to może cię spotkać zawód...
Spotkał mnie zawód tłumacza, może być?

Tak po prawdzie to nie marzy mi się już Sława i Chwała Pisarska Po Wsze Czasy (I Parę Dni Dłużej Jeszcze - tak, żeby jeszcze karaluchy, które rozwiną się na zgliszczach naszej cywilizacji do postaci bytów rozumnych zachwycały się moimi dziełami) - znacznie prościej jest być Bytem Pasożytniczym. Czyli: znaleźć dobrego autora i tłumaczyć jego dzieła na angielski (po czym zyskać Sławę i Chwałę Tłumacza Na Wieki Wieków Amen - wygląda na to, że sława i chwała zawsze się gdzieś tam jednak czają

). Jak na razie mam całkiem niezłe osiągnięcia jako taki Byt Pasożytniczy - znacznie lepsze niż Byt Piszący Samodzielnie. Ale nie mogę podać szczegółów - nie żeby były zbyt drastyczne i wypaczały umysł poprzez samo ich poznanie. Po prostu nie mogę.
Czuję się nieco oświecony słowy Twemi - faktycznie, ludzie poprawiają błędy w tekstach takiego pisacza - prędzej czy później zawsze ma to miejsce. Uświadomiłeś mi jednak, że Pomysł pozostaje dziełem i własnością Autora (mam dziwną manierę zaznaczania tego, że coś jest ważne Wielką Literą... za dużo przeczytanych umów w języku angielskim pewnie

) - i za to jestem Ci dźwięczny, a nawet brzęczący. Należy przy tym pamiętać, że pomysły, jak zaznaczył to bohater o wdzięcznym pseudonimie V w pewnym filmie, są kuloodporne.

Don't you hate people who... well, don't you just hate people?