Przez okno. [ dramat/psychologiczne ]

1
Idę. Przesuwam stopy wraz z butami. Korytarzem ciemnym, czarnym od braku okien, z powodu niedoboru światła. Słońce. Wzeszło dawno temu, zaszło i nie pojawiło się więcej. A więc korytarz ciemny, gdzieniegdzie tylko udekorowany jaskrawoczerwoną impresją. Plamy impresyjne. Rejstruję nieśmiałe szeptanie, będące częścią ust zsiniałych, jeszcze nie występujących, ale już dokładnie sobie przeze mnie wyobrażonych.

Ciemny korytarz, pozbawiony okien. Coraz gorzej się czuję, nieznacznie lepiej, gdy już padły te słowa. Chwytasz mnie za rękę, patrzysz mi w oczy, chciałbym się rozpłynąć jak rozpływałem się niegdyś. Jakże wiele dni upłynęło od tamtej pory.

Część druga. Wsadzają mnie, upychają w szurowanych butach, fartuchu wiązanym, podłączają do aparaury. Plamki, drobne, dźwięku rozlewają się po moim ciele. Ja podzielony na serię piknięć, na serię krótkich szmerów, wyznaczających częstotliwość przepływu krwi. Otwieram oczy. Wciąż nie widzę zbyt wiele. Zamykam oczy, widzę lepiej. Impresje posortowane w czarnych korytarza zaułkach. Owady ujadające dziko, w którymś z ciemnych kątów. Widzę dziadków i rodziców, jak patrzą na mnie, zapalając świece i inkantując przy tym niespiesznie, z atencją. A ja leżę już w tym czasie, pogrążony w pornografii mojej świadomości, doświadczając wszystkiego poprzez skórę. Osmoza. Nie jestem niczego pewien.

Część trzecia. Odrywają, odcinają mnie od łóżka, naciągają mięśnie, stawiają na zmęczone nogi, zniecęcone kończyny. Przesuwają wzdłuż siebie. Włosy drażnią mi skórę twarzy.

Widzę ciszę, czuję melodyjność słodkiego głosu oraz zgrabnych dłoni, oplatających mnie za pomocą palców w czułym geście pocieszenia. Patrzę przez okno. Za. Spokoj, cisza. Ptaki wydobywają z siebie dźwięki, delikatne ruchy powietrza wprawiają w ruch liście z przydrożnych drzew. Promienie światła rozpraszają się na ścianie obok mnie przybierając fantastyczne kształty. Błoga cisza o dość unikalnym charakterze. Naraz zmiana gwałtowna. Gwałtowna burza. Idę, przesuwam stopy wraz z butami. Otaczają mnie wysokie krzyki, zgrzyt jęczący, jękliwy. Wycie jazgotliwe.

Widzą mnie na fotelu. Część czwarta. Jak siedzę nieruchomo, jak moje ciało tkwi przymocowane do. Widzą ciało. Doskonałą harmonię wypisaną zmarszczkami na topografii mojej skóry. Nie słyszą jak wołam. Jak szepcę. Jak krzyczę. A krzyczę bardzo glośno. A krzycze jak nigdy dotąd. Przeszywają mnie minuty. Toczy mnie czas.

Część piąta. Nie pamiętam już szczegółów. Zatarły się wspomnienia. Wystąpiła ciemność i tylko to wycie pozostało, o zmiennej częstotliwości. Błądzę palcami, szukając źródła ciepła, gdyż trzęsę się z zimna. Tak strasznie, trzęsę się. Z zimna. I zamarzają mi usta.

2
nooise pisze:Korytarzem ciemnym, czarnym od braku okien, z powodu niedoboru światła.
Jakby nie patrzeć, jedno idzie w parze z drugim - rozumiesz? Że niby masło maślane
nooise pisze:A ja leżę już w tym czasie, pogrążony w pornografii mojej świadomości, doświadczając wszystkiego poprzez skórę.
Ten fragment wymiata ;)


Tekst urywa się w odpowiednim momencie. Ktoś zmazał napis - nie wiesz, co było, nie jesteś pewien/na przyszłości - ba!... niczego. Bardzo mądre posunięcie z tą końcówką.

Podział na części? Ciekawa koncepcja. W każdym bądź razie, według mnie - sprawdziła się.

Tekst jest dobry i ma prawo podobać się. W niektórych tylko fragmentach, zamiast tekstu fabularnego, mamy coś pokroju słów do przeciętnej, powtarzalnej piosenki.

Ale jest w porządku

Re: Przez okno. [ dramat/psychologiczne ]

3
nooise pisze:Idę. Przesuwam stopy wraz z butami.
Zupełnie niepotrzebna informacja. Stopy, o ile nie jest się boso, zawsze przesuwa się wraz z butami. Równie dobrze mogłeś napisać "Idę. Poruszam się. Zmieniam położenie w przestrzeni".
"Korytarzem ciemnym, czarnym od braku okien, z powodu niedoboru światła.
Ciemnym z niedoboru światła? Nigdy bym na to nie wpadł!
Słońce. Wzeszło dawno temu, zaszło i nie pojawiło się więcej.
No to po co o nim wspominać? "Śnieg. Był w zimie. Potem stopniał i już go nie ma, bo jest lato".
Plamy impresyjne.
Zupełnie bez sensu, jak dla mnie.
Część druga. Wsadzają mnie, upychają w szurowanych butach

W sznurowane buty.
Plamki, drobne, dźwięku rozlewają
"Drobne plamki dźwięku", po co te przecinki? Po co to wstawienie przymiotnika "drobne"? Niegramatyczne.
Impresje posortowane w czarnych korytarza zaułkach
Jak mawiał Barańczak - konstruktywistyczny komplikacjonizm, zupełnie irracjonalna inwersja.
Przesuwają wzdłuż siebie.
Kto? Co?
Włosy drażnią mi skórę twarzy.
Może od razu receptory dotykowe skóry twarzy? Nie prościej napisać "twarz"?
oplatających mnie za pomocą palców
Zawsze myślałem, że dłonie oplatają mackami.
Wycie jazgotliwe.
No i znowu ta nieszczęsna inwersja. Po co?
Jak siedzę nieruchomo, jak moje ciało tkwi przymocowane do
Boże, to już jest zdanie - koszmar.

Fryderyk Nietzsche powiedział kiedyś o piszących podobnie że "mącą swoje wody, aby się głębszymi zdały". Silisz się na artyzm, stosujesz udziwnioną metaforykę, ale tak naprawdę jest to tylko mętne, nudne, męczące i jakieś miałkie. Nawet udziwnianie musi być przemyślane, czego u Ciebie nie widzę. Pisz prościej, naprawdę.[/quote]

4
Rzecz gustu. Nad częścią zarzutów mogę się zastanowić, część zaś jest absurdalna. To subiektywne, odbiór pracy. To co dla Ciebie sprawia wrażenie wymuszonego artyzmu, dla kogoś innego może być zgrabną metaforyką. Sądzę, że nie do końca udało Ci się odczytać to co miałem do przekazania.

Co do pierwszego wytkniętego błędu... Na tej samej zasadzie możesz się przyczepić tego, że ktoś użył dwa razy pod rząd tego samego słowa, a przecież kontekst może usprawiedliwiać tego rodzaju zabieg. Tutaj jest podobnie, chciałem nadać temu fragmentowi pewną określoną plastyczność, ułatwić wyobrażenie sobie tej sytuacji.

Tak czy inaczej dziękuję za opinię. Za pierwszą naturalnie również.

5
Nie, wtrącanie niepotrzebnej informacji o butach nie zwiększa plastyczności - wiem, co chciałeś osiągnąć, ale nie posłużyłeś się dobrą metodą.

Jeśli nie zrozumiałem tego, co chciałeś przekazać - no, to już jest wyłącznie Twoja wina.

Wszystko jest subiektywne, ale ja naprawdę nie znajduję tu ani cienia zgrabnej metaforyki. Raczej sztucznosć i mącenie wody.

Ale pamiętaj - "krytykować – to znaczy dowieść autorowi, że nie robi tego tak, jakbym ja to zrobił, gdybym potrafił", jak pisał Capek :P

6
Idę. Przesuwam stopy wraz z butami.
Jeśli to NIE babol - to powinno toto wyglądać w taki oto sposób:

Idę. Przesuwam stopy na wpół włożonych butach.
Korytarzem ciemnym, czarnym od braku okien, z powodu niedoboru światła.
Sztuczna (!) plastyczność z domieszką poetyckości. Bo widzisz, korytarz jest czarny z BRAKU światła, nie okien. Co zresztą piszesz w drugiej części zdania. Taki zabieg może podejść pod pleonazm - tutaj jednak jest to błąd.
szurowanych butach,
literówka?
Plamki, drobne, dźwięku rozlewają się po moim ciele.
To już jest pseudopoetycki bełkot. Jak dźwięk w postaci tworu widzialnego może rozlać sie po ciele? Światło, no niech będzie. Ale dźwięk? Oczywiście, synestezja wytłumaczyłaby tę przypadłość, ale...
zniecęcone kończyny.
Literówka.
Jak siedzę nieruchomo, jak moje ciało tkwi przymocowane do.
Patetycznie, oj patetycznie.

Tekst jest przekombinowany. Wysiłek w utworzenie czegoś większym niż jest, spełzł na niczym - bo stało się sztampowo, pompatycznie. To, co odczułem było zawodem autorki nad lepsza formą - formą, która w kilku linijkach naprawdę jest genialna. Lecz co z tego, skoro niektóre chwasty przerosły kwiatki? Notatnik/wspomnienia/list - można tutaj poszaleć - widziałem teksty, które poruszały uczucia w posadach, porażały obrazami, wykręcały zmysły. Można - tylko trzeba wpierw dostrzec to, co chce się pokazać. Ja tutaj dostrzegłem błędy - jeśli taki był cel, w porządku. Sądzę jednak, że w twojej głowie zrodził się tekst znacznie lepszy - ale z braku wprawy, wyszła pseudopoetycka proza. Nie podobało mi się - choć przyznam, mogło.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

7
To nie jest pierwszy tekst czytany przeze mnie, udziwniony do granic absurdu.
nooise pisze:Korytarzem ciemnym, czarnym od braku okien, z powodu niedoboru światła.
Wiem, że to już było, ale to zdanie poraża, tym bardziej, że:
nooise pisze:A więc korytarz ciemny, gdzieniegdzie tylko udekorowany jaskrawoczerwoną impresją.
A ja myślałem, że w nocy wszystkie koty są czarne.

I gdybym zapomniał (a nie da się, bo powyższe fragmenty wbiły mi się już w pamięć), to chwilę później:
nooise pisze:Ciemny korytarz, pozbawiony okien.
Przyznaję, że brnąłem dalej, bo byłem ciekaw, czego się jeszcze mogę spodziewać.
nooise pisze:Plamki, drobne, dźwięku rozlewają się po moim ciele.
Piękne...
nooise pisze: A ja leżę już w tym czasie, pogrążony w pornografii mojej świadomości
Zakładając, że autor zna znaczenie słowa pornografia, to wydaje mi się, że czytelnik, chciałby wiedzieć gdzie w myślach narratora był choć cień zachowań seksualnych. Nie znalazłem.
nooise pisze:zniecęcone
literówka, czy nie znam słowa?
nooise pisze:Patrzę przez okno. Za. Spokoj, cisza.
Znów totalne udziwnienie.
nooise pisze:Widzą mnie na fotelu. Część czwarta. Jak siedzę nieruchomo, jak moje ciało tkwi przymocowane do. Widzą ciało.
Już nawet nie wiem, co mam napisać. Koszmar polonisty...
nooise pisze:Tak strasznie, trzęsę się.
Tak strasznie się trzęsie, jak odczytałem z kontekstu, czy, jak wynika z przecinka jest tu tak strasznie, że aż się trzęsie?

Posłużę się czymś, co już w jakimś poście wykorzystałem, ale nadaje się jak ulał.
Jezyk polski, to nauka. Każda nauka ma swoje zasady i prawidła. Szyk w zdaniu jest bardzo istotny, w prozie szczególnie. To tak jak zapis w matematyce. Nie można sobie stawiać znaczków i cyferek w dowolnej kolejności, bo wyjdzie bzdura. Tu mieliśmy do czynienia z wieloma komicznymi wręcz kombinacjami. To nie sztuka, tylko sklecony w pośpiechu, do tego nieudolnie, tekst.

A potencjał autora jest niemały:
nooise pisze:Ja podzielony na serię piknięć, na serię krótkich szmerów, wyznaczających częstotliwość przepływu krwi. Otwieram oczy. Wciąż nie widzę zbyt wiele. Zamykam oczy, widzę lepiej.
Tu też mamy karkołomne połączenia, ale brzmią oryginalnie, ciekawie.
nooise pisze:Idę. Przesuwam stopy wraz z butami.
To nie brzmi może najlepiej, ale jak sobie człowiek troszkę dopowie, to nawet nabiera fajnego sensu.

Nie zmieniam jednak zdania i całość uznaję za koszmarek. Myślę jednak, że jeśli autor poczyta komentarze i przyjmie je do wiadomości, może zrobić z tego coś ciekawego.

8
Autor przeczytał, przemyślał i zgadza się :) Postaram się poprawić ten tekst, mając na uwadze Wasze wskazówki. Dziękuję za konstruktywną krytykę ;)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron