Rocznica kolejnej tragedii [obyczaj]

1
Hej :). takie małe krótkie opowiadanko, a nawet raczej opis uczuć wewnętrznych... jest co prawda bez akapitów, ale za to tam, gdzie powinny być, zrobiłam odstępy :). Ponieważ to jest taki mój debiut na tym forum, proszę o wyrozumiałość ;). N'joy :D



Budzę się. Widzę jego błękitne oczy, pochylone nad moimi. Mrugam szybko, a one znikają. Ale wrócą. Wracają każdego kolejnego poranka, przypominając, że on nade mną czuwa.



Bo na tym świecie już go nie ma. Rok po jego śmierci nadal nie mogę się z tym uporać. W nocnych koszmarach prześladuje mnie wspomnienie kolizji. Pamiętam to, jakby zdarzyło się wczoraj. Oddałabym wszystko, nawet własne życie, gdybym tylko mogła temu zapobiec. Zginął w wypadku, choć nie wiem, czy to był wypadek. Policja tak stwierdziła, ale ja widziałam morderstwo.



Jechaliśmy samochodem. Obrazy szybko przesuwały się za chłodną szybą, o którą opierałam głowę. Mówił coś, że nie ma najmniejszego zamiaru asystować przy moim porodzie. Jeszcze straciłby przytomność z powodu zbyt długiego odcięcia od swoich lekarstw przeciwbólowych. Co gorsza, mogliby go posądzić o zemdlenie, co oczywiście zniszczyłoby mu reputację. Uśmiechnęłam się, uznając racje jego wywodów i dotknęłam brzucha. Zaczął się śmiać, stwierdzając, że dziecko będzie miało traumę, jeśli ciągle będę go tak obmacywała i głaskała. Odwróciłam się, żeby porządnie mu odpowiedzieć i w tym samym momencie wbił się w nas drugi samochód. Od jego strony. Zakrwawiona twarz Gregry'ego, zmiażdżone ręce, kręgosłup, powybijane kawałki szkła w mój brzuch… huk, krzyki… wszystko działo się w ułamkach sekund. Zapamiętałam tylko, że zanim odszedł, zanim na zawsze zgasły jego niebieskie oczy, wyszeptał z bolesnym trudem, że mnie kocha. I naszego synka. Potem nadjechały karetki, a mi urwał się film. Obudziłam się dopiero w szpitalu. Kiedy zauważyłam bandaże owijające mój podejrzanie płaski brzuch, oznajmiono mi, że poroniłam. Płakałam, dopóki nie przyszedł Jimmy. Wtedy zaczęłam krzyczeć i go bić. Bić bez ustanku, z bezradną rozpaczą zawartą w każdym, coraz bardziej słabnącym, ciosie.



Gdyby nie jego pomoc, nie przetrwałabym pogrzebu. Dwie trumny, kryjące w sobie niewinne ofiary: maleńką istotkę i dorosłą osobę. Nasze nienarodzone dziecko, zabite jeszcze w łonie matki i Gregory. Greg. Miłość mojego życia. Człowiek, którego nigdy nie zapomnę. Ironiczny, inteligentny lekarz, który uratował wiele ludzkich istnień. Nie wiem, czy były to moje myśli, czy słowa księdza. Wiem, że pod koniec stamtąd uciekłam. Uciekłam w momencie, gdy na trumny spadła pierwsza garść ziemi…



Następne dni były straszne. Zamknęłam się w domu, nie wychodziłam, nie dbałam o siebie. Jadłam tylko wtedy, gdy wmusił to we mnie Jimmy. Całymi dniami wpatrywałam się tępo w zdjęcie Grega. On nie mógł mi tego zrobić! Nie mógł umrzeć!



Każdej nocy do mnie powracał i każdego następnego dnia budziłam się na mokrej od mimowolnych łez poduszce.



Po pół roku udało mi się stanąć na nogi. Wróciłam do pracy, znowu przesiadując w niej do późna. Najgorszy był jednak moment, gdy musiałam podjąć decyzję o zatrudnieniu nowego specjalisty od chorób zakaźnych. To właśnie wtedy chwyciłam nóż i pobiegłam do jego gabinetu, rozpruwając jego fotel, niszcząc piłeczkę, tnąc jo-jo, rozbijając na ścianie gameboy’a i przenośny telewizorek. Przez cały ten czas nikt nie odważył się niczego tam ruszyć. Do chwili, aż ja to zdemolowałam. We wściekłości szukałam ukojenia, ucieczki, ulgi… nie wiem, czego… Greg nie był niczemu winien, choć dla mnie w tym momencie był. Wszystkiemu. Odszedł, zostawił mnie samą!



