UWAGA WULGARYZMY
To pierwsze moje opowiadanie po prawie 10 latach. Mam nadzieję, że jeszcze się rozpiszę. Aktualnie pracuję nad trzema innymi projektami. Postanowiłem jednak sprawdzić wasze opinie o tym tekście.
Obudziły go krople deszczu, padające na jego bladą szyję. Powoli otworzył powieki i przeraził się widząc, że spał w jakimś brudnym podwórzu, praktycznie pod gołym niebem. Było ciemno. Co nieco światła wydobywało się z upstrzonych byle jak okien kamienicy.
Gdzieś obok niego leżał podniszczony, różowy rowerek, nieco bliżej przy małej kałuży leżała rozdeptana paczka papierosów, a jeszcze dalej walały się puszki po piwie, odbijały nikłe światło. Nagle przeszył go potężny ból głowy. Dotknął skroni i poczuł, że włosy są na wpół mokre, na wpół zaschnięte w jakiejś mazi. Oderwał dłoń od głowy, jak gdyby się poparzył, po czym spojrzał na palce.
- No tak - pomyślał - krew, czego się mogłem spodziewać.
Chociaż, tak naprawdę nie było to tak oczywiste. Niczego nie był pewien, oprócz tego że leży w jakiejś ciemnej dziurze, prawdopodobnie został uderzony czymś w głowę i nazywa się… , hmm tego jednak nie wiedział.
Usiadł, opierając się o ścianę, krzywiąc się znowu z bólu tym razem szyi i pleców. Spanie na bruku, chyba nie było jego codziennością. Rozmasowywał szyję drugą ręką i próbował analizować sytuację, w jakiej się znalazł. Ubranie było suche, zatem deszcz musiał dopiero zacząć padać, a tu pod ścianą, wysunięty dach przynajmniej chronił go od kropli deszczu. Te zaś rozbijały się na bruku, zaledwie kilka centymetrów od jego stóp.
Spojrzał na swoje buty, znanej marki, czarne a co najważniejsze, raczej czyste i dość nowe. Mała smuga światła, która wypadała z okna tuż nad nim, pozwalała to dojrzeć. Jego oczy zresztą przywykły już, do ciemności. Stan butów wskazywał na to, że nie jest raczej żebrakiem, spodnie jeansowe również były w nie najgorszym stanie. Czarna koszula w białe wzory, odsłaniała na lewej ręce zegarek. Ten, tak jak buty, był dość znanej firmy. Wskazówki ustawione były na kilka minut po pierwszej. Na palcu serdecznym, prawej ręki, miał złotą obrączkę.
Rozejrzał się wokół, w rogu ściany, po prawej stronie, około metr od siebie zauważył coś, co częściowo odbijało słabe światło. Zainteresowany odkryciem, przechylił się w tamtą stronę, a przedmiot zidentyfikował jako części telefonu komórkowego, który najprawdopodobniej roztrzaskał się na ,wilgotnym teraz bruku.
- Pewnie jeszcze coś da się z tym zrobić. - Pomyślał i zebrał części. W jego opinii, nie wyglądało to źle. Odpadła tylko klapka i wypadła bateria. Standard przy upadku, z niewielkiej wysokości. Niepokojący był brak karty sim.
- Dziwne. - Pomyślał, postanowił rozszerzyć nieco pole poszukiwań. Szczególnie że ten telefon mógł być jego własnością i zapewne w tym wypadku, pomógłby mu odzyskać pamięć.
Wstał powoli, przeszukał swoje kieszenie, podświadomość podpowiadała mu, że jest typem, nierozstającym się, ze swoim portfelem, jednak kieszenie były puste. Pomyślał, że portfel zapewne znajdzie w najbliższym śmietniku, na który natknął się złodziej. Tylko w którą stronę on poszedł?
Porzucił te myśli postanowił poszukać karty, pochylony wpatrywał się w bruk, dobrze że deszcz przestał padać. Poszukiwania nie trwały długo, już po chwili miał kartę w ręku. Była zupełnie mokra. Odwrócił ją, po czym, ze zdziwienia otworzył szeroko powieki, zamrugał i jeszcze raz dokładnie przyjrzał się. Jak gdyby, odnalazł rzecz, w której istnienie bardzo wątpił. Nie była to karta Plusa, Ery czy nawet pieprzonego Heyah, albo Play. Oczywiście że nie, na karcie sim widniał napis “Vodafone”.
-Ja pierdzielę - cicho wybełkotał - jestem za granicą, a ja kurwa nie znam angielskiego - dodał głośniej po chwili.
Nie wiedział dlaczego powiedział, że nie zna angielskiego, przecież mógł być wszędzie. Zarówno w Niemczech, Austrii, jak i w hiszpańskojęzycznym Meksyku, ale coś podpowiadało mu, że w kraju którym się znajduje, ludzie posługują się językiem Angielskim. Co gorsza nie przypominał sobie, aby znał jakikolwiek obcy język.
Schował kartę sim do kieszeni jeansów, wiedział że jeśli ją wysuszy, to będzie mógł jej jeszcze użyć, do tej pory komórka będzie całkowicie bezużyteczna.
Wolnym krokiem wyszedł z podwórza na ulicę. Ulica była jasno rozświetlona, rozejrzał się wokół, patrzył na kamienice, sklepy na parterach kamienic, może ze dwa puby. Wydawało mu się, że znajduje się w dość dużym mieście, mimo, że jak pobieżnie zauważył, najwyższe budynki w okolicy, miały maksymalnie pięć kondygnacji.
Zauważył, że chodnikiem wzdłuż ulicy, zbliżały się trzy osoby, ich sylwetki, były już dość dobrze widoczne. Tuż obok, przemknął jakiś srebrny samochód, ale on nie zwrócił uwagi na pojazd, jedyne co go w nim zainteresowało, było to, że przejechał lewą stroną drogi.
- Cholera, lewostronny ruch drogowy - sapnął do siebie - pewnie Anglia
Przestał szybko zawracać tym głowę, odwrócił się i spojrzał na odbicie w szybie witryny pubu. Podszedł powoli, przyglądając się swojemu odbiciu, które jednocześnie wydawało się mu obce, jak i dobrze znane. Mógł się wreszcie sobie przyjrzeć, do tej pory myślał że całą twarz ma umorusaną krwią, ale rana na skroni nie krwawiła zbyt mocno, była wręcz mało widoczna.
- Cześć, koleś. - Powiedział do swojego odbicia - masz papierosa? - zapytał i jednocześnie zdał sobie sprawę z tego, że nie pali.
- Może pójdziemy na ... - chciał powiedzieć piwo, ale podświadomość w ostatniej chwili, podszepnęła mu coś innego - whisky, tak napijmy się dobrej whisky.
Uśmiechnął się jak gdyby wspominając smak bursztynowego trunku, mocno pachnącego dymem torfowym.
- Mam na imię … - oczywiście nie dokończył, ale pomyślał, że to może być dobry pomysł, aby sobie przypomnieć - Nazywam się e ee eeeeeeh. - Potrząsnął głową ze złością, niedaleko usłyszał zbliżające się kroki, ale i tak wykrzyczał – KIM JA KURWA MAĆ JESTEM!!!!
- Patrz, Polaczek – syknął złośliwie mężczyzna, którego kroki właśnie usłyszał - coraz więcej takich mętów przyjeżdża do dablina i se myślą, że Świat zdobyli – powiedział z wyraźnym białostockim akcentem do pozostałych - wracaj do Polski, alkoholiku jeden!! - wykrzyknął na pożegnanie.
Nasz bohater nie przejął się jednak tymi słowami, powtarzał jedynie w myślach
- dablin, dablin. - Mimo, że wewnętrzny głos podpowiadał, iż tubylcy wymawiają tą nazwę nieco inaczej - zatem przyjechałeś do Irlandii, zajebiście stary- spojrzał na swoje odbicie
- A ja nie znam angielskiego, nieźle mnie urządziłeś. - Wymamrotał po cichu - może nie jest tak źle. - Stwierdził gdy jego wzrok natknął się, na gazetę leżącą na chodniku.
