Co ja tu robię?!? Beton. Wszędzie beton. Nade mną , pode mną, wokół mnie, za oknem. Ja chcę drzewo! Krzaka! No kwiatka chociaż! Czemu się mnie nikt nie spytał czy chcę tu mieszkać?!? Że niby skoro matka znalazła nową pracę to ja mam wszystko rzucić i jechać? Do tej klatki pełnej obcych stworzeń? Kto wymyślił bloki? A Agatka łazi teraz po górach i zapewne rozpacza, że jej się paznokcie łamią. W życiu by nie pojechała na obóz wędrowny gdyby nie Grzesio. Grzesio to jej nowo upatrzona ofiara. Bo Agata jest jak drapieżnik. Albo agent służb specjalnych. Robi dokładny wywiad na temat swojego obiektu a potem go osacza. Kiedy już dopadnie, traci zainteresowanie.
Pojechała bym w góry... Nie dla jakiegoś Grzesia, czy innego XY, co mu tylko dwie synapsy działają. Dla widoku. Powietrza. Ciszy...
Ale siedzę w tym 50-cio metrowym pudełku, kilkanaście metrów nad ziemią. Widok mam na worki i kartony, za oknem śmierdzi bo spaliny, a tu śmierdzi bo kot gdzieś nasikał i nie wiem gdzie. Do tego sąsiadka puściła radio na full. Z tego co słyszę, jakiś moher... Więc nic dziwnego, że na full, bo pewnie inaczej nie słyszy.
Jestem głodna. Idę do lodówki, po drodze wdeptuje w kocie siki. Cholera jasna, to już nie mógł gdzieś w kącie narobić? Myję nogi i podłogę, skarpetki rzucam w łazience. W lodówce nic nie ma. To znaczy nic oprócz kartonu mleka i pustego opakowania po wczorajszej pizzy. Kto wkłada śmieci do lodówki?!? Na stole leży karta kredytowa i liścik od matki, że mam iść do sklepu i nie wkładać śmieci do lodówki,bo to nie higieniczne.
Jestem głodna, bosa, niewyspana, sama. Dzwonię do Magdy.
Magda mówi, że bardzo mi współczuje, bardzo tęskni i, że jest myślami ze mną. A potem dodaje, że mam podnieść łeb do góry i wykorzystać plusy życia w stolicy. Jakie plusy? Moherową sąsiadkę? Smród za oknem? Kocie siki na podłodze? Mówi, że wiele młodych ludzi od nas ze wsi (bo to nadal też moja wieś!) dużo by dało żeby znaleźć się tu gdzie ja i móc zapisać się na jakieś kursy. Kursy w wakacje! Pytam czy mówi o sobie. Ona na to, że nie bo ona dość się w roku szkolnym narobiła i w wakacje odpoczywa. I w ogóle to mam się wziąć w garść i czerpać z nowych doświadczeń. A kotu mam kupić kuwetę. I mam jeszcze pamiętać, że ona mnie bardzo kocha i jak tylko uda mi się wyrwać to mam przyjechać do nas na wieś. Mówię, że też ją bardzo kocham a na wieś przyjadę jeśli tylko wcześniej się nie uduszę albo nie umrę z głodu.
-Erwin!
Muszę nakarmić kota. Nalewam mu mleka, a potem szukam go po całym mieszkaniu. Schował się między pudłami w salonie. Przy okazji znajduję następne dwie kałuże kocich sików. Nie ma mowy. Idę kupić kuwetę.
Erwin do kuwety sikać nie ma zamiaru. Ułożył się w niej wygodnie i zasnął. A ja łażę co chwilę z mopem i ścieram to co on nabrudził. Nienawidzę tego kota, nienawidzę siebie, za to, że go przygarnęłam, nienawidzę swojego komputera za to, że nie chce się sam podłączyć a ja nie mam pojęcia co to za kable, nienawidzę tych kabli, których jest albo za dużo, albo za mało. Chcę do siebie. Do swojego małego, przytulnego pokoiku, na wprost okna Magdy. Chcę, żeby znowu budziła mnie rano rzucając w szybę szyszkami. Chcę znowu usiąść na plaży i poczuć jak piasek mi wchodzi w tyłek. Chcę zapalić, a skończyły mi się fajki.
Na szczęście zaraz pod blokiem mam taki mały, przytulny sklepik. No ok, może nie jest przytulny. Może jest nawet trochę odrażający. Ale i tak wolę go niż te wielkie, świecące hipermarkety.
Przy drzwiach stoją skrzynie z owocami. Patrzę na jabłka. Nie takie ładne jak te u mnie, ale i tak coś mnie ściska w sercu na widok nie owiniętych folią owoców. Kupuję dwie wielkie siaty i paczkę L&M – ów niebieskich. Na szczęście ekspedientka nie pyta o dowód.
