"Dwa wymiary życia" [obyczaj] (fragment powieści)

1
Drzwi powoli się uchylają. Stoi w nich Robert - Wysoki jegomość o intensywnie niebieskich oczach. Asia wpatruje się w niego zdumiona, lustrując go uważnie z góry na dół i zastanawiając się, jaki cudem znalazł się on w progu jej mieszkania, w szary, pochmurny poranek. Żadne logiczne wytłumaczenie nie przychodzi jej do głowy, więc stwierdza, że to musi być sen. Natychmiast zaczyna gorączkowo zastanawiać się, co zrobić w tej, jakże dziwnej, sytuacji, przypominając sobie wszystkie mądrości wyczytane z poradników psychologicznych: „wyproś niechcianego gościa ze swojej podświadomości”. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić, z resztą nie jest do końca przekonana czy ów gość jest niechciany. Zwraca się więc do niego najuprzejmiej jak tylko potrafi, jednocześnie patrząc uważnie w błękitne oczy:

-Panie Robercie, czy zechciałby pan łaskawie opuścić mój sen? Czuję się trochę skrępowana pańską obecnością... – chłopak jednak zupełnie nic sobie z tego nie robi, unosi tylko jedną brew w lekkim zdziwieniu, omija Asię i już po chwili leży wygodnie rozciągnięty na kanapie w jej pokoju. Dziewczyna tymczasem uparcie zastanawia się jakim sposobem w jej podświadomości znalazł się ten oto człowiek. W rzeczywistości przecież nie odznaczył się w żaden szczególny sposób w jej pamięci. Toczył cichy, niezauważalny żywot jak miliony innych ludzi na tym świcie i nigdy, przenigdy nie zwróciłaby nań uwagi, gdyby nie ten nienormalny sen.



Joasia siedzi w kawiarni, relacjonując swój sen Kamili, która zapewne buja myślami w obłokach i nawet nie wie, co ona – Joanna we własnej osobie - właśnie jej opowiedziała. Pozory jednak mylą, wszak Kamila ożywia się nagle:

-A co było dalej?

-Dalej? – Asia zastanawia się przez ułamek sekundy, po czym decyduje, że dalsza część snu nigdy, przenigdy nie ujrzy światła dziennego – Dalej...nic nie było. Na tym koniec.

Kamila spogląda na nią przeszywającym spojrzeniem, z pewnością i tak wie lepiej. Joasia dopija spokojnie kawę, ignorując coraz bardziej irytujące i nachalne spojrzenie koleżanki. W końcu, w ramach usprawiedliwienia, wyjaśnia:

–Moja podświadomość jest dziwna.
Ufo

2
z resztą


Ortograf.




Stoi w nich Robert - Wysoki jegomość


Czemu wytłuszczona literka wielką jest?






unosi tylko jedną brew


Jak piszesz, że brew, to wiadomo, że jedną. Mnożysz słowa ponad potrzebę.






Joasia siedzi w kawiarni, relacjonując swój sen Kamili




Po co to?




Joasia siedzi w kawiarni, relacjonując swój sen Kamili, która zapewne buja myślami w obłokach i nawet nie wie, co ona – Joanna we własnej osobie - właśnie jej opowiedziała.




Najdurniejsze dopowiedzenie, jakie w życiu widziałem. Wywal to.

Za dużo mielisz ozorem. Widać to niemal w każdym zdaniu, ale w zacytowanym powyżej widać jak na dłoni. Rozciąganie zdań na siłę nie ma sensu, chyba że twoim celem jest wnerwienie czytelnika. Ten bowiem lubi konkrety, przegadane zdania go nudzą, a poza tym nie trzeba mu co chwila wbijać łopatą do głowy banałów, nie jest on bowiem durniem.



Skrytykowane zdanie powinno wyglądać tak:


Joasia siedzi w kawiarni i opowiada sen Kamili, która buja w obłokach i słucha jej jednym uchem.


Same konkrety. To się czyta dobrze.






Pozory jednak mylą, wszak Kamila ożywia się nagle:


Wszak = przecież, jednak. Trzeba naprawdę przemożnej chęci, by wcisnąć tam to słowo.







Niestety, jest bardzo kiepsko. Zdania przegadane i kwadratowe. Dużo czytaj i wzoruj się na mistrzach.
Osoba, która dostaje od kolegi prezenty na urodziny, a sama mu ich nie daje, to niewdzięcznik.

Kobieta, której facet robi minetkę, a ona mu się nie odwdzięcza lodzikiem, to zdzira.

A jak nazwiemy użytkownika, który jest komentowany, a nie komentuje?

3
Ufo pisze:Joasia siedzi w kawiarni, relacjonując swój sen Kamili


Jeżeli wyrzucimy "swój", to zrobi się z tego "sen Kamili", a nie "sen Joanny". Gdyby Joanna opowiadała go np. Bronisławie, to wszystko byłoby jasne, ale z Kamilą nie ma lekko...

