Dręczące pytania - opowiadanie - refleksja

1
"Dręczące pytania".

Jest człowiek, któremu ilekolwiek zadać tych pytań i jakimkolwiek sposobem, uniknie odpowiedzi. Ma w dziedzinie uników tytuł mistrza. Żadnych danych, pomysłów, konkretów, a wykształcenie i umysł ścisły.

Nie, te pytania nie jego dręczą lecz ciebie. Łatwo żyć, gdy ma się jasno wytyczoną drogę, niezawodne sposoby i wokół siebie kochających i sprzyjających ludzi. A co, gdy któryś z elementów zawodzi? Idziesz przez życie tą drogą, wyboista jest, długa jest ale prowadzi naprzód. Pewnego dnia spotykasz na niej człowieka i niby nic olśniewa cię myśl, że być może on to właśnie twoja kropka nad „i”, niezbędna przyprawa w potrawie. Czujesz to, ale jak to sprawdzić? Jesteś kobietą. Tradycja i kultura wymagają od ciebie, byś nie stawiała pierwszego kroku. Dusisz zatem tę myśl w sobie przez długi, naprawdę długi czas. Wreszcie wulkan wybucha, bo nie możesz dłużej znieść udręki. Odkładasz więc kulturę, nauki matki i ojca, i zadajesz mężczyźnie proste pytanie: czy te gesty mają jakieś ukryte znaczenie? I dowiadujesz się, że on kochał każdą chwilę spędzoną w twoim towarzystwie ale że poznaliście się kilkanaście lat za późno. Podaje jeszcze setki innych informacji, które tak naprawdę nie dotyczą ciebie. I co z tego? Ale co jest teraz? Próbujesz ponownie naprowadzić go na pierwotną myśl, ale daremny trud. Cieszysz się jednak każdą chwilą spędzoną z nim. Miałaś go bowiem przez moment tylko dla siebie. Drugie podejście także nie przynosi rezultatu. Czujesz się przygnębiona i upokorzona. Twoje myśli nadal błądzą, serce kołacze a nerwy puszczają. Tych kilka pytań nadal pozostaje bez odpowiedzi: dlaczego on przegląda się w swym krzywym zwierciadle, zamiast przejrzeć się w moich oczach? Czy jest szczęśliwy? Czy ten związek, w którym żyje i te „wielkie pieniądze” to jego przyszłość i czy dadzą mu szczęście? Czy w podsumowaniu swojego życia nie powie że żałuje, że nie przeżył prawdziwie swojego życia? Dlaczego myśli, że wszystko wie lepiej i wkłada w moje usta swoje przekonania? Dlaczego nie słucha tego co mówię lub przynajmniej próbuję mu powiedzieć? Masz małe-wielkie marzenie. Zatańczyć z nim, by choć przez chwilę móc być legalnie blisko niego. Następne twoje marzenia są nieco bardziej soczyste.



Kalina Skarica
Motto życiowe: każde nasze życzenie (dobre lub złe) okrąża Ziemię i uderza nas w plecy.

2
Nie rozumiem pewnej rzeczy - po co powtarzać tytuł tekstu w poście? Gdyby jeszcze to było jakoś pogrubione, inna czcionką, kolorem, pochylone. Tak nie ma takie coś najmniejszego sensu. A już na pewno, gdy tytuł jest przyklejony wprost do tekstu.


Kalina Skarica pisze:Jest człowiek, któremu ilekolwiek zadać tych pytań i jakimkolwiek sposobem, uniknie odpowiedzi.


po co "tych"? Przecież nie chodzi o konkretne pytania. A nawet jeżeli chodzi, to nie można tego wywnioskować z tekstu, bo to wszak pierwsze zdanie dopiero.

Zgrzyta mi całe zdanie. "Ilekolwiek" nie przechodzi gladko. Za bardzo chciałaś odskoczyć od prostoty i wyszło ciężkie pierwsze zdanie.



"Jest człowiek, który - ilekolwiek zadać pytań i jakimkolwiek sposobem - zawsze uniknie odpowiedzi."



Taka poprawka, choć nadal mi zdanie zgrzyta


Kalina Skarica pisze:Ma w dziedzinie uników tytuł mistrza. Żadnych danych, pomysłów, konkretów, a wykształcenie i umysł ścisły.


zamieniłabym "a" na "tylko", lepiej pasuje


Kalina Skarica pisze:Idziesz przez życie tą drogą, wyboista jest, długa jest ale prowadzi naprzód.


Pierwsza cześć zdania - do "drogą" nie łączy mi się z resztą, dlatego bym zrobiła z tego zdania dwa, z tym że napisałabym: "Wyboista jest i długa, ale prowadzi naprzód."


Kalina Skarica pisze:niezawodne sposoby i wokół siebie kochających i sprzyjających ludzi.


ale na co niezawodne sposoby? To niedopowiedzenie nie jest najlepsze.


Kalina Skarica pisze:Pewnego dnia spotykasz na niej człowieka i niby nic olśniewa cię myśl, że być może on to właśnie twoja kropka nad „i”, niezbędna przyprawa w potrawie.


zgrzyt wystąpił tutaj: "że być może on to właśnie twoja kropka" - co to za szyk? "że być może to właśnie on stanowi twoją kropkę na "i", niezbędną przyprawę w potrawie." chociaż to ostatnie bym wywaliła - dopowiedzenie, które służy tylko temu, by autor mógł sie pochwalić, a które do treści nic konkretnego nie wnosi.


Kalina Skarica pisze:że być może on to właśnie twoja kropka nad „i”, niezbędna przyprawa w potrawie. Czujesz to, ale jak to


za dużo.


Kalina Skarica pisze:Masz małe-wielkie marzenie. Zatańczyć z nim, by choć przez chwilę móc być legalnie blisko niego.


połącz te zdania myślnikiem, gdyż drugie jest wynikiem pierwszego.



Chyba z sześć czy siedem przecinków do wrzucenia. Warto też się przy następnym tekście zastanowić, czy dobrze robię, stawiając kropkę i rozpoczynając nowe zdanie. Bo może lepszy byłby przecinek?



Nadużywasz zaimków, widać to szczególnie w końcówce tekstu. Robisz to także z wszelkimi formami: "to", "tą", "tymi" itp. Takie podkreślanie do niczego dobrego nie prowadzi.



Sam tekst jest nudną miniaturką. Od krótkich form wymaga się, by były ciekawe i - najlepiej - zaskakujące na końcu, inaczej te 5 minut czytania idzie bardziej na marne niż dwadzieścia pięc minut czytania tekstu długiego. Twojej miniaturki ciekawą i zaskakującą nazwać nie można. Są to jedynie przemyślenia, które mało kogo obchodzą. Myślę, że to przez zastosowanie drugiej osoby l. poj. Wiele osób jej nie lubi, gdyż wtedy autor jakby rozkazuje, mówi, że tak na pewno jest, a nikt raczej nie przepada za jakimkolwiek wmawianiem. Ma dobrze trafiać - nie trafia. Styl jest nijaki, choć trudno tak naprawdę cokolwiek o nim powiedzieć po tak krótkim tworze. Jedno wiem - że nie chciałabym czytać tak napisanego innego tekstu. Tekst jest niedopracowany. Pomysł - a gdzie tu pomysł? Pustka. Dlatego ta miniaturka jest nudna. Zakończenie nie jest dobre, przechodzi sie do niego jak do kolejnej części tekstu, gdy tymczasem do końca jeszcze daleka droga.



Pozdrawiam

Patka
Zajrzyj, może znajdziesz tu coś dla siebie

Jak zarobić parę złotych

3
Hm...



Przeczytałem, w sumie szybko poszło przez rozmiar tekstu.

Widzę, że masz problemy z interpunkcją, jasnością wypowiadania myśli oraz ze związkami przyczynowo skutkowymi. Takie wnioski mi się nasuwają zaraz po przeczytaniu opowiadania.



Większość zdań brzmi (gdyż starałem się czytać na głos) jakbyś zapisała je używając szyku przestawnego. Prawie jak Mistrz Yoda. Z tym, że u niego to była zamierzona stylizacja, a tutaj nie wydaje mi się żeby tak było. Momentami starasz się pisać zbyt kwieciście, a przynajmniej inaczej niż niektóre zdania. Nie wychodzi to najlepiej. Styl utworu, a tym samym rytm jest okropnie zachwiany.

Jest sporo wyrazów, których pozbycie się nie zmieniłoby sensu zdania czy całości tekstu. A dodałoby nieco przejrzystości i poprawiłoby łatwość czytania. Jak na tak krótki tekst dosyć ciężko się przez niego przechodzi, mimo iż na początku wspomniałem, że przeczytałem szybko.

Powtórzenia występujące w niektórych zdaniach również nie dodają uroku.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

4
Szyk naprzestawny (barokowy, w tym konkretnym przypadku wzniosły) źle brzmi. Przez taki zabieg, gubisz czas i zdania tracą składnię. Mimo, że tekst krótki, zgubiłem się ze trzy razy. Niepotrzebnie.



Bardzo spodobał mi się ten fragment:
dlaczego on przegląda się w swym krzywym zwierciadle, zamiast przejrzeć się w moich oczach?


Coś tutaj jest "magicznego". Zapamiętam to! :)



Ogólnie, tekst do mnie nie trafił. Może dlatego, że kobietą nie jestem? Opowiedziałaś historię miłości tej nieodwzajemnionej. Ale nie ma tutaj emocji, o których piszesz. Ja ich nie czuję. Mój wzrok beznamiętnie przetoczył się przez tekst i spoczął na kropce. Nie mogę napisać, że się nie podobało, albo że podobało.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”