Część I
Ona spędza kilka godzin za biurkiem, nerwowo przebierając nogami. Spogląda z nadzieją na zegar. Gdy po raz szósty wybija pełną godzinę, podnosi się z ulgą. Płaszcz, szalik, zdawkowe „Do widzenia”. Wsiada do tramwaju. Szybko kasuje bilet, przepuszcza wysokiego mężczyznę w jasnej kurtce i opiera się o krzesło. Patrzy w lekko oszronione okno. Tramwaj mija kawiarnię „Szpula”, z którego wychodzi mała dziewczynka ze starszym panem. Śmieją się, idą za rękę. Widać, że mała jest zafascynowana opowieścią towarzysza. Ona przejeżdża obok szkolnego dziedzińca, na który wybiegają z budynku dzieci. Drobny chłopiec stoi oparty o ścianę, a grupka starszych kolegów otacza go. Następnie tramwaj zostawia za sobą skrzyżowanie, potem park, centrum handlowe wraz z wychodzącą z niego w czułym uścisku parę. Ona zamyka oczy, oddycha równomiernie i głęboko.
Część II
Ona otwiera oczy, wyraz zamyślenia znika z jej twarzy. Wysiada na trzeciej stacji przed ogromnym, szarym budynkiem. Obdrapane ściany odrzucają. Wrażenie potęguje rozchodzący się nieprzyjemny, mocny zapach starości i chorób, zewsząd trafiający do czułych nozdrzy. Ona otwiera piąte drzwi po lewej stronie i wchodzi do małej, ciemnej sali. Cicho rozbiera się, podchodzi do okna, rozsuwa zasłony. Delikatnie i bezszelestnie stąpa po podłodze, aby usiąść na skraju łóżka. Jej ręka wędruje po pościeli i obejmuje małą, zeschniętą i pomarszczoną dłoń. Staruszka otwiera powoli jasnobrązowe oczy, otoczone przez drobne zmarszczki. Z ust dziewczyny pada słodkie pytanie: „Może herbaty?”. Starsza kobieta ledwie zauważalnie kiwa głową. Dziewczyna parzy dwie herbaty. Poi łyżeczką starszą kobietę, po czym wypija swoją.
Część III
Zza rogu ulicy wyłania się smukła postać. Po rozwianych na wietrze włosach można poznać, że to kobieta. Jest za ciemno, aby dostrzec jej rysy, jednak przechodzący blisko ludzie widzą przygaszone, zmęczone oczy. Idzie szybko, zdecydowanie. Zanim ktokolwiek zdąży się obejrzeć, ona znika już za wejściowymi drzwiami.
Część IV
- Stukot obcasów rozległ się na klatce schodowej. Wychyliłam się zza drzwi. Tak to ona. Codziennie wraca tak późno.
- Dlaczego?
- Nie wiem. A pani? Pani też nie. Może pracuje. Ci młodzi tacy zabiegani… Ale wie pani, ona chyba mieszka sama. Może dlatego?
Część V
Szczęk zamka, ona szuka po omacku kontaktu. Jest! Jasny strumień oświetla mieszkanie, które wydaje się być puste, niezamieszkane. Nie, to złe słowa. Raczej takie przyjść – wyjść. I może „przespać się” gdzieś w środku. Ona kładzie torbę na komodzie, zdejmuje płaszcz, nastawia wodę, wchodzi do łazienki. Szum wody zagłusza jej śpiew. Co nuci? Coś starego. A może to ten kawałek z końca lat sześćdziesiątych? Tej grupy, co to… Wychodzi. Wyjmuje z szafki dwie filiżanki. Zaparza dwie herbaty. Lekkim krokiem przemierza pokój, włącza stary gramofon, chwyta jakąś książkę, siada na fotelu. W tle słychać „Yesterday” Beatlesów. Gdy muzyka sączy się cicho, wypija powoli jedną herbatę, tęsknie patrząc na drugi fotel i filiżankę. W momencie, gdy piosenka się kończy, zatrzaskuje książkę. Wylewa do zlewu wystygłą herbatę.
<Arri edit: zdjęłam ci wygaśnięcie