Sklepik zaraz pod blokiem? Jak tak tacham te siaty to blok się oddala. Durna grawitacja! Gdyby jej nie było siaty frunęły by spokojnie nad ziemią zamiast wciskać mnie w chodnik. I ja też bym frunęła. I bym się tak nie męczyła. I pierwsza siata by mi się nie rozerwała wysypując dziewięć kilo jabłek. A druga by się nie wywróciła, kiedy odłożyłam ją, żeby posprzątać ta pierwszą. I ludzie by się ze mnie nie śmiali, a jakaś ręka nie pomogła by mi tych jabłek zebrać. Zaraz jaka ręka? Przesuwam wzrok od dłoni, przez łokieć do ramienia i teraz wyraźnie widzę kucającego obok właściciela ręki. Wyjmuję z plecaka reklamówkę. Wrzuca do niej jabłka, które padły ofiarą grawitacji i uśmiecha się półgębkiem. Potem upiera się, że pomoże mi przenieść te zakupy. Ja się upieram, że nie trzeba bo mieszkam w tym bloku, i pokazuję głową budynek znajdujący się się za bramą - czy może raczej za dziurą w kształcie łuku w ceglanym murze - po prawej stronie. On mi na to, że on też tu mieszka i pokazuje budynek na lewo. Bierze z chodnika drugą siatkę i przy okazji zagarnia to co z niej wypadło. Przechodzimy przez dziurę-bramę i siadamy na murku. Przez półtorej godziny palimy papierosy, gadamy i jemy jabłka (z sadu na wsi były lepsze). Pyta jak to możliwe, ze wcześniej mnie nie widział. Odpowiadam, że wprowadziłam się wczoraj wieczorem. Na to on zaoferował się z pomocą, bo wiadomo, że jak przeprowadzka to, że dużo roboty. Wyobrażam sobie mieszkanie pełne sików Erwina i mówię mu, że chętnie skorzystam, ale akurat nie dzisiaj bo jestem zajęta. Kiwa ze zrozumieniem głową. Fajnie się z nim gada.
Ma na imię Łukasz i ma 19 lat. Uczy się w liceum plastycznym i w tym roku będzie zdawał maturę. Opowiadam mu o Krzyśku, starszym bracie Magdy, który też maluje. Z Krzyśka oczywiście przechodzę na Magdę i nim zdążyłam się zorientować nawijam mu o wszystkich znajomych. Kiedy się wreszcie orientuję, przepraszam go, bo z pewnością go zanudzam. On, że wcale nie i, że mam talent do opowiadania historii, więc przyjemnie się tego słucha. Kiedy się żegnamy i biorę siaty pyta czy mi nie pomóc i patrzy z politowaniem. O nie! Co on sobie myśli? Że wolno mu tak na mnie patrzeć? Nie ma mowy! Poradzę sobie! Ostatecznie to przecież nie przeze mnie te jabłka wypadły tylko przez grawitację. Grzecznie mu dziękuję (ale matka była by dumna, gdyby się dowiedziała) i żeby udowodnić, że dam sobie radę podnoszę je najwyżej jak mogę i staram się stawiać duże kroki, choć czuję jakby mi miał zaraz kręgosłup pęknąć. Kiedy wchodzę po schodkach wydaje mi się, że słyszę za sobą chichot.
Ostatecznie mogę mu wybaczyć to spojrzenie. I chichot, bo jestem pewna, że to on. W końcu ani razu nie spytał po co mi te jabłka. A jakby zapytał? Co bym mu powiedziała? Nie mam pojęcia na co mi 18 kilo jabłek. Bez sensu.
2
Chyba wiem, dlaczego zainteresowanie tekstem było tak małe:
Pewnie wszystkich zachęcił marketingowy chwyt tego zdania. Ja na przykład, spodziewałem się kilku stron mentalnych wymiocin, napisanych fatalnym stylem, z jeszcze gorszą interpunkcją.
Ale nie było tak źle
Nie lubię takiego nastolatkowego słowotoku, ale zdaje mi się, że to może być bardzo realistyczne odwzorowanie myślowej zawieruchy w głowie nieletniej dziewuchy. Co nie oznacza, że mi to odpowiada - kwestia konwencji niezbyt mi przypadła do gustu. Czułem się jak w tramwaju, przyparty do słupka przez dziewczynę z telefonem, relacjonującą nic nieznaczące wydarzenia przyjaciółce z gimnazjum. Męczące.
Męczące są też ciągłe powtórzenia. Beton, beton. Grzesio, Grzesio, Grzesio. Siki, siki, siki. Siat, siat, siaty. Sprawia wrażenie przemyślanego ładowania w czytelnika słowami. Jeśli był to zabieg mający ukazać nudę życia bohaterki, monotonię, to udał się - nad wyraz - wprowadzając, przy okazji, w stan wielce podobny czytelnika.
