Krótki tekst, którego pomysł narodził się pod prysznicem, a pierwszy szkic powstał w poczekalni u lekarza. Miłego czytania.
30 luty
Pole, pole, lasek, pole, grządki, domek, i jeszcze jeden domek, całkiem ładny z czerwonej cegły, a potem znowu pole, lasek i zagon przyszłej kapusty.
Ciężko skupić się na krajobrazie, gdy roznosi cię ekscytacja. Kiedy żołądek wywraca fikołki, a nogi same rwą się do działania, trudno wytrzymać długą podróż. Jeszcze trochę, kilka godzin i będę mógł dać upust swojej radości. Ale póki co należy uzbroić się w cierpliwość i bez słowa znosić podejrzliwe spojrzenia współpasażerów.
Starsza kobieta nawet nie próbuje ukrywać zainteresowania, widzę to w jej oczach. Pewnie wyglądam dla niej niczym bohater Desperado. Może nie posiadam latynoskiej urody Banderasa, ale mam czarny futerał i zapewne trudno jej wierzyć, że jest tam tylko gitara. Wodzi zaniepokojonym wzrokiem za każdym razem, gdy go dotykam. Zostałaby lepiej przy telenowelach, bo na Salmę Hayek jakoś nie wygląda.
Jest oczywiście jeszcze mężczyzna, zawsze jakiś jest. Byłoby coś perwersyjnie niewłaściwego, gdybym jechał w przedziale tylko ze starszą kobietką. Ale jest też mężczyzna i jego wielka gazeta z nagłówkiem głoszącym (chyba dwoi mi się w oczach) powołanie komisji do spraw komisji.
Przynajmniej on stara się otwarcie mnie nie obserwować, ale cóż tak wciągającego jest na ósmej stronie, by poświęcić temu pół godziny. Cała gazeta nie jest warta tyle uwagi.
Jednak najlepsza w tym wszystkim jest świadomość, że oni wiedzą. Ich problem polega tylko na tym, iż nie rozumieją, co wiedzą. Nie logika, a raczej intuicja, szósty zmysł albo zwykły instynkt podpowiada im ostrożność. Może to wina futerału, kryjącego Bóg wie jaką broń, może mojej nielatynoskiej gęby, a może mam po prostu złowrogie spojrzenie. Najprawdopodobniej jednak wszystkiego razem.
Bez względu na przyczyny, oni wiedzą i to nie pozwala im usiedzieć na miejscu. W sumie mnie również, choć z zupełnie innych powodów.
- Jest pan muzykiem? – Ostateczny akt desperacji starszej kobiety. Konfrontacja.
- Czasami.
- Kapela rockowa, co chłopcze? – dołącza się mężczyzna.
To potwierdziłoby i niejako usankcjonowało ich obawy. Nie zamierzam dać im tej satysfakcji.
- Nie, grywam na obozach religijnych.
Pozielenieli oboje.
Jednak w tym momencie tracę całe zainteresowanie parką. Gdzieś w oddali mignął cel mojej wędrówki. Tablica na zapadłej stacji uśmiechnęła się do mnie nader przyjaźnie – zapraszająco. Wysiadam pośpiesznie. Ledwo utrzymując nerwy na wodzy, powstrzymuję się od biegu.
Słońce stoi nisko, malując nieliczne kupki śniegu na wściekle pomarańczowy kolor. Nie czuję zimna, ani przejmującego wiatru, tylko rosnące podniecenie. Zostały może dwie godziny do zmroku, a wtedy rozpocznie się ta cudowna pora, dzień który wyrwaliśmy ludziom.
Biorę futerał i schodzę z peronu w stronę zapadłego miasteczka. Opuszczone domy, puste ulice, walające się śmieci. Tylko raz na cztery lata jest nasza noc, ale to wystarczyło, by wypędzić stąd mieszkańców.
Wtedy też ich dostrzegam, moich braci. Pojawiają się znikąd, wynurzając spośród budynków. Witają mnie radośnie. Razem jesteśmy niczym Atos, Portos, Aramis i D'Artagnan, a raczej (żeby zachować latynoamerykański klimat) jak Leonsio, Antonio, Jose i Rodriguez.
Opuszczamy swoje skorupy wyjąc z radości, chwytam gitarę i podążamy razem ku naszemu królestwu. Gdy minie północ rozpocznie się dzień skradziony z kalendarza – 30 luty. Dzień, w którym nawet maszkary tańczą.
2
Fantasy?
Szczerze to mało tu dla mnie fantasy.
Nie wiem jaki tu mógłby być gatunek.
Niby o niczym.
Błędów nie wykryłem, płynnie, ładnie...
... ale poprawnie.
Dla mnie poprawna, ale nienadzwyczajna praca.
Szczerze to mało tu dla mnie fantasy.
Nie wiem jaki tu mógłby być gatunek.
Niby o niczym.
Błędów nie wykryłem, płynnie, ładnie...
... ale poprawnie.
Dla mnie poprawna, ale nienadzwyczajna praca.
"Wiara przychodzi z serca i duszy.Jeśli ktoś potrzebuje dowodu na istnienie Boga ,wtedy sama idea duchowości rozpływa się w sensualizmie i redukujemy to, co święte do tego ,co logiczne."
-Drizzt Do'Urden
-------------------------------------------------------
http://img382.imageshack.us/img382/6497 ... oligon.jpg
Załap się! Jeszcze dziś!
-Drizzt Do'Urden
-------------------------------------------------------
http://img382.imageshack.us/img382/6497 ... oligon.jpg
Załap się! Jeszcze dziś!
3
Kilka słów ode mnie, jeśli można. ;]
Z dalszego fragmentu nie wynika, że ten go to futerał. I jakoś nie rozumiem tego zdania o Selmie Hayek, ale to pewnie moja wina. :[
Poza tym powtórzyłaś informację o skradzeniu 30 lutego. Wcześniej było to:
Ogólnie przyjemna miniaturka. Ładnie operujesz językiem, zdarzyło się parę potknięć, ale łatwo je skorygować. Pomysł też niczego sobie. :)
Heh, już wiadomo skąd pytanie o liczbę w tytule opowiadania. xD
Pozdrawiam
Nogom trudno działać, więc do działania raczej rwać się nie mogą. ;PMiko pisze: a nogi same rwą się do działania
Z tych zdań wynika, że gitara wodzi wzrokiem. Ciekawe, nie powiem. :P A tak serio – pomieszały się podmioty.Może nie posiadam latynoskiej urody Banderasa, ale mam czarny futerał i zapewne trudno jej wierzyć, że jest tam tylko gitara. Wodzi zaniepokojonym wzrokiem za każdym razem, gdy go dotykam. Zostałaby lepiej przy telenowelach, bo na Salmę Hayek jakoś nie wygląda.
Z dalszego fragmentu nie wynika, że ten go to futerał. I jakoś nie rozumiem tego zdania o Selmie Hayek, ale to pewnie moja wina. :[
Ach, oni wiedzą… Ale ja nie wiem. Cóż oni wiedzą? Że coś jest nie tak? Wydaje mi się, że lepiej by było to sprecyzować choćby w zawoalowany sposób. Czemu mieliby być ostrożni?Jednak najlepsza w tym wszystkim jest świadomość, że oni wiedzą. Ich problem polega tylko na tym, iż nie rozumieją, co wiedzą.
Przed wołaczem przecinek.- Kapela rockowa, co, chłopcze?
O, a tu akurat pogrubiony przecinek niepotrzebny.Nie czuję zimna, ani przejmującego wiatru, tylko rosnące podniecenie.
A ten by jednak się przydał. :)Zostały może dwie godziny do zmroku, a wtedy rozpocznie się ta cudowna pora, dzień, który wyrwaliśmy ludziom.
I tu też. :DOpuszczamy swoje skorupy, wyjąc z radości,
I tu. xDGdy minie północ, rozpocznie się dzień skradziony z kalendarza – 30 luty.
Poza tym powtórzyłaś informację o skradzeniu 30 lutego. Wcześniej było to:
dzień który wyrwaliśmy ludziom.
Ogólnie przyjemna miniaturka. Ładnie operujesz językiem, zdarzyło się parę potknięć, ale łatwo je skorygować. Pomysł też niczego sobie. :)
Heh, już wiadomo skąd pytanie o liczbę w tytule opowiadania. xD
Pozdrawiam
Piszcząco - podskakująca fanka Mileny W.
4
Ja właśnie też miałam problem z gatunkiem, ale skoro występuje tu jakaś postać nieludzka, to wstawiłam fantasy (ostatecznie z tego co wiem, nie każde fantasy to muszą być od razu elfy).Gorin pisze:Fantasy?
Szczerze to mało tu dla mnie fantasy.
Nie wiem jaki tu mógłby być gatunek.
Wolałam zapytaćHeh, już wiadomo skąd pytanie o liczbę w tytule opowiadania. xD

Z tą Salmą Hayek, to grała ona razem z Banderasem w Desperado, więc skoro kobieta tak się interesuje naszym bohaterem, a on jej Banderasa ponoć przypomina, to sama pretenduje na panią Hayek. Proste... nie? No dobrze, to było luźne skojarzenie, bez głębszej treści.
Ech, jak zwykle interpunkcja u mnie leży i kwiczy (mimo usilnych prób poprawienia tego), trzeba męczyć ją dalej (obym tylko ja się prędzej nie zmęczyła

Dziękuję za oceny.
Szczęście nie jest zarezerwowane dla wybranych.
8
No dobrze, ale o czym to?
Wygląda jak wstęp do czegoś większego ale po tym fragmencie trudno naprawdę ocenić co i jak z pomysłem.
Brak puenty (bo 30 lutego to za mało).
Bardzo ładny, spokojny i jednocześnie sprawny wstęp:
Potem słabiej. Nie podoba mi się cały ciąg skojarzeń z Desperados i brnięcie w Salmę i te klimaty. To prawie tak jak nazywanie bohaterów wyszukanymi imionami - jest to po prostu pretensjonalne.
Prawie zabawne. Prawie robi różnicę.
Bohater jest żałosny z tą swoją napuszoną postawą. Już go widzę oczami wyobraźni: mydłek z futerałem, zgrywający jakąś postać z telewizji, pajacujący przed światem, którego nie rozumie, bo jeszcze nie dorósł do tego, żeby WIEDZIEĆ.
Żeby wiedzieć, jak skomplikowany jest świat, jakie skomplikowane są losy ludzi i że nie ma tak, że ludzie w przedziale są tylko tłem jego wyjątkowości i wspaniałości. Że często to oni noszą w sobie historie od których jemu by oko zbielało. Ale on uważa, że cała uwaga świata skupia się na nim i na jego futerale.
Rozmiar jego pogardy i ślepoty, pogardy małolata i żółtodzioba a nie naprawdę-złego-charakteru mieści się w zdaniu:
Gdybyż w tej scence była jeszcze jakaś akcja...
A czemu 30 a nie 29? A czemu nie 33? A może 41?
Puste to, forma przerasta treść, ale treści i tak tu żadnej nie ma.
Jeśli chodzi o formę to jest to napisane ze sprawnością średnio wyedukowanego piątoklasisty, nie więcej.
Nie mówię, że piszesz dobrze, czy piszesz źle, że masz talent czy nie. Oceniam tylko ten skąpy fragment. Nie zrażaj się broń Boże, tylko jeszcze raz podejdź do tego tekstu. Albo nie, wywal go, zapomnij i zabierz się do czegoś innego. Na pewno będzie lepiej.
Zuz
Wygląda jak wstęp do czegoś większego ale po tym fragmencie trudno naprawdę ocenić co i jak z pomysłem.
Brak puenty (bo 30 lutego to za mało).
Bardzo ładny, spokojny i jednocześnie sprawny wstęp:
Pole, pole, lasek, pole, grządki, domek, i jeszcze jeden domek, całkiem ładny z czerwonej cegły, a potem znowu pole, lasek i zagon przyszłej kapusty.
Potem słabiej. Nie podoba mi się cały ciąg skojarzeń z Desperados i brnięcie w Salmę i te klimaty. To prawie tak jak nazywanie bohaterów wyszukanymi imionami - jest to po prostu pretensjonalne.
Śmiem wątpić. Infantylnie pokazujesz tu tych dwoje współpodróżnych, rysujesz ich boleśnie banalnie.Starsza kobieta nawet nie próbuje ukrywać zainteresowania, widzę to w jej oczach. Pewnie wyglądam dla niej niczym bohater Desperado.
Zgaduję, że miała to być ironia, ale raczej nie wyszło. Sięgasz po środki niewspółmierne do efektów, przez to opowiadanie wydaje się prężyć muskuły, których nie ma.- Jest pan muzykiem? – Ostateczny akt desperacji starszej kobiety. Konfrontacja.
- Kapela rockowa, co chłopcze? – dołącza się mężczyzna.
To potwierdziłoby i niejako usankcjonowało ich obawy. Nie zamierzam dać im tej satysfakcji.
- Nie, grywam na obozach religijnych.
Prawie zabawne. Prawie robi różnicę.
Bohater jest żałosny z tą swoją napuszoną postawą. Już go widzę oczami wyobraźni: mydłek z futerałem, zgrywający jakąś postać z telewizji, pajacujący przed światem, którego nie rozumie, bo jeszcze nie dorósł do tego, żeby WIEDZIEĆ.
Żeby wiedzieć, jak skomplikowany jest świat, jakie skomplikowane są losy ludzi i że nie ma tak, że ludzie w przedziale są tylko tłem jego wyjątkowości i wspaniałości. Że często to oni noszą w sobie historie od których jemu by oko zbielało. Ale on uważa, że cała uwaga świata skupia się na nim i na jego futerale.
Rozmiar jego pogardy i ślepoty, pogardy małolata i żółtodzioba a nie naprawdę-złego-charakteru mieści się w zdaniu:
Jednak w tym momencie tracę całe zainteresowanie parką.
Gdybyż w tej scence była jeszcze jakaś akcja...
To nie erudycja, to banał i klisze, klisze, klisze.Pojawiają się znikąd, wynurzając spośród budynków. Witają mnie radośnie. Razem jesteśmy niczym Atos, Portos, Aramis i D'Artagnan, a raczej (żeby zachować latynoamerykański klimat) jak Leonsio, Antonio, Jose i Rodriguez.
A czemu 30 a nie 29? A czemu nie 33? A może 41?
I co z tego wynika? Gdzie jest jakiekolwiek odniesienie w tekście do jakichkolwiek wydarzeń związanych z tym, że jest ten dzień? TEN DZIEŃ?Dzień, w którym nawet maszkary tańczą.
Puste to, forma przerasta treść, ale treści i tak tu żadnej nie ma.
Jeśli chodzi o formę to jest to napisane ze sprawnością średnio wyedukowanego piątoklasisty, nie więcej.
Nie mówię, że piszesz dobrze, czy piszesz źle, że masz talent czy nie. Oceniam tylko ten skąpy fragment. Nie zrażaj się broń Boże, tylko jeszcze raz podejdź do tego tekstu. Albo nie, wywal go, zapomnij i zabierz się do czegoś innego. Na pewno będzie lepiej.
Zuz
w podskokach poprzez las, do Babci spieszy Kapturek
uśmiecha się cały czas, do Słonka i do chmurek
Czerwony Kapturek, wesoły Kapturek pozdrawia cały świat
uśmiecha się cały czas, do Słonka i do chmurek
Czerwony Kapturek, wesoły Kapturek pozdrawia cały świat
9
Bardzo ładna miniatura, Miko. I fantasy, jak najbardziej.
Nie wiem czy "zagon przyszłej kapusty" jest do końca poprawny, ale podoba mi się. Tak samo jak "nielatynoska gęba".
Śliczna malutka rzecz.
Nie wiem czy "zagon przyszłej kapusty" jest do końca poprawny, ale podoba mi się. Tak samo jak "nielatynoska gęba".
Śliczna malutka rzecz.
10
Cokolwiek można było wytknąć, poprzednicy uczciwie wytknęli, czasem może i wepchnęli w oko, podsuwając za blisko.
Jedyne, co mogę dodać:
- intryguje; zdaje się, że jest w tym jakaś inwencja, jakaś idea, coś z tym można zrobić, lecz...
- ... nie zostało to zrobione. Ot, taki tekścik na prędce, popis elokwencji i tego, że się pisać umie (zresztą niekoniecznie udany, zależnie, której klasy edukacji przybrać skalę).
Dla mnie tekst z rodzaju tych, które po przeróbce mogą być władnym prologiem, a bez niej są zmarnowanym pomysłem, z którego mogło być coś więcej. Miko, czekam, aż na temat dnia skradzionego ludziom napiszesz więcej!
Jedyne, co mogę dodać:
- intryguje; zdaje się, że jest w tym jakaś inwencja, jakaś idea, coś z tym można zrobić, lecz...
- ... nie zostało to zrobione. Ot, taki tekścik na prędce, popis elokwencji i tego, że się pisać umie (zresztą niekoniecznie udany, zależnie, której klasy edukacji przybrać skalę).
Dla mnie tekst z rodzaju tych, które po przeróbce mogą być władnym prologiem, a bez niej są zmarnowanym pomysłem, z którego mogło być coś więcej. Miko, czekam, aż na temat dnia skradzionego ludziom napiszesz więcej!
Never do something you wouldn't want to explain to paramedics.
---
"Mała dawka filozofii czyni z człowieka ateistę,
duża zwraca go ku religii."
Francis Bacon
---
"Mała dawka filozofii czyni z człowieka ateistę,
duża zwraca go ku religii."
Francis Bacon