Podniósł ją i spojrzał na pierwszą stronę, dość duży tytuł “Irish Independent”. Zdziwił się, gdy potrafił go przeczytać. Pobieżnie przejrzał resztę strony, uwagę przykuwało duże zdjęcie dwójki dzieci, w zielonych, sportowych koszulkach, z napisem „KERRY GROUP”, na żółtym tle. Zdawał się mieć szczątkowe informacje, że dzieciaki kibicują zespołowi gaelickiego futbolu „Kerry GAA”, z Tralee w hrabstwie Kerry. Które to, znajdowało się na południowo zachodnim krańcu Irlandii i graniczyło z hrabstwem Cork.
Był bardzo zdziwiony faktem, że aż tyle wie. Zaczął czytać artykuł i co ciekawe potrafił go przeczytać - zatem nie jest źle - pomyślał - potrafię czytać.
- Are you okay? - zapytał zaintrygowany przechodzień
- Ye, no worries. - Odpowiedział nasz bohater z lekkim irlandzkim akcentem.
Zaraz potem pomyślał - Jest dobrze, pierwsza krótka rozmowa za mną.
Przerwał swe rozmyślania nad znajomością języka obcego. Potrzebował podjęcia działań, w kierunku, pozyskania jakichkolwiek informacji o sobie. Cóż mogłoby, powiedzieć więcej o nim, niż przedmiot w którym, przechowywał pieniądze, karty debetowe i zapewne wiele skrawków papieru. Szukał śmietnika. Nie mógł wiedzieć, czy złodziej wyszedł z podwórza na tą ulicę, ale jeśli tak to mógł być fart. Dostrzegł czarny, cylindryczny pojemnik, zaledwie kilkadziesiąt metrów dalej. Uradowany odkryciem podbiegł tam. Grzebał w śmieciach tak ochoczo, jakby przerzucał banknoty o całkiem dużych nominałach.
Nie znalazł portfela, ani w tym śmietniku, ani w następnym, szukał też na ulicy, po drugiej stronie podwórza, bez rezultatów. Znużony poszukiwaniem, stwierdził, że być może sprawdzenie komórki, przyniesie coś nowego. Pomyślał, że karta sim, na pewno jest już całkowicie sucha. Wyciągnął ją wraz z telefonem, ze swojej kieszeni. Zamocował kartę w odpowiednim złączu, włożył z powrotem baterię zamknął klapkę. Wcisnął przycisk uruchomiający. Ekran zamigotał, rozjaśnił się, niestety w tej samej chwili umarła nadzieja. Trzeba było wprowadzić numer pin.
Pin, pin - mówił cicho, chodząc tam i z powrotem - To musi być jakaś prosta kombinacja - prawie wykrzyczał, mimo, iż widział w odległości zaledwie, kilkudziesięciu metrów, zbliżającą się do niego grupkę osób - trzeba spróbować - dodał
Wpisał prosty kod, cztery jedynki, oczywiście nie zadziałał. Następnie trzy, osiem, siedem i dwa. Również bez rezultatów. Spróbował po raz ostatni, cyfry od jeden do cztery, telefon został zablokowany.
- Fuck. – Syknął ze złością i rzucił tym, co miał w ręku, o chodnik. W ułamku sekundy, telefon komórkowy, był w identycznym stanie, w jakim go znalazł, w tamtym podwórzu. Nawet karta sim wyleciała. Jego twarz wyrażała bezsilność, założył ręce na głowę, jakby chciał rwać włosy, gdy usłyszał
- Widzisz, Haniu tutaj jest twoja zguba, powiedziałaś, że będzie się tu kręcił i miałaś rację. - Powiedział jakiś damski głos.
Zanim spojrzał w stronę, z której usłyszał te słowa, powiedział głośno do siebie
- Hania?! - Śmiał się, jak chyba nigdy dotąd. Umysłem wstrząsała intensywna burza myśli – Hania. - Powtórzył odwracając się. Wiedział, że zobaczy kogoś, kogo bardzo dobrze zna.
2
Drugi zaimek jest zbędny - sądzisz, że poczułby krople deszczu na czyjejś czyi?:)Obudziły go krople deszczu, padające na jego bladą szyję.