Ale nie raziło mnie, jakże częste tu na forum, złe dobieranie słownictwa, czy w końcu koszmarna interpunkcja. Bo nie było źle. Tylko nudno.
Wiem, nie postarałem się. Nijaka opinia. Ale co zrobić - tekst nie powala. Ani w pozytywnym, ani w negatywnym tego słowa znaczeniu. Szkoda, bo odnoszę wrażenie, że umiesz pisać, lecz nie potrafisz tego wykorzystać. Amen.
Nastoletnia dziewczyna posiadająca siostrę której nie rozumie i głupiego kota przeprowadza się.
Pewnie wszystkich zachęcił marketingowy chwyt tego zdania. Ja na przykład, spodziewałem się kilku stron mentalnych wymiocin, napisanych fatalnym stylem, z jeszcze gorszą interpunkcją.
Ale nie było tak źle

Nie lubię takiego nastolatkowego słowotoku, ale zdaje mi się, że to może być bardzo realistyczne odwzorowanie myślowej zawieruchy w głowie nieletniej dziewuchy. Co nie oznacza, że mi to odpowiada - kwestia konwencji niezbyt mi przypadła do gustu. Czułem się jak w tramwaju, przyparty do słupka przez dziewczynę z telefonem, relacjonującą nic nieznaczące wydarzenia przyjaciółce z gimnazjum. Męczące.
Męczące są też ciągłe powtórzenia. Beton, beton. Grzesio, Grzesio, Grzesio. Siki, siki, siki. Siat, siat, siaty. Sprawia wrażenie przemyślanego ładowania w czytelnika słowami. Jeśli był to zabieg mający ukazać nudę życia bohaterki, monotonię, to udał się - nad wyraz - wprowadzając, przy okazji, w stan wielce podobny czytelnika.
Ale nie raziło mnie, jakże częste tu na forum, złe dobieranie słownictwa, czy w końcu koszmarna interpunkcja. Bo nie było źle. Tylko nudno.
Wiem, nie postarałem się. Nijaka opinia. Ale co zrobić - tekst nie powala. Ani w pozytywnym, ani w negatywnym tego słowa znaczeniu. Szkoda, bo odnoszę wrażenie, że umiesz pisać, lecz nie potrafisz tego wykorzystać. Amen.
3
Uwaga, proszę państwa.
Taki zapis w języku polskim: "?!?" nie istnieje. Tak samo: "!!!", oraz "???" w porywach: "!?!" oraz inne przecudowne konstrukcje. No chyba, że piszemy na gg i nie możemy inaczej wyrazić jak bardzo coś nas... Formalnie istnieje jeden wykrzyknik i jeden znak zapytania, to wystarcza. Czasem gdy zapytanie jest okraszone wykrzyknieniem może się pojawić "?!".
To raz.
Teraz dwa - nie wiem dlaczego narrator (ka) robi takie błędy gramatyczne. Patrz---> fragment początkowy z drzewkiem. Odmiana przez przypadki się kłania. Jeżeli to język potoczny, nie czepiam się, jeżeli nie do końca, trzeba poprawić.
No i trzy. Tekścik jest nudny, to fakt ale jest też w moim stylu. Masz (teraz uwaga, światło, werble, czytacze wstrzymują oddech), masz DAR. Masz fajny język, dobry, prosty, jeszcze nie doskonały ale już kwitnący. Lubie taką narrację pierwszoosobową, naturalną i ironiczną. Wieje nudą ale wieje też talentem.
Nie wiem czy taki frazeologizm się przyjmie...
Powodzenia i pozdrawiam!
Taki zapis w języku polskim: "?!?" nie istnieje. Tak samo: "!!!", oraz "???" w porywach: "!?!" oraz inne przecudowne konstrukcje. No chyba, że piszemy na gg i nie możemy inaczej wyrazić jak bardzo coś nas... Formalnie istnieje jeden wykrzyknik i jeden znak zapytania, to wystarcza. Czasem gdy zapytanie jest okraszone wykrzyknieniem może się pojawić "?!".
To raz.
Teraz dwa - nie wiem dlaczego narrator (ka) robi takie błędy gramatyczne. Patrz---> fragment początkowy z drzewkiem. Odmiana przez przypadki się kłania. Jeżeli to język potoczny, nie czepiam się, jeżeli nie do końca, trzeba poprawić.
No i trzy. Tekścik jest nudny, to fakt ale jest też w moim stylu. Masz (teraz uwaga, światło, werble, czytacze wstrzymują oddech), masz DAR. Masz fajny język, dobry, prosty, jeszcze nie doskonały ale już kwitnący. Lubie taką narrację pierwszoosobową, naturalną i ironiczną. Wieje nudą ale wieje też talentem.
Nie wiem czy taki frazeologizm się przyjmie...
Powodzenia i pozdrawiam!
Sprzeczne sprzeczności są podniecające. Taki mały zabieg a cieszy.
5
Uwaga, uwaga! Dobre zdanie:
Ale coś, czego nie można się nauczyć, to umiejętność zmuszenia mnie do przeczytania historii pod tytułem "Alicja w wielkim mieście". A jednak - czytałem to-to i się prawie nie zmęczyłem, pewnie gdyby było więcej, to i przeczytałbym więcej - a przecież nic tam się nie działo! Przecież to tylko narzekanie wiejskiej dziewczyny na miasto. To tylko głupawa historia i doskonale wiem, że ona się zakocha w tym kolesiu, że potem będą szczęśliwi, lecz coś będzie chciało ich rozłączyć, ale on pokonają przeciwności losu. Mimo to przeczytałem. Chyba coś jest ze mną nie tak
Ale jednak jeszcze dużo pracy przed tobą. Powodzenia życzę
Trzymaj się!
I chrzanić to, że w złych miejscach stawiasz przecinki, że partykułę "by" piszesz oddzielnie od czasownika i tak dalej. Tego można się nauczyć - czytając, od czasu do czasu zaglądając do podręcznika do interpunkcji.Ostatecznie to przecież nie przeze mnie te jabłka wypadły tylko przez grawitację
Ale coś, czego nie można się nauczyć, to umiejętność zmuszenia mnie do przeczytania historii pod tytułem "Alicja w wielkim mieście". A jednak - czytałem to-to i się prawie nie zmęczyłem, pewnie gdyby było więcej, to i przeczytałbym więcej - a przecież nic tam się nie działo! Przecież to tylko narzekanie wiejskiej dziewczyny na miasto. To tylko głupawa historia i doskonale wiem, że ona się zakocha w tym kolesiu, że potem będą szczęśliwi, lecz coś będzie chciało ich rozłączyć, ale on pokonają przeciwności losu. Mimo to przeczytałem. Chyba coś jest ze mną nie tak
Ale jednak jeszcze dużo pracy przed tobą. Powodzenia życzę
Trzymaj się!
8
@Agnies
Naciśnij lewy Alt + Shift.
Przepraszam za offtop, ale musiałem to zrobić, bo obiecująca autorka z DARem trwoniłaby czas na szukanie rozwiązania, zamiast pisać. A może nawet kupiłaby nową klawiaturę/oddała do czyszczenia wyrzucając pieniądze w błoto.
Aby ten problem nie pojawił się w przyszłości:
Naciśnij lewy Alt + Shift.
Przepraszam za offtop, ale musiałem to zrobić, bo obiecująca autorka z DARem trwoniłaby czas na szukanie rozwiązania, zamiast pisać. A może nawet kupiłaby nową klawiaturę/oddała do czyszczenia wyrzucając pieniądze w błoto.
Aby ten problem nie pojawił się w przyszłości:
PozdrawiamAby nie wpaść po kilku minutach pracy w furię, trzeba otworzyć Panel sterowania > Opcje regionalne i językowe > zakładkę Języki > Usługi tekstowe i języki, Szczegóły > Ustawienia i tam określić język domyślny jako polski (programisty), a spośród zainstalowanych trzech układów klawiatury usunąć polski (214) oraz amerykański.
9
BzduraSola Sel pisze:. No chyba, że piszemy na gg i nie możemy inaczej wyrazić jak bardzo coś nas... Formalnie istnieje jeden wykrzyknik i jeden znak zapytania, to wystarcza. Czasem gdy zapytanie jest okraszone wykrzyknieniem może się pojawić "?!".
"kończący wykrzyknik zwiększa siłę ekspresji, kończący pytajnik może oznaczać zdziwienie lub kwestionować wykrzyknienie, a kończący wielokropek - urwanie wypowiedzi lub niedopowiedzenie. Można też użyć wszystkich trzech znaków obok siebie w różnych kombinacjach."
"W przypadku wyrażania szczególnie silnych emocji można postawić obok siebie trzy wykrzykniki"
z Wikipedii
oraz:
"95.2. Możemy postawić dwa, a nawet trzy wykrzykniki, jeśli tego wymaga bardzo silne zabarwienie emocjonalne wypowiedzi, np.
Dosyć! Dosyć! Dosyć tego!!!"
z: http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629844
Przepraszam, musiałam zareagować, bo widzę, ze nikt inny tego nie zrobił...
A tekst - zerknęłam tylko, spore problemy z interpunkcja, nadużywanie znaków, np. pytajnika na początku, zbędne spacje, brakujące przecinki i takie tam. Sa momenty całkiem dobre, i są koszmarne - taki miszmasz.
