początek [obyczaj]

1
-Oczywiście, że zostanę psychiatrą. Niezależnie od tego, jak bardzo się tego boję, jak bardzo sama potrzebuję pomocy psychiatrycznej. Widzisz, właśnie o to chodzi, że się boję. Najlepszy dowód, że mogę się tego podjąć. Jakoś tak dziwnie się składa, że wszystko to , czego w życiu bałam się najbardziej – to teraz wspominam najlepiej.

Babcia spojrzała na mnie z delikatną dezaprobatą. Wolała widzieć swoją wnuczkę w jakiejś bardziej prestiżowej specjalizacji. Postarałam się cierpliwie nie reagować, opanowałam tę sztukę już dawno, odkąd dostrzegłam różnicę między zainteresowaniem bliskich moim szczęściem, a zainteresowaniem chwaleniem się mną.

Próg szpitala na Banacha przekroczyłam pierwszy raz w wieku 13 lat. Pamiętam z tego tylko słońce, które zalewało ten budynek przez przeszklone łączniki. Nie miałam wtedy pojęcia, że to miejsce stanie się moją uczelnią. Miałam iść na polonistykę, na teologię, na historię. Gdybym chociaż dzisiaj wiedziała co tutaj robię.

W końcu chodzi o to, żeby robić w życiu to, co czujesz, że powinieneś robić. A ja chyba jeszcze takiej apokalipsy jak na studiach nie przeżyłam. Jakiekolwiek poczucie stabilności opuściło mnie całkowicie. To tak, jakby skazać się dobrowolnie na tortury, nie bardzo wiedząc w imię czego. W imię ideałów zdajesz na te studia. Ale wtedy nie wiesz jeszcze, że myśl o mającym nadejść po ciężkim dniu odpoczynku jest piękniejsza niż oczekiwana chwila wytchnienia, kiedy już staje się rzeczywistością.

2
-Oczywiście, że zostanę psychiatrą. Niezależnie od tego, jak bardzo się tego boję, jak bardzo sama potrzebuję pomocy psychiatrycznej. Widzisz, właśnie o to chodzi, że się boję[.


Tak, tak. Powtórzenie może i zamierzone, ale zgrzyta. Zły rytm, zbyt mały odstęp.


Najlepszy dowód, że mogę się tego podjąć. Jakoś tak dziwnie się składa, że wszystko to , czego w życiu bałam się najbardziej – to teraz wspominam najlepiej.


Nie widzę żadnej funkcji podkreślonego zadania. Potem wciąż gadasz o baniu się. Taki krótki fragment, a ja już zaczynam nie lubić tego słowa. Lakoniczne "to" zupełnie zbędne, pasowałoby do stylizacji dialogowej ale tutaj nie spełnia żadnej roli. Po prostu zaśmieca zdanie, ze względu na wcześniejsze "to", które potem jest domyślne.


Babcia spojrzała na mnie z delikatną dezaprobatą.


"Delikatna dezaprobata"... czyli jaka dezaprobata? Jaki ma stopień?

Brzmi to mało obrazowo.


Wolała widzieć swoją wnuczkę w jakiejś bardziej prestiżowej specjalizacji.


Podkreślenia: do usunięcia.


(...) odkąd dostrzegłam różnicę między zainteresowaniem bliskich moim szczęściem, a zainteresowaniem chwaleniem się mną.


To zestawienie dwóch rzeczowników jest strasznie drętwe. Po prostu usunąłbym drugie "zainteresowanie" i w ten sposób odchudził nieco zdanie.


Pamiętam z tego tylko słońce, które zalewało ten budynek przez przeszklone łączniki.


Podkreślenia: do usunięcia.


W końcu chodzi o to, żeby robić w życiu to, co czujesz, że powinieneś robić.


Zdanie zbyt naszprycowane słowami imitującymi czynność, ruch.


A ja chyba jeszcze takiej apokalipsy jak na studiach nie przeżyłam. Jakiekolwiek poczucie stabilności opuściło mnie całkowicie. To tak, jakby skazać się dobrowolnie na tortury, nie bardzo wiedząc b[w imię czego. W imię ideałów[/b] zdajesz na te studia.


Plączesz tutaj i powtarzasz się.


Ale wtedy nie wiesz jeszcze, że myśl o mającym nadejść po ciężkim dniu odpoczynku jest piękniejsza niż oczekiwana chwila wytchnienia, kiedy już staje się rzeczywistością.


Pogmatwane zdanie. O co w końcu chodzi?



Ech. Fragment krótki, ale dosyć ciężki i... i właściwie, to jest o niczym. No bo jaka tutaj jest historia?

Zbyt dużo zestawień czasowników, to tak, jakbyś dała siłaczowi zbyt dużą dawkę sterydów - w końcu trachnie mu serce. Dużo zbędnych słów i określeń, wkradają Ci się również w język pisany potoczyzmy i "półgębki", gdy gdzieś pojawia się "no i to", "to" i tym podobne, zbędne sformułowania. Interpunkcji w niektórych miejscach stwierdziłem brak, w innych - nadmiar. Słowa nie przylepia się do myślnika.



Nic nie wyniosłem z tekstu, krótkie to i umiera w zarodku. Smutno mi.

Już to mówiłem innemu autorowi: wrzuć coś większego i bardziej dopracowanego, bo to przypomina tekst żywcem przerzucony z ledwo otwartego i użytego worda do okienka zakładania nowego tematu tu na forum.



Pisz dalej, nie poddawaj się przypadkiem. Słowa rzucam gorzkie, ale to lepsze, niż bezsensowne i bezcelowe pochwały na "odwal się".



Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejne teksty! ;)

Re: początek [obyczaj]

3
Wolała widzieć swoją wnuczkę w jakiejś bardziej prestiżowej specjalizacji.


Myślę, że lekarz psychiatra to całkiem prestiżowy zawód. Daje władzę nad ludźmi i zarobić też można nieźle. Dlaczego babci się nie podobała taka specjalizacja? Co uważałaby za bardziej prestiżowe?


W imię ideałów zdajesz na te studia.


W imię jakich ideałów? Nic o nich nie wiemy.



Dwie okazje, żeby przybliżyć czytelnikowi bohaterki. Obie zmarnowane.

4
O niczym. Nie ma historii, nie ciekawi, jest trochę niemożliwości gramatyczno-stylistycznych ("odkąd dostrzegłam różnicę między zainteresowaniem bliskich moim szczęściem, a zainteresowaniem chwaleniem się mną"). Po tak krótkim fragmencie właściwie nie można nic powiedzieć. Chociaż pewnie gdyby był dłuższy, to nie zdołałbym doczytać. Jak dla mnie to jest lanie wody. Akcja? Nie ma. Sorry, ale nic mnie nie zaciekawiło



Trzymaj się!

5
Zbyt krótkie, żeby jednoznacznie cokolwiek stwierdzić. Nie mogę powiedzieć, że historia trąci nudą, że nie podoba mi się kreacja głównej bohaterki. Nie mogę niczego stwierdzić! Tak naprawdę nie znam losów żadnego z bohaterów. Wszystko jest takie ciemne, zupełnie nic nie widać. Po prostu autor nie chce niczego przed nami odkryć.



Aniu, Twój styl jest taki... niewinny, wręcz dziecięcy. Tak jak w każdej innej pracy: jeśli chcesz być dobra, nie mieć sobie niczego do zarzucenia, przykładaj się, dogłębnie analizuj przyczyny i skutki takich a nie innych zachowań bohaterów. A potem stosuj utarte schematy u siebie. To na dobry początek. Nad resztą zastanowimy się później.



Do zobaczenia przy kolejnym tekście,

mountain_artist

Re: początek [obyczaj]

6
anher pisze:Jakoś tak dziwnie się składa, że wszystko to , czego w życiu bałam się najbardziej – to teraz wspominam najlepiej.


Usunęłabym "to"- nie sądzisz, że "wszystko to, czego w życiu bałam się najbardziej- teraz wspominam najlepiej" brzmiałoby lepiej? Swoją drogą spacja przed przecinkiem i myślnikiem zbędna, zwracaj uwagę na takie szczegóły.


anher pisze:Babcia spojrzała na mnie z delikatną dezaprobatą.


Słyszałam określenie "z lekką dezaprobatą", nie wiedziałam, że funkcjonuje także "delikatna dezaprobata"- jakoś mi ona nie leży.


anher pisze: Wolała widzieć swoją wnuczkę w jakiejś bardziej prestiżowej specjalizacji.


"Wolała" zmień na "wolałaby"- przeczytaj, wydaje mi się, że będzie brzmiało lepiej. Usuń "swojej" i "jakiejś". Wyraz "prestiżowej" zmień, nie jestem w stanie podać Ci teraz przykładu (może to ta pora), ale "prestiżowa specjalizacja"? Coś jest "nie teges". Może zatem zmienić "specjalizacji"? Nie wiem, pokombinuj.


anher pisze:. Postarałam się cierpliwie nie reagować, opanowałam tę sztukę już dawno, odkąd dostrzegłam różnicę między zainteresowaniem bliskich moim szczęściem, a zainteresowaniem chwaleniem się mną.


Wybacz, ale to zdanie mnie boli, prawie fizycznie. "Cierpliwie nie reagować"? "Zainteresowaniem chwaleniem się mną"? Napisz te zdanie jeszcze raz, od początku zupełnie. Może tak: "Powstrzymałam się od reakcji. Opanowałam tę sztukę już dawno, kiedy dostrzegłam, że moimi bliskimi nie kieruje troska o moje szczęście, a jedynie chęć chwalenia się mną i moimi osiągnięciami"? Nie mówię, że tak, ale mimo rozbicia zdania na dwa, wydaje mi się lepsze.


anher pisze:Ale wtedy nie wiesz jeszcze, że myśl o mającym nadejść po ciężkim dniu odpoczynku jest piękniejsza niż oczekiwana chwila wytchnienia, kiedy już staje się rzeczywistością.


Tego zdania moje szare komórczyny za nic nie mogą ogarnąć.



I jeszcze jedno, już nie odnośnie technicznej strony "utworu".


anher pisze: Miałam iść na polonistykę, na teologię, na historię.


Czy to jedna z tych bardziej "prestiżowych specjalizacji", w których widziała bohaterkę babcia? Broń Boże, niczego do teologów nie mam, sama interesuje się zarówno teologią, jak i filozofią religii, acz wydaje mi się, że po teologii w Polsce nie bardzo jest co robić.
`Zgaś moje oczy, ja Cię widzieć mogę. Uszy zatrzaśnij, ja Ciebie usłyszę.

I ja do Ciebie bez nóg znajdę drogę. I bez ust krzyk mój cisnę w Twoją ciszę.

7
Taka tyrada, wyrwana jakby z kontekstu zawsze rozbije się na czytelniku, zazwyczaj powodem jest jedna z tych rzeczy: albo za krótkie, albo nie wciąga, albo temat lichy, albo kolokwializm zabija. U ciebie jest tak po trosze pierwszego i drugiego. Bo fakt, jest to za krótkie i prawda, że temat, choć nosi znamiona ciekawego, po prostu nie wciąga. Poza tym, dla mnie sprawa dyskusyjna to, że zawód lekarz psychiatra nie jest prestiżowym. Ależ jest! Ogólnie, nie podobało mi się - nic tu nie poczułem, nad niczym się nie zastanowiłem - wszystko jest takim liźnięciem tematu. Pracuj nad tekstem lub pokaż coś innego.

[ Dodano: Sro 01 Lip, 2009 ]
EDIT: Wcieło posta.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”