łan łej tiket

1
Jest na świecie wiele odmian ludzi. Są tacy, którzy pamiętają, że różnice klasowe runęły w Berlinie kilkanaście lat temu i tacy do których należy przystojny bohater opowieści. Nie wiem jak był stary lub jak młody nie był i nie wiem nawet od kiedy otwiera drzwi swojego nie swojego autobusu. Przystojniak Fran ma siwiejący już zarost, nie dopieszczony – widać praca ważniejsza niż własny obraz w lusterku wstecznym. Byle nie przejechać na czerwonym, byle nie rozjechać czarnego kota. Te i inne myśli odbijały się między parą odstających uszu przyklejonych do nie modnej już czapki z daszkiem. Nieszczęśliwy z natury – jakiś taki. Swój dla siebie, dla innych tylko obcy. Wstawał codziennie przed świtem, by wyprzedzić czas na przejściu dla pieszych i zdążyć jeszcze otrzeć swojego klekoczącego druha. Na bazie mówiliśmy na niego Redds. Szalony Redds, którego tylko wiatr mógł dogonić. Jeździł szybko, ale bezpiecznie, bez stłuczek i przebitych opon. Ten autobus był jedyną rzeczą, którą szczerze kochał. Miał wprawdzie syna, ale był on tylko mechanikiem Redds nieustannie mu dokuczał znajomością anatomii swego pojazdu, po powrocie do bazy trzeba było zawsze coś dokręcić lub sprawdzić, by jutro nie było niespodzianki – ludzie na mnie czekają i marzną, muszę jechać – szybciej dokręcaj tę śrubę, nie tak jeszcze się nie nauczyłeś, że do kół jest 36! Wciąż źle i nie dobrze. Słońce jeszcze nie wstało, a Redds zdążył już zbudzić koguta. Poranną szklanką goryczy zaczynał swój zwyczajny dzień. Siadał za kółko i energicznym pociągnięciem rękawa ocierał zaszroniałe obicie fotela. Czas na mnie – mawiał w myślach i ruszał w codzienną trasę ulicami miasta. Zbrzydła mu ta robota, ale gdzie znalazł by lepszą. Zapytany o wykonywany zawód odpowiadał z przekąsem – pracownik biurowy – a gdy dociekliwie dopytać dodawał jeszcze – na stanowisku kierowniczym. Istotnie był w tym wszystkim jakiś sens, przecież całymi dniami siedział i kierowniczył, organizował miejskie życie zawodowe i kulturowe - bez Reddsa wszystko byłoby znacznie utrudnione. Kłopot jednak w tym, że wczuł się w swoją rolę aż nadto i stał się Panem z dużej litery, bogiem lub półbogiem swoich podwładnych. Siedząc za kółkiem decydował przecież o losie kilku osób, które z braku innych opcji wybierały przejażdżkę porannym autobusem. Naturalnie o 5 czy 6 rano nie ma możliwości, by kupić bilet w innym miejscu niż w autobusie. Z dokładnością wyliczone bilety i drobne do wydawania czekały na klientów i niby zwykła rzecz z pięciodolarówki wydać trzy lub cztery reszty według przysługującej ulgi, ale on robił to z taką niechęcią, że może lepiej byłoby jechać bez biletu niż narazić się Panu. Właśnie nadarzyła się okazja, by kwestię tę zilustrować konkretnym przykładem – autobus podjeżdża na przystanek. Przez zaparowane szyby widać młodą kobietę, dla której każdy normalny facet spuściłby spodnie i może nawet zdjął gacie, ale nie Redds - on chętnie pokazałby jej tyłek nim wsiądzie do świątyni. Widać zbierające się chmury…

- Ulgowy proszę – i kładzie na blat 10 dolców.

