kropla rosołu

1
Zainspirowały mnie te ostatnie opowiadania o domu "spokojnej starości" Germanika i wizycie u psychiatry Kripsa. I tak o 19:00 powstała "kropla rosołu":)







Krzywe nogi nie przesądzają o brzydocie człowieka. Nie przesądzają o niej ani duże piegi ani mały biust, ani nawet brak ogólno pojętego piękna. Dla świata nic nie jest brzydkie dopóki nie odezwie się pierwszy człowiek i pokazując białym palcem nie powie:

- Co za brzydula!

Tak właśnie zdarzyło się JEJ kiedy była mała. Nie pamięta kto jej to powiedział, w którym momencie, ani nawet dlaczego pomyślała, że jest to najohydniejszy człowiek na świecie. Nie pamięta dlaczego tak bardzo ją to zraniło i płakała, a matka rozcierała po jej twarzy łzy fartuchem w kwiaty. Zupełnie postronny ktoś powiedziałby, że nie miało to żadnego wpływu na jej życie. Nawet ONA by tak powiedziała. Ale było zupełnie inaczej.







Na kwadratowym, małym stole leżały poukładane równo sztućce. Widelec miał krzywy ząbek, a na łyżce widniały nie zatarte ślady cudzej zupy. Noża nie było. W wazoniku właśnie przekwitał fioletowy bratek, zupełnie niepoprawny w tym miejscu. Przy stole siedziała kobieta. Kobieta jakich tysiące w każdym mieście. Blondynka. Lat 39. Panna. Znanym nam ruchem odgarnęła niesforne włosy z twarzy. Jeszcze raz poprawiła sztućce. Wytarła łyżkę. Nad głową buczał niespokojnie, miotający się na wszystkie strony, wiatrak. Przegarniał w kąty duszne powietrze. Przy stolikach było dużo ludzi. Samotnie pożerali swoje jedzenie. Ktoś mlaskał głośno. Ktoś cicho płakał. Nikt nic nie powiedział, nikt się nie zaśmiał. Kelner przyniósł talerz zupy. Kropla rosołu spadła na biały obrus. Rosół był wściekle żółty. Tłusta plama jaśniała na obrusie, z błyskiem w oku mrugając do kobiety.

- Co się gapisz? –pomyślała

- Bo tylko ja mogę.

- Przestań!

- Tylko ja mogę się gapić i nic nie mówić, tylko ja mogę oceniać bez konsekwencji bycia ocenianym. Jakby nie patrzeć jestem kroplą rosołu, zbiorem chemicznych substancji, które miały być smaczną zupą. Nie możesz mnie znienawidzić, nie możesz mnie pokochać. Ale ja też cię zostawię. W poniedziałek pójdę do pralni i nic ze mnie nie zostanie. Znowu będziesz sama.

- Nie będę! Nie będę bardziej samotna niż ten facet przy tamtym stoliku. Ja przynajmniej z kimś rozmawiam. Nie jestem sama.

- Jesteś! Ja jestem tylko kroplą rosołu. Nawet nie mówię.

- Mówisz!

- To tylko ty. Ja się nie patrzę, nie mówię, nie myślę. Jestem tylko kroplą rosołu. Właściwie to mnie nie ma.

Resztki kropli wchłonęły się w biały obrus. Rozmowa była skończona. Kobieta zaczęła jeść zupę. W oddali ktoś chrząknął prawie bezgłośnie. Odwróciła głowę. Jakaś kobieta, przy stoliku numer pięć na lewo od trzeciego okna od wejścia, mówiła właśnie do pomidora. Zakrywała usta ręką powstrzymując śmiech. Pomidory opowiadają dobre kawały. Bohaterka skończyła jeść zupę. Specjalnie wylała resztki rosołu na obrus. żadna kropla się nie odezwała.

- Proszę pani! Co pani robi! –zawołał kelner – Tak nie można! Nie można wylewać zupy na obrus!

- Nie chciałam.

- Dobrze wiem, że chciałaś – zza pleców kelnera wynurzyła się sanitariuszka – Magdaleno rozmawiałyśmy o tym.

Sanitariuszka przejechała placem po mokrym obrusie.

- Tu nic nie ma.

Prześmiewczym gestem przyłożyła palec do ucha.

- Hm.....Dziwne , nic nie słyszę. Ciekawe dlaczego? –poniosła głos- Może dlatego, że rosół nie mówi!

- Rosół nie mówi, to tylko te krople. Tylko one.

Bohaterka patrzyła na tłusty palec sanitariuszki, otoczony migoczącymi oczkami. Sanitariuszka przyłożyła palec do ust.

- A teraz patrz. Właśnie zamierzam je zjeść.

- Nie! Niech pani tego nie robi!

Sanitariuszka polizała palec z oczami rosołu, które głośno wyły z bólu.

- Widzę, że musimy powtórzyć kurację –powiedziała sanitariuszka – Magdaleno postępując w taki sposób na pewno szybko stąd nie wyjdziesz. Eugeniuszu zawieź ją proszę do doktora Tomasza.

Pomidory, przy stoliku numer pięć na lewo od trzeciego okna od wejścia, zalały się płaczem.