Wyciąć. Takie wstawki sprawiają, że dobitne sceny są bardziej "jakby"...Powoli otworzył powieki i przeraził się widząc, że spał w jakimś brudnym podwórzu, praktycznie pod gołym niebem.
te wtrącenie albo dajesz w nawias, albo zmieniasz na tryb bierny: odbijając nikłe światło (czego?jakie?) padające z okien.Gdzieś obok niego leżał podniszczony, różowy rowerek, nieco bliżej przy małej kałuży leżała rozdeptana paczka papierosów, a jeszcze dalej walały się puszki po piwie, odbijały nikłe światło.
Ten przymiotnik całkowicie nie pasuje do bólu głowy. Jeżeli pragniesz, aby tekst był naturalny do odbiorcy, sięgaj po sprawdzone schematy zadając sobie pytanie: Jaki ból głowy? a) ostry b)intensywny c)paraliżujący d) obezwładniający.Nagle przeszył go potężny ból głowy.
Dwa błędy: Jak gdyby (czyli jednak nie tak, tylko podobnie)Oderwał dłoń od głowy, jak gdyby się poparzył, po czym spojrzał na palce.
Po drugie, wcześniej zwróciłem uwagę że tekst tworzysz na "jakby" - bez pewności w narracji co do sytuacji. Tutaj, jak na potwierdzenie, zrobiłeś to w sposób sztandarowy. Wszelkie "gdybanie" nie przybliża do tekstu, a sieje zwątpienie. Unikaj tego tam, gdzie nie jest konieczne. Tutaj wyraźnie oderwał rękę jak poparzony
Ponoewnie zbędny zaimek. Nie ma nikogo dookoła, o kim by narrator pisał, ale bohater patrzy na swoje buty. Logicznie rzecz biorąc, innych w pobliżu nie ma.Spojrzał na swoje buty,
Dlaczego taka wstawka? Przeczytaj w wersji z i bez...Jego oczy zresztą przywykły już, do ciemności.
mam wątpliwość co do narratora. Wcześniej skupiał się na odczuciach bohatera i nagle przechodzi... no właśnie, do czego? Bohater nie wie kim jest, czy narrator wysuwa dalece wybiegający wniosek?Stan butów wskazywał na to, że nie jest raczej żebrakiem, spodnie jeansowe również były w nie najgorszym stanie.
Aby te zdanie miało głębszy wydźwięk, moc opowieści o sytuacji bohatera i jej beznadziejności, narrator musiałby już wcześniej zamarkować w dobitny sposób, że stracił pamięć, a nie jedynie, że nie pamięta jak się nazywa. Poza tym, stracił pamięć w połączeniu ze zdaniem o telefonie podpowiedziało mi głupia myśl, że ta pamięć wypadła tak samo z telefonu, jak karta sim.Szczególnie że ten telefon mógł być jego własnością i zapewne w tym wypadku, pomógłby mu odzyskać pamięć.
A cóż to takiego? Myśl bohatera? Uwaga narratora? Całkowicie jest to doklejone do zdania poszukiwaniu.Porzucił te myśli postanowił poszukać karty, pochylony wpatrywał się w bruk, dobrze że deszcz przestał padać.
W tym miejscu stwierdzam, że "poszukiwanie" jest nadmiernie użytym wyrazem.
Zbyt krótkie zdania pozbawiają cię możliwości tworzenia plastycznego opisu. Do tego wkradają się powtórzenia. Przerobiłbym na:Wolnym krokiem wyszedł z podwórza na ulicę. Ulica była jasno rozświetlona, rozejrzał się wokół, patrzył na kamienice, sklepy na parterach kamienic, może ze dwa puby.
Powoli wyszedł z podwórza na jasno oświetloną ulicę. Rozejrzał się po kamienicach, sklepy znajdujące się przy parterze i dwa puby.
Jakie miasto jest duże dla bohatera? Co sądzi o tym narrator? Zestaw te dwa pytania i stwierdzenie dość duże przestaje mieć rację bytu. Nie niesie informacji, a jedynie rozpycha tekst.Wydawało mu się, że znajduje się w dość dużym mieście, mimo, że jak pobieżnie zauważył, najwyższe budynki w okolicy, miały maksymalnie pięć kondygnacji.
