Na krańcach lasu Sirien, na południu Rumunii, stał mały, drewniany dom. Mieszkał w nim pewien stary leśniczy. Nazywał się Garry Slepnir. Nie był on typem spokojnego staruszka, wręcz przeciwnie, był uważany za kompletnego wariata. Mimo że mieszkał zdala od ludzi, większość mieszkańców Riven, uważała go za człowieka, którego należałoby się pozbyć. Krążyły opowieści o podróżnych, którzy przypadkowo natknęli się na ten dom. Opowiadali o człowieku, który zawsze, gdy zobaczył kogoś obcego, uciekał w głąb lasu. Szeryf Riven-Scott Mosley, miał zupełnie inne zdanie o Garrym Slepnirze. Twierdził, że jest miłym człowiekiem, lecz nękają go problemy osobiste, z którymi nijak nie może się uporać. Jedna pozytywna opinia szeryfa, nie mogła zaważyć o myśleniu setek mieszkańców Riven. I tak utarte spojrzenie o szalonym leśniczym, krążyło po okolicy przez wiele lat i nic nie wskazywało, by sytuacja miała ulec zmianie. Rodzice przestrzegali swoje dzieci przed wchodzeniem do tego lasu. Nikt nie wstępował do niego od lat. Twierdzono, że jest zaklęty, a w jego głębiach czyhają bestie. Różni ludzie mieszkają w Riven, lecz zarówno ci dobrzy jak i ci źli, przestrzegali tej zasady, wierząc w opowieści krążące o lesie Sirien.
Najbardziej wpływową osobą w miasteczku był inżynier- Mark Degusta. Miał on ciemne włosy i zielone oczy, które przeszywały na wylot osoby, z którymi rozmawiał. Żona, Victoria, pracowała w sklepie. Nie zarabiała jakiś wielkich pieniędzy. O dobrobyt rodziny dbał Mark, zajmując stanowisko dyrektora w firmie budowlanej. Mieli oni także syna- Alvaro. Chłopak wkrótce kończył piętnaście lat. Rodzice byli zawsze zapracowani, poświęcali dla niego za mało czasu. Całymi dniami siedział w domu, czasami wychodził pobłąkać się po obrzeżach miasta. Alvaro był bardzo spokojnym dzieckiem o głębokim spojrzeniu, które zapewne odziedziczył po ojcu. Czarne, krótko przycięte włosy, idealnie dopasowywały sie do jego ciemnej cery.
2
Już drugi raz popełniasz ten sam błąd, patrząc na to z mojej strony - tekst jest wprost haniebnie za krótki. Zupełnie nie znam podstaw takiej postawy. Czy zastanawiałeś się nad reakcją czytelnika, gdy tekst się spodoba? Zostanie przyjęty z pełną aprobatą i ogólnym zadowoleniem, ale jego minusem pozostanie długość. Prawdziwy pisarz nie bawi się z czytelnikiem - nie trzyma przed nim marchewki nakazując iść dalej. Ty także tego nie rób.
Jeżeli pisanie zajmuje Ci dużo czasu, to spokojnie - możesz przecież nie publikować swoich utworów przez jakiś czas, by nagle znienacka czymś zaskoczyć i powalić. Prawda, że taka wizja jest bardzo prawdopodobna? Powiem więcej - to jest w zasięgu Twoich umiejętności, ale musisz uwierzyć. Ja zawsze staram się motywować autora, słodzić, gdzie ta słodkość się należy i negować, gdy najzwyczajniej trzeba tak postąpić. To normalna procedura. Szczerze powiedziawszy bardzo lubię myśleć nad reakcją autora na moje uwagi. Czy to, co pisze jest śmieszne, żałosne, haniebne czy jakiekolwiek inne?...
Posłużę się swoimi magicznymi umiejętnościami i rzucę na Ciebie, Autorze, czar. Uwaga, to dzieje się właśnie teraz. Ummm... Nakazuję Ci: W najbliższej przyszłości publikuj znacznie dłuższe teksty. Niech moje życzenie będzie dla Ciebie rozkazem. Ummm... I cała procedura dobiegła końca. Jesteś zaczarowany, jesteś na dobrej drodze by następnym razem dokonać przełomu. By zaskoczyć. Sprowokować do dyskusji. Uciszyć krytykę. Zacznij pracować i wierzyć w sukces, a on na pewno stanie się Twoim udziałem. Tylko nie zapominaj - sukces nie jest tylko i wyłącznie dla Ciebie - nim należy się podzielić. Ale nie rzucaj pereł przed świnie.
Ale o czym ja tu prawie? Wracam do tekstu.
Piszesz w dobry sposób. Od ostatniego razu nie zauważyłem jakichś drastycznych zmian, co świadczy o tym, że nie gustujesz w eksperymentach. Może się ich boisz. Jednak nie lubić, to nie znaczy nie spróbować. Może warto zasiąść pewnego dnia przed komputerem i pomyśleć nad czymś zupełnie odmiennym? Wyłamać się ze starych, utartych schematów? Wielu przez takie eksperymenty odnajduje prawdziwe powołanie. Nie mówię, że nagle przemówi do Ciebie wewnętrzny głos, słowami: Twoja droga to zakon. Albo: Twoja przyszłość jawi się jako nieustanne klepanie biedy. To drugie odpada - nie można być nikim, kiedy jest się kimś. Ktoś kto staje się nikim dokonuje tego z własnego wyboru. Poddaje się przeciwnościom losu, ogólnemu negatywizmowi jaki spotyka w społeczeństwie. U pisarza bardzo ważne jest dostrzegać takie szczegóły. Ty jesteś spostrzegawczy. Te krótkie fragmenty mówią same za siebie. Ale skoro już coś umiesz idź dalej - opanuj tę technikę do perfekcji, a prawdopodobieństwo stania się pisarzem kompletnym znacznie wzrośnie. Chcesz rosnąć, ja to widzę. Marzenia krzyczą, ja je słyszę.
Zamilcz na chwilę. Słyszysz? Ten delikatny szmer w Twojej głowie... To właśnie jesteś cały Ty. Jeżeli po próbie wsłuchania się w siebie kręci Ci się w głowie, to znaczy, że najwyraźniej wcześniej się upiłeś
Wybacz mój odważny język, ale taki już jestem i jakoś nie spieszno mi do zmian.
Co do potknięć, udało mi się wyłapać następujące:
Zawsze, kiedy weryfikuję Twoje teksty towarzyszy mi nieodparte wrażenie, że coś z Ciebie będzie. Za każdym razem. Nie zawiedź mnie.
Na koniec pozostawię Cię sam na sam z myślą Raplha Waldo Emersona.
Choćbyśmy cały świat przemierzyli w poszukiwaniu Piękna, nie znajdziemy go nigdzie, jeśli nie nosimy go w sobie.
Jeśli zrozumiesz tę prostą prawdę, odkryjesz piękno i wspaniałość literatury, a wtedy dużo łatwiejsze stanie się pisanie o codzienności. Nie będzie ona już tak szara i bezsensowna. Ujrzysz nowy świat i nowego siebie.
Jeżeli pisanie zajmuje Ci dużo czasu, to spokojnie - możesz przecież nie publikować swoich utworów przez jakiś czas, by nagle znienacka czymś zaskoczyć i powalić. Prawda, że taka wizja jest bardzo prawdopodobna? Powiem więcej - to jest w zasięgu Twoich umiejętności, ale musisz uwierzyć. Ja zawsze staram się motywować autora, słodzić, gdzie ta słodkość się należy i negować, gdy najzwyczajniej trzeba tak postąpić. To normalna procedura. Szczerze powiedziawszy bardzo lubię myśleć nad reakcją autora na moje uwagi. Czy to, co pisze jest śmieszne, żałosne, haniebne czy jakiekolwiek inne?...
Posłużę się swoimi magicznymi umiejętnościami i rzucę na Ciebie, Autorze, czar. Uwaga, to dzieje się właśnie teraz. Ummm... Nakazuję Ci: W najbliższej przyszłości publikuj znacznie dłuższe teksty. Niech moje życzenie będzie dla Ciebie rozkazem. Ummm... I cała procedura dobiegła końca. Jesteś zaczarowany, jesteś na dobrej drodze by następnym razem dokonać przełomu. By zaskoczyć. Sprowokować do dyskusji. Uciszyć krytykę. Zacznij pracować i wierzyć w sukces, a on na pewno stanie się Twoim udziałem. Tylko nie zapominaj - sukces nie jest tylko i wyłącznie dla Ciebie - nim należy się podzielić. Ale nie rzucaj pereł przed świnie.
Ale o czym ja tu prawie? Wracam do tekstu.
Piszesz w dobry sposób. Od ostatniego razu nie zauważyłem jakichś drastycznych zmian, co świadczy o tym, że nie gustujesz w eksperymentach. Może się ich boisz. Jednak nie lubić, to nie znaczy nie spróbować. Może warto zasiąść pewnego dnia przed komputerem i pomyśleć nad czymś zupełnie odmiennym? Wyłamać się ze starych, utartych schematów? Wielu przez takie eksperymenty odnajduje prawdziwe powołanie. Nie mówię, że nagle przemówi do Ciebie wewnętrzny głos, słowami: Twoja droga to zakon. Albo: Twoja przyszłość jawi się jako nieustanne klepanie biedy. To drugie odpada - nie można być nikim, kiedy jest się kimś. Ktoś kto staje się nikim dokonuje tego z własnego wyboru. Poddaje się przeciwnościom losu, ogólnemu negatywizmowi jaki spotyka w społeczeństwie. U pisarza bardzo ważne jest dostrzegać takie szczegóły. Ty jesteś spostrzegawczy. Te krótkie fragmenty mówią same za siebie. Ale skoro już coś umiesz idź dalej - opanuj tę technikę do perfekcji, a prawdopodobieństwo stania się pisarzem kompletnym znacznie wzrośnie. Chcesz rosnąć, ja to widzę. Marzenia krzyczą, ja je słyszę.
Zamilcz na chwilę. Słyszysz? Ten delikatny szmer w Twojej głowie... To właśnie jesteś cały Ty. Jeżeli po próbie wsłuchania się w siebie kręci Ci się w głowie, to znaczy, że najwyraźniej wcześniej się upiłeś

Co do potknięć, udało mi się wyłapać następujące:
Nie możesz komplikować prostych zdań w tak zawiłe konstrukcje. Prościej, prościej i jeszcze raz - prościej.Harry pisze:Nazywał się Garry Slepnir. Nie był on typem spokojnego staruszka, wręcz przeciwnie, był uważany za kompletnego wariata. Mimo że mieszkał zdala od ludzi, większość mieszkańców Riven, uważała go za człowieka, którego należałoby się pozbyć.
W stosunku do poprzedniego zdania, gdzie podmiotem jest starzec, to jest błędne. Nie jesteś czarodziejem, tylko autorem, a czytelnik wiernym i uważnym słuchaczem - nie zawsze zrozumie to, co ma do przekazania mistrz. Dlatego w takich sytuacjach sięgaj do źródeł - w tym wypadku do poprzedniego zdania. Podsumowując: nie powinieneś sugerować na "ten dom", tylko jednoznacznie na coś związanego ze starcem - dom jako jego własność, krótko mówiąc: "jego dom".Harry pisze:Krążyły opowieści o podróżnych, którzy przypadkowo natknęli się na ten dom.
Zawsze, kiedy weryfikuję Twoje teksty towarzyszy mi nieodparte wrażenie, że coś z Ciebie będzie. Za każdym razem. Nie zawiedź mnie.
Na koniec pozostawię Cię sam na sam z myślą Raplha Waldo Emersona.
Choćbyśmy cały świat przemierzyli w poszukiwaniu Piękna, nie znajdziemy go nigdzie, jeśli nie nosimy go w sobie.
Jeśli zrozumiesz tę prostą prawdę, odkryjesz piękno i wspaniałość literatury, a wtedy dużo łatwiejsze stanie się pisanie o codzienności. Nie będzie ona już tak szara i bezsensowna. Ujrzysz nowy świat i nowego siebie.
3
I jak tu taki tekst ocenić? Nic w nim nie ma - ot taki sobie wstępik... Szkoda. Fragment mnie nie zaciekawił. Brzmi strasznie schematycznie.
Co do stylu...
Za wiele razy pada tam nazwa "Riven". Narracja, jak dla mnie zbyt gawędziarska czy wręcz bajkowa ("Na skraju lasu stał sobie domek. Mieszkał w nim leśniczy..." itd.).
Więcej się czepiać nie będę. Krótki tekst, to i trudno o nim długo pisać.
Nie ma tragedii, ale też bez fajerwerków. Taka sobie wprawka.
Mogę tylko całym sercem poprzeć "apel" mountain_artista - podrzuć coś dłuższego!
Powodzenia w dalszym tworzeniu,
Ada
Co do stylu...
Za wiele razy pada tam nazwa "Riven". Narracja, jak dla mnie zbyt gawędziarska czy wręcz bajkowa ("Na skraju lasu stał sobie domek. Mieszkał w nim leśniczy..." itd.).
Zbyt rozwlekle, za dużo zdań i słów. Chcesz przekazać prostą informację - ludzie uważali, że las jest niebezpieczny i do niego nie włazili - więc ujmij to jakoś zręcznieHarry pisze:Rodzice przestrzegali swoje dzieci przed wchodzeniem do tego lasu. Nikt nie wstępował do niego od lat. Twierdzono, że jest zaklęty, a w jego głębiach czyhają bestie. Różni ludzie mieszkają w Riven, lecz zarówno ci dobrzy jak i ci źli, przestrzegali tej zasady, wierząc w opowieści krążące o lesie Sirien.

Więcej się czepiać nie będę. Krótki tekst, to i trudno o nim długo pisać.
Nie ma tragedii, ale też bez fajerwerków. Taka sobie wprawka.
Mogę tylko całym sercem poprzeć "apel" mountain_artista - podrzuć coś dłuższego!

Powodzenia w dalszym tworzeniu,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
4
Witajcie! Tekst jest taki krótki z jednego prostego powodu. 2 lata temu napisąłem powieść (ok 100 stron A4), wrzuciłem 2 fragmenty i zostały poprostu zdeptane. fakt że to był mój pierwszy tekst i faktycznie nie był dobry. Dlatego wymyślam teraz początki i wrzucam na forum. Jeżeli się nie podoba to wyrzucam do kosza i pisze inny.
Mam jedno pytanie: Jest lepiej niż ostatnio?
ps. następnym razem postaram się wrzucić coś dłuższego.
Pozdrawiam
Mam jedno pytanie: Jest lepiej niż ostatnio?
ps. następnym razem postaram się wrzucić coś dłuższego.
Pozdrawiam
5
Harry zadaje pytanie, na które doskonale zna odpowiedź.Harry pisze:Mam jedno pytanie: Jest lepiej niż ostatnio?
Sam fakt znacznie mniejsze ilości błędów świadczy o tym, że tekst przynajmniej pod jednym względem napisany jest o wiele lepiej. Tamten fragment to była sucha papka, z której dało się wyłowić jedno śliczne zdanie rokujące pozytywnie. Powyższy zaś po prostu brzmi jak baśń - zupełnie tak, jakbym usiadł na przeciw starca z długą brodą i wsłuchiwał się w jego mądrość.
6
Nie bój się pisać. Mówisz, że praktkujesz na wstępach, ale w tak krótkim fragmencie starasz się upchnąć mnóstwo wątków, które aż proszą się o rozwinięcie. Opowiadaj, Harry i nie bój się.
Lepiej dołożyć starań i napisać bogaty w treść fragment, niż taki zlepek kilku wątków. Bo jako wstęp, to jest kicha. Jest wariat, są plotki o wariacie... dobrze kombinujesz, że nie odsłaniasz od razu zbyt wiele. Później, rodzina Degusta, którą potraktowałeś całkiem po macoszemu. Opowiadaj, to twoje zadanie.
Styl jeszcze dość nieśmiały, lekko niezdarny. Czasem piszesz o rzeczach oczywistych, typu:
Próbuj, na spokojnie. Nie wywalaj wszystkiego. Zostaw na dysku i ćwicz, kombinuj.
I więcej odwagi. Pamiętaj, Ty opowiadasz, Ty wymyślasz, to Twoja własna bajka. Ty wiesz najlepiej, więc napisz to, jak najlepiej potrafisz.
Pozdrawiam.
Lepiej dołożyć starań i napisać bogaty w treść fragment, niż taki zlepek kilku wątków. Bo jako wstęp, to jest kicha. Jest wariat, są plotki o wariacie... dobrze kombinujesz, że nie odsłaniasz od razu zbyt wiele. Później, rodzina Degusta, którą potraktowałeś całkiem po macoszemu. Opowiadaj, to twoje zadanie.
Styl jeszcze dość nieśmiały, lekko niezdarny. Czasem piszesz o rzeczach oczywistych, typu:
To pogrubione można zamienić spokojnie na "Mieszkańcy Riven".Różni ludzie mieszkają w Riven, lecz zarówno ci dobrzy jak i ci źli, przestrzegali tej zasady, wierząc w opowieści krążące o lesie Sirien.
Próbuj, na spokojnie. Nie wywalaj wszystkiego. Zostaw na dysku i ćwicz, kombinuj.
I więcej odwagi. Pamiętaj, Ty opowiadasz, Ty wymyślasz, to Twoja własna bajka. Ty wiesz najlepiej, więc napisz to, jak najlepiej potrafisz.
Pozdrawiam.
"Niechaj się pozór przeistoczy w powód.
Jedyny imperator: władca porcji lodów."
.....................................Wallace Stevens
Jedyny imperator: władca porcji lodów."
