Oto taki mały fragmencik. Posiadam resztę, jak będzie jakiś odzew, to wrzuce resztę z zakończeniem;) póki co nie chcę męczyć długością.
Eliza jechała szybciej niż pozwalały na to przepisy. I szybciej niż pozwalały na to jej nerwy. A te były ostatnio w kiepskim stanie, jak gdyby ktoś przeorał je ostrym szpadlem wzdłuż i wszerz.
Wszystko zaczęło się sypać nagle, bez zapowiedzi. Powodów do uśmiechu było niewiele, a jeszcze mniej czasu na sen. Ostatnio Eliza najczęściej była zamyślona, smutna albo zła. Wtedy jej pełne usta wykrzywiały się w grymasie, który mężczyznom pobudzał wyobraźnię; wyraźne czarne brwi ściągały się nad nosem, a wydatne policzki rumieniły się ostrzegawczo. Dzisiaj była bardzo zła; zła i seksowna, i chętnie znalazłbyś się pod obstrzałem jej gniewnych oczu i patrzyłbyś jak próbuje tłamsić w sobie kipiącą furię. Była w tym kobieca i dumna.
Ostatnie zmartwienie ciągnęło się od czterech dni. Choć nawet ciężko to było nazwać zmartwieniem. To był cholernie wielki problem, który spadł na nią jak grom w najmniej odpowiednim momencie. Łatwo wtedy stracić grunt pod nogami.
Płakała tylko w nocy albo w samochodzie, gdzie silny wiatr od razu suszył łzy. Szybka jazda pozwalała chwilowo oczyścić umysł i uciec od osób, których nie miała ochoty oglądać.
Tak było i tym razem, dopóki w lusterku nie pojawił się granatowy Ford Santander.
Detektyw Chomicz. Niczyj widok nie mógł bardziej sprowadzić Elizy na ziemię i nikt tak jak on nie potrafił boleśniej przypomnieć o jej problemie.
Detektyw był niskim, krępym łysielcem przed czterdziestką. Budził w Elizie uczucie obrzydzenia; przypominał jej małą małpkę z wytrzeszczem oczu. Często gapił się na nią tymi swoimi ślepiami, których wyraz mógł oznaczać równocześnie fascynację jak i pogardę. Mimo, że Słupska przechodziła trudny okres, detektyw Chomicz w żaden sposób nie ograniczał się i przy każdej sposobności raczył ją dwuznacznymi żartami i insynuacjami.
Eliza nie zwolniła; udała, że nie widzi granatowego sedana. Detektyw za to wrzucił niższy bieg i z dużą swobodą opłynął kabrioleta, zrównując się z nim dziobem. Kierowcy znaleźli się w jednej linii.
- Witam, pani Słupska! – zawołał detektyw. – Jadę za panią od dwudziestu minut. Dobrze, że mam czterysta koni mechanicznych. A w zasadzie czterysta jeden. Ten jeden dodatkowy, najmocniejszy… Tak sobie razem gonimy panią.
Eliza pomyślała, że to żałosne, ale uśmiechnęła się lekko i skinęła głową na powitanie.
- Wraca pani skądś?
- Znikąd. – odpowiedziała, czując do czego Chomicz zmierza. – Jazda mnie odstresowuje. Zwłaszcza w samotności.
- Mnie odstresowują inne zabawy. Także w samotności. Ma pani jakieś wieści o mężu?
- Myślałam, że to pan jest od tego, żeby dostarczać mi wiadomości w tej sprawie, panie detektywie.
- Też. – przyznał Chomicz. – Ale na razie interesuje mnie przede wszystkim jakiś punkt zaczepienia. Na tym punkcie chciałbym zaczepić podejrzanego. A ten znajdzie się w każdej z pozoru niemożliwej do rozwiązania sprawie. Ludzie nie znikają ot tak, nagle, bez powodu. Jak pani myśli?
- Jeśli od trzech dni nie ma pan podejrzanego, to co z pana za detektyw?
Eliza rzuciła mu zimne spojrzenie. Chomicz miał niecały metr sześćdziesiąt i za kierownicą potężnego Forda wyglądał jak gimnazjalista niedosięgający stopami do pedałów.
- Podejrzany jest. I ten podejrzany ma najładniejszą tapicerkę w samochodzie jaką kiedykolwiek widziałem.
Chomicz wychylił się lekko do przodu, zerkając na przód auta Słupskiej.
- I zderzaki. – dodał.
Co za kretyn, pomyślała Eliza. Od wczoraj detektyw zmienił taktykę i, na razie delikatnie, próbuje wymusić na Słupskiej, aby ta przyznała się albo przynajmniej popełniła jakiś mały błąd.
- Jeśli szuka pan podejrzanego, to pomylił pan samochody.
- Proszę pani, nie muszę chyba pani przypominać statystyk. Kiedy znika jeden z małżonków, w osiemdziesięciu trzech procentach takich spraw krokodyle łzy wylewa jedna z połówek małżeństwa, której sumienie nie do końca jest czyste.
- Detektywie, przerabialiśmy ten tekst. Nie mam nic więcej do dodania.
Autostrada wchodziła w lekki łuk. Obydwa samochody sunęło gładko zderzak w zderzak, lusterko przy lusterku.
- Nie po to jechałem za panią czterdzieści kilometrów. – Chomicz ważył każde słowo. - Mam dla pani ważną informację. Przełomową.
Eliza nie odrywała oczu od jezdni.
- Z RetroVision przyszła przesyłka. – ciągnął detektyw. – W zabezpieczonej kopercie znajdowała się płytka, nagrania retrospekcji. Anonimowa, ale sprawdziliśmy numer identyfikujący. Pochodzi z Muchy pani męża.
Eliza zacisnęła dłonie na kierownicy.
- Wiem, że to dla pani ciężki okres. Nie będę pani oszukiwał; niestety najczęściej płytki ze wspomnieniami pojawiają się w RetroVision gdy osoba umiera. Wtedy Mucha dezaktywuje się. Chciałbym abyśmy wspólnie obejrzeli nagranie w pani domu. Chyba że wcześniej ma mi pani coś do powiedzenia…
- Detektywie, to już podchodzi pod nękanie!
- A pani o czterdzieści kilometrów przekroczyła maksymalną prędkość.
Słupska oparła lewą rękę o drzwi swojego kabrioleta i wyprostowała środkowy palec.
- Na to też znajdziemy paragraf. – rzucił Chomicz.
Mieszkanie Słupskich było urządzone skromnie ale z dużym gustem. Na ścianach przeważały pastele, w oknach jasne zasłony, proste, bez żadnych udziwnień. Gościnny pokój był przestronny, bowiem znajdowała się w nim tylko kanapa, dwa fotele, kwadratowy stolik, regał z książkami i ogromny telewizor plazmowy. Zero upiększeń i niepotrzebnych przedmiotów, które nie tylko rozpraszają uwagę, ale są przede wszystkim niepraktyczne.
- Bardzo ładnie – odezwał się Chomicz tonem fachowca. – Widzę kobiecą rękę, która…
- Byłabym wdzięczna gdyby pan nie kończył – ucięła Eliza.
- Nie kończę, choć niewiele zabrakło.
Słupska niemal zaczęła go podziwiać, jak można mieć taki tupet przy kobiecie bliskiej załamania nerwowego, która w dodatku jest prawdopodobnie wdową. Postanowiła puszczać mimo uszu żarty Chomicza, choć do tej pory z trudem powstrzymywała się od zdzielenia detektywa lewym sierpowym.
Detektyw tymczasem spoważniał, jakby wyczuwając nastrój Elizy. Wyjął z koperty cienką blaszkę wielkości telefonu komórkowego.
- To retrospekcje z Muchy pani męża – wyjaśnił. – Może pani obejrzeć materiał sama, bądź w moim towarzystwie. Zalecam wspólny seans; Mucha nie nagrywa wspomnień na żaden nośnik, więc to, co pani za chwilę zobaczy, być może zobaczy pani pierwszy i ostatni raz. Materiału nie można przewijać ani do przodu ani do tyłu, nie można zastopować ani kopiować. Nie mamy wpływu na to co i w jakiej kolejności jest pokazywane. Wspomnienia mają unikalny charakter, a ta blaszka jedynie je uwalnia. Czy miała pani do czynienia z retrospekcjami odkąd Unia Europejska ukonstytuowała Muchę jako Jedyny Przyjazny Środek Nadzoru?
- I to jest tym waszym szczytowym osiągnięciem? – Eliza zignorowała pytanie. – Kontrolujecie ludność całego kraju za pomocą urządzeń, których nie da się obsłużyć po skończeniu swojej… misji?!
- Proszę pani, nie będę pani tłumaczyć teraz spraw technicznych związanych z Muchą. Wspomnienia odbijają się na zielonym krzemie, który jako jedyny materiał na naszej planecie ma właściwości retrosinemizacji, ale ma również kilka wad, o których pani przed chwilą wspomniałem. Coś za coś. Zresztą to jest na razie wersja testowa i póki co w zupełności nam wystarcza.
- Pięknie. Mówi pan tak, bo naprawdę wierzy pan w działania RetroVision, czy po prostu boi się pan mówić co innego przy tym mikroskopijnym szpiegu?
Eliza uniosła wzrok. Chwilę jej zajęło odszukanie Muchy detektywa Chomicza, która teraz znajdowała się pod samym sufitem i zapewne swoim obiektywem obejmowała cały pokój. Oto złoty środek, lek, który ma wyleczyć świat, w siedemdziesięciu procentach trawiony przez rozprzestrzeniające się anarchistyczne rządy.
Świat stoi na krawędzi upadku i nic mu już nie pomoże, pomyślała Eliza.
Detektyw stał nieporuszony, ale jego kamienna twarz w końcu drgnęła.
- Może pani włączyć telewizor?
"Jak bardzo mnie kochasz?" (kryminał sciene-fictio
1żyj tak, aby twoim znajomym zrobiło się nudno, gdy umrzesz.