zło dam wam z miłości

1
widziałem twarze
pełne strachu
widziałem mgłę
wybuchy i strzały
widziałem krew na ziemi
truchła dziecięce
strzały i ogień
pożogę widziałem
na barykadzie leżąc
widziałem wasz strach
rozumiałem czyny
milczałem przejęty
łzy z oczu ciekły
płakałem
wybaczcie dzieci
nic więcej nie mogę
nie moja wina
że chcecie zniszczenia
że chcecie siebie
nawzajem wytłuc
w otumanieniu
na nic pomniki
na nic krzyże
po co te łzy
sztuczne na filmach?
czemu usilnie
pamiętać chcecie
czemu tak głupio
żądacie bólu?
przecież cholera
jesteście bezpieczni
daleko wojna
daleko cierpienie
nie proście mnie więcej!
nie zrobię tego!
już raz popełniłem
błąd ten okrutny
i uwierzyłem
że wam potrzeba
tego wszystkiego
chcieliście śmierci
ją dostaliście
chcieliście strachu
i was osaczył
a potem błagalnie
wznieśliście ręce
i krzyknęliście żebym
skończył już wreszcie
tak krótko teraz
w pokoju żyjecie
i znów cholera
w błagalnym geście
ręce wznosicie
zawodząc wołacie:
wojny my chcemy!
śmierci! cierpienia!
my chcemy krwi!
chleba i igrzysk!
do mnie krzyczycie
zerkam na tarczę
mojego zegarka
wzdycham żałośnie
przecieram oczy
by zaraz potem
z żalem na sercu
być dla was niczym
deus ex machina
prawdziwy
okrutny
Bóg miłościwy
który z miłości
ześle wam zaraz
na zawołanie
wszystko to
o co tak ładnie
pokornie prosicie

zło dam wam z miłości
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja biała”