Wiadomo...Przestał szybko zawracać tym głowę, odwrócił się i spojrzał na odbicie w szybie witryny pubu. Podszedł powoli, przyglądając się swojemu odbiciu,
i ponownie nie ma dosadności przekazu. Jeżeli narrator nie jest pewien odczuć bohatera, to jak ma to odebrać czytelnik?Uśmiechnął się jak gdyby wspominając
Tworzysz nowy język?:)Nazywam się e ee eeeeeeh.
Nazywam się..., Eeee... Eeehhh.... - I mamy coś, co od biedy można nazwać onomatopeją...
A teraz, drogie dzieci, opowiem wam, jak nasz bohater - czy nie czujesz tutaj bajki?Nasz bohater nie przejął się jednak tymi słowami, powtarzał jedynie w myślach
Yeah, Yes, Aye, - takie masz opcje.- Ye, no worries.
Potrzebował podjęcia działań, w kierunku, pozyskania jakichkolwiek informacji
o sobie.
Potrzebował podjąć działania... Poza tym, coś z przecinkami tutaj jest nie tak, prawda, że?
Opowiadanie jest bez polotu. Nie udało ci się stworzyć sytuacji zagubienia bohatera, przemycić do tekstu zagadkowości jego zjawiska. Nie wytłumaczyłeś też jego zagubienia, a pomysł zdawał się skręcać w przypadłość chorobową, w której Hania daje sobie rade i szuka co noc własnego męża i w rezultacie cykliczności zjawiska, wie, gdzie go szukać.
Opisy miejsc i sytuacji są rozpychane zaimkami, powtórzeniami, co źle wpływa na odbiór. Narrator miesza się w opisach: raz myśli za bohatera, raz za czytelnika, czasem nadinterpretuje to, co sam pokazuje i opowiada. Brakuje w tym tekście i emocji i szlifu.
Dla mnie, największą wadą tego tekstu jest nicość. Jest, tak po prawdzie, o niczym. Nawet ostry szlif, dopieszczenie tekstu nie sprawią, że coś się w tej materii zmieni. Dobrze, że podjąłeś próbę i dobrze, że wykonałeś takie ćwiczenie ponieważ ani temat nie był łatwy, ani też tekst lekki.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
3
Tak jak się spodziewałem. Całkiem konstruktywna krytyka. I to mi się podoba.
Co do zaimków, to chyba dwa z nich, zostawiłem specjalnie, chodzi "jego bladą szyję" i "spojrzał na swoje buty"
Co do pierwszego, miałem mieszane uczucia, natomiast drugi wtrąciłem, aby czytelnik nie pomyślał, że koleś patrzy na jakieś buty które mogły znajdować się na podwórku.
Tym niemniej, chyba lepiej byłoby bez tychże zaimków.
"Potężny ból głowy" czasem po prostu lubię używać takich niezbyt naturalnych określeń. Jednak jak najbardziej dziękuję za radę.
Co do reszty poprawek, nie mam większych zastrzeżeń.
Dzięki za dobrze odwaloną robotę. Tego potrzebowałem. Mam nadzieję, że następne moje teksty będą lepsze. Czeka mnie sporo pracy.
Co do zaimków, to chyba dwa z nich, zostawiłem specjalnie, chodzi "jego bladą szyję" i "spojrzał na swoje buty"
Co do pierwszego, miałem mieszane uczucia, natomiast drugi wtrąciłem, aby czytelnik nie pomyślał, że koleś patrzy na jakieś buty które mogły znajdować się na podwórku.
Tym niemniej, chyba lepiej byłoby bez tychże zaimków.
"Potężny ból głowy" czasem po prostu lubię używać takich niezbyt naturalnych określeń. Jednak jak najbardziej dziękuję za radę.
Co do reszty poprawek, nie mam większych zastrzeżeń.
Dzięki za dobrze odwaloną robotę. Tego potrzebowałem. Mam nadzieję, że następne moje teksty będą lepsze. Czeka mnie sporo pracy.
4
Zły tekst. Niby tylko trzy strony, a zmęczył mnie strasznie.
