
Wrzucam do zweryfikowania kilka pierwszych stron.
Miłego czytania.
------
- Młody pójdziesz na patrol z Grubym. Dostaliśmy wezwanie, że w biednej południowej słychać jakieś dziwne dźwięki w bloku nr dwadzieścia jeden – w tym momencie na ekranie ściennym pojawiła się mapa. Przedstawiała satelitarny widok starego blokowiska, z zaznaczonym na niebiesko budynkiem. Wzdłuż drogi, po obu jej stronach stały dwa rzędy bloków. Wyróżniony wieżowiec stał trochę na uboczu.
Biedna południowa – dzielnica biedoty, jakich mnóstwo rozciągało się wokół wielu centrów miast, wchodzących w skład Silesii. Stare blokowiska, zamienione na mieszkania komunalne, a w zasadzie na slumsy. W czasie Świąt Bożego Narodzenia z takich miejsc zawsze było więcej wezwań. Ludzie wariowali. Co bardziej bezczelni zwalali wszystko na halny.
Odprawę prowadził komendant Andrzejewski. Miał na sobie zwykły służbowy mundur, czapkę zostawił jak zwykle w biurze odsłaniając króciutkie, poprzetykane siwizną włosy. Na głowie widać było bliznę, którą zdobył podczas zamieszek, we wczesnych latach swojej służby w prewencji. Chwila nieuwagi poskutkowała szramą, zaczynającą się w okolicach lewego zakola i ciągnącą się przez kilkanaście centymetrów w stronę czubka głowy. Skoczyło na niego kilku lewaków, jak zwykł nazywać wszystkich, którzy publicznie walczyli w jakiejś sprawie. Pomimo zaciętej walki, jeden zdjął mu hełm, a drugi miał w ręku kątownik.
- Dostaniecie do patrolu gejszę – dokończył wywołując tym lekkie poruszenie wśród zebranych.
W pomieszczeniu znajdowało się kilkunastu funkcjonariuszy. Wszyscy siedzieli na krzesłach, naprzeciwko mównicy. Na ścianie, po prawej stronie, pojawiały się najważniejsze informacje.
- Młody tylko się nie zakochaj – dorzucił Max, dobrze zbudowany, wysoki blondyn. Uśmiechał się szyderczo. Jak zwykle próbował rozbawić ekipę komisariatu.
- Myślę, że nie będzie z tym problemu. Gejsza jest facetem - dopowiedział Komendant.
- Co jest Max? Teraz to pewnie chcesz się ze mną zamienić, hę? – zripostował Młody. Kilku funkcjonariuszy wybuchnęło śmiechem. Młody miał dwadzieścia siedem lat, był szczupłym brunetem, średniego wzrostu. Błękitne radosne oczy przyciągały wzrok rozmówców, pomimo, że funkcjonariusz nie był szczególnie pogodnym człowiekiem. Nie był też gburem. Po prostu zazwyczaj dystansował się do otoczenia i obserwował wszystko z boku.
- Dobra, spokój mi tu! Nie jesteście w cyrku – ukrócił rozmowę oficer, biorąc do ręki jakieś papiery – Dostaniecie się od góry, bo drogi jak zwykle są zablokowane i nie dojechalibyście tam do jutra rana. Na dachu nikt nie będzie na was czekał, więc od razu skierujcie się na schody prowadzące do środka budynku. Po zakończeniu akcji, dacie sygnał radiem, zabierzemy was najbliższym transportem, z tego samego miejsca. Jakieś pytania?
- Czy mamy jakieś dane dotyczące mieszkańców i samego bloku? – zapytał Gruby. Miał czterdzieści siedem lat, lekką nadwagę widoczną szczególnie na pucółowatej twarzy, był średniego wzrostu. Głowę pokrywały mocno już przerzedzone blond włosy, przystrzyżone na krótko. Zza okularów spoglądały znudzone, ciemne oczy.
- Tu jest lista. Nie wiemy na ile aktualna, ale myślę, że nie będzie wam specjalnie potrzebna. Wejdziecie, opierdolicie pewnie jakichś gówniarzy, żeby nie bawili się tak głośno, i wrócicie. Ale oczywiście dostaniecie przed wyjściem wszystkie materiały.
- Dlaczego nikt z mieszkańców sam tego nie załatwił?
- Funkcjonariusz, który odebrał wezwanie, także zadał to pytanie. Ponoć nikt nie jest w stanie zlokalizować źródła dźwięków. Osoba dzwoniąca bredziła coś o tym, że cały blok jest przesiąknięty dziwnymi odgłosami.
- Brzmi jak majaczenie ćpuna.
- Masz rację, ale nam płacą za zajęcie się nawet takimi gównianymi sprawami.
- Kiedy startujemy? – był ciekaw Młody.
- Za jakieś 30 minut. Czekamy na gejszę i transport. Możecie wyjść się przygotować, reszta odprawy już was nie dotyczy – Komendant miał przejść do następnej dwójki, ale jeszcze dodał – Aha. Transport jest zbiorowy, nie tylko wy będziecie działać w tamtym rejonie, więc z powrotem pewnie będziecie musieli poczekać, aż skoordynujemy odbiór reszty patroli. Powodzenia i do zobaczenia po akcji.