- Ale ja prosiłam o ulgowy, szkolny a dostałam cały

- Nie ma. Głośniej trzeba mówić – odpowiedział szorstko – czy nie widzi pani, że mam mało drobnych czym ja będę wydawał jeśli za chwilę wejdzie tu dziesięć albo dwadzieścia takich zblazowanych panienek? Czy pomyślała pani choć przez chwilę! Proszę przeczytać uważnie regulamin! Pieniądze powinny być odliczone. Nie ma ulgowych

- przecież le…żą – skończyła w myślach

- nie ma ulgowych! Siadaj i czytaj regulamin, bo za chwilę mogę się rozmyślić i nigdzie nie pojedziesz paniusiu – podał jej należne 8 dolców i potrącił jeszcze 50 centów.

Kobieta bez zastanowienia siada i czyta. Czyta. Redds przygląda się jej w lusterku po czym dodaje

- Aktualny regulamin przewozu osób i bagażu dostępny jest na bazie. Ten od 81 jest nieaktualny. łgał jak pies, oczywiście, że był aktualny tylko Redds się zdenominować zapomniał, a może nie chciał? Zastraszona kobieta uciekała wzrokiem za szybę autobusu, byle poczuć się gdzieś indziej kimś innym. Noga Reddsa zołowiała i wciskała mocno pedał w podłogę. Ruch był jeszcze mały, więc mógł „poszaleć”. Spojrzenie w prawo wolne, w lewo nie potrzeba, stop potraktuje z przymrużeniem oka – jedzie. Wściekły. Chętnie by wstał i stulił panience twarz, chętnie by ją jeszcze pogrążył.

- Dlaczego pan się nie zatrzymał? Tam był mój przystanek…chciałam wysiąść. Chciałam uciec dopowiedział by narrator, ale istotnie młoda dziewczyna miała wysiąść na przystanku, który Redds właściwym sobie zwyczajem zignorował.

- To wysiądzie na następnym. Przecież nie będę zawracał dla jednej pasażerki, w dodatku kapryśnej…

- Czy pan sobie żartuje? Próbowała się jakoś bronić. Może gdyby znała karate albo coś takiego to rąbnęła by Reddsa w jego pusty czerep, ale nie znała.

Autobus zajechał na przystanek, jednak drzwi się jeszcze nie otworzyły

- Wysiada pani? Czy jechać dalej? Spanikowana kobieta nic już nie odpowiedziała tylko podeszła do drzwi czekając łaski.

- Następnym razem proszę odliczyć pieniądze…rzucił na pożegnanie zamiast do widzenia

- Nie będzie następnego razu… i faktycznie od tej pory kobieta kupowała bilet w kiosku albo gdzie indziej, byle nie żebrać u Reddsa.

Nie było dnia bez podobnych scen. A to się nie zatrzymał albo wystawił czyjeś zakupy za drzwi, innym razem kogoś wyprosił. Każdy dzień musiał mieć swoją ofiarę. Wierzył, że taką ma rolę, jak bóg codziennie kogoś uśmierca tak on robił to samo na swój chamski sposób. Jednak czuł, że coś nie idzie po jego myśli. Autobus pustoszał, a linia którą obsługiwał stała się deficytowa. Musiał coś z tym zrobić. Wrócił do bazy, odstawił pojazd na miejsce i zdradził się, odkrył ostatnią kartę jaka mu została. Z rozciągniętej kieszeni kurtki wyjął butelkę (ćwierć litrową), zasłonił twarz kołnierzem i pociągnął z tym samym entuzjazmem, z jakim rano zaciągał silnik. Pierwszy łyk dla otrzeźwienia, drugi by pierwszy nie był samotny i ciągnął tak litanię póki flaszka nie stała się pusta. Później rozsunął suwak torby. Nie zjedzone kanapki na zagryzkę i jeszcze jedna pusta. Coraz bardziej znużony zaczął czekać na jakikolwiek ruch na bazie. Człowiek pragnął spotkać człowieka, nie pasażera, który z założenia był odległy i widoczny jedynie przez szybę.