.....................................Wallace Stevens
7
Pytanie do ciebie: z czego wynika to powtórzenie? Nie zauważyłeś go? A może nie wiedziałeś, jak je usunąć? Czy wręcz zauważyłeś i wiedziałeś, ale uznałeś, że nie ma potrzeby zmieniać?Nie był on typem spokojnego staruszka, wręcz przeciwnie, był uważany za kompletnego wariata
Jeżeli to pierwsze albo to trzecie, to jest problem. Jeżeli go nie zauważyłeś, to będziesz musiał nauczyć się to zauważać - co nie jest proste. Musisz czytać i patrzyć, jak inni to robią, po czym porównywać to z tym, jak ty to robisz. Potem pisać i czytać to, co napisałeś, na głos i słuchać, czy zgrzyta. Jeżeli uznałeś, że nie ma potrzeby zmieniać... sam nie wiem
Natomiast to powtórzenie bardzo łatwo usunąć, ot, choćby w ten sposób:
"Nie był on typem spokojnego staruszka. Wręcz przeciwnie, uważano go za kompletnego wariata"
Ekhm... napisałeś, że piszesz mnóstwo początków, żeby dalej tego nie ciągnąć. To do niczego nie poprowadzi. Musisz próbować się w każdym typie narracji - dialogi, akcja, opisy, nie tylko wstępy.
Nie jest dobrze, nie jest też źle. Jest trochę błędów, brakuje swobody w narracji, nic się nie dzieje. Trudno ocenić po czymś tak krótkim
Trzymaj się!
8
Robisz poważny błąd - nie skupiasz się na poprawianiu tekstu, który już napisałeś, tylko piszesz nowy, z tymi samymi błędami. Prawda w tym wypadku jest taka, że robisz to konsekwentnie: te same wprowadzenia, te same opisy, identyczna narracja.
W pisaniu nie chodzi o to, żeby napisać temat, który wpadnie komuś do gustu (tak, jak to robisz teraz), ale żeby napisać cokolwiek, aby się spodobało. Praca nad tekstem jest ciężka, wiem, ale to ona decyduje, czy będzie z tego nauka, czy też nie. Jeżeli za każdym razem piszesz nowy początek, powielając te same błędy - nie szkolisz warsztatu, a jedynie utrwalasz błędy. I tak, w tym tekście, jak w pozostałych, występują: był to, był on, był taki. Schemat opisów: miejsce - osoba - wspomnienie. Wszystko to jest nie połączone w płynne, czytelne zdania. Nie naprawisz tego, pisząc wciąż to samo. Proponuję taką lekcję: Napisz 3-4 strony opowiadania/książki. Wrzuć tutaj, zobacz, co nie gra. Dopracuj, doszlifuj. Przede wszystkim, odłóż na kilkanaście dni (co najmniej). Wróć do tekstu i przeczytaj go na głos (!). Pewne rzeczy wydadzą się inne i, wierz mi, innymi będą. Bo trzeba ci wiedzieć, że każde postawione zdanie jest twoją myślą, a ona jest wyjątkowa i niepowtarzalna - jednak, im mniej o tym pamiętasz (tutaj czas odgrywa ważną rolę), tym bardziej z boku spoglądasz na to, co napisałeś. Jednak przede wszystkim, naucz się czytać własne teksty i je poprawiać.
W pisaniu nie chodzi o to, żeby napisać temat, który wpadnie komuś do gustu (tak, jak to robisz teraz), ale żeby napisać cokolwiek, aby się spodobało. Praca nad tekstem jest ciężka, wiem, ale to ona decyduje, czy będzie z tego nauka, czy też nie. Jeżeli za każdym razem piszesz nowy początek, powielając te same błędy - nie szkolisz warsztatu, a jedynie utrwalasz błędy. I tak, w tym tekście, jak w pozostałych, występują: był to, był on, był taki. Schemat opisów: miejsce - osoba - wspomnienie. Wszystko to jest nie połączone w płynne, czytelne zdania. Nie naprawisz tego, pisząc wciąż to samo. Proponuję taką lekcję: Napisz 3-4 strony opowiadania/książki. Wrzuć tutaj, zobacz, co nie gra. Dopracuj, doszlifuj. Przede wszystkim, odłóż na kilkanaście dni (co najmniej). Wróć do tekstu i przeczytaj go na głos (!). Pewne rzeczy wydadzą się inne i, wierz mi, innymi będą. Bo trzeba ci wiedzieć, że każde postawione zdanie jest twoją myślą, a ona jest wyjątkowa i niepowtarzalna - jednak, im mniej o tym pamiętasz (tutaj czas odgrywa ważną rolę), tym bardziej z boku spoglądasz na to, co napisałeś. Jednak przede wszystkim, naucz się czytać własne teksty i je poprawiać.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.