Patrol wyszedł na korytarz zabrawszy wcześniej materiały. Były to plany budynku oraz spis mieszkańców bloku nr dwadzieścia jeden. Już na pierwszy rzut oka było widać, że plany są nieaktualne. Data widniejąca na materiałach wskazywała, że mają one ponad dwa lata. W ciągu tego czasu w budynku mogły zajść takie zmiany, że materiały mogą być całkowicie bezużyteczne. Blokowiska w biednych dzielnicach żyją własnym architektonicznym żywotem, niekontrolowanym przez nikogo. Bloki są przebudowywane przez każdego, kto ma na to ochotę, komu udało się znaleźć jakieś materiały budowlane oraz kto przekonał do tego, takim czy innym sposobem, resztę mieszkańców. Wiele razy okazywało się, że miejsca, w których powinny być korytarze, zostały zamurowane lub zabarykadowane, a w ścianach wybito nowe przejścia. W takich labiryntach patrole działały na wyczucie. Miejsca te czasami okazywały się groźne, np. w sytuacjach, gdy całe kondygnacje, a nawet bloki zostały opanowane przez bardziej zorganizowane grupy, zajmujące się najczęściej sprzedażą broni, narkotyków i stręczycielstwem. Zdarzało się nawet, że patrole po prostu znikały, a jakiś czas później znajdowały się elementy wyposażenia policjantów, przechodzące z rąk do rąk, jako środek płatniczy mieszkańców. Reakcja policji była najczęściej bardzo brutalna. Pod warunkiem, że ekipy szybkiego reagowania zdążyły na czas, bo gdy tylko mieszkańcy dowiadywali się, że na ich terenie zaginął patrol, starali się jak najszybciej opuścić dany budynek, zostawiając za sobą nędzny dorobek swojego życia lub intratne, nielegalne interesy. Tak naprawdę każdy blok posiadał opiekuna, co prawda nie zawsze byli to ludzie zajmujący się jakimiś poważnymi przestępstwami, ale najczęściej był to ktoś, kto miał interes w narzuceniu innym mieszkańcom swojej woli.
Funkcjonariusze udali się do dyżurnego odebrać ekwipunek.
- Młody, byłeś kiedyś w biednej południowej? – zapytał Gruby gdy szli wąskim przejściem zawieszonym między komendą główną a koszarami.
- Nie – odpowiedział zamyślony.
Przeszklone ściany odsłaniały widok na dziedziniec, na którym uwijała się obsługa Pustułki.
Maszyna musiała być gotowa za około pół godziny, należało sprawdzić elektronikę oraz zatankować paliwo. Z zielonego dystrybutora dwóch członków obsługi naziemnej ubranych w jaskrawo zielone kamizelki taszczyło grubą elastyczną rurę.
Weszli do koszar. Tutaj korytarze były mniej klaustrofobiczne. Ktoś pozdrowił ich z daleka, po czym wszedł do jednych z wielu drzwi umieszczonych wzdłuż ściany. Zdążyli mu skinąć głową, zanim przekroczył próg. Doszli do metalowych wrót z kamerą umieszczoną w rogu ściany i sufitu. Gruby wstukał kod na klawiaturze zamka, usłyszeli szczęk, więc pchnęli drzwi i weszli do środka.
Stali w dużej hali, na środku której znajdowała się nieco mniejsza klatka zbudowana z grubej stali. Wolna przestrzeń między ścianami klatki, a ścianami hali, tworzyła korytarz, którym można było przejść wkoło całe pomieszczenie. Wzdłuż tego korytarza, co kilka metrów, znajdowały się drzwi z zamkami magnetycznymi. Przednia ściana klatki była oddzielona grubą ladą. Dzisiaj wydawaniem zajmował się Sławek, starszy policjant, który nadawał się już na emeryturę, ale wyprosił Komendanta o możliwość dalszego pełnienia służby. Nie miał rodziny, więc nikt na niego w domu nie czekał. Z czynnej służby na ulicy, przeniesiono go do obsługi magazynu. Praca była spokojna, ale dostatecznie odpowiedzialna, żeby Sławka zadowolić i dowartościować. W klatce znajdowała się broń, amunicja i reszta niezbędnego sprzętu.
- No cześć chłopaki – powiedział dyżurny. Sławek był znany z kiepskiego poczuciem humoru – Przyszliście coś popsuć?
- No jak zwykle – powiedział Andrzej – Ale na szczęście nasz kochany cieć wszystko po nas posprząta.
- No, no. Uważaj, żebyś czasami nie dostał zacinającego się karabinka. Wtedy nie będziesz już taki cwany – podał im magnetyczny klucz – Sala numer dwa. Wszystko już wam przygotowałem. Jak dojdzie gejsza, to wpuszczę go do was, więc grzecznie mi tam. Dzisiaj logistycy się pospieszyli i przesłali zamówienie na czas. Ze sprzętu wnioskuję, że wybieracie się do jakiejś biednej dzielnicy, zgadłem?
- Zgadłem – powiedział Młody otwierając drzwi. Weszli do środka.