Pomysł na ten tekst przyszedł mi do głowy dawno, dawno temu. Spisałem, z lekka przeredagowałem i mam. Jestem w pełni świadom, że nie jest to jakieś arcydzieło - ale mimo tego darzę ten fragmencik pewną sympatią. Z przyczyn osobistych. Miłej lektury.
"Niektóre pomysły, które przychodzą do ludzkich umysłów bardzo mocno domagają się swej realizacji. Dzieje się tak nawet pomimo faktu, że czasem są co najmniej równie dziwaczne co nachalne. Francuzi nazywają takie myśli idée fixe, cała reszta świata zwie je po prostu obsesjami. Skąd biorą się te dziwaczne impulsy? Czy na pewno z naszego własnego umysłu?
***
Noc była cicha i spokojna. Księżyc w pełni wisiał wysoko na niebie, jego trupioblade światło rozlewało się po całym świecie otulonym czarnymi skrzydłami nocy. W pokoju, oświetlonym promykami niesamowitego księżycowego światła, spał człowiek, mężczyzna. Leżał na plecach, wygodnie rozłożony i tylko do połowy przykryty kocem. Jedna z jego rąk zwisała luźno poza obręb wygodnego materaca łóżka. W całym pomieszczeniu po podłodze poniewierały się zwinięte zmięte kartki papieru. Najwięcej leżało ich w okolicach biurka na którym stał komputer. Na jednym z niewielu niezmaltretowanych świstków dało się odczytać informację o terminie wyznaczonym dla człowieka przez jego wydawnictwo. To było jeszcze tylko kilka dni, kilka dni zupełnie pozbawionych natchnienia, tak jak ten - przynajmniej sądząc po ilości zmiętego papieru na podłodze. Mężczyzna spał mocnym snem, tak jak sypiają ludzie zmęczeni i zrezygnowani. Nic w pomieszczeniu nie zakłócało jego odpoczynku. Wszędzie panował absolutny spokój. Wszędzie prócz jednego zakamarka pokoju, słabiej oświetlonego przez blask satelity Ziemi niż inne.
Z ciemności nagle wypełzło coś o kształcie przywodzącym na myśl owada, choć nawet najzdolniejsi z entomologów mieliby niejaki problem z zaklasyfikowaniem istoty. Stworzenie było czarne jak otaczający je mrok, choć zdecydowanie bardziej materialne, i raczej zbyt duże jak na zwykłego insekta - prawie tak duże jak kobieca pięść. Rozejrzało się swoimi wieloczęściowymi oczyma po czym wydało ledwo słyszalny terkoczący dźwięk trąc o siebie przednimi odnóżami. W dziwny sposób przypominało przez chwilę człowieka zacierającego w zadowoleniu ręce. Dziwaczna forma życia ruszyła naprzód, w stronę łóżka. Sposób w jaki się poruszała był bardzo osobliwy, jej ciało zdawało się być prawie że płynne, kolejne odnóża znikały i pojawiały się nieprzerwanie w czasie gdy stwór dążył nieustępliwie w stronę łóżka.
Stworzenie zaterkotało ponownie i wspięło się powoli po zwisającym kawałku koca, zostawiając za sobą cienki ślad lepkiego śluzu. Zbliżyło się do głowy mężczyzny, pełznąc obok niego i nie dotykając go na razie. Zasyczało, prawie że z radością, i dotknęło wreszcie czoła człowieka swoimi włosowatymi czułkami. Po chwili niezdecydowania sięgnęło ust śpiącego i wlało się w nie, znikając we wnętrzu człowieka. Ten ostatni nawet się nie obudził.
***
Jego sny tej nocy były dziwne i przerażające. Śnił o niewypowiedzianych otchłaniach, o bezdennych głębiach niezbadanych mórz. W jego umyśle przetaczały się obrazy niezliczonych eonów, minionych na długo zanim nastała ludzka cywilizacja. Widział stworzenia, które nie poddają się opisowi, którym nie sposób nawet nadać imion. Oczy jego duszy ujrzały również miasta - lecz nie zwyczajne miasta. To były miejsca starsze niemalże niż sam czas, przynajmniej w ludzkim rozumieniu tego słowa. Te sny, choć potworne, obdarzyły człowieka inspiracją, dały mu natchnienie. Obudził się wczesnym rankiem i napisał Opowieść. Dobrą Opowieść, bestseller, choć ludzie czasem narzekali na dręczące ich po lekturze koszmary. Zwłaszcza gdy czytali po zmroku. Zupełnie jakby autor zdołał przekazać część tamtych snów swym czytelnikom. Ale Opowieść i tak była niesamowita.
W końcu najlepsze pomysły przychodzą nocą, gdy śpimy, prawda?"
"Pomysły" [horror?] Króciutki tekst, miniaturka wr
1Don't you hate people who... well, don't you just hate people?