Ciemną noc okrywały nieśmiale światła ulicznych lamp. Pustymi alejami, w strugach deszczu sunął cień. Pogięte rondo kowbojskiego kapelusza i stary, wymięty prochowiec skutecznie maskowały jego oblicze. Spojrzenie miał bystre. W ustach papieros jak zawsze. Zlewał się idealnie z ciemnością lub ciszą. Wyraźnie był dziś niespokojny. Trapiony przez jakąś uporczywą myśl. Niewątpliwie chodziło o serię morderstw, której nie mógł zapobiec. Nie miał żadnego tropu. Ostatni raz czuł taką bezsilność w stalowym uścisku teściowej.
- Dam głowę, że mamy tu do czynienia z psycholem - dedukował. - Zabija mężczyzn,
których łączy tylko i wyłącznie słabość do damskiej garderoby. Właściwie po co ja wziąłem tę sprawę?
Rozważając ów dylemat zaszedł w rodzinne strony. Dom, ciepłe jedzenie, kapciuszki czekały za następnym zakrętem. Kiedy stanął u progu swych drzwi, zegarek wskazywał już trzecią. Postanowił więc, że przełoży kolację na jutrzejsze śniadanie. Był zmęczony jak nigdy. Przed pójściem spać nie umył nawet zębów. Następnego dnia obudził się w łóżku z jakąś kobietą. Wystraszył się nie lada. Kobieta uspokajała go przez kwadrans. Twierdziła, że jest jego żoną. Uwierzył jej w końcu.
- Przepraszam - wyksztusił. - To wszystko przez te nadgodziny.
Popatrzył na swoje skromne mieszkanie uważniej. Wnętrze wystrojone w stylu ascetycznym. ściana ozdobiona ładnie we fragmenty pozrywanej tapety. Z sufitu dyndał żyrandol ze świecami. Pustawe pomieszczenie wypełniał zapach perfum żony.
- ładnie tu u nas - wyraził z uznaniem. - Taki porządek. A gdzie dzieci?
- Małgośka w szkole, a Jurek na wagarach.
- Na wagarach? Znowu? Nie za często?
- Kupmy mu kalendarz.
- Dobry pomysł. Chłopak ma już siedemnaście lat i musi sam się pilnować. Niech będzie
taki z Myszką Mickey.
- I czekoladkami.
Rozmowa rozkwitała w atmosferze uśmiechów. Hans dawno nie widział swojej żony. Poczuł się jak nowo narodzony. Niestety nic nie trwa wiecznie.
- Tygrysku, spóźnisz się do pracy - rzuciła niespodziewanie.
***
To była spokojna niedziela. Liczne słupy światła przebijały się przez chmury. Nie było wiatru. Hans siedział przy otwartym oknie. Myślał. Morderca nie zostawiał odcisków palców. Nie znaleziono nawet jednego jego włoska ni kropelki krwi. Zupełnie jakby był duchem. Wszelki wywiad środowiskowy spełzł na niczym. Nie było świadków. Pozostawała więc tylko jedna możliwość, ale myślał o niej z niechęcią. W końcu zdecydował. Podniósł się ostrożnie z krzesła. Cichutko, niczym mysz, przebrnął przez korytarz. Rozglądał się czujnie. Słyszał swój oddech. Zasłonił kołnierzem pół twarzy. Jego długi cień ciągnął się za nim po ścianie. Szafę z ubraniami otworzył prawie bez skrzypienia. Nie namyślawszy się dłużej, jednym zwinnym ruchem zdjął z wieszaka czarną, obcisłą spódnicę żony. ściągnął spodnie, a na ich miejsce wbił mini. Stopę miał małą, więc bez trudu znalazł pasujące szpilki. Dziwnie się w nich poczuł. Nogi drżały mu jak trzcina na wietrze. Napinał mięśnie łydek, ile tylko mógł. Próbując zrobić krok, wykrzywił niechcący stopę na zewnątrz. Spojrzał w lustro na swą czerwieniejącą twarz.
- Dobrze, że rodzina mnie nie widzi - pomyślał.
Nagle drzwi otworzyły się i do pokoju wpadła żona z Małgośką.
- Wszystko kupiłyśmy? - spytała córka.
- Tak. Będzie ciasto jak nic! - skakała z zachwytu żona.
Ich miny gwałtownie zrzedły, gdy ujrzały Hansa. Patrzyły jak osłupiałe. Zatrzymały się w czasie.
- Wszystko wam wytłumaczę! - zarzekał się zawstydzony mężczyzna.
- Tato, założyłeś spódnicę tył na przód.
- Jak ty wyglądasz? Skarpetki i nieogolone nogi do mini i szpilek? I jeszcze ta koszula...
Boże, czy facet nie umie się nawet ubrać? Do takiej mini konieczna jest elegancka bluzeczka. Poza tym nie wiedziałam, że lubisz damskie ciuszki.
- Tak, lubię - rzekł zakłopotany Hans, drapiąc się za tył głowy. - Chyba zapomniałem wam
o tym powiedzieć.
Detektyw pracował niejako na czarno, potajemnie. Nie chciał, żeby żona wydawała jego ciężko zarobione pieniądze na kremy odmładzające.
- Idę poćwiczyć chodzenie w szpilkach.
- Czekaj! - zatrzymała go żona.
Z torebki wyjęła trzy zielone papierki.
- Masz tu trzysta złotych i kup sobie własne. Moje zostaw w spokoju.
- Dzięki, że rozporządzasz moimi pieniędzmi.
- I załóż normalnie tę spódnicę - dorzuciła Małgośka.
***
Udawanie ofiary trwało już prawie dwa tygodnie. Morderca nie połknął haczyka. Tymczasem Hans zaczynał przyzwyczajać się do noszenia szpilek. Za dnia pracował jawnie jako programista w dużej firmie. Pewnego dnia, na prośbę żony, miał poprosić o podwyżkę. Zniknął w długim, jakby nieskończonym korytarzu wiodącym do szefa. Zewsząd dochodziły jakieś jęki przeplatane ze śmiechem szyderczym. Momentami wydawało się nawet, że latały tutaj zbłąkane dusze zwolnionych pracowników. Wreszcie ujrzał Hans światełko w tunelu. Siedział tam okazale przy wielkim biurku gruby, niewysoki osobnik, a obok widniała plakietka z napisem "szef".
- Co ty wyprawiasz?! - wrzasnął bardzo niskim głosem, widząc Hansa. - Miałeś skończyć
ten program antywirusowy dwa dni temu. Chcesz, żeby moja firma przegrała z konkurencją? Ty lepiej weź się do roboty, bo jeśli zbankrutuję, to będzie twoja wina.
- Przepraszam, ale pojawiły się nieprzewidziane komplikacje.
- Do jutra masz skończyć.
- Dobrze - powiedział Hans i odwrócił się do wyjścia.
- Aha. Jeszcze coś - przypomniał sobie nagle szef, gdy mężczyzna dotykał już klamki. -
Nie czytałeś regulaminu? Moi pracownicy muszą wyglądać po ludzku. Spójrz na siebie. Ubierasz się jak... jak...
Moc szefa wyraźnie w tym momencie osłabła. Zupełnie jakby trzeba było znów go nakręcić.
- Jak pedał? - zasugerował Hans.
Gruby podniósł się oburzony i walną pięścią w blat.
- Nie! - krzyknął.
Jednak po chwili opadł na fotel zaczerwieniony.
- Nie wiedziałem, że jest pan gejem. Muszę o tym opowiedzieć innym.
- Dobra, dam ci tę podwyżkę. Po to właśnie przyszedłeś, czyż nie?
Uradowany Hans prawie podskoczył. Do domu wracał szczęśliwy. Z uśmiechem stanął przed swymi drzwiami. W środku była akurat cała rodzina. Małgośka odrabiała lekcje, żona zmywała naczynia, a Jurek miotał się w klatce, waląc kijem baseballowym o metal, krzycząc "sędzia kalosz". Oglądał mecz. Ubrany był jak zwykle w gustowny dres. Gdy ujrzał tatę, chciał rzucić się na niego, lecz bezradnie forsował kratownicę.
- Transwestyta! - krzyczał.
Potem usiadł i płakał. Był zmęczony. Tata podszedł. Wszedł do klatki. Usiadł obok.
- Czemu się złościsz, syneczku? - spytał.
- Ja też od zawsze chciałem nosić sukienki i malować się jak mama. Och... jestem taki
nieszczęśliwy!
- Och synu!
- Och tato!
Przytulili się czule do siebie. Wzruszony Hans wytarł sobie łzy w fartuszek.
- Mama znajdzie coś dla ciebie - wyszeptał.
***
Czerwone słońce zachodziło za peryferialne mury. Panowała szarość. Trawa nieznacznie szeleściła. Najbliższe domy oddalone były o kilkaset metrów. Hans czekał, a cień rzucany przez rondo jego kowbojskiego kapelusza zasłaniał mu pół twarzy. W oddali dojrzał szczupłą sylwetkę. Chwilę później widać było krótko ostrzyżoną grzywę i wąsiki.
- ładna pogoda - odezwał się nieznajomy.
- Na jutro zapowiadali słońce - odpowiedział Hans.
Nieznajomy rozejrzał się przezornie, po czym wręczył Hansowi jakąś kopertę. Teraz znikał powoli. Miał rozpłynąć się w słońcu, gdy nagle huknęło coś niczym petarda. Z pobliskiego murka skruszył się kawałek cegły. Obaj panowie schowali się w rowie. Wyciągnęli pistolety. Nieznajomy mógł zobaczyć szpilki Hansa.
- To nieodpowiednie buty do tej roboty - zauważył.
- Mam trudną sprawę do rozwikłania.
Na horyzoncie pojawiła się cała zgraja bandytów uzbrojonych w karabiny maszynowe.
- Umie pan w tym biegać? - dopytywał nieznajomy.
- Zaraz się przekonamy.
- Twardziel z pana!
Mężczyźni wyskoczyli z rowu. W gąszczu pocisków dali nura do lasku. Kilka godzin później, z ułamanym obcasem, wracał Hans do domu. Praca dawno nie dała mu tak w kość.
- Dość tego! - krzyczał w myślach. - Upadek z czwartego piętra był jeszcze do zniesienia.
Wypadek samochodowy też. Ale ten dwumetrowy facet z bazooką? Te szpilki? Tego już za wiele. Rzucam tę robotę.
Wszedł do przedpokoju. W kuchni paliło się światło. Podszedł zaciekawiony. W miarę jak się zbliżał, jego oczom ukazywała się postać chłopaka siedzącego przy stole i popijającego piwo z butelki.
- Jurek?
- Tata?
- Późno już. Nie śpisz?
- Wyrzucili mnie z paczki. Mówili, że szpilki nie pasują do dresu. Z kim ja będę teraz
demolował ławki w parku? - żalił się Jurek, patrząc w butelkę.
- Nie znają się. Na pewno znajdziesz nowych przyjaciół.
- Pewnie tak, ale nie poprawia mi to nastroju.
Tata podszedł do lodówki. Otworzył. Jej światło rozjaśniło półmrok. Pochwycił pierwszy lepszy napój w puszcze i zwalił się naprzeciw syna. Kiedy drzwi lodówki zamknęły się, półmrok powrócił i trwał tak przez dłuższy czas.
2
Przeczytalam .I zadalam sobie pytanie: Czy detektyw Hans ci sie podobal? Tak. Czy dektyw Hans ci sie NAPRAWDE podobal? Nie. Mily styl(cokolwiek mialo by to znaczyc), nie rzucajace sie w oczy bledy, niezly debiut-coz wiecej mozna chciec? Powrocilam do prostych pytan. O czym jest tekst? O detektywie Hansie.O czym jest fabula? O zyciu detektywa Hansa.Jaki jest watek glowny? Zlapanie podejrznego mordercy. Co wynika z tresc?
NIC.
I tego wlasnie brakuje zebym mogla napisac, ze ten tekst mi sie NAPRAWDE podoba, ale to ,ze mi sie podoba to calkiem niezly poczatek.
Cieplo pozdrawiam z zimnego miasta:)
NIC.
I tego wlasnie brakuje zebym mogla napisac, ze ten tekst mi sie NAPRAWDE podoba, ale to ,ze mi sie podoba to calkiem niezly poczatek.
Cieplo pozdrawiam z zimnego miasta:)
"Ale dosyć już o mnie. Mów, jak Ty się czujesz
z moim bólem - jak boli
Ciebie Twój człowiek."
z moim bólem - jak boli
Ciebie Twój człowiek."
4
Mysle ,ze nie tylko o to chodzi. Trzeba zachowac umiar miedzy mowieniem wszystkiego ,a nie mowieniem niczego. Powiedziec tyle, zeby nie bylo jasno napisane ,ze 2+2 to cztery, ale zeby czytelnik mogl sie domyslic wyniku.
"Ale dosyć już o mnie. Mów, jak Ty się czujesz
z moim bólem - jak boli
Ciebie Twój człowiek."
z moim bólem - jak boli
Ciebie Twój człowiek."
5
wiola pisze:Mysle ,ze nie tylko o to chodzi. Trzeba zachowac umiar miedzy mowieniem wszystkiego ,a nie mowieniem niczego. Powiedziec tyle, zeby nie bylo jasno napisane ,ze 2+2 to cztery, ale zeby czytelnik mogl sie domyslic wyniku.
Wiem. Tak właśnie starałem się zrobić w "święcie Pimpusia", ale najwyraźniej nie wyszło.
Będę dokonywał pełnego opisu osobowości bohaterów, ale niejednokrotnie opis ten będzie obrazowy.
Tu mógłbym napisać coś mądrego.
6
Mnie się podoba.
Jak pozostałe teksty. To trzecie Twoje opowiadanie, które czytam. Nie uważam żeby było o niczym... Jest o Detektywie Hansie.
łapię chyba Twój styl, ale powiedz mi, żebym się upewnił: O czym uważasz, że piszesz? Mam na myśli wszystkie teksty jakie dałeś do tej pory na Forum.
Jak pozostałe teksty. To trzecie Twoje opowiadanie, które czytam. Nie uważam żeby było o niczym... Jest o Detektywie Hansie.
łapię chyba Twój styl, ale powiedz mi, żebym się upewnił: O czym uważasz, że piszesz? Mam na myśli wszystkie teksty jakie dałeś do tej pory na Forum.