura zmuszała ludzi do opuszczania ulic i chronienia się w ciepłych domach przed zmoknięciem. Jesienne liście, które zdążyły spaść z drzew bezwładnie toczyły się, latały i pływały w strumieniach kałuż popędzane przez wiatr. Tylko nieliczne miały na tyle szczęścia, że zatrzymywał je płot lub hydrant albo po prostu wpadały do kratki ściekowej.
Podobnie jak to: było strasznie...
Całość polega na tym, że ty opisujesz tą burzę - dlaczego więc zaczynasz od tego samego, co opisujesz? Wyciąć - będzie ciekawiej.
Nie. Nie zgodzę się, że deszcz w jakikolwiek sposób wzmacniałby dźwięk przewracanych koszy. Bo niby jak? To w żaden sposób nie łączy się przyczynowo-skutkowo.Mniej spostrzegawczy obserwatorzy mieliby problem z odróżnieniem potężnego deszczu od silnego gradobicia, gdyż opad walił w szyby z niesamowitą siłą, wzmacniając tylko huki przewracających się koszy na śmieci i skrzypienie tabliczek wiszących nad drzwiami sklepów.
Lubię obserwować zjawisko pogodowe burzą zwane. Mam tą sposobność, że z okna widzę całą wioskę (z trzydzieści domów). O ile światła podczas ulewnego deszczu widać, to zacinający wiatr i istotnie sam deszcz rozpierzają dym tak, że albo jest niewidoczny albo przypomina raczej miotającą się chmurę. Na pewno nie unosi się tak, jak to opisałeś.W większości domów światła były zgaszone, a z kominów snuły się cienkie nici dymu.
Z całym tym akapitem jest problem. Nie wiem, czy to narrator mi zwraca uwagę na urodę kobiety, czy próbuje mi ją przedstawić na sposób "ogólny", odnoszący się do wszystkich ludzi, czy też przyjął taktykę niepewności. Poza tym:Na sali oddziału porodowego leżała kobieta, która najwyraźniej [1]nie mogła spać i oglądała nocne wiadomości w przyciszonym telewizorze. Pomimo niewielkiej ilości światła, które padało na twarz kobiety, można było dostrzec jej nieprzeciętną urodę. [2]Pierwsze wrażenie sprawiało, że człowiek od razu zaczynał przypuszczać, że przyszła matka musi być przynajmniej modelką. [3]Smukła sylwetka, jak na ostatnie miesiące ciąży, nieprzeciętny biust dający się zauważyć spod niemałego dekoltu koszuli nocnej, wyraźne rysy twarzy, niemal królewskie kości policzkowe delikatnie odznaczające się pod skórą, zgrabne usta i nos. [4]Chciało by się rzec, kobieta idealna.
[1] - Jest różnica pomiędzy nie mogła spać a nie mogła zasnąć
[2] - Jakie jest wobec tego drugie wrażenie? Coś się zmienia?
[3] - To widać w półmroku? Zapewne jest pod kocem. Narrator jest w tym momencie wszystkowiedzący.
[4] - No to jest, czy nie? Bo z opisu widać, że tak a tu narrator jest niepewny.
Tutaj jest niekonsekwencja. Raz nie może zasnąć, raz się uśmiecha a teraz nagle odpowiada sennym głosem. Wygląda to tak, jakbyś dokleił swiftkę, żeby tylko coś dodać do atrybucji dialogu. Wyszło bez sensu.- Spróbuję, panie doktorze – odpowiedziała sennym głosem kobieta.
Mało słuchasz wiadomości. Redaktorzy zazwyczaj omijają pleonazmy. Dom mieszkalny to taki pleonazm.dachów domów mieszkalnych
Wtrącenie trzeba wydzielić. Ponieważ przed zaimkiem masz przecinek, możesz użyć myślnika:Wraz z nastaniem wieczoru pani Avenue, leżała już na sali, którą mogłoby się wydawać opuściła tak niedawno
Wraz z nastaniem wieczoru pani Avenue, leżała już na sali, którą - mogłoby się wydawać - opuściła tak niedawno
Trzeba wstawić spójnik złożony jak gdyby zamiast zaimka jakbyWszystkim wydawało się jakby czas nie istniał,
Bez kropki. Atrybut mowy: odparła- Nie wiem[.] – odparła bezpłciowo kobieta.
Jak odparła?!
Musisz zapamiętać: zaimek jakby jest równoważny z jeżeliby, gdyby - zamiana spowoduje błąd składni. Dlatego używasz spójnika złożonego jak gdybyWydawało się jakby jej źrenice płonęły żywym ogniem
[1] - barierka w nogach łóżka. Ciekawe, ale ja tego nie widzę.Od razu podszedł do [1]barierki w nogach łóżka i [2]zapytał, ważąc każde słowo by nie urazić pani Avenue, [3]która przeszła tego dnia więcej niż jakikolwiek człowiek zdołał sam przeżyć.
[2] - Zapytał? Nie ma pytania. Za to jest cała masa różnych ciekawych rzeczy...
[3] - No, to narrator mało wie...
Co w tym dziwnego? Mogłeś napisać bardziej naturalnie:Co dziwne, jako pierwsza odezwała się babcia dziecka:
Babcia uprzedziła słowa córki...
Jak rzuciła to od razu. Dlatego wycinasz niemal- Nie. – niemal od razu rzuciła matka dziecka ostatkiem sił.
bez kropki - atrybut mowy: odparł- Jak sobie pani życzy. – odarł przymilnie lekarz.
[1] - PlanyChoć cel tej karkołomnej wyprawy w jej pierwotnym mniemaniu był zupełnie inny musiała zmienić [1]zamiary, ze względy na to, że [2]jej stan zdrowia nie jest na tyle dobry by długo utrzymała się na nogach.
[2] - Zmieniasz czas na teraźniejszy - coś tu nie gra.
W pośpiechu uciekła, czy zostawiła zawiniątko? (to jest właśnie brak przecinka - różne znaczenia zdania)którą akurat przemierzała, zadzwoniła do drzwi i w pośpiechu zostawiając zawiniątko uciekła.
Babol. Że niby co i jak tu się dzieje? Rozbieramy zdanie:Zdążył zauważył jedynie czarną sylwetkę [1]biegnącą w kierunku ulicy [2]chodnikiem prowadzącym do drzwi jego domu, [3]za którą ciągnęły się w powietrzu odgłosy rozpaczy, które swą doniosłością zagłuszały nawet złowieszcze huki błyskawic.
[1] - Biegnie w kierunku ulicy
[2] - Chodnikiem
[3] - Ciągnęły się za nią dźwięki?
Te informacje wyłuskałem. Teraz to zapisze zgodnie z logiką.
Zdążył zauważyć jedynie ciemną sylwetkę biegnącą chodnikiem prowadzącym w kierunku ulicy. Odgłos płaczu przeszywał powietrze, zagłuszając doniosłością złowieszcze huki błyskawic.
Fatalnie napisany tekst z tragedią w tle. Sama tragedia, te oczekiwanie na poród, burza, wiadomości godne są telenoweli - wszystko opisałeś ze sztucznym patosem, siląc się na emocje, których po prostu tutaj nie ma. Prowadzisz nieco odrealniony sposób narracji, w którym narrator gubi się pomiędzy to co chce przekazać a tym, jak ma to zrobić. Raz jest niepewny, raz próbuje odnieść się do czytelnika, raz opisuje coś w pokrętny sposób. Sceny w szpitalu i te wiadomości... słabe i przewidywalne. Zakończenie całkowicie zepsute i nielogiczne. Ogólnie, źle mi się to czytało a wrażenia końcowe bardzo słabe.
Powinieneś poćwiczyć rozpisywanie akcji na etapy. Kto co robi, kiedy, i jak mówi. Zwróć uwagę na to, co dzieje się wokół ciebie i zapisuj to, analizuj. Poza tym, poczytaj co nieco o przecinkach - tutaj roi się od błędów z ich udziałem.
W tekście nie miałem okazji związać się z bohaterką ani dzieckiem - wszystko, co przedstawiłeś jest tak miałkie, że postacie wydały mi się papierowe - bez duszy i charakteru. Ból kobiety, który tak usilnie nakreślasz jest pozbawiony emocji a tragedia jej męża staje się godna statystyki. Brakło tutaj zwięzłości i ukazania tych postaci w ludzki sposób. Ich rozterek od strony dialogu, nie narracji niepewnego narratora.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
3
Wywal tą burzę z początku. Nic nie wnosi.stiuli pisze:Burza. Ulewa szalała nad miastem, a wichura zmuszała ludzi do opuszczania ulic i chronienia się w ciepłych domach przed zmoknięciem.
podałeś minimum, ciekaw jestem maksimum, miss world?stiuli pisze:że przyszła matka musi być przynajmniej modelką.
Czyli nie modelka, ani miss.stiuli pisze:nieprzeciętny biust
Usuń to.stiuli pisze:które są powodem zastoju na pasach startowych i terminalu.
Czyli nie nasz zmysł wzroku po zamknięciu oczu nie jest w normie?stiuli pisze:Przyszła matka zamknęła powieki pod jego wpływem, gdy zaś je otworzyła i jej zmysł wzroku powrócił do normy
Cała reszta błękitnych przebłysków?stiuli pisze:Błękitne przebłyski na niebie dawały nadzieję na poprawę pogody, jednak cała reszta przykryta szarymi chmurami szybko pozbawiała człowieka złudzeń.
Po pierwsze prezenter podałby dokładnie, które to rejony, a po drugie, w wiadomościach nikt tak nie prezentuje faktów. Jakie plany rolników?stiuli pisze:W niektórych rejonach pola uprawne i pastwiska zostały zalane, co pokrzyżowało plany rolnikom i zniszczyło większość upraw.
Gwarantuję Ci, że to by była pierwsza prezentowana wiadomość!stiuli pisze:Mamy dla państwa również przykrą informację: dwa samoloty, pasażerski i transportowy
Skoro krzyczał to wykrrzyknik.stiuli pisze:niech pani powie, co się stało? – teraz niemal już krzyczał lekarz.
Zemdlała i gada?stiuli pisze:- Nie, nie… nie on, nie… nie on… - powtarzała nieprzytomnie kobieta.
Cały dialog strasznie naiwny...stiuli pisze: Tak mi przykro, pani Avenue. Wiem jak to dla pani strata, ale teraz nie może się pani załamywać, choćby ze względu na dziecko. Za kilka dni przyjdzie na świat zdrowy niemowlak i ktoś będzie musiał się nimi zająć, a to zadanie przypadnie pani, jako jedynemu prawnemu opiekunowi.
Przeczytaj to sobie na głos! Zgubiłem się gdzieś w połowie.stiuli pisze:A nie był to jeden z tych łatwych i szybkich porodów, ponieważ jak wynikało z późniejszej relacji ordynatora, którą przedstawiał przybyłym do szpitala rodzicom pani Avenue, wynikało, że tuż przed samym porodem dziecko zaplątało się w pępowinę i gdyby nie szybka reakcja lekarzy udusiło by się kilka chwil przed opuszczeniem łona matki.
Skoro wdajemy się w szczegóły, to jeszcze powinieneś dodać poruszające się klatki piersiowe obecnych.stiuli pisze:Wszystkim wydawało się jakby czas nie istniał, gdyż poza mrugnięciami powiek obecnych nic się nie poruszało.
Bez kropki.stiuli pisze:- Nie wiem. – odparła bezpłciowo kobieta.
Kobieta straciła męża, a matka się na nią wydziera? Znów naiwne to wszystko.stiuli pisze:- No to może oświecisz ojca i mnie jak wyobrażasz sobie swoje dalsze życie? – starsza pani nie wytrzymała i bez pohamowania krzyknęła na córkę.
Dziwne imię...stiuli pisze:ustaliliśmy, że będzie miał na imię TJ
to chyba w złej formie. Całe zdanie kiepskie.stiuli pisze:Jedyną oznaką na to, że jeszcze jest przy życiu był conocny płacz, którego sprawiał troskliwym rodzicom kobiety wiele cierpienia i robili wszystko by go zagłuszyć, ale on nieustannie nie dawał im spokoju.
Powtórzenie.stiuli pisze:i przemoknięta kobieta. Ubrana w stare, brudne szmaty była całkowicie przemoknięta,
literówkastiuli pisze:WWWZdążył zauważył jedynie
odwinąłstiuli pisze:odwiną
I jeszcze jeden naiwny kawałek.stiuli pisze:- Mamy dziecko. – powiedział mężczyzna tonem sugerującym, jakby miał zaraz zemdleć.
WWW- Słucham? – zapytała bardzo zdziwiona kobieta z gracją powoli zerwała się z poduszki.
WWW- Zostaliśmy jego rodzicami.
Kiepsko. Treść nudna, naiwna, kiepsko stylistycznie. Są powtórzenia, nieumiejętnie piszesz dialogi - dużo źle wstawianych znaków interpunkcyjnych.
Największym minusem jest chyba jednak sama opowieść. W dziwny sposób ludzie u Ciebie reagują na istotne wydarzenia. Kobieta traci męża, a wszyscy wokół zachowują się, jakby straciła dziesięć tysięcy złotych na giełdzie. Krzyczą na nią, zadają głupie pytania. Nie dało się w to uwierzyć. Potem nagle ktoś podkłada komuś dziecko, a znalazca po prostu informuje swoją kobietę - O! Patrz, mamy dziecko! Fajnie!
Nie podobało mi się. Narracja też nudna. Z całego opisu p. Avenue zapamiętałem tylko wielkość biustu. Reszta (nawet nie wiem, czy była jakaś) rozmyła się. Nie wiem kto ona, kim był jej mąż i dlaczego zginął przez dziecko? Nic nie wiem. Przedstawiłeś kilka suchych opisów niewiarygodnych zdarzeń. Jak dla mnie, jeśli chcesz pociągnąć temat, to całość tu przedstawioną napisz od nowa.
Pozdrawiam.
Dariusz S. Jasiński