Okej, jedziemy.
Co chwila trafiają się tak mało plastyczne zdania. Straszne. Jak już musisz tak opisywać, to po co dodajesz "że nie zna angielskiego"? Przecież samo "nie wiedział dlaczego to powiedział" wystarczyłoby. Czytelnik wie, co powiedziała postać wcześniej.
Nie lubię jak się narrator nagle w taki sposób z czytelnikiem jednoczy.
Nie będę wypisywał wszystkich błędów. Jest ich mnóstwo. Martinius wypisał sporo, ale wierz mi - jest ich więcej. Masz dwie pięty Achillesa (z czego wynika, że Achilles nie ma żadnej): powtórzenia i zaimki. Już nie wspomnę o koślawych zdaniach i ciężkim stylu - to jeszcze sobie wyrobisz. Ale neutralizację tych pierwszych musisz zacząć już teraz. Inaczej się tego czytać nie da. Motyw zapominania wyszedł strasznie słabo, a przypominania jeszcze słabiej. Na Twoim miejscu zacząłbym jednak od nauki poprawnego pisania. Martinius ma rację - tekst nijaki, ale (moim zdaniem) lepiej czytać poprawnie napisany nijaki, niż źle napisany z przesłaniem. Przy którym tekście zmęczysz się bardziej?
Jak znajdziesz consensus, staniesz się pisarzem.
Okej, jedziemy.
Nie da spać się w jakimś brudnym podwórzu. Da się spać na podwórzu. Jeśli chodzi o "spanie" - słowo pisze się z "w" w takich przypadkach: spać w śpiworze, spać w bokserkach itp. I nie pasuje mi słowo „jakimś”. Skoro jest brudne to już nie „jakieś”.że spał w jakimś brudnym podwórzu
Powtórzenia u Ciebie są jak plaga.Gdzieś obok niego leżał podniszczony, różowy rowerek, nieco bliżej przy małej kałuży leżała rozdeptana paczka
Nikogo nie było przy nim, więc normalne, że spojrzał na swoje buty. Interpunkcja jest zła. Nie wiem czemu dodajesz słowo „dość”. To tak jakby sam narrator nie wiedział. A przecież narrator 3osobowy jest wszechwiedzący. Oczywiście są przypadki, że być nie musi – w tej historii jednak to nie pasuje. Czytelnik po prostu nie ufa narratorowi, który nie wie o czym opowiada. Później powtarzasz ten sam błąd.Spojrzał na swoje buty, znanej marki, czarne a co najważniejsze, raczej czyste i dość nowe.
Nie wiedział dlaczego powiedział, że nie zna angielskiego, przecież mógł być wszędzie.
Co chwila trafiają się tak mało plastyczne zdania. Straszne. Jak już musisz tak opisywać, to po co dodajesz "że nie zna angielskiego"? Przecież samo "nie wiedział dlaczego to powiedział" wystarczyłoby. Czytelnik wie, co powiedziała postać wcześniej.
Nie jest moim bohaterem. Proszę mnie w to nie mieszać.Odpowiedział nasz bohater z lekkim irlandzkim akcentem.
Nie lubię jak się narrator nagle w taki sposób z czytelnikiem jednoczy.
Nie będę wypisywał wszystkich błędów. Jest ich mnóstwo. Martinius wypisał sporo, ale wierz mi - jest ich więcej. Masz dwie pięty Achillesa (z czego wynika, że Achilles nie ma żadnej): powtórzenia i zaimki. Już nie wspomnę o koślawych zdaniach i ciężkim stylu - to jeszcze sobie wyrobisz. Ale neutralizację tych pierwszych musisz zacząć już teraz. Inaczej się tego czytać nie da. Motyw zapominania wyszedł strasznie słabo, a przypominania jeszcze słabiej. Na Twoim miejscu zacząłbym jednak od nauki poprawnego pisania. Martinius ma rację - tekst nijaki, ale (moim zdaniem) lepiej czytać poprawnie napisany nijaki, niż źle napisany z przesłaniem. Przy którym tekście zmęczysz się bardziej?
Jak znajdziesz consensus, staniesz się pisarzem.