Dzisiaj jest rocznica jego śmierci. Jego i naszego maleństwa. Wspomnienia wracając z bolesną świadomością tego, co się stało. Znowu się rozsypuję. Poszłam na ich groby. Z tafli czarnego marmuru spoglądał na mnie Greg, uśmiechając się. Nie mogłam tego znieść, nie mogłam wytrzymać jego spojrzenia, więc uciekłam tak samo, jak rok temu.



Teraz kręcę się po domu. Cały czas wydaje mi się, że on tu jest. że jeśli odwrócę się dostatecznie szybko, uchwycę kawałek jego cienia. że jeżeli skupię się dostatecznie mocno, usłyszę w ciszy stukanie jego laski na piętrze i charakterystyczny chód.



Chcę zasnąć. Brak snu dręczy mnie już od kilku dni, pozwalając odpocząć tylko na parę minut, a potem znów wybudzając. Biorę do ręki jakieś opakowanie i wysypuję sobie na dłoń tabletki. Nie liczę, ile. Połykam szybko, popijając wodą. Obraz delikatnie rozmazuje mi się przed oczami, ale po chwili szybko wyostrza.



Z sąsiedniego pokoju wychodzi Gregory, trzymając na rękach roczne już niemowlę. Ono śmieje się radośnie i wyciąga do mnie rączki. Jego tatuś nie kuleje. Tylko patrzy na mnie smutno, pytając, co narobiłam. że wystarczyło mnie spuścić na chwilę z oka, a narozrabiałam gorzej niż ten maluch. Oglądam się i widzę siebie martwą na podłodze. A więc tak to się skończyło. Podchodzę do Grega i wtulam się w przyjemnie ciepły, granatowy T-shirt, jednocześnie obejmując naszego synka. Czuję się szczęśliwa. Bo znowu jesteśmy razem, nieważne, w jaki sposób to osiągnęłam. Ważne, że to zrobiłam. I że te niebieskie oczy już nie znikną…





<Arri edit: kmiotkowa inwencja nie zna granic! czy wy nie widzicie tego napisu pod logiem WM? Otworzymy temat 01.01. JEEEZ!>



Podaj mi na PW gatunek. Zapomniałaś o nim - Weber edit
Jeśli życie nie jest interesujące... połaskocz je xD!

2
Pierwsze co się rzuca w oczy to imiona bohaterów. Nie będę mówił nic, że wolałbym widzieć tak Grzegorza czy Mariolę. Użyłaś takich nie innych, ok. Jednak popełniasz jeden błąd, źle odmieniasz. Przynajmniej w tym momencie:
Gregry'ego
Co to jest?

Mniejsza, nie jestem anglistą, nie znam się w sumie na odmianie tamtejszych imion.

Ok, Lan mówi, że to dobra odmiana. Wybacz mój błąd.



Daruję sobie skrupulatne notowanie błędów. śpieszę się, ale zdołam powiedzieć co robisz według mnie źle.



Pierwsza podstawowa sprawa to język. To nie jest dobra droga w moim mniemaniu. Zwroty typu:
Potem nadjechały karetki, a mi urwał się film
Powinny pozostać w barze przy piwie. Nie nadają się do takiego opowiadania. Jak chcesz wzbudzić jakieś emocje w czytelniku gdy rzucasz takie sformułowania?



Moment samego wypadku jest papierowy. Bez emocji. Zupełnie mnie nie ruszył, a powinien.

Historia jest przewidywalna aż do bólu. Niczym nie zaskakuje. Szkoda. Nie każdy lubi czytać tę samą historie tysiąc razy. Ja na pewno nie.

Popracowałbym też nad powtórzeniami.



Jeśli mogę coś doradzić to zachęcam cię do sięgnięcia po nieco inną tematykę. Dodania do tego dialogów, ożywieniu nieco tekstu. Wzbogaceniu nieco języka. Prostota akurat tutaj nie jest pochwalana.



To, by było na tyle.



Biegnę, bo się spóźnię.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty 2009, 13:14 przez Weber, łącznie zmieniany 1 raz.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

3
Uśmiechnęłam się, uznając racje jego wywodów i dotknęłam brzucha. Zaczął się śmiać, (...)
Zazębienie podmiotów...

Dużo "jego". O wiele za dużo, jak na taki krótki fragment. Potwórzę też po Weberze, że moment wypadku jest... no cóż, gdy to przeczytałem, pomyślałem "no tak... mieli wypadek. Bach. Samochód pieprznął w drugi samochód" pokiwałem głową i leciałem dalej. Zero emocji.

Depresja, ból, wypadek, potem obudzenie się w szpitalu... wszystko to można rozwinąć do serii scen, które wyglądałby jak wycinek z filmu. Ze wszystkiego można wykrzesać więcej iskier, a tutaj... tutaj wszstko tak szybko się kończy. Bach, bach, bach.

Momentami są przebłsyki. Ale giną na tle całości.

Serwus! ;)

4
Nie przyuważyłam, że nie ma gatunku, ale skoro już napisałam ocenę to ją wstawię.


Widzę jego błękitne oczy, pochylone nad moimi.
Przepraszam ale nie mogę sobie wyobrazić błękitnych oczu pochylonych! nad czymkolwiek. Oczywiście w tym zdaniu wiadomo, o co chodzi, ale z językowego punktu widzenia jest to bardzo dziwne.


Bo na tym świecie już go nie ma.
od "bo" się nie zaczyna


że dziecko będzie miało traumę, jeśli ciągle będę go tak obmacywała i głaskała.
jeśli dziecko to zaimek powinien być inny (je)


Wtedy zaczęłam krzyczeć i go bić.
bić go


Wiem, że pod koniec stamtąd uciekłam
uciekłam stamtąd; to zdecydowanie nie jest błąd, ale lepiej brzmi w naturalnym szyku

Wspomnienia wracając z bolesną świadomością tego, co się stało.
wspomnienia wracają



Przede wszystkim jest to kolejny już tekst, który nie budzi emocji, a powinien. Niestety, jest wtórnym powtórzeniem starej jak świat śpiewki - co prawda, samo to nie jest problemem, gorzej że jest to również sztampowo opowiedziane, a i wykonanie pozostawia wiele do życzenia.

Nie wiem czemu często zmieniasz naturalny polski szyk zdań.



Gregry'ego - to dobra odmiana



pozdrawiam

(i również doradzam zmianę tematyki)
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".

"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".

- Nieśmiertelny S.J. Lec

5
Ja uważam, że to nie jest takie złe, chociaż nie powiem - zakończenie mi się nie podobało. Błędy są, ale nie lubie ich wyliczać, zresztą inni już to zrobili. Nie jestem fanem bezdialogowych monologów, ale to się dało czytać.



pozdrawiam



PS Dołączam się do próśb o polskie imiona na przyszłość...
Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy (Cyceron)

6
Autorka oglądała może Bez końca Kieślowskiego?
w podskokach poprzez las, do Babci spieszy Kapturek

uśmiecha się cały czas, do Słonka i do chmurek

Czerwony Kapturek, wesoły Kapturek pozdrawia cały świat

7
Nie oglądałam :/. dzięki za krytykę, postaram się poprawić. Zresztą to opowiadanie jest sprzed pół roku ;). Nie wiem, zresztą, czy to jest takie "papierowe", bo jedna z moich koleżanek się nad tym popłakała, ale może ona jest po prostu wrażliwa? ;). A co do polskich imion... następnym razem już takie będą. A amerykańskie po prostu lubię xD
Jeśli życie nie jest interesujące... połaskocz je xD!

8
Droga autorko!



Nie przejmuj sie krytyka. Pisz mysle, ze sprawia ci to radosc, a to w tym chodzi, nieprawdaz? :) Zmykam z tego forum, bo to miejsce spotkan towarzystwa wzajemnej adoracji (widac po shoutboxie) nie kuznia talentow.

A tobie zycze powodzenia na przyszlosc, mysle, ze bedziesz dobrze pisac jesli tylko zechcesz:)

Pozdrawiam

9
aniol pisze:Nie przejmuj sie krytyka.
No ładnie radzisz autorce, pięknie. Nie daj Boże, żeby to sobie wzięła do serca. Na takie forum po to się teksty wstawia, żeby się zorientowac, gdzie są błędy. Komentujący poświęcieli czas, aby je wykryc, pomóc autorce - niech wie, gdzie nie jest najlepiej, następnym razem to poprawi. Reszta w jej rękach. Na Boga, czy "kuźnia talentów" to coś więcej?!

Krytyka, tak? Ktoś tu krytyki nie wiedział...*



Ad rem:


paige_lisa pisze: Mówił coś, że nie ma najmniejszego zamiaru asystować przy moim porodzie.
Wyboldowany wyraz – zbędny. Przecież zaraz po nim dokładnie wyjaśniasz, o czym mówił.


Jeszcze straciłby przytomność z powodu zbyt długiego odcięcia od swoich lekarstw przeciwbólowych. Co gorsza, mogliby go posądzić o zemdlenie, co oczywiście zniszczyłoby mu reputację.
Zamiast lekarstw dałabym leków – lepiej wygląda. Inna rzecz, że drugie zdanie nie ma racji bytu przynajmniej w takiej formie. Rzeczywiście, gdyby stracił przytomność, można by posądzić go o zemdlenie (wymieniłabym na omdlenie). Masło maślane.


Gregory'ego
Literówka. Czy tekst był czytany po napisaniu?


wyszeptał z bolesnym trudem
Trud ma to do siebie, że przyjemności nie sprawia. Masła maślanego ciąg dalszy.


Potem nadjechały karetki, a mi urwał się film.
Fragment podkreślony nie pasuje do klimatu całej opowieści. Tutaj tak o uczuciach, cud, miód i orzeszki, a tej się nagle film urywa…



Tak w ogóle to kto to jest Jimmy? Wyjaśnień nie widzę.


To właśnie wtedy chwyciłam nóż i pobiegłam do jego gabinetu, rozpruwając jego fotel, niszcząc piłeczkę, tnąc jo-jo, rozbijając na ścianie gameboy’a i przenośny telewizorek.
Boldem powtórzenia.

źle zastosowany imiesłowowy równoważnik zdania. Wynika z tego, że biegnąc jednocześnie rozpruwała fotel itp. Aha, zaintrygowała mnie to piłeczka. Co, gdzie, jak, po co? Nie widzę sensu w wymienianiu tych rzeczy. Mają znaczenie dla fabuły lub tworzenia nastroju? Chyba nie…

I co, nikt nic nie zrobił w sprawie tej demolki?


Greg nie był niczemu winien, choć dla mnie w tym momencie był. Wszystkiemu.
Był, ale nie był. Proponuję ustalić jedną wersję zdarzeń.


Wspomnienia wracając z bolesną świadomością tego, co się stało.
Wspomnienia powracają. Chyba że chciałaś coś dopisać, ale zapomniałaś/zrezygnowałaś.


Brak snu dręczy mnie już od kilku dni, pozwalając odpocząć tylko na parę minut, a potem znów wybudzając.
Zdzierżę jeszcze brak snu, który czasem pozwala odpocząć, ale jak on zaczyna wybudzać, to już mnie krew nagła zalewa. Brak snu nie wybudza!


Biorę do ręki jakieś opakowanie i wysypuję sobie na dłoń tabletki.
To opakowanie pewnie po zupce chińskiej. Ech, te niedookreślenia…


tabletki. Nie liczę, ile. Połykam szybko, popijając wodą. Obraz delikatnie rozmazuje mi się przed oczami, ale po chwili szybko wyostrza.
Bohaterka najwyraźniej zginęła przez zadławienie się tabletkami, albowiem żeby te w nadmiarze nawet mogły kogoś zabic, musiałyby się najpierw rozpuścić i trafić do krwioobiegu. Znaczy – bezsens.



Dzięki Bogu, że to krótkie.



Podsumowując: nie wiem, czy to jakieś uprzedzenie do takiej tematyki, ale mnie się nie podobało. Tekst chaotyczny, zdaniom brak melodyjności, nie wiemy zbyt wiele o bohaterach, więc dlaczego mielibyśmy im współczuć? Sama fabuła wtórna, żadnych oryginalnych rozwiązań. Zdania nieskładne gramatycznie. Nawet literówki się znalazły. Do poprawy i przemyślenia przede wszystkim.



*to poniżej to też nie krytyka xD
Piszcząco - podskakująca fanka Mileny W.

10
Nie mialam na mysli nie przejmowac sie czyli "olewac". Tylko poprawic i nie robic dalszych bledow i nie odchorowywac krytyki, ktora jest zwyklym czepialstwem a taka sie zdarza.



