W pokoju było jeszcze ciemno gdy sie obudziłem. Natychmiast naciągnąłem na głowę śpiwór i zwinąłem się w ciasny kłębek .Od czasu gdy przyjechałem do Rumunii, nie było mi jeszcze tak zimno. Próbowałem znaleźć w sobie tyle odwagi, by wyjść ze śpiwora i zobaczyć, jaka jest pogoda. Narazie leżałem na przemian kurcząc i rozluźniając mięśnie w nadziei na to że nieco się rozgrzeje. Przez szczeliny w ścianie w ścianie chaty zaczęło powoli przenikać światło i w końcu postanowiłem, że czas wstawać.
Nie byłem zaskoczony, gdy okazało się że ziemię przykryła cienka warstewka śniegu. Spojrzałem na chmury kłębiące się złowrogo w rozległej kotlinie. Jedną z nich, która oderwała sie od pozostałych, lodowaty wiatr uniósł w moją stronę. Gdy obłok dotarł do mnie, widoczność nagle się zmniejszyła. Do poprzedniego stanu wróciła dopiero wówczas, gdy podmuch wiatru pchną chmurę w wyższe partie gór...
2
za dużo jeszczówMechanik pisze:W pokoju było jeszcze ciemno gdy sie obudziłem. Natychmiast naciągnąłem na głowę śpiwór i zwinąłem się w ciasny kłębek .Od czasu gdy przyjechałem do Rumunii, nie było mi jeszcze tak zimno.
ęMechanik pisze:że nieco się rozgrzeje
łMechanik pisze:pchną
a tak poza tym, to tekst o niczym. nie za bardzo da sie cokolwiek powiedziec
3
Nie dość, że krótki, to ma błędy (wspomniane przez padaPada, ) Aż nie wierzę, że lawina to tak marny temat, żeby go poruszyć i zawrzeć w paru zdaniach...
Nie za bardzo jest co weryfikować - a po przeczytaniu stwierdzam, że nie podobało mi się.
Nie za bardzo jest co weryfikować - a po przeczytaniu stwierdzam, że nie podobało mi się.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.