4
Dziwne to takie. Wydaje się błahe, bez polotu. Sytuacja ze snu, z Robertem jest opisana poprawnie, jeżeli chodzi o "sennowatość", jednak tekst jest za krótki, żebym mógł się do niego odnieść w poważniejszy sposób. Nie wiem, jakie owy sen miał znaczenie dla Asi, poza tym, że próbowała go kontrolować. Sam zabieg z kontrolą snu, świadomość, jest ciekawy - pozwala na wykorzystanie wielkiego potencjału fantazji połączonej z kontrolą. Tutaj wyraźnie zaznaczyłaś, że bohaterka usilnie stara się podjąć ową kontrolę, ale "coś" jej na to nie zezwala. Niestety, jak na krótki tekst, są dwie poważne wady: narracja ze snu jest identyczna jak narracja już poza nim, czyli w kawiarni. Po drugie, tekst jest nieco sztucznie rozepchany zaimkami, które spokojnie można wyciąć. Zdziwiło mnie też użycie tego samego czasu narracyjnego dla snu i dla wydarzeń z Kamilą - dlaczego piszesz w czasie teraźniejszym? Powiem tak, tekst nie podobał mi się, ale widzę tu potencjał i napiszę jaki:



Zabieg użyty we śnie, ukazujący jego charakter: silny Robert, krucha Asia (zwróć uwagę, na zestawienie zapisu imion), dalej, mężczyzna zjawia się niechciany, mimo to, wchodzi do domu, nieproszony - dominuje nad sytuacją. To jest dobry wątek. Widać, że coś się za tym kryje. Ale prawda jest taka, że brakuje ci umiejętności wyciągnięcia konsekwencji z tekstu - druga część, rozmowa, powinna ciągnąć to, podsycać, nadawać jakiegoś znaczenia, wyjaśniać i wprowadzać mocno w dalszą część snu, nawet, jakby owe wprowadzenie było w domyśle... A ty tymczasem ucinasz rozmową wszystko. Zamiast wprowadzić dwa, trzy zdania bohaterki, które w tajemniczy sposób podejmowały by temat snu, i tym samym, przeciągały akcję.

[ Dodano: Sro 01 Lip, 2009 ]
Posta wcięło...
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

5
Narracja pierwszoosobowa wydaje się niezgrabna i prowadzi do kilku byków, np.:


Żadne logiczne wytłumaczenie nie przychodzi jej do głowy, więc stwierdza, że to musi być sen
Wynika z tego, że wytłumaczenie stwierdza, że to musi być sen.



Absolutnie zgadzam się z brodą kota, że mielisz ozorem. Tekst, czy raczej sam styl, wydaje mi się przerysowany, prawie pastiszowy. Na przykład:


Natychmiast zaczyna gorączkowo zastanawiać się, co zrobić w tej, jakże dziwnej, sytuacji
Na moje oko daje to wrażenie, że narrator nabija się z bohatera, a może nawet ze mnie? Spójrz na to opowiadanie pod takim kątem: bez których słów mógłby się obejść? Przecież nie chodzi o to, żeby było jak najwięcej znaków, tylko o to, żeby się nam podobało. Gwarantuję, że po takim "rzucie okiem" tekst schudnie i nabierze formy, może nawet muskułów



Trzymaj się!

6
Thana pisze:Jeżeli wyrzucimy "swój", to zrobi się z tego "sen Kamili", a nie "sen Joanny". Gdyby Joanna opowiadała go np. Bronisławie, to wszystko byłoby jasne, ale z Kamilą nie ma lekko...


To słuszna uwaga. Niektórzy poprawiacze zdają się wyszukiwać zaimki swój, swoja, swego, pogrubiać je i sugerować wyrzucenie. Otóż nie zawsze pozbycie się zaimka rozwiązuje sprawę. Poza tym, reguła (jak dobrze pamiętam spisana gdzieś na forum Fahrenheita) dotycząca unikania wyżej wymienionych zaimków nie jest zasadą bezwyjątkową. Są możliwe odstępstwa - na przykład w mowie zależnej. Na koniec warto pamiętać, że czasami zastosowania zaimka można uniknąć wyłącznie poprzez przeformułowanie zdania. Np.:



Joasia siedzi w kawiarni, relacjonując Kamili sen.

Z kontekstu domyślimy się, że swój, a nie wujka Eugeniusza.



A teraz tekst.



Strasznie nudny, ale to zrozumiałe - fragment wyrwany z całości.

Napisany niezbyt interesującym językiem.

Pierwszoosobowa narracja - nie jest łatwo tak pisać, bo wymaga to od piszącego o wiele więcej uwagi: w końcu trzeba pokazać myśli bohatera, obrazy, dźwięki. Całokształt musi brzmieć naturalnie, czytelnik musi uwierzyć narratorowi. Ja nie uwierzyłem, wszystko było sztuczne. Może przez dość słaby warsztat (chodzi o styl pisania), może przez niewiarygodność bohaterki.

Tekst przegadany, ale to już wpomnieli poprzednicy. Gorsze jest to, że jest nijaki.

Nie podobało mi się.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron