O człowieku od marzeń

1
Pewnego razu żył sobie człowiek, który kochał spełniać marzenia. Przyszła do niego zapłakana, jałowa kobieta i spytała:
- Dasz mi płodność?
- Dam - odpowiedział.
Innym razem odwiedził go pijak i poprosił:
- Spraw, bym przestał pić.
- Sprawię - odpowiedział człowiek.
Pewnego razu przyszedł do niego Bóg i stanął niepewnie na progu. Człowiek od marzeń zaprosił go do środka i wskazał mu miejsce przy stole. Bóg płakał.
- Chcę byś przestał płakać - powiedział człowiek. - Czego pragniesz?
Bóg patrzył.
Tylko płakał i patrzył.
"Ostatecznie mamy do opowiedzenia tylko jedną historię." - Jonathan Carroll

2
Dobre to jest, kanadyjczyku. Naprawdę.

Wiesz czego mi brakuje? Jednej, dwóch linijek mówiących, jak zachowali się goście poprzedzający Boga. Tak, rozumiem: zostało spełnione marzenie, kłopoty zniknęły. Ok, tego się domyślam poprzez przednią sugestię. Ale... Nie wiem, może spróbuj to jakoś zaakcentować?

3
Kurczę. Miniaturę można odczytać na kilka sposobów. Z początku pomyślałem, że Bóg płacze ze szczęścia i że człowiek od marzeń jest bohaterem pozytywnym. Później przeczytałem drugi raz i stwierdziłem, że Bóg wcale nie jest szczęśliwy. Tylko dlaczego? Ktoś odebrał jego rolę? Chyba nie. Myślę, że marzenia są czasem od tego, aby się nie spełniły. Skoro można je spełnić tylko prosząc człowieka od marzeń stają się czymś błahym. Spełnione marzenia w taki sposób tracą na swojej wartości. Ludzie mający taką możliwość staną się sztucznie szczęśliwi. Bóg płakał, bo wiedział, że ludzie nie będą w ten sposób szczęśliwi. Człowiek od marzeń mógłby być nawet uosobieniem szatana – w sensie, zaprzeczeniem Boga. Szatan też może spełnić nasze marzenia – oczywiście nie za darmo. Ale czy człowiek od życzeń też czegoś ludziom nie zabiera?
Do tego ostatnia wypowiedziana kwestia człowieka jest bardzo interesująca. Człowiek próbuje coś nakazać Bogu i spełnić jego pragnienie. Odwróciły się role? Jak człowiek śmie nakazać coś BOGU?
A Bóg płakał. Dlaczego? Nie był zły. Zły Bóg karze. Może musiał zrobić coś czego zrobić nie chciał? Może przyszedł do człowieka, aby…
Ehhh… podobała mi się miniatura.
Piotr Sender

http://www.piotrsender.pl

4
W skrócie, żeby dłużej nie pisać niż materiał do weryfikacji. Twój najlepszy tekst - bez szarż narracyjnych, dzikich opisów czy dialogów albo postaci. Krótko i na temat, z poważną puentą - dającą tyle do interpretacji. Coś genialnego!
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

5
Kurcze... Przeczytałam tę miniaturę chyba z dziesięć razy... W pewnych (sporych) odstępach czasu, z chwilą na pomyślenie. Najpierw myślałam nad samym tekstem, potem szukałam powodów takiego a nie innego odzewu ze strony komentujących.

Nie. Zupełnie nie rozumiem zachwytów poprzedników.
Tekst niestety do mnie nie przemawia.
Może dlatego, że forma jest już tak "miniaturowa", że bardziej kojarzy mi się z wierszem niż z prozą, może dlatego że aż tak wydumane?

Nie nazwałabym tego miniaturą, tylko jakąś powiastką filozoficzną. Jest jakaś myśl, jest co pointerpretować, ale jakoś ta myśl mnie nie pociąga.
Dla mnie tutaj stanowcza przewaga treści nad formą jest minusem. Trochę jakbyś na siłę robił "supermądrą" przypowieść. Po prostu nie ma co czytać. Wiadomo, ujęte zgrabnie, poprawnie (nie od dziś wiemy, że umiesz pisać), ale to tyle.

Mnie to ni ziębi, ni grzeje. Widocznie w moi typie jest coś pełne:
Martinius pisze:szarż narracyjnych, dzikich opisów czy dialogów albo postaci
I wydaje mi się, że w czymś takim mógłbyś lepiej pokazać umiejętności, jednocześnie niekoniecznie gubiąc pointę.

Pozdrawiam,
Ada

6
Mam podobne odczucia. Tekst ten, jakkolwiek zgrabnie ujęty, nie mówi właściwie niczego. Sprawia wrażenie, jakby autor machnął go sobie lekką ręką i uznał, że resztę to niech sobie czytelnik sam dopowie. To ładnie, ale tego dopowiadania jest za dużo. Właściwie cały tekst opiera się na interpretacji odbiorcy, co czyni go w pewnym sensie genialnym - trudno bowiem negować przekaz czegoś, co się właściwie samemu wymyśliło.

Uderzyło mnie natomiast jedno - oczywiście wedle mojej interpretacji. Bóg przychodzi do człowieka by spełnił jego marzenia. Jednocześnie tenże człowiek chce by Bóg przestał płakać. Skoro taka jest jego wola, dlaczego Bóg nie przestał?

I mógłbym nad tym dumać i rozwijać na wszystkie sposoby i pewnie doszedłbym do jakiegoś szalenie istotnego wniosku aż kipiącego od metafizycznego sensu. Ale nie chce mi się. Nie dłużej niż kilkanaście minut. Za które, niemniej Ci dziękuję, choć pewnie za tydzień nie będe tego wszystkiego pamiętać.
"Przez życie trzeba przejść z godnym przymrużeniem oka, dając tym samym świadectwo nieznanemu stwórcy, że poznaliśmy się na kapitalnym żarcie, jaki uczynił, powołując nas na ten świat." - Stanisław Jerzy Lec

Re: O człowieku od marzeń

7
Brakuje bardziej wyrazistej puenty. Ale ciekawe to jest.

Znasz Rene di Obaldię albo Henri Michaux? Jeśli nie, koniecznie poczytaj, szczególnie "Bogactwa naturalne" tego pierwszego.

Inna sprawa, gdzie takie teksty publikować... ale warsztatu i dyscypliny uczą, przydają się w konstruowaniu scen. Co piszę też na własnym przykładzie.
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

8
Dzięki za odpowiedzi.
Moim mistrzem miniatury zawsze był Borges. Krótko i tak, żeby zostało we łbie. :) Oczywiście nie mierzę się z Nim i nie chcę pisać jak On, ale coś z Niego we mnie zostało. Znam Michaux. Trochę.
To chyba nic złego, kiedy próbuję coś uszczknąć od Wielkich, którzy w moim łbie coś tam pozostawili... :)
a tak na poważnie to lubię pisać miniatury. Powyższa nie została napisana "na kolanie", choć powstała szybko. Mówi wiele - tak uważam. Nigdy nie byłem za tym, żeby pokazywać wszystko "na dłoni" i czekać, jak mnie zinterpretują. Dla mnie Literatura jest prosta - czytam - myślę, piszę - niech się inni martwią, ja swoje wiem.
:)
"Ostatecznie mamy do opowiedzenia tylko jedną historię." - Jonathan Carroll

9
Też mi zabrakło wyrazistej puenty, ale rozumiem, że tak miało być. Z tekstu nie wynika też, czy ten "człowiek od marzeń" faktycznie spełniał te pragnienia. Joe pisał, że mu brakuje opisu reakcji tych osób. Mnie brakuje tego, czy poza obietnicą spełnienia marzenia ów bohater faktycznie je spełniał. W tej chwili rodzi się we mnie myśl, że może ten bohater tylko sprzedawał złudzenia, rozbudzał marzenia? Może był szarlatanem i kimś, kto drwił z marzeń ludzkich, obiecując nie wiadomo co?

Nie wiem, po prostu nie wiem. Pozostają niedopowiedzenia, ale takie "złe niedopowiedzenia", czyli nie zamierzone przez autora (tak mi się zdaje), ale wynikające z niedostatecznego opisu sytuacji. To oczywiście tylko moje zdanie. Reszta jest świetna - multum treści w paru zdaniach. To wielka sztuka tak pisać!

Pozdrawiam, Łukasz
eKorekta24.pl :: Portal językowo-literacki

10
Nie wiem, czy ów człowiek spełniał marzenia. Wiem, że kochał to robić. :)
"Ostatecznie mamy do opowiedzenia tylko jedną historię." - Jonathan Carroll
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”