"Złotawa rybka"
Rozdział pierwszy
Rozdział pierwszy
Tego dnia, gdy narodziła się Aisza, padało, dziadkowie dziecka twierdzili, że niebo płacze po utracie dobrej i wspaniałej duszyczki. Ojciec, jako jedyny z całej rodziny, nie był zadowolony z faktu, że jako pierwsza urodziła mu się dziewczynka, a nie chłopiec.
Aisza Kamel Khanafer jej drugie imię to Kamel, po ojcu. Wszystko zgodnie z tradycją, która nakazuje najstarszemu dziecku nadać imię ojca. Noworodkowi dziadkowie ofiarowali złote bransoletki – symbol wstąpienia do życia i kroczenia razem z innymi ścieżką wiary, oznacza początek rozwijającej się miłości do Allaha i pełne posłuszeństwo do reguł panujących w Islamie.
* Jedenaście lat później *
- Mamo, ja krwawię – powiedziała Aisza, przechodząc przez korytarz, dokładnie pod ścianą obłożoną dużymi płytkami w odcieniu dojrzałej brzoskwini. Wyglądało to tak, jakby jedenastolatka bała się stąpać po środku korytarza, w obawie, że za chwilę mogłaby runąć w dół, w czarną, zapomnianą przez wszystkich przestrzeń. Gdy była parę kroków od matki, osunęła się po ścianie, siadając tym samym na zimnej podłodze. Dziewczynka o czarnych, długich włosach i bystrych, zielonych oczach zaczęła płakać. Z sekundy na sekundę płacz dziecka nasilał się, jednak matka nadal stała nad młodziutką Aiszą i ze stoickim spokojem wpatrywała się w cierpiącą córkę. Nie przytuliła jej, nie okazała jej nawet odrobiny matczynego ciepła, tłumiła wszystkie uczucia w sobie i prosiła w myślach miłosiernego Allaha o pomoc, i przebaczenie dla córki, która nie wiedziała, co czyni.
Płacz Aiszy cichł, parę minut później słychać było tylko pojedyncze jęki, a potem nastała cisza, w której skumulował się cały ból muzułmanki. Gdy matka uznała, że może zbliżyć się do córki, uklęknęła przy niej i dłońmi ujęła jej delikatne, drobniutkie rączki.
- Aiszo, córko Kamela – rzekła, przerywając ciszę, która rozrywała kobiecie bębenki. - Allah jest miłosierny, nic się nie bój, On cię obroni od wszelakiego zła. Musisz mu zaufać.
- Matko – powiedziała dziewczynka piskliwym głosem. – A jeśli ja nie chcę przyjąć twojego Boga?
Aiszę spotkało groźne, a zarazem przestraszone spojrzenie matki. W jednej sekundzie zrozumiała to, co podejrzewała od dawna, lecz nie chciała tego przyjąć do świadomości, że matka nigdy nie będzie po jej stronie. Zrozumiała, że Fatma jest zaślepiona bezgraniczną miłością do Allaha, tak samo jak jej mąż.
- Rozkażę pokojówkom, aby przyniosły ci do pokoju chimar, którym okryjesz głowę, swe włosy i klatkę piersiową oraz dżilbaab, który posłuży do zasłonięcia twojego ciała z wyjątkiem dłoni. – Kobieta wstała, odetchnęła i nie patrząc już w zaczerwienione, i nabrzmiałe od płaczu oczy córki, poczęła mówić dalej: – Na dzisiejszej kolacji chcę cię widzieć w tym stroju, od dziś zaczniesz ubierać się stosownie do swojego wieku. Pokażesz, że wkraczasz na nową drogę, jako kobieta.
* Osiem lat później *
Aisza stała się pełną wdzięku i delikatności kobietą, wciąż dziewicą. Wprawdzie była zaręczona od siódmego roku życia z synem dalekiego krewnego ojca, którego nigdy nie widziała i nie miała ochoty go oglądać, a już na pewno poznawać bliżej. Chłopak zamierzał ożenić się z Aiszą, gdy ta ukończy dwadzieścia jeden lat. Liczba dwadzieścia jeden jest liczbą wyjątkową dla wyznawców islamu, ponieważ symbolizowała wejście kobiety z wieku nastoletniego w pełną dorosłość. Liczba dwadzieścia jeden zwiastowała również szczęście, dostatek i bogactwo, a jeśli dziewczyna została poślubiona w dzień swoich urodzin, można było spodziewać się licznego potomstwa. Osiągnięcie tego stanu oznaczało pełną gotowość współmałżonki do wszelkich próśb męża, nie mogła mu niczego odmówić, tak samo, jak była zmuszana do wszystkich zachcianek swojego ojca dopóki, dopóty on nie odda jej w ręce męża. Tego nie można było uniknąć, wszystko było już zapieczętowane, więc młodej kobiecie zostało jedynie czekać na ten jedyny dzień w życiu, który powinna wspominać z uśmiechem na twarzy do końca życia.
A czasu zatrzymać nie można...
Aisza nie od zawsze była osobą powściągliwą, posłuszną i poważną do szpiku kości. We wczesnej młodości pełna temperamentu, humoru, szukająca wszelkich powodów do śmiechu. Kochała spontaniczność oraz niepewność wiążącą się z brakiem wiedzy na temat wydarzeń, jakie miały nastąpić następnego dnia. Z biegiem czasu wszystko się zmieniło, obróciło o sto osiemdziesiąt stopni, a ona była bezsilna. Nienawidziła bezsilności, doprowadzała ją ona do szału, potrafiła sprawić uczucie "umierającego serca", wyrywającego się z klatki piersiowej, chcącego wyfrunąć przez okno ku chmurom, do wolności, i nigdy już nie powrócić.
Chciałaby ujrzeć Paryż, sprawdzić czy naprawdę jest w nim tyle romantyczności i namiętności. Zobaczyć Alpy, których szczyty cały okrągły rok okryte są białą, ciepło wyglądającą kołdrą. Zwiedzić Hiszpanię, a konkretniej Barcelonę, skąd wywodzi się wspaniały klub piłkarski. Sfotografować piramidy Egipskie i poopalać się w skąpym stroju bikini. Aisza miała tyle marzeń, których prawdopodobieństwo spełnienia równe było zeru, a nawet wartości ujemnej. Trudno było jej się pogodzić z tym faktem, tak to był fakt, jej marzenia nigdy nie miały się spełnić.
Dziewczyna o śniadej skórze, długich czarnych włosach i zielonych tęczówkach, z których emanował blask, siedziała w stroju adamowym przed dużym lustrem wmontowanym w ścianę jej pokoju. Jedyne, co miała na sobie, to błyszczące, złote bransoletki opadające na prawy nadgarstek jej delikatnej dłoni. Pokój Aiszy był imponujących rozmiarów, ściany pokryte były pastelowo czerwoną farbą, a na podłodze lśniły białe, lustrzane płytki, które odbijały wszystko od swojej powierzchni. W jedną z pięciu ścian wmontowane było olbrzymie lustro, kobieta uwielbiała przyglądać się swojemu odbiciu, potrafiła siedzieć przy nim godzinami. Przyglądała się swoim oczom, ustom, potem włosom miękkim jak jedwab, skórze, która błyszczała w blasku słońca, którego promienie bezczelnie wbijały się przez otwarte szeroko okno. Powoli dotykała swoich piersi, brzucha, łona, nóg. Uwielbiała poznawać, a zarazem analizować swe ciało. Strój, jaki, na co dzień nosiła Aisza, leżał na bardzo dokładnie pościelonym miękkim łożu otoczonym czteroma, smukłymi kolumnami, do których przyczepione były ozdobne, przezroczyste tkaniny. Obok łóżka stał niewielki drewniany stolik, na którym umieszczone było okrągłe akwarium, wypełnione ciepłą wodą. W naczyniu było mnóstwo wodnych, zielonych roślin, pomiędzy którymi trudno było dostrzec, złotą płochliwą rybkę – prętnika. W pokoju nie było komputera, telewizora, żadnego sprzętu oprócz wysłużonego odtwarzacza kaset ukrytego pod poduszką na łożu. Dziewiętnastolatka miała tylko jedną, jedyną kasetę z jej ukochanymi tureckimi oraz arabskimi utworami. Uwielbiała nucić, śpiewać oraz tańczyć, kobieta obdarzona była bardzo melodyjnym głosem, posiadała ogromny talent muzyczny, który zauważalny był tylko dla członków jej rodziny. Aisza miała również własną, zgromadzoną przez siebie biblioteczkę, składającą się z kilkuset książek. Wieczorami siadała przy oknie i wprost zatapiała się w treść jakiegoś cudnego opowiadania, na chwilę odrywała się od szarej rzeczywistości i razem z głównymi bohaterami przeżywała wszelkie przygody czy też sytuacje, jakie miały miejsce w ich życiu. Chłodny, przyjemny wietrzyk muskał wtedy jej policzki, jedynie on przypominał jej o rodzimej Turcji, kraju jej ojców, dziadków, przodków.
Mam nadzieję, że nikt mnie z forum na zbity pysk nie wyrzuci. Tęsknie za jakąś wypowiedzią z Waszej strony, drodzy weryfikatorzy. Uchylam przed Wami czoła.
Wpisałam pełny "temat", choć przyznam się, że długo zastanawiałam się nad kategorią, nie wiedziałam do czego moją szanowną powieść można zaliczyć...
Pozdrawiam.