Nie stać mnie na samotność

1
opary urwanych dialogów
błądzą niechybnie od podłogi
a potem już został grzech
spowszedniały nam Pani

jak chleb codzienny na raz
jak poranne zorze na peronie
(tam łatwiej powracać
w towarzystwie szczyn
nie żal już niczego a
zwykły pośpiech wybawi
)

rozpęcherzenie czynników współ
woli istnienia się we mnie
jak cholera znikąd
bo kurwa udźwignę
raz i osiem ale nie więcej
niż połowę

purpurowe żurawie
wracają ze wschodu

2
Przedostatnia strofa mi się strasznie podoba, ma siłę, charakter. I ostatnia również, pewne odejście od tematu w sposób magiczny i smutny jednocześnie. Podoba mi się również wizja peronu, który jest ratunkiem.
Taak, podoba mi się, lubię bardzo.

3
rozpęcherzenie czynników współ
woli istnienia się we mnie
jak cholera znikąd
bo kurwa udźwignę
raz i osiem ale nie więcej
niż połowę
piekne to.


jestem na duże TAK.
`gdzie jest granica co wolno i co warto`

4
piszę się pod Anit.

cuuuuuud,
(I'm tired of being what you want me to be

Feeling so faithless lost under the surface

Don't know what you're expecting of me

Every step that I take is another mistake to you)

"Mam nadzieję, że wyjście jest radosne i mam nadzieję, że nigdy tu nie wrócę".
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja biała”