- zadowolony jesteś – w dobiegającym zza pleców miękkim głosie rozpoznał syna, codziennie dręczonego furiami ojca alkoholika - tak chciałeś ułożyć świat – by był ciągiem komunikacyjnym? Ciągiem alkoholowym?

Chwila milczącego niedowierzania. Krótkie przebłyski resztek świadomości i straszna konieczność odpowiedzi na czyjeś pytanie, na swoje pytanie.

- Nie wiem co jest teraz ważniejsze, człowieczeństwo czy pragnienie boskości. Przecież wiesz, że całe życie chciałem być kimś więcej niż tylko szoferem na usługach miasta. Chciałem… - tu urwał spuszczając ciężką od wstydu głowę, by po chwili dodać – skrzywdzić kogoś bardziej niż sam czułem się skrzywdzony.

- W takim razie nie pozostaje mi nic innego… - nie dokończone zdanie miało stanowić rodzaj kary, tak jakby skazanemu dołożono do dożywocia jeszcze kilkanaście lat, jednak Redds zniecierpliwiony odwrócił się, by spojrzeć rozmówcy w twarz, jednak był sam. Nie było ani syna, ani nikogo innego, kto mógłby dokończyć zdanie.

Ceremonia pogrzebowa odbyła się w sobotę, by towarzysze pracy mogli w niej uczestniczyć. Jednak większość miała ciekawsze zajęcie niż żegnanie szalonego kierowcy o ambicjach dyktatorskich. Wśród członków rodziny również brakowało kilku osób. Przyszła natomiast piękna blondynka. Pasażerka. Stanęła nad dziurą w której złożono trumnę, wypuściła z dłoni zmięty plik biletów i słowami: „Z prochu powstałeś, więc pamiętaj by mieć odliczoną należność jeśli tu wrócisz – one way ticket”.









PS. Moze ktos przeczyta i obrzuci. :wink:
nie trzeba być oceanem, by kłaść fale na plażę

Spoko

2
No więc... nie mam głębszych zastrzeżeń - wprost przeciwnie. Styl masz bardzo ładny. Twoje pióro jest lekkie, zaś sam tekst również pociągał - choć z uwagi na jego suchą tematykę, nie był zbyt wciągający. Nie czekałbym na dalsze części. Ogólnie - do budowy zdań chyba nie można się przyczepić.



Jedyną rzeczą, która pozostawia wiele do życzenia jest chyba twoja pięta ahillesowa - interpunkcja.


lat temu i tacy, do których należy przystojny
No... kwiatuszek. Było jeszcze kilka.


Wciąż źle i nie dobrze
A to z zupełnie innej bajki. W tym przypadku razem, choć jeżeli miałeś na myśli przeciwstawienie czyli nie dobrze, wtedy i owszem - poprawnie.


znalazł by
Prosta zasady, którą powinieneś znać, choć w dalszej części tekstu nie zauważyłem podobnych błędów. Po krótkiej konkluzji doszedłem do wniosku, że to była jednorazowa pomyłka spowodowana nieuwagą :)



Staraj się używać kropek i dużych liter. Takie "zjadanie przecinków i kropek" utrudnia czytanie.



To tyle. Chyba nie mogę się przyczepić "bardziej". Powiem szczerze, że lepszego sam bym nie napisał. Widać, że lubisz to i szczerze mówiąc - nawet ci to wychodzi. To takie błędy, które wyłapałem. Jest jeszcze pare, ale niewartych uwagi.



Pisz dalej, bo piszesz dobrze.

Może nawet Ci, mój drogi towarzyszu wystawie ocenę. Choć sam jeszcze jej od nikogo nie dostałem xD A więc...



Może 4+

Gdyby nie interpunkcja, nudna tematyka i małe (rzadko się zdarzały) błędy stylistyczne byłaby 5. :) Ale nie mnie to oceniać, bo sam pisze od niedawna i wcale nie piszę lepiej :P



Więc trzymaj się i pisz dalej. Z niecierpliwością czekam na kolejne...

serggius rozumie i dziękuje

3
Kubek dzięki za recenzję i tak potrzebne piszacym słowa krytyki. Spróbuję się troszkę obronić. Interpunkcja owszem nie leży w mojej naturze - a wynika to z bardzo banalnego powodu - po napisaniu nie czytam tekstu, kiedyś to robiłem, ale miałem zawsze wiele uwag do samego siebie. Inna rzecz tematyka, która z założnia miała być szorstko-chropowata. Wynika to z moich poszukiwań banałów dnia codziennego - chciałbym pisać o tematach bliskich każdemu w myśl założenia, że każdy "everyman"ma w sobie iskrę, tylko trzeba ją dostrzec - będę się starał to robić. To tyle. Dzięki.
nie trzeba być oceanem, by kłaść fale na plażę

4
Powiem ci szczerze, że jak na tak doś trudną tematykę to nieźle się czyta. Wybrałeś trudną drogę, szukania w rutynie czegoś... nowszego?



Oprócz tego:

Aby nabrać "ogłady" literackiej czytaj i jeszcze raz czytaj! Wiem, że czytasz. Ale trzeba czytać ile wlezie xD Ale oczywiście tak, aby wszystko zorzumieć i wyciągnąć z tego jak najwięcej :)



Pozdrawiam.
Sygnatura:

Obrazek



Wesołych świąt życzy Wasz Kubek

Do świąt pozostało: 355 Dni!

5
Pomysł: 4



Całkiem w porządku, chociaż bez fajerwerków. Niezły pomysł z tym 'one way ticket'. To ważne, że próbujesz pisać o dosyć specyficznych rzeczach. Plus za to.



Styl: 3-



Wiesz, naprawdę by było miło, gdybyś używał akapitów. Tekst jest o wiele bardziej czytelny, bo w takiej formie jak teraz to czyta się dosyć ciężko. Np. to zdanie:


Miał wprawdzie syna, ale był on tylko mechanikiem Redds nieustannie mu dokuczał znajomością anatomii swego pojazdu, po powrocie do bazy trzeba było zawsze coś dokręcić lub sprawdzić, by jutro nie było niespodzianki – ludzie na mnie czekają i marzną, muszę jechać – szybciej dokręcaj tę śrubę, nie tak jeszcze się nie nauczyłeś, że do kół jest 36!


Nie dość, że jest za długie to jeszcze się kupy nie trzyma, bo przecinka nie było łaskaw wstawić i poszczególnych zwrotów jakąś kursywą chociaż oddzielić. Strasznie niechlujnie.

W paru miejscach zacząłeś dialog nie stawiając dużej litery. ładnie to tak?


- przecież le…żą – skończyła w myślach

- nie ma ulgowych!


Redds czyta w myślach? Na to wychodzi chyba, a jeśli nie to nie kumam.





Schematyczność: 4



W sumie tak jak w pomyśle. Tekst nie jest schematyczny.



Błędy: 2+



Do błędów można też zaliczyć parę rzeczy, które napisałem w 'Stylu'. Plus inne rzeczy

Masz chyba problem z imiesłowami. Nie "nie zjedzone" tylko niezjedzone. Nie "nie dokończone", tylko niedokończone.

Interpunkcja. To BARDZO źle, że nie czytasz swoich tekstów po napisaniu. Właśnie dlatego jest jak jest. Lepiej zmień ten zły nawyk. Bardzo zły.

W paru miejscach zapomniałeś o myślniku na końcu dialogów, co ponownie stwarza wrażenie ogromnej niechlujności.

To chyba tyle.



Ocena ogólna: 3



Pomysł dobry, ale wykonanie pozostawia bardzo wiele do życzenia. Ponowna rada: czytaj to co napisałeś.

Jestem na...nikłe tak. Małe tak. Tylko dzięki pomysłowi.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron