Las Dusz

1
Mój poprzedni temat został zablokowany, więc wpisuję wszystko zgodnie z regulaminem. Chodzi mi o kwestię czysto techniczną. Treści w tym fragmencie nie ma zbyt dużo. Poza tym ciągle te wciącia w akapitach mi ucina, więc nie ma co na nie zwracać uwagi.





Zaraz za gospodarzem wybiegł pies - czarny, nakrapiany białymi plamkami. Wyglądał bardzo zabawnie, wręcz komicznie, gdy machał zupełnie białym ogonem. Radośnie podskakiwał i szczekał kręcąc się wokół Liama. Przebierał szybko małymi łapami, gdy okrążał go raz za razem.

- Też się cieszę, że cię widzę, Maks – powiedział Liam. – Chodź przygotujemy sobie mycie.

Odpowiedziało mu radosne szczekanie.

Liam podszedł do studni, która stała zaledwie kilka metrów od wejścia do małej chaty. Zrzucił do środka wiadro przyczepione łańcuchem. Z dołu dobiegły go trzaski metalu obijanego o kamienie, a następnie plusk wody. Chwilę odczekał, obrócił się i ogarnął spojrzeniem okolicę. Wiatr poruszał konarami zielonych drzew delikatnie je kołysał, jak dżentelmen tańczący ze swoja ukochaną. Silne i solidne pnie uginały się nieznacznie falując gałęziami okrytymi liśćmi. Studnia zbudowana była z białych kamieni, a niewielki daszek chronił równie mały otwór przed wszelkimi zanieczyszczeniami spadającymi z góry. Liam chwycił mocno korbę i zaczął powoli nią obracać. Żuraw, opierając się na metalowych ramionach, wyciągał coraz wyżej wiadro uwieszone na łańcuchu. Z każdym kolejnym ruchem Liama po okolicy rozchodził się coraz hałaśliwiej odgłos tarcia metalu o metal.

Gdy wiadro znajdowało się tuż przy krawędzi studni, Liam poczuł na sobie czyjeś spojrzenie. Jednocześnie w powietrzu rozszedł się dziwny dźwięk, bardzo krótki i ledwie słyszalny odgłos, jakby syknięcie węża. Na tyle długi i głośny jednak, by ciarki rozbiegły się po plecach. Liam podniósł wzrok, aby zrzucić z siebie to nieprzyjemne uczucie. Zamiast tego jednak jego oczy rozszerzyły się. Skupiał wzrok na jednym punkcie. Musiał upewnić się, że było prawdą to, co zobaczył. Chwilę później był już absolutnie pewien, że to nie kaprys wyobraźni. Kilkanaście metrów przed nim stało dziecko.

Liam wypuścił korbę z rąk. W szaleńczym tańcu zaczęła się ona obracać, aż wiadro na powrót wzburzyło taflę wody na dnie studni. Chłopiec był na przeciwległym końcu polany, tuż przed linią drzew. Wpatrywał się tępo przed siebie, był zupełnie nagi. Skrzyżowane na piersiach ręce i przykurczone ciało wzmogły dreszcze na plecach Liama. Ten wbiegł do domu i po chwili pędził już w stronę małego przybysza trzymając w dłoni płaszcz. Z tej odległości nie mógł powiedzieć, czy chłopiec był ranny.

Znajdował się kilka kroków od dziecka, gdy nagle się zatrzymał. Zaskoczony spojrzał na jego wątłe, chłopięce ciało. Dopiero teraz dostrzegł na nim liczne zadrapania i rany. Zaschnięta krew pokrywała ręce, nogi oraz głowę, a w potarganych i brudnych włosach pełno było uschniętego igliwia. Dwa liście sterczały na głowie dziecka niczym pióropusz.

Maks biegł pierwszy w stronę dziwnego gościa szaleńczo ujadając. Chłopiec w żaden sposób na to nie zareagował.

- Spokój Maks! – krzyknął Liam.

Pies usiadł obok i cicho powarkiwał.

- Co tu robisz? – Liam skierował pytanie do chłopca – Skąd się tu wziąłeś?

Nie doczekał się żadnej odpowiedzi. Dziecięce, sine usta delikatnie otwierały się i zamykały, a zęby stukały o siebie. Od czoła, poprzez nos, aż do lewego policzka ciągnęła się rana. Niezbyt głęboka, jakby drzewo zatarło go swoimi gałęziami. Krew zdążyła już zaschnąć.

Liam oprzytomniał i zarzucił płaszcz na ramiona nagiego chłopaka. Stanął przed nim. Dziecięce spojrzenie było matowe i nieobecne, powieki nie poruszały się.

- Co tu robisz? – powtórzył Liam – Skąd się tu wziąłeś?

Żadnej reakcji.

Nie zamierzał tak stać, gdy chłopak potrzebował pomocy. Okrył szczelnie małego nieznajomego i wziął go na ręce. Dziecięce ciało nie protestowało, było jak z gliny, która poddaje się każdemu dotykowi. Liam szybkim krokiem skierował się w stronę domu. Kiedy tylko znalazł się we wnętrzu, położył chłopca na fotelu i podszedł do pieca, by nastawić wodę na herbatę.

- To ty jesteś Liam, prawda? – usłyszał drżący głos.

Obrócił się i spojrzał zaskoczony na gościa.

- Tak, to ja. Ale skąd...

- Ja jestem Daniel.

- Miło mi cię poznać, Danielu. Skąd wiesz jak ja się nazywam? I skąd wziąłeś się sam w środku lasu?

- Jechałem z rodzicami na wycieczkę. Tato dawno mi ją obiecał. Tylko, że on czasami nie dotrzymuje słowa... –zamilkł, lecz jego twarz się pobudziła, jakby wspomnienia chciały się z niego wyrwać i same opowiadać dalej.

Liam dostrzegł w nim żal i zrozumiał dlaczego chłopiec milczał. We wspomnieniach dostrzegł swojego ojczyma, który zawsze miał milion wymówek, byleby tylko nie dotrzymać danego słowa.

- Rozumiem, nie musisz nic więcej mówić…

Daniel wygiął usta próbując się uśmiechnąć. Było w nim jednak coś, co mu na to nie pozwalało.

…ale skąd się wziąłeś sam w lesie? – dokończył Liam.

- Nie wiem – chłopiec zaczął poruszać gałkami oczu, szukał w pamięci, próbował sobie przypomnieć. – Pamiętam jak jechaliśmy samochodem. Ja siedziałem z tyłu i udawałem, że śpię. Rodzice się kłócili. Mocno padało, było już ciemno…

Przerwał.

- Spokojnie – Liam odezwał się najłagodniej jak umiał. – Tu jesteś bezpieczny, nic ci już nie grozi.

[ Dodano: Sob 13 Cze, 2009 ]
http://nasza-klasa.pl/profile/658258/gallery/70 - jak ktoś ma profil na Naszej-Klasie, to może sobie obejrzeć projekt okładki do tej powieści. Pozdrawiam.

2
Projekt okładki? Serio ktoś chce ci to wydać? Oniemiałem...






Zrzucił do środka wiadro przyczepione łańcuchem.


Z treści tak doskonale wynika, że to wiadro było przymocowane do łańcucha, że naprawdę możesz sobie odpuścić do nic niewnoszące dopowiedzenie.


Wiatr poruszał konarami zielonych drzew delikatnie je kołysał, jak dżentelmen tańczący ze swoja ukochaną.




Po pierwsze - czy istnieją białe krowy? Nie. Dlatego nie postulowałbym także istnienia zielonych drzew, jako że było one najpewniej zielono-brązowe, tak jak krowa jest czarno-biała.

Po drugie - wywal zaznaczony zaimek.




Silne i solidne pnie uginały się nieznacznie falując gałęziami okrytymi liśćmi.




Kolejne zbędne mielenie ozorem. Napisałeś już, że drzewa zielone, więc po co mi wiadomość, że okrywały je liście?






Żuraw, opierając się na metalowych ramionach, wyciągał coraz wyżej wiadro uwieszone na łańcuchu.




Ile jeszcze razy dopowiesz mi tę oczywistość?




ciarki rozbiegły się po plecach


Obawiam się, że istnieje frazeologizm "ciarki rozchodzą się po plecach" i nie można dowolnie zmieniać czasownika. Ale nie jestem pewien.




Liam podniósł wzrok, aby zrzucić z siebie to nieprzyjemne uczucie.


Myślę sobie, że spojrzał w niebo. Potem okazuje się, że przed siebie. Napisz więc, że przed siebie.




Skrzyżowane na piersiach ręce i przykurczone ciało wzmogły dreszcze na plecach Liama. Ten wbiegł do domu i po chwili pędził już w stronę małego przybysza trzymając w dłoni płaszcz




Wywal zaimek.






Niezbyt głęboka, jakby drzewo zatarło go swoimi gałęziami.




Jak wyżej.




Nie zamierzał tak stać, gdy chłopak potrzebował pomocy. Okrył szczelnie małego nieznajomego i wziął go na ręce. Dziecięce ciało nie protestowało [/quteo]



Chłopięce ciało - brzmi, jakby niósł trupa. Napisz, że chłopiec nie protestował.











Całość trochę nudna, o fabule nie sposób się wypowiedzieć, bo tu prawie nie ma treści, jak sam słusznie przyznałeś.







Na naszej-klasie twoja żonka napisała, co następuje:


Mam męża pisarza :) - ostatni krok - projekt okładki ;)


Ponawiam pytanie - ktoś chce ci wydać tę powieść? Czy sam ją sobie "wydasz" wśród znajomych, robiąc sto kopii? W pierwszą opcję trudno mi uwierzyć, bo tekst wydał mi się mocno przeciętny, pierwszy lepszy internetowy pisarzyna napisałby taki sam.

Czy może okazuje się, że ja się kompletnie nie znam, bo to kawałek dobrej literatury, a ze mnie taki krytyk, jak z koziej dupy trąba?

[ Dodano: Sob 13 Cze, 2009 ]
EDIT:


Skrzyżowane na piersiach ręce i przykurczone ciało wzmogły dreszcze na plecach Liama. Ten wbiegł do domu i po chwili pędził już w stronę małego przybysza trzymając w dłoni płaszcz


Cofam uwagę odnośnie do tego fragmentu.
Osoba, która dostaje od kolegi prezenty na urodziny, a sama mu ich nie daje, to niewdzięcznik.

Kobieta, której facet robi minetkę, a ona mu się nie odwdzięcza lodzikiem, to zdzira.

A jak nazwiemy użytkownika, który jest komentowany, a nie komentuje?

3
Stop



Daryiusz - wciąż nie przeczytałeś regulaminu. Zapraszam do działu "tu się przedstawiamy". Potem odblokuję

4
Zgadzam się brodą kota. Tekst jest przeorany, chaotyczny i co mnie najbardziej uderzyło, napisany tak, jakby autor nie miał nawet średniej świadomości językowej. Czy to na serio miało iść do korekty? Biedny edytor, który dostanie taką kaszankę;( I tak nie wierzę...

To tyle.
Sprzeczne sprzeczności są podniecające. Taki mały zabieg a cieszy.

5
Pozwolę sobie odtworzyć zapis rozmowy z kocią brodą, bo rzecz tutaj mamy bardzo ciekawą. Otóż nasunęło mi się kilka wniosków.

taka była pierwsza wiadomość:

Rzeczywiście trudno, żeby tekst powalał na kolana. Szczególnie po przeczytaniu 0,05% powieści i do tego tej najnudniejszej części. To był eksperyment, bo jakoś tak mi się wydaje, że gdybym wkleił nieznany tekst Kinga czy Browna, to i tak wielu by go poprawiło. Tekst jest po I korekcie i powieść ma ukazać się pod koniec tego roku (ewentualnie początek przyszłego) i NIE WYDAJĘ SIĘ SAM. Oczywiście teraz każdy zacznie krzyczeć, że jakiś ślepy ten redaktor, że to jakaś kpina jest itd.

Teraz odpowiadam na resztę Twoich uwag:

Wiadro może być umocowane za pomocą sznurka (moja babcia ma taką studnie),albo długiej koziej brody, jeśli ktoś tak woli.

Drzewa mogą być zielone, szare, czerwone lub żółte, podobnie jak liście w zależności od pory roku, a jak już są zielone, to mogą je pokrywać igły, a nie liście! Nie jest to więc takie oczywiste.

Reszta Twoich uwag jest, w moim odczuciu szukaniem czegoś na siłę. Tekst jest po pierwszej korekcie i korektor nie zwrócił uwagi no to, czego Ty się czepiłeś. Jakieś wnioski? Ogólnie jest to trochę smutne, że jak komuś się udaje przebić, to wszyscy momentalnie szukają czegokolwiek, do czego można się przyczepić. Bo przecież ja piszę lepiej, bo ja napisałbym to zgrabniej, bo to mnie powinni wydać! Prawda?

Mniejsza z tym. Życzę powodzenia na drodze pisarskiej i mniej złośliwości (tzw. jadu) wobec innych.

Co do opinii Sola Sel, no cóż, można pisać doskonale technicznie o facecie, który sobie zupę pomidorową wcina i pisać o tym 50 stron. Tylko co z tego czytelnik wyniesie i czy w ogóle do połowy dotrwa? A wiara Twoja do niczego mi nie jest potrzebna. Zauważyłem, że tutaj każdy zafiksował się na punkcie formy, jakby to było najważniejsze. Wyraźnie powiedziano mi, że jeszcze muszę popracować nad warsztatem (sam o tym wiem), ale fabuła jest tak interesująca, że to nie ma aż takiego znaczenia. Zresztą, jak już napisałem, to jest najsłabszy fragment powieści, a cała rzecz to eksperyment.

Jeszcze jedna uwaga: Teoria pisania. Wszyscy wyszukują, co inni mają na ten temat do powiedzenia i na siłę wprowadzają ich uwagi do swojego stylu. A wiadomo, że każdy sobie inaczej mówi. Są oczywiście pewne kanony, ale jeśli zaczniesz słuchać wszystkich, to nic ciekawego nie napiszesz. Trzeba się określić i iść swoją drogą, nawet jak połowa świata szczeka. Jednego jestem pewien: im większy osiąga się sukces, tym więcej jadu trzeba wypić! A jak na forum pisarskim pisze się, że ktoś chce wydać powieść, to już w ogóle znajdzie się milion rzeczy, do którym ktoś się czepi. Szczególnie w Polsce...

[ Dodano: Nie 14 Cze, 2009 ]
Sola Sel pisze:Zgadzam się brodą kota. Tekst jest przeorany, chaotyczny i co mnie najbardziej uderzyło, napisany tak, jakby autor nie miał nawet średniej świadomości językowej. Czy to na serio miało iść do korekty? Biedny edytor, który dostanie taką kaszankę;( I tak nie wierzę...

To tyle.
i jeszcze dodam ulubioną opinię kociej brody: Ponawiam pytanie - ktoś chce ci wydać tę powieść? Czy sam ją sobie "wydasz" wśród znajomych, robiąc sto kopii? W pierwszą opcję trudno mi uwierzyć, bo tekst wydał mi się mocno przeciętny, pierwszy lepszy internetowy pisarzyna napisałby taki sam.

To tyle odnośnie naszego polskiego piekiełka. Nawet jeśli tekst jest mocno przeciętny, a ja mam średnią świadomość językowa, to i tak wypadałoby pogratulować, że ktoś zechciał mnie wydać

6
Drogi kolego!



Oczywiście zgadzam się z tobą w kwestii teorii pisania. Pamiętaj proszę, że pokazałeś nam tylko kawałek tekstu i ze względu na jego niską jakość oceniliśmy powieść patrząc przez pryzmat niezbyt dobrego wykonania. Rozumiesz, taka jest zasada, synegdocha myślowa.



Teraz, dlaczego przyczepiłam się do formy? Otóż, jeszcze nie przeprowadzam profesjonalnej korekty (papierka brak), ale już niedługo będę. Niestety z mojego punktu widzenia korekta, którą przeprowadzono jest co najmniej nieudolna. Wiem, że będzie tych poprawek jeszcze sporo, że jeszcze korekta autorska itp. Tekst jedzie do sprawdzania, wraca, znów się go przesiewa i pozostaje czekać na moment w którym osiągnie względną poprawność.



Nie znam fabuły więc nie mogę dostrzec jej walorów, jednakże... Powiem ci teraz coś o moich czytelniczych odczuciach. Kiedy podchodzę do regału, sięgam po książę i zaczynam ją czytać, liczę na profesjonalizm pisarza. Kiedy tylko natrafiam na jakiś brzydki błąd albo nieudolność, odruchowo odkładam dzieło (chyba, że fabuła wybitnie mnie zainteresowała, co się zdarza rzadko).

Drogi autorze, opanowanie warsztatu stanowi absolutną podstawę. Przeciętny czytelnik nie zauważy większości błędów, właśnie dlatego powieści słabe językowo ukazują się bez przeszkód. Nie możesz liczyć na taką pobłażliwość na tym forum. Większość osób piszących dąży do perfekcji, musisz się pogodzić z faktem, że człowieka o zaawansowanej świadomości estetycznej (językowej), nie zadowoli tekst napisany bardzo średnio.



Faktycznie, opinia brody kota zabrzmiała raczej zjadliwie i z tego miejsca chciałabym przeprosić za niemiłe odczucia.



Cieszę się, że twoja powieść zostanie wydana i życzę dobrego trafienia w target, wielu oddanych czytelników no i oczywiście pełnej satysfakcji. Radzę oczywiście popracować nad stylem i krytyczniej podejść do tej części warsztatu pisarskiego. Przecież nie chciałbyś, żeby twoją książkę nazywano "gniotem" i żeby zmieszano cię z błotem już na wejściu, nie?

Początek jest ważny, pierwsza powieść stanie się twoją etykietką.



Co do forumowiczów, faktycznie, więcej ogłady nie zaszkodzi. Co do naszego fetyszyzmu - normalna naleciałość w takiej dziwnej społeczności.



Pozdrawiam!
Sprzeczne sprzeczności są podniecające. Taki mały zabieg a cieszy.

7
Widzę, że jednak masz klasę i przywracasz mi nadzieję w ludzką naturę. Jak już napisałem wcześniej, jestem świadom swoich niedociągnięć oraz ogromu pracy, jaki na mnie czeka. Zapewniam Cię jednak, że jeśli tekst przechodziłby przez dziesięciu korektorów, to za każdym razem otrzymałbyś wiele zwrotnych poprawek. Taka jest już natura ludzka, że każdy poprawo sobie na swoje kopyto i zwróci uwagę na inne aspekty. Musisz jednak przyznać, że korci Cię poprawiać nawet powieść gigantów, bo dla Ciebie pewne zwroty brzmiałby lepiej w innej formie!

Zgadzam się również, że na tym forum występuje pewne "zboczenie" i na to chciałem zwrócić uwagę. Technicznie mój tekst jest przeciętny i ja o tym wiem. Rozumiem też, że dla większości odbiorców, to nie ma najmniejszego znaczenia. Jeżeli czyta się płynnie, to nie ma znaczenia czy tam będzie zaimek "swoimi", czy go też nie będzie. Oni mają to gdzieś! (przepraszam za kolokwializm). Człowiek zmęczony życiem i po całym tygodniu ciężkiej pracy chce się tylko zrelaksować przed powieścią, a nie rozbierać ją na elementy pierwsze. Nie popełniłem kardynalnych błędów i to wystarczy, jeśli fabuła jest wciągająca. Tylko to chciałem Wam pokazać - skupcie się na tym, co chcecie przekazać, powiedzieć czytelnikowi (i upewnijcie się, że ktoś będzie chciał o tym czytać), a potem dopiero skupcie się na formie. Oczywiście istnieją pewne dolne granice formy, które trzeba zachować, ale uwierz mi, większość ludzi nie postępuje jak Ty przy wyborze książki w księgarni. Forma jest dla nich sprawą drugorzędną (choć nadal dla nas jest sposobem ekspresji i powinna współgrać z treścią - o tym nie można zapomnieć).

8
W ramach uzupełnienia:


Wiatr poruszał konarami zielonych drzew delikatnie je kołysał


Co do zielonych drzew, nie mam zastrzeżeń, jest to pewne uogólnienie, jednak nie razi mnie. Bardziej irytuje przestawiony szyk "delikatnie je kołysał". Lepiej brzmiałoby: "kołysał je delikatnie".


jak dżentelmen tańczący ze swoja ukochaną.


Wyrzuciłabym to porównanie, niszczy klimat i jest bardzo odległe


Silne i solidne pnie uginały się nieznacznie falując gałęziami okrytymi liśćmi.


Albo przerobić zdanie, albo wyciąć. Nie da się go skrócić bo wtedy będzie kolidować z poprzednim.


Jednocześnie w powietrzu rozszedł się dziwny dźwięk, bardzo krótki i ledwie słyszalny odgłos, jakby syknięcie węża. Na tyle długi i głośny jednak, by ciarki rozbiegły się po plecach.


Widzisz odległość między tymi wyrazami? Duża, nie? Taka przestrzeń wystarczy, żeby wprowadzić zamieszanie. Kiedy czytam "na tyle długi", zapominam do czego miałam się odnieść. Do tego rozpoczęte zostało nowe zdanie co informuje mnie o powzięciu nowej myśli a nie retrospekcji do poprzedniego ciągu.



Co do tych ciarek, frazeologizm istnieje tylko w określonej formie. Powiedzmy, że "stałej", teraz pewnie połowa czytających zakrzyknie: "to nie tak!" ale upraszam sprawę, ok?

Radzę napisać: "by ciarki przebiegły mu po plecach" i już.


Liam podniósł wzrok, aby zrzucić z siebie to nieprzyjemne uczucie.


Koliduje brzmieniowo z wcześniejszym "by". Proponuję:

"Liam podniósł wzrok, próbując zrzucić z siebie to nieprzyjemne uczucie", aczkolwiek nie wiem dlaczego podniesienie wzroku miałoby mu pomóc? Możesz mi to wyjaśnić, jeżeli będziesz miał czas i ochotę.


Zamiast tego jednak jego oczy rozszerzyły się. Skupiał wzrok na jednym punkcie.


Dla mnie on ciągle patrzy na studnię. Za słabo zaznaczyłeś to przeniesienie wzroku. Kilkanaście metrów to sporo, nie? W takim razie informacja, że podniósł wzrok nie wystarcza. Żeby dostrzec coś co stoi tak daleko, musiałby patrzeć przed siebie, w dal, czy cokolwiek...


Musiał upewnić się, że było prawdą to, co zobaczył.


Znów zmiana szyku zdania. Proponuję:

"Musiał upewnić się, że to co zobaczył było prawdą".


Chwilę później był już absolutnie pewien, że to nie kaprys wyobraźni.


Koliduje powtórzeniowo z poprzednim zdaniem. Proponuję:

"Chwilę później miał pewność, że (to) nie kaprys wyobraźni." Ale i ten wariant jest kiepski.


W szaleńczym tańcu zaczęła się ona obracać


No, tutaj nie jestem pewna co powiedzieć. Jakoś tak "szaleńczy taniec" w odniesieniu do korby słabo brzmi.


Chłopiec był na przeciwległym końcu polany


Był - źle brzmi. Możesz napisać, że "stał". Poprzedzające zdanie było dość długie, żeby zagłuszyć powtórzenie.


Skrzyżowane na piersiach ręce i przykurczone ciało wzmogły dreszcze na plecach Liama.


Nie tak. Skrzyżowane ręce i podkurczone ciało nie powodują dreszczy. Błąd logiczny. Proponuję:

"Widok skrzyżowanych na piersiach rąk i przykurczonego ciała, zmógł dreszcze na plecach Liama". No tylko te dreszcze, że je wzmógł, też nie bardzo ale już nie tykam.


Ten wbiegł do domu i po chwili pędził już w stronę małego przybysza trzymając w dłoni płaszcz. Z tej odległości nie mógł powiedzieć, czy chłopiec był ranny.


Zdanie chaotyczne. "Ten" (czytelnik musi powrócić do Liama). Przez to gubią się trochę osoby, nie? Konstrukcja nie ładna i stąd te problemy.


Znajdował się kilka kroków od dziecka, gdy nagle się zatrzymał.


Żeby usunąć "się", proponuję warianty:

"Był już tuż obok (przed) dziecka (dzieckiem), gdy nagle się zatrzymał"

"Znajdował się kilka kroków od dziecka, gdy nagle przystanął"


Zaskoczony spojrzał na jego wątłe, chłopięce ciało.


wywalić "jego"


Dwa liście sterczały na głowie dziecka niczym pióropusz.


Bezwzględnie wywalić! Miało mi być żal tego dzieciaka, nie? Wywalić pióropusz, to nie zabawa w Indian.


Nie doczekał się żadnej odpowiedzi.


Nie usłyszał żadnej odpowiedzi, albo nie dotarła do niego żadna odpowiedź. W kolejnym zdanie jest "się", unikniemy powtórzenia.


Niezbyt głęboka, jakby drzewo zatarło go swoimi gałęziami.


zatarło "ją", gałąź jest rodzaju żeńskiego, no i co to znaczy, że "zatarło"? Zatrzeć to "zamazać, usunąć, unieważnić, rozmazać", nie rozumiem.


Dziecięce ciało nie protestowało, było jak z gliny, która poddaje się każdemu dotykowi.


Z tym ciałem to broda powiedział już, a mnie razi porównanie do gliny. Glinę się urabia, nie? Człowiek może być jak glina, podatny na wpływy. Nie pasuje to raczej to bezwładnego ciała.


położył chłopca na fotelu


Ciężko mi sobie wyobrazić w jakiej pozycji był ten mały. Na fotelu docelowo się siada, a więc usadza kogoś. No dobra, mały był nieprzytomny chyba, więc jak to to, tak na fotel? Liam nie miał łóżka? Kwestia do dyskusji z autorem.


jego twarz się pobudziła, jakby wspomnienia chciały się z niego wyrwać i same opowiadać dalej.

Liam dostrzegł w nim żal


Czegoś trzeba się pozbyć.


…ale skąd się wziąłeś sam w lesie? – dokończył Liam.


Nie wiem co to za konstrukcja formalna wypowiedzi.


- Nie wiem – chłopiec zaczął poruszać gałkami oczu, szukał w pamięci, próbował sobie przypomnieć.


Z tymi gałkami ocznymi to przesada. Taki ruch wykazują ludzie podczas napadów wszelkiego rodzaju, zatrzymania oddechu czy innych sytuacji. Nieestetycznie.





Nie jest tak strasznie. Tekst nie ma zupełnie rytmu, jest niestabilny, to chyba największy kłopot. Błędów dużo. Wszystko jest kwestią pracy;)

Nie przejmuj się krytyką, raczej zainspiruj się nią. Pogadaj ze swoim edytorem, pozwól mu mocniej zaingerować w treść, bez tego będzie ciężko.



Życzę powodzenia, miłej, twórczej harówki i jeszcze paru innych rzeczy!
Sprzeczne sprzeczności są podniecające. Taki mały zabieg a cieszy.

9
taka ostatnia refleksja mi się nasunęła. Jestem fanem sportu i pozwolę sobie odnieść się do piłki nożnej. Mówiąc w skrócie: można żonglować na środku boiska przez pół meczu, podawać i bawić się swoją techniką w nieskończoność. Można też odebrać piłkę, zagrać dwie proste piłki i huknąć prosto w bramkę. Pytanie brzmi więc, kto wygra taki mecz i kogo kibice będą kochali? Czy tego, co strzelił bramkę, czy tego co się popisuje swoimi umiejętnościami. Oczywiście idealna sytuacja, to zdobyć bramkę używając magicznej techniki, ale bądźmy szczerzy - to jest klasa światowa i żaden z nas nigdy takiego poziomu nie osiągnie!!!!!! Ja wybieram opcje pierwszą - wolę strzelić bramkę i wygrać mecz, niż "szpanować" swoją techniką i zejść do szatni z ujemnym bilansem bramek.

10
Czy korci mnie żeby poprawiać pisarzy? Zależy, niektórzy są świetni i nie ma się do czego przyczepić, inni (chociaż znani) bardzo słabi. Jeżeli powieść mnie wciągnie bez reszty, zapominam o błędach, jeżeli nudzi, biorę ołówek i bazgrzę sobie dla przyjemności.



Wyszczególniłam trochę rzeczy rzucających się w oczy (mnie oczywiście). Najlepiej będzie wtedy, kiedy sam staniesz się edytorem własnych dzieł. Poprawność językowa zostanie zachowana i nikt nie będzie mógł bezczelnie ingerować w twój styl. Kiedy już dostaniesz książkę do ostatniej, autorskiej korekty, świadomy poprawności i własnego brzmienia, odrzucisz ewentualne poprawki z czystym sercem. Taka jest korzyść z posiadania silnego warsztatu.



Jeszcze raz, powodzenia!
Sprzeczne sprzeczności są podniecające. Taki mały zabieg a cieszy.

11
"Oczywiście idealna sytuacja, to zdobyć bramkę używając magicznej techniki, ale bądźmy szczerzy - to jest klasa światowa i żaden z nas nigdy takiego poziomu nie osiągnie!!!!!!" - strasznie pesymistyczne. Nie zgadzam się.

:)
"Ostatecznie mamy do opowiedzenia tylko jedną historię." - Jonathan Carroll

12
dzięki za uwagi. Szczerze, to wiele z tego, co Ty zaproponowałeś zmienił korektor. Teraz odpowiedz sobie na pytanie, jak ufać w to, co się słyszy od specjalistów? Powracając do poprzedniej wypowiedzi o 10 korektorach, zapewniam Cię, że korektor numer 5 zmieniłby poprawki numeru 2, a ten z numerem 9 zaingerowałby w zmiany piątki i siódemki! Jeżeli pewne zwrotu i szyk zdani mi się podoba (mimo, że po rozbiorze są tam błędy), to lepiej już to tak zostawić, niż poprawiać w nieskończoność!

Co do konkretnych uwag: podniesienie wzroku miało mu pomóc pozbyć się nieprzyjemnego wrażenia, bo wcześniej zdawało mu się, że coś usłyszał (jakiś głos dochodzący z lasu), więc rozglądnięcie się i upewnienie, że "nic tam nie ma" powinno go uspokoić. Wiesz, jak obejrzenie się za siebie, gdy masz wrażenie, że ktoś za Tobą idzie.



Niezbyt głęboka, jakby drzewo zatarło go swoimi gałęziami.

"go" znaczy chłopca!



Położył go na fotelu, niósł i położył w sensie zostawił. No, ale rzeczywiście można to zmienić dla jasności sytuacji.



…ale skąd się wziąłeś sam w lesie? – dokończył Liam.

taki styl mówienia ma bohater. Nie każdy mówi ładnie i zgodnie z zasadami składni.



Te gałki oczne to mi korektor zmienił... znowu ten sam problem. Wcześniej miałem coś o poruszaniu oczami pod powiekami (człowiek jak szuka w pamięci, unosi gałki oczne do góry, bo tam, w płacie czołowym, znajduje się ośrodek pamięci!



Tekst jest niestabilny, bo to najsłabszy fragment powieści. Specjalnie go wybrałem, ale z części uwag skorzystam. Dzięki za analizę

13
No cóż, broda kota powiedział już wszystko i ja się z nim zgadzam. Twój tekst brzmi jak mozolne ciosanie grubego kloca, z którego wychodzi coś na kształt rzeźby. A gdzie dusza?

Te wszystkie sformuowania, których tak zaciekle bronisz (zielone drzewa, wiadro przykute do łańcucha itd. itp.) są oczywiście dopuszczalne, ale tworzą straszną "dłużyznę", niczego nie wnoszą, chyba, że chcesz zapisać jak największą ilość kartek.

A propos całej dyskusji: Polecam Ci Daryiuszu Jerzego Pilcha, on potrafi pisać o rzeczach banalnych w tak cudowny sposób, że są one porywające i zostają w pamięci.
Optymista uważa, że żyjemy w najlepszym ze światów. Pesymista obawia się, że to może być prawda.

14
Marcepan30, rozumiem Twoje podejście, bo nie wiesz co dzieje się dalej. Ta "dłużyzna" jest zabiegiem celowym, specjalnie to tak rozwlekałem, żeby pokazać spokój polany i życie bohatera. Nic nie wnosi ona w tym fragmencie, ale ma bardzo ważną rolę w całym rozdziale. Co do Pilcha, nie lubię jego prozy, bo jest zbyt "skomplikowana technicznie". Jak biorę sobie książkę, to chcę spędzić miło czas i się zrelaksować, a nie męczyć umysł. Mam wystarczająco możliwości do zmęczenia głowy w życiu codziennym. Książka ma być jak film czy muzyka - relaks, relaks i jeszcze raz relaks. Inaczej wziąłbym sobie jakąś rozprawkę naukową, nie powieść!

[ Dodano: Nie 14 Cze, 2009 ]
acha, jeszcze dusza powieści. Jeżeli chcesz ją wyciągnąć z kilkudziesięciu zdań, to powodzenia. Trzeba się wczytać w kilkanaście stron, żeby poczuć duszę, to jest jak poznawanie kobiety - spokojnie i powolutku, to trochę trwa. No chyba, że trafiasz na latawicę, wtedy sytuacja jest jasna :)

15
Szczerze, to wiele z tego, co Ty zaproponowałeś zmienił korektor.


Dlatego, że zdania pierwotne były bardzo zaburzone i nawet poprawione przez korektora będą nie ładne. Rzuciły mi się w oczy.


podniesienie wzroku miało mu pomóc pozbyć się nieprzyjemnego wrażenia, bo wcześniej zdawało mu się, że coś usłyszał (jakiś głos dochodzący z lasu), więc rozglądnięcie się i upewnienie, że "nic tam nie ma" powinno go uspokoić. Wiesz, jak obejrzenie się za siebie, gdy masz wrażenie, że ktoś za Tobą idzie.


Wystarczyło napisać, że się rozejrzał. To by wszystko rozjaśniło. Czytelnikowi nie wyjaśnisz tak jak mi teraz.


Niezbyt głęboka, jakby drzewo zatarło go swoimi gałęziami.

"go" znaczy chłopca!


Wiedziałam, że tak będzie;) Nie możesz odnieść "go" do chłopca. Mimo, że rana jest rodzaju żeńskiego, to występuje błąd, który (bez zbędnego nazewnictwa) powoduje odniesienie wyrazu (tutaj - go) do ostatniego rzeczownika (tutaj-rana). Rozumiesz? Domyślny obiekt (czyli chłopiec) stoi za daleko od docelowego "go". Między tymi dwoma słowami wyrasta "rana" i czytelnik podświadomie odnosi "go" do rany co koliduje brzmieniowo.


…ale skąd się wziąłeś sam w lesie? – dokończył Liam.


Nie chodzi mi o język postaci lecz zapis dialogu. Nie wiem co się robi w przypadku rozpoczęcia od wielokropka ale w tej dziedzinie zaufam twojemu korektorowi.




Te gałki oczne to mi korektor zmienił... znowu ten sam problem. Wcześniej miałem coś o poruszaniu oczami pod powiekami (człowiek jak szuka w pamięci, unosi gałki oczne do góry, bo tam, w płacie czołowym, znajduje się ośrodek pamięci!


Musisz jakoś wyperswadować korektorowi, że źle rozwiązał sprawę, serio;)



Co do tej piłki nożnej. Fakt, przesadziłeś z pesymizmem. No i warto pamiętać, że wielcy wcale wielkimi nie są. Wielcy są ZZ, Zdolni+Znani, to wszystko. Umieć pisać, trafić w target, dostać promocję, można stać się gigantem raz dwa.

Co do dawnych mistrzów... to samo, serio.
Sprzeczne sprzeczności są podniecające. Taki mały zabieg a cieszy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron