Tolerancja

1
Bez zbędnego gadania.


Tolerancja


Spojrzy pani!
Czyż nie są żałośni?
Utlenione lachony, którym tusz litrami spływa z rzęs.
I bananowi chłopcy w swoich firmowych spodenkach.
Siedzą w odpicowanych samochodach i trąbią.
I po co to?
A tamten pan w garniturze?
Czy nie jest pani go żal?
Już od kilku lat nie był na urlopie, tylko po to żeby ten cholerny garnitur miał metkę Armaniego.
Pracoholik jeden wstrętny.
O albo tamta pindzia.
Nie umie nawet schować fałdek tłuszczu.
Trzeba było nie rodzić tylu bachorów to i fałdek by nie było.
A czupiradło, w glanach?
Co ono sobie myśli?
Że panem świata jest? Że założy czarną koszulkę i od razu będzie tak jak chce?
No niech naprawdę, spojrzy pani tylko.
Świat schodzi na psy, ja to pani mówię.
Że co pani powiada? Nie dosłyszałam. Że mam popatrzeć na siebie?
Proszę nie być śmieszną.
Otaczają nas takie łazęgi, a ja mam przyglądać się sobie?
Tutaj nie ma co patrzeć! Tutaj trzeba kraj ratować.
Natychmiast.

Postęp?
Gdzieżby tam postęp?
Ja tam w każdym razie żadnego postępu nie widzę.
Jedna wielka bzdura.
Świat jest zły.
Ja to pani mówię.

Nie my. Oni.




Proszę bić. Mam złe przeczucia xD
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja biała”

cron