Natalia/miniatura

1
Natala delikatnie przykleja plastikowe paznokcie do swoich własnych, prawdziwych. Pieczołowicie i subtelnie nakłada drobne kropelki lakieru na czubki tipsów. Znaczy malutkie, czerwone kwiatuszki, zielone łodyżki, malutkie listki i pokrywa całość bezbarwnym lakierem. Trzeba wszystko zabezpieczyć, tak by się nie zniszczyło. Nie śpieszy się, robi to wszystko tak skrupulatnie, że mogłaby uczyć się na zegarmistrza.
Gdy kolorowe wzorki są już dokończone, macha łapkami, dmucha w pazurki, chucha i uśmiecha się do swojego dzieła. Jest zadowolona.
Musi jeszcze zrobić kilka zdjęć nowiutkim Samsungiem, zapisać w "galerii" i zatytułować każde zdjęcie. Bo zdjęć jest kilka. Natala pstryka każdy paluszek, każdego pazurka osobno. Później pstryka całą rączkę, a nie jest to łatwe. Najpierw prawą rączką pstryka pazurki lewej rączki, później na odwrót. Wciska opcję "zapisz zdjęcie" i po skończonej sesji odkłada telefon na biurko. Kiedy znajdzie chwilę czasu wyślę zdjęcia koleżankom, a wieczorem, te najlepsze, wrzuci na "Naszą Klasę". Na pewno to zrobi, niech głupie pindy zzielenieją z zadrości.
Właściwie to nie lubi swojego imienia. Natalka. Brr. Woli jak mówią na nią Natally, albo Nati. Natalka brzmi strasznie wieśniacko. Nie podoba się jej też imię nowego chłopaka. Andrzej. "Straszna wiocha" - myśli sobie i już wymyśla mu nowe imię. Endrju.
Bardzo jej się spodobało jak pierwszy raz przejechał przez rynek. Zrobił kilka okrążeń, zapiszczał oponami, przestraszył te wieśniary spod sklepu. A myślała, że tego dnia już nic się nie wydarzy. Nudno było od rana, siedziała na ławce z tą głupią pindą Baśką, na rynku same wieśniaki, albo stare dziady. Zdenerwowała się na pijaka, który je zaczepiał. Śmierdział i próbował się przytulać, żenada. Już miały iść, kiedy nagle przyleciała Dorothy z nowiną. Babka Pelcowa miała wylew i Mareczek nie przyjedzie w sobotę na dyskotekę.
Ale lipa! Natalkę rozbiła ta wiadomość. Jak się dostaną? Jak wrócą? Bez Mareczka nie da rady. "Strasznie głupia ta babka Pelcowa" - pomyślała sobie Natka - "Za trzy tygodnie post. I tak nie będzie dyskoteki. Nie mogła trochę poczekać z tym wylewem?"
Bardzo przygnębione siedziały na tej ławeczce, przy tych brudasach taksówkarzach i już tak im przykro się robiło, ze mało się nie popłakały. I wtedy właśnie zapiszczały opony. Zerwały się wszystkie trzy! "To musi być fajny kolo" - pomyślała sobie Natalka pełna nadziei. I to był fajny kolo.
Chyba je zauważył, bo długo spoglądał zza kiery i trzasnął jeszcze dwie rundki. Mało się nie posikała, tak ją jakoś szczęście w brzuchu ścisnęło, że aż o Mareczku i babce Pelcowej zapomniała. Nagle zrobiło się fajnie i Andrzej (wtedy jeszcze nie wiedziała jak ma na imię) wrócił kilka razy na rynek, by poszarżować.
Natka, Basieńka i Dorotka wiedziały, że jest to specjalny dzień i że nie wolno im opuszczać rynku. I wieczorem Endrju siedział już z nimi na ławeczce, zachowywał się bosko, znał takie teksty, że dziewuchom aż wszystko piszczało w środku. "Normalnie, odjazd" - myślała Natka i w ogóle nie chciała wracać do domu.
Dzisiaj Natka tak mocno skupiła się na przygotowaniu do dyskoteki, ze ledwie usłyszała pukanie do drzwi.
"To Endrju! Na pewno, jaki on szybki"
Dziewczyna otworzyła drzwi i twarz jej spochmurniała:
- A to ty, babka. Wejdź.
- Słuchaj Natalciu, trochę źle się czuję. Czy mogłabym trochę posiedzieć? Mama w pracy, prawda?
- Ta. Mama w pracy. Siadaj babka, tam jest herbata, jak chcesz to sobie zrób.
Natalci było smutno, że to nie Endrju, i że babka jej na pewno siary narobi jak Andrzejek już przyjedzie. Nic to, zamknie się w kuchni i jak się nie odezwie, to będzie gicio.
Tymczasem babcia czuła, że ciśnienie wciąż jej rośnie, nie pomogły dwie tabletki z rana i trzecia przed południem. Już ją zamroczyło i poczuła się tak słabo, że zawołała wnuczkę.
- Natalko, co tam u ciebie? Jak w szkole? - babcia za wszelką cenę chciała odpędzić złe samopoczucie, zająć się choćby rozmową. "Pomoże" - pomyślała - "Na pewno rozmowa pomoże"
- Nic takiego, w szkole też w porządku - nie na rękę było jej to zawracanie głowy.
Rozmowa nie pomagała, babci zamgliły się oczy, ugięły nogi i zdążyła ledwie wykrztusić kilka słów:
- Natalciu, kochanie. Zadzwoń po pogotowie... - po czym osunęła się ciężko na fotel. Biedna Natalcia zerwała się z miejsca, pobiegła po telefon, pamiętała, że trzeba wybrać na Samsungu numer 112 i chyba ktoś odbierze. W słuchawce usłyszała przeciągłe biiiip... biiiip...., po czym zatrzeszczało coś i ktoś z drugiej strony zaczął rozmowę.
- Tak, moja babcia, tak ulica Kościuszki, tak, szybko, niech ktoś szybko przyjedzie.
Babcia trzęsła się na fotelu, oczy uciekły jej pod powieki, na ustach pojawiła ślina. Natalka nie mogła uwierzyć, że ta ślina jest taka obrzydliwa, że nie da jej się wytrzeć, bo jest okropna. Poczeka, lekarze mają rękawiczki i na pewno zrobią to lepiej. W końcu od tego są.
- Babka - krzyknęła tylko - babka, ty mi tu nie umieraj! ja muszę dzisiaj na dyskotekę iść!
Optymista uważa, że żyjemy w najlepszym ze światów. Pesymista obawia się, że to może być prawda.

Re: Natalia/miniatura

2
MARCEPAN 30 pisze:Trzeba wszystko zabezpieczyć, tak by się nie zniszczyło.
Lepiej pasowałby "musi" niż trzeba.
MARCEPAN 30 pisze:uczyć się na zegarmistrza.
Uczyć zegarmistrza. Byłaby to chyba trafniejsza metafora.
MARCEPAN 30 pisze: macha łapkami, dmucha w pazurki
No i zrobiłeś z niej kotka :P
MARCEPAN 30 pisze: Musi jeszcze zrobić kilka zdjęć nowiutkim Samsungiem, zapisać w "galerii" i zatytułować każde zdjęcie. Bo zdjęć jest kilka
No... o kilka za dużo :P
MARCEPAN 30 pisze:Natalka nie mogła uwierzyć, że ta ślina jest taka obrzydliwa, że nie da jej się wytrzeć, bo jest okropna.
Piękne zdanie :)

Podsumowując: Jest sporo błędów w konstrukcjach zdań, niektóre z nich są zbyt
udziwnione i nie wiadomo, kiedy mówi narrator a kiedy "myśli" Natalka. Nie wypisywałem wszystkich bo naprawdę ich sporo.
Ale sama bohaterka bardzo mi się spodobała :). Milusia.
Uśmiechając się do deszczu mniej się moknie

3
Dzięki za wgląd :)
Zdania postaram się poprawić, tekst pisany dość pośpiesznie, ale zdecydowałem się wrzucić, bo myślę o kontynuacji.

Właściwie to narrator ma tu ciągle mówić, nie bohaterka. Narrator ma być obserwatorem, który próbuje wniknąć w świat bohaterki i opisać go, więc nawet myśli Natalki są "mówione" przez niego (narratora).

Biorę Twoje uwagi na przyszłość.
Optymista uważa, że żyjemy w najlepszym ze światów. Pesymista obawia się, że to może być prawda.

4
Masa, ale to masa błędów. Czyta się topornie. Skupie się na fragmencie i pokaże, co był źle. Resztę musisz poprawić sam.
Natala delikatnie przykleja plastikowe paznokcie do [1]swoich własnych, prawdziwych. Pieczołowicie i subtelnie nakłada drobne kropelki lakieru na czubki tipsów. Znaczy [2]malutkie, czerwone [2]kwiatuszki, zielone łodyżki, [2]malutkie listki i pokrywa całość bezbarwnym lakierem. Trzeba wszystko zabezpieczyć, tak by się nie zniszczyło. Nie śpieszy się, robi to wszystko tak skrupulatnie, że mogłaby uczyć się na zegarmistrza.
Gdy kolorowe wzorki są już dokończone, macha łapkami, dmucha w pazurki, chucha i uśmiecha się do swojego dzieła. Jest zadowolona.
Musi jeszcze zrobić kilka zdjęć nowiutkim Samsungiem, zapisać w "galerii" i zatytułować każde [3]zdjęcie. Bo zdjęć jest kilka. Natala pstryka każdy paluszek, każdego pazurka osobno. Później pstryka całą rączkę, a nie jest to łatwe. Najpierw prawą rączką pstryka pazurki lewej rączki, później na odwrót. Wciska opcję "zapisz zdjęcie" i po skończonej sesji odkłada telefon na biurko. Kiedy znajdzie chwilę czasu [4]wyślę zdjęcia koleżankom, a wieczorem, te najlepsze, wrzuci na "Naszą Klasę". Na pewno to zrobi, niech głupie pindy zzielenieją z [5]zadrości.
1. A mogą być „swoje czyjeś”? Wywal „własnych”.
2. Albo malutkie kwiaty, albo kwiatuszki.
3. Zamień na „z nich”.
4. Zła osoba.
5. Literówka.
6. MASA POWTÓRZEŃ!
7. "Siękoza". Nadużywać wyrazu "się", przez co tekst SIĘ zacina, niczym porysowana płyta.

To krótki tekst, którego nie da się czytać. Przykro mi. Robisz masę błędów. Interpunkcja kuleje, błędy logiczne, powtórzenia. Zresztą. Wypisałem błędy z fragmentu. Z resztą kombinuj sam.
Oczywiście przeczytałem do końca i muszę przyznać, że się uśmiechnąłem. Opowiadasz wiejsko i głupiutko i jest śmiesznie. Więc tutaj plus.
Niestety mało osób doczyta opowieść (nawet tak krótką) do końca. Nie będą w stanie - tekst zmęczy ich na samym początku. Popracuj trochę nad stylem.
Nie podobało mi się.
Piotr Sender

http://www.piotrsender.pl

5
Na swoją obronę mogę dodać tylko tyle, że zwroty w stylu "malutkie listki" są naturalne dla bohaterki. Miało być o głupiutkiej Natalce, a wyszedł głupiutki tekst. Czyli nie warto :(
Powtórzenia we wcześniejszych moich tekstach też spełniły zadanie, bo jak mi napisano w komentarzach, "świetnie budowały napięcie". Tu nie wyszło. Trudno.

Z literówkami się zgadzam, a "siękozy" nie zauważyłem. Dobrze, że zwróciłeś mi na nie uwagę.

Natalka jest wiejska, więc miało być wiejsko :)

Tekst się nie udał, więc następny niech będzie lepszy :)
Optymista uważa, że żyjemy w najlepszym ze światów. Pesymista obawia się, że to może być prawda.

6
Marcepan , błędy ci wskazano, a ja dodam, że to któryś z kolejnych tekstów, i jest bardzo dobrze. Masz dar przekazywania prawd świata w taki wysublimowany sposób. Twoi bohaterowie nie żyją w zgodzie z narratorem, a ten, w niespotykany sposób drwi z nich i opowiada. Natalka to bardzo dobry tekst - ale tragicznie napisany. Dlaczego? Odpowiedz sobie sam na te pytanie, a gwarantuję, że takiego błędu nie powtórzysz.

Siłą tego tworu jest zamysł autorski - nie udajesz przed światem, jaki to narrator mądry nie jest - on ocenia to co widzi (widział?) i przekazuje informacje takimi jakie są w istocie. To czytelnik ma wyciągnąć wnioski i ocenić osoby. Pozostawiasz w ten sposób wiele miejsca dla wyobraźni, dla poszukania osobowości przedstawionych w tekście pośród zwykłego grona śmiertelników. Na koniec, pokazujesz wartości ludzkie (a raczej ich brak) w świetle nowych świątyń i znów, robisz to w sposób naturalny, bez moralizatorstwa. Masz niespotykany zmysł postrzegania świata i przekazywania własnych obserwacji (swoją drogą, teraz się powtarzam, bo przy okazji innego tekstu to samo napisałem). Przymknę oko na wszelkie błędy i napiszę: bardzo mi się podobało.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

7
Martinius - Twoje słowa brzmią jak wyzwanie. Każą się nie poddawać i dzięki Ci wielkie za to.
Owszem, błędów jest mnóstwo, sam ich wcześniej nie dostrzegłem. Tekst napisany pod wpływem chwili i wrzucony na gorąco.
Zastanawiają mnie te zdrobnienia, otóż świat widziany oczami takiej Natalki tak właśnie (moim zdaniem) wygląda, rozczula się nad paznokciami, które są jej, na malunkami, które sama wykonuje na tych paznokciach, nad wszystkim co jej dotyczy. Cały ten samozachwyt musi być opisany ze zdrobnieniami, ale chyba faktycznie ich nadużyłem. To samo tyczy się "siękozy". Kiedy tekst "brzmi" w głowie, wygląda zupełnie inaczej, niż ten, który pojawia się na papierze. Jeszcze zupełnie inaczej wygląda, gdy czyta się po kilku dniach. Dopiero dostrzega się błędy, więc moja nauka na przyszłość - NIE WKLEJAĆ TEKSTU ZARAZ PO NAPISANIU. :)

" Człowiek uczy się całe życie i głupi umiera" - jak mawiał mój Ś.P. dziadek

Jeszcze jedna uwaga stricte narracji. Przeplata się ona świdomie ze światem Natalki, narrator próbuje być oczywiście bezstronnym obserwatorem, ale udziela mu się czasem nastrój :)
Czy nie powinien? Nie jestem pewien. Wydawało mi się, że w ten sposób (kiedy narrator stopi się z bohaterem) lepiej odda się świat widziany oczami bohatera.
Zawsze próbuję obserwować człowieka i spojrzeć na świat jego oczami, wówczas na chwilę staję się nim, udziela mi się jego nastrój, jego myśl, która nim kieruje. Tak chyba stało się z tą narracją w "Natalce".
Optymista uważa, że żyjemy w najlepszym ze światów. Pesymista obawia się, że to może być prawda.

8
Zawsze próbuję obserwować człowieka i spojrzeć na świat jego oczami, wówczas na chwilę staję się nim, udziela mi się jego nastrój, jego myśl, która nim kieruje. Tak chyba stało się z tą narracją w "Natalce".
Wyobrażasz sobie, że stajesz się nim - nie stajesz. Narracja w Natalce nie jest prowadzona z jej oczu - jest odległa, zwięzła i pozbawiona analizy psychologicznej - narrator mówi, opisuje co widzi. I to się sprawdza - bo wszelkie wnioski wyciąga czytelnik.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

9
Przyznam, że jak tylko zobaczyłem, że coś napisałeś z ciekawością zacząłem czytać. Przeczytałem i nasunęły mi się dwa spostrzeżenia.

1. Błędów dużo...
ale
2. Tekst ma duży potencjał. Doskonale stworzyłeś bohaterkę. W tak krótkiej formie udało Ci się zaprezentować nam kogoś tak antypatycznego, że należą się za to brawa.

No a teraz konkrety. Zastanawiałem się dlaczego tekst na początku mnie trochę irytował i doszedłem do wniosku, że to przez przemieszanie narracji z myślami bohaterki. W zasadzie narrator jest praktycznie bohaterką - słownictwo, podejście do rzeczywistości, w zasadzie wszystko! Od razu nasunęło mi się pytanie, po co w takim razie narrator? Oddalasz się od bohaterki, a mogła być jeszcze bardziej paskudna, gdyby narracja była pierwszoosobowa. Jeśli już chcesz zachować narratora, doradzałbym usunięcie kolokwializmów, tych pazurków itp. z jego "partii".

Puenta. Podobała mi się, ale nie była zaskoczeniem. To już druga babcia i druga dyskoteka w jednym tekście. Sam osłabiłeś wydźwięk zakończenia, a szkoda. Gdyby nie pierwsza babcia zakończenie byłoby mocniejsze i bardziej zaskakujące. Bo teraz nie jest.

Gdyby nie usterki wyszedłby z tego niezły tekst - jesteś bardzo dobrym obserwatorem (oceniam po Trutniach i po tym tekście) i potrafisz to wykorzystać. Podobało mi się (ale nie bardzo i z pewnymi zastrzeżeniami). Podobało się pomimo narracji trzecioosobowej w czasie teraźniejszym - szczególnie tego czasu nie lubię :) Do roboty, czekam niecierpliwie na coś dłuższego.

Pozdrawiam

10
Mam taką myśl, Maladrill. Stworzenie małego świata, w którym pojawiać się będą bohaterowie i każdy z nich będzie miał swoją historię, swoje miejsce i swój charakter (jak w życiu :) ). "Natalka" miała być pierwsza, więc zrobiłem małą próbę (miniaturę). Tekst, faktycznie, zbyt pośpiesznie napisany. Pierwsza babka, czyli babka Pelcowa miałaby być kolejną bohaterką. I tu mam dylemat. Bo chciałem, by w każdej części narrator był trochę podobny do bohatera, lub by czasem myślał tak jak on. Teraz nie wiem, bo nie bardzo się to spodobało.

Mam mało czasu, żałuję, więc trudno mi zasiąść przed komputerem i wziąć się do roboty.
Optymista uważa, że żyjemy w najlepszym ze światów. Pesymista obawia się, że to może być prawda.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”