Dodane po 3 minutach:



Nie mialam na mysli nie przejmowac sie czyli "olewac". Tylko poprawic i nie robic dalszych bledow (tych wytknietych prze poprawiajacych) i nie odchorowywac krytyki, ktora jest zwyklym czepialstwem, a taka sie zdarza.



Dodane po 4 minutach:





Nie mialam na mysli nie przejmowac sie czyli "olewac". Tylko poprawic i nie robic dalszych bledow (tych wytknietych prze poprawiajacych) i nie odchorowywac krytyki, ktora jest zwyklym czepialstwem, a taka sie zdarza.



**Ktos z postu powyzej ;XD



Dodane po 1 minutach:


aniol pisze:Nie mialam na mysli nie przejmowac sie czyli "olewac". Tylko poprawic i nie robic dalszych bledow i nie odchorowywac krytyki, ktora jest zwyklym czepialstwem a taka sie zdarza.



Dodane po 3 minutach:



Nie mialam na mysli nie przejmowac sie czyli "olewac". Tylko poprawic i nie robic dalszych bledow (tych wytknietych prze poprawiajacych) i nie odchorowywac krytyki, ktora jest zwyklym czepialstwem, a taka sie zdarza.



Dodane po 4 minutach:





Nie mialam na mysli nie przejmowac sie czyli "olewac". Tylko poprawic i nie robic dalszych bledow (tych wytknietych prze poprawiajacych) i nie odchorowywac krytyki, ktora jest zwyklym czepialstwem, a taka sie zdarza.



Nie ma edycji wiec genialne wyglada, naprawde swietne forum ;*



**Ktos z postu powyzej ;XD


Jezu, nawet nie wiem, jak Ci poprawić tego posta. Choć z Twojego... khem, gadania, wnioskuję, że niekoniecznie zechcesz tu zostać. I może dobrze się dzieje...



Odnośnie poprzedniej wypowiedzi.



No cóż, w ogólnie pojętym pisaniu nie chodzi o radość. Kompletny kretyn i grafoman może z bananem na gębie pisać beznadziejne kawałki i co z tego? Niech sobie pisze dalej? Ekhm, raczej bym takiemu poradził, żeby dał sobie spokój.

Zmykasz z forum, bo to miejsce spotkań towarzystwa wzajemnej adroacji i to widać po shoutboxie?

Kochana! W "krzykboksie" czasem wrzucę link do śmiesznego zdjęcia (pozdrowienia dla Jacka Skowrońskiego) i z tego byś wynioskowała, że WM to nie forum literackie, lecz zlot kabareciaży?

łojezusmaria.

<wykonuje śmiercionośny faceplam>

Mam nadzieję, że Autor opowiadania nie uwierzył przy okazji, że ktoś tam myśli, że on będzie dobrze pisał i to jak tylko zechce. Myśleć to można o...

no, nieważne (ugryzłem się w język). Takie komentarze nie mają sensu i są uwłaczające. Ktoś wykorzystuje swoje doświadczene i przemyślenia, by pomóc, pokazać, co jest źle napisane. Adoracja może się zdarzyć, ale chyba nikt z nas nie życzy sobie, by ktoś nazwał ją powszechnym zjawiskiem.

Zbulwersowałem się?

Tak, bo czasem nie mam siły i chęci, ale i tak siadam, czytam i wyławiam potknięcia. A tu przyjdzie jakiś Kulfon (z całym szacunkiem, "Kulfon" nie posiada w mych ustach żadnego obrażającego wydźwięku ;)) i mówi, że krzykboksowa legenda głosi o tym, że forum lepiej opuścić.

GrRRrRRRRRRRRrRr.

Boże... widzisz i nie grzmisz.

"Nie ma edycji wiec genialne wyglada, naprawde swietne forum ;*" - hihi. Jak ktuś ni umi pisać, to siem burdelek robi... ^.^

Sky


Dodane po 52 minutach:

Powiedzialam w odniesieniu do dwoch osob o towarzystwie wzajemnej adoracji (przepraszam jesli poczules sie urazony) Zmykam z forum, bo jeszcze nie jestem gotowa na publikowanie swoich tworow w szerszym obiegu. Zwrocilam sie do autorki w ten sposob bo ja znam. Zgadzam sie, ze w pisaniu chodzi o cos wiecej. POzdrawiam.



ps a opcja edit by sie przydala bo czasami trzeba cos dopisac czy popraweic bledy w poscie, tylko tyle.



ps 2 Dzieki za nieuwlaczajaca odpowiedz.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”