2
Ogólnie mi się podoba, tekst melancholijny, refleksyjny, choć sam tak często pisze to nie lubię takich tekstów czytać <ironia>


Na kwadratowym, małym stole leżały poukładane równo sztućce. Widelec miał krzywy ząbek, a na łyżce widniały nie zatarte ślady cudzej zupy. Noża nie było. W wazoniku właśnie przekwitał fioletowy bratek, zupełnie niepoprawny w tym miejscu. Przy stole siedziała kobieta. Kobieta jakich tysiące w każdym mieście. Blondynka. Lat 39. Panna. Znanym nam ruchem odgarnęła niesforne włosy z twarzy. Jeszcze raz poprawiła sztućce. Wytarła łyżkę. Nad głową buczał niespokojnie, miotający się na wszystkie strony, wiatrak. Przegarniał w kąty duszne powietrze. Przy stolikach było dużo ludzi. Samotnie pożerali swoje jedzenie. Ktoś mlaskał głośno. Ktoś cicho płakał. Nikt nic nie powiedział, nikt się nie zaśmiał. Kelner przyniósł talerz zupy. Kropla rosołu spadła na biały obrus. Rosół był wściekle żółty. Tłusta plama jaśniała na obrusie, z błyskiem w oku mrugając do kobiety.


Wspaniały fragment, choć momentami zgrzyta, to ogólnie wspaniały. Całe opowiadanie napisane bardzo zgrabnie, choć w moim wejrzeniu niektóre zdania nie pasują do sytuacji czy do postaci. Ale ogólnie - powtarzam- podobało mi się.



Ps. A że inspirowane moim tekstem to już w ogóle <odlot:P>

3
witam. Przeczytałem. Moje uwagi/spostrzezenia



1. w sumie mnie zaciekawiłaś. Zadałaś fajne pytanko. Czy wariata może zżerać samotność? Czy w umyśle trawionym przez cyklofrenie czy inną schize jest miejsce na ból samotności, lęk przed byciem samy? Czy pacjenci odziałów zamkniętych nafaszerowni prochami są w stanie coś takiego odczuwac? sa w stanie odróżnić chwilowe odosobnienie od osamotnienia. cholera ja nie wiem...

Nie wiem czy o to ci chodziło ale ja tak włąsnie odebrałem Twój tekst.



2. za dużo używasz słowa sanitariusz. jest jeszcze pielęgniarz, salowy, siostra oddziałowa itp, itd.



pozdrawiam Wiola

4
Dziękuje za oceny:)



Rzeczywiście trochę może nadużywam tego słowa:)



Dobrze odebrałeś mój przekaz. Właściwie to ja się nie zastanawiam czy takich ludzi może zżerać samotność ,bo na pewno tak jest. Każdy z nas w mniejszy czy większym stopniu jest samotny. Ale chodziło mi głównie o to ,że ktoś wrażliwy, ktoś kto boi się ludzi, sam odcina wszelkie więzy z nimi. "Przyjaźń" z rzeczami martwymi ogranicza się jedynie do monologu i ma się wrażenie, że NARESZCIE ;) ktoś cię słucha. I nie krytykuje, nie ocenia, nie daje "dobrych" rad:)

5
Ciekawe, ciekawe... ;)
Ich bin Nitroglycerin... l??sche Feuer mit Benzin...

Wer mich in seinen Venen f??hlt... wird mir nicht mehr entflieh’n...



See the fallen angels pray... for my sweetest poison...

I crash and I burn and I freeze in hell... for your poison...

6
Hej :D

jak dla mnie jest to bardzo smutne.

Podobało mi się, chociaż brak przecinków zmienia niektóre zdania.

zgadzam się z Germanikiem, co tego fragmentu, mam tylko jedno poważne zastrzeżenie:


wazoniku właśnie przekwitał fioletowy bratek, zupełnie niepoprawny w tym miejscu.




nie rozumiem, dlaczego on jest niepoprawny. chyba chodziło ci o to, że jest nie na miejscu, prawda? Spróbuj to jakoś zmienić.





Serdecznie pozdrawiam 8)
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".

"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".

- Nieśmiertelny S.J. Lec

7
Podoba mi się. Ale jak dla mnie to jest trochę za jasne. Wykładasz kawę na ławę. Kropla rosołu tłumaczy, że nic nie mówi... Jest w tym coś.

Ale chciałbym mieć więcej do myślenia, stać się uczestnikiem wydarzeń, a nie obserwatorem: "A ha ha..! Ona jest walnięta!"



Ale, to może tylko takie moje zboczenie.



To fajny tekst. Ale nie ma w nim żadnej zagadki. żadnej zabawy dla czytelnika.
Pozdrawiam
Nine

Dziewięć Języków - blog fantastyczny
Portfolio online

8
hm........masz racje:)Trzeba to jakoś zmienić, aczkolwiek te opowiadanie "samo się napisało" i raczej nie zamierzam go kontynuować. Ale mimo wszystko, dziękuje:)
"Ale dosyć już o mnie. Mów, jak Ty się czujesz

z moim bólem - jak boli

Ciebie Twój człowiek."

9
Jedno z lepszych, jedno z ciekawszych i bardzo mi smutno, że nie chcesz kontynuować...parę literówek, ale pomysł, wykonanie...nawet jeśli pisałaś zainspirowana innymi...dobra robota Autorko.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron