,,Mikołaj"( Humorystyczne/świateczne/lekkie)

1
Witam!



Dzisiaj chciałbym pokazać wam króciutkie opowiadanko, które napisałem jakiś...Rok temu? No, rok i dwa miesiące.

Cóż mogę o nim powiedzieć? Skupiłem się właściwie tylko na nastroju ( pisałem tuż przed wigilią) i...Pisałem ,,lekko".

Cóż, może się Wam spodoba, może nie...Czekam na wasze wrażenia :)

***********************



,,MIKOłAJ"







Była ciemna, mroźna noc. Biały, przypominający puch śnieg padał nieprzerwanie zasypując mały, wiejski domek położony wśród leśnej głuszy.

Pomimo, że Dom położony był zaledwie trzy kilometry od wielkiego miasta żaden dźwięk o tym nie świadczył.

Za do połowy przysypanymi drzwiami znajdował się pokój. W pokoju stał stół przykryty białym obrusem, a przy nim siedziały trzy osoby, jakby na coś czekając.

Matka, sześcioletni syn, i ojciec wpatrywali się w stojącą na stole świecę w milczeniu. Naglę Matka poruszyła się, i wychrypiała:

- Chyba już czas na wigilijny posiłek, prawda?

- Ale... mamusiu... jeszcze pierwsza gwiazda nie wzeszła!- wyjąkał malec.

Ojciec popatrzył się na syna zdziwiony.

- A jak sprawdzisz, czy jest na niebie, skoro chmury je przesłaniają?

Teraz malec popatrzył się zdumiony na ojca.

- Przecież jeście prezientów nie ma! Mikołaj z aniołkami nie przyszedł! Zawszę przed kolacją pod choinką były prezienty!

Matka z niepokojem popatrzyła na swego męża. No tak... zabrakło im pieniędzy na prezent dla malucha. I co teraz zrobią? Przecież nie mogą powiedzieć sześciolatkowi, że Mikołaja nie ma!

***

Mikołaj siedział wygodnie na fotelu, i grzał stopy w cieple ognia buchającego wesoło w kominku i w zamyśleniu gładził swą długa białą brodę.

Spojrzał na zegar tykający wesoło na ścianie. Tak. Za pięć minut wyrusza. Po roku robienia zabawek wreszcie będzie mógł je rozdać!

Uśmiechnął się.

To wspaniałe uczucie: Dawać. Zawszę chciał dawać. Pamiętał jak za młodu.... Nie. Nie może marnować czasu. Dzieci czekają. Cały świat dzieci czeka.

Mikołaj zmarszczył czoło...

Tak. Dorośli też czekają.

Musi teraz tylko zaprząść swe renifery...

Za plecami Mikołaja rozległ się tupot kopyt uderzających o drewnianą podłogę, poczym coś z głośnym hukiem rozbiło się na ziemi.

Mikołaj z wolna obrócił się, i zobaczył wlepione w siebie oczy swych wiernych reniferów. Na przedzie stał Rudolf, a jego pysk stawał się pod włosami równie czerwony jak jego nos. Obok niego leżała porozbijana waza chińskiego cesarza, która Mikołaj dostał kiedyś w podzięce za przepędzenie najeźdźczej armii Hunów. Nie do końca było wiadomo jak to zrobił, choć krążyły plotki, że każdemu wojownikowi huńskiemu dał na święta rózgę.

W każdym bądź razie waza ta była pamiątką jednej z milszych podróży jakie odbył Mikołaj.

Teraz leżała stłuczona na ziemi. A Mikołaj patrzył na nia ze smutkiem.

- Szefie... przepraszam....- Rozległ się zakatarzony nieco głos Rudolfa.- Sam wiesz... to poroże...

- Nic się nie stało, Rudolfie stary druhu. Myślę, że będzie to można posklejać.

- Naprawdę? – Ucieszył się Rudolf- Chętnie podejmę się tego zadania!

- Eee.. lepiej nie. Myślę, że sobie poradzę. – rzekł lekko przestraszonym głosem Mikołaj.- No, to jestem gotowy... możemy jech...aa...

Urwał widząc że renifery podniosły transparenty z wielkim, mieniącym się gwiazdkami napisami STRAJK.

***

- Ale ja chcie Mikołaja! _ Rozbeczał się maluch- Gdzie jeśt Mikołaj?

- Kochanie... na pewno zgubił drogę w tej śnieżycy. – zapewniła matka. – Ale myślę, że jak pójdziesz spać, i wstaniesz rano, to na pewno okaże się, że coś przyniesie!

- Nieee- zaryczał maluch- Je chcie teraz Mikołaja!!! Ja byłem przecież Grzecznyyyy!!!

- No dobrze... – westchnął Ojciec.- Poczekamy do dwunastej, ale jeśli wtedy nie będzie prezentów, pójdziesz spać bez gadania, jasne?

Pociągając noskiem maluch z iście arystokratyczną powagą skinął głową.

***

-Jak to: Strajkujecie?! Przecież jest Wigilia! Prezenty trzeba dostarczyć! Nie możecie strajkować w lecie?

- Ale szefie! W lecie nie ma najmniejszego sensu!- wyjaśnił Rudolf. – Poza tym mamy tez pewne postulaty, i możemy nawet zacząć Strajk... ee...eee

- Głodowaty!- Podpowiedział szept z tyłu.

- Jaki głodowaty, pacanie? Głodowy się mówi!- zaszeptał z oburzeniem inny głos.

- A ja ci mówię, ze głodowaty! Sam słyszałem w telewizji!

- To źle słyszałeś! Głodowy!

- Głodowaty!

- Głodowy!

- Głodowaty!

- Głod...

Mikołaj westchnął. Miał przeczucie, żeby nie podłączać reniferom kablówki.

- No to głodowy. – zadecydował wreszcie Rudolf. – Właśnie. I jesteśmy bardzo nieugięci!

- A jakie macie te ,,postulaty”? – zapytał z rezygnacją Mikołaj.

- Noo... Po pierwsze: Chcemy urozmaiconej karmy. Chcemy Pizzy, Makaronów, ziemniaków, hamburgerów, Hot-dogów...

- Ale to niezdrowe!- zakrzyknął z oburzeniem Mikołaj. Rozpasiecie się tak, ze nie będziecie mogli latać!

- Po drugie:- Kontynuował niezrażony Rudolf- Chcemy przeniesienia świąt, na okres wakacyjny, bo w zimie jest za zimno.

Po trzecie Chcemy aby święta trwały tylko dwie godziny, a kto nie dostanie w tym czasie prezentu, to jego sprawa, bo musimy zbyt dużo latać.

Po czwarte: Więcej cukierków.

Po piąte: My też chcemy wskakiwać przez kominy.

Po szóste: Chcemy mieć dostosowane do nas Mikołajowie ubrania.

Po siódme: Chcemy więcej towarzystwa. Te skrzaty działają nam na nerwy.

Po ósme....

Mikołaj już nie słuchał. Postanowił pójść sam. Skoro Renifery ogłosiły protest, to niech protestują.

Podszedł do ściany, i wcisnął z lekka wystający sęk. Otworzył się tajny schowek, a Mikołaj sięgnął do niego ręką, i wyjął półtora ręczny miecz, laskę, i swą czerwoną szatę.

Gdy już był gotowy obrócił się do Reniferów i zapytał:

- A mogę wiedzieć gdzie zobaczyliście te strajki?

- Po trzydzieste ósme... ee... słucham?- Nos Rudolfa poczerwieniał odrobinę.

- Pytam się gdzie dokładnie zobaczyliście jak się strajkuje.

- Noo...w TVP. Tam jest wszystko.

Mikołaj zanotował sobie w pamięci aby:

a) Odłaczyc reniferom telewizje.

b) Pogadać z władzami Polski.

Po czym wyszedł.

Po dłuższej chwili ciszy jaka nastała po jego wyjściu nieśmiały głos któregoś z reniferów powiedział:

- I pojechał bez nas? A-ale...

- Cicho! – skarcił go Rudolf- Jak wróci, to na pewno zaakceptuje nasze postulaty.

***

- Ale ja chce MIKOłAJAAAAAA!- zawyło dziecko.

- Cicho bądź!- Huknął na niego z góry Ojciec.

***

Mikołaj szedł po śnieżnej równinie lekko pogwizdując. Na plecach przytroczony miał miecz ( Na diabły. Różnie bywa.) , a w ręku trzymał laskę która się podpierał. W lewej ręce zaś niósł worek pełny prezentów. Zimno szczypało go w twarz przypominając mu czasy młodości.

Nagle z cienia wyszyło stado wilków szczerząc groźnie kły. Mikołaj stanął, a skoczna melodyjka urwała się w pół zwrotki.

***

- Gdzie jest Mikołaj.... ja cię MIKOłAJAAAAA!

***

- Eee... Dobry piesek?- zaryzykował Mikołaj.

Rozległ się warkot.

- Może prezent? Nie? A, no tak... musiałbym dać wam samego siebie...

***

-...łAJAAAA....!

***

Wilki skoczyły na Mikołaja. Ten podniósł laskę, i nagle... wszystkie znikły.

Mikołaj uśmiechnął się, i powędrował dalej.

Godzinę później uznał, ze jednak mocno się zestarzał od czasu kiedy był młody.

Naglę zauważył światła dalekiego miasta na horyzoncie.

Z nadzieją poszedł w ich stronę.

***

Wilk obudził się w mrocznej jaskini. Nie wiedział jak się tu znalazł, lecz nie obchodziło go to ani trochę, gdyż jego uwagę przykuł zapach mięsa unoszący się w powietrzu.

Wstał, i obrócił się w stronę źródła woni. Przez chwile jego pysk otwarł się ze zdumienia. Przed nim ciasno zawinięta w folie leżała stygnąca wolno pieczeń.

***

Bob miał dwadzieścia lat, i dawno już wyrósł z wieku w którym wierzy się w Mikołaja. Pomimo Wigilijnego wieczoru postanowił przejechać się na swym nowym motorze, i wypróbować jego przyspieszenie. Uśmiechnął się z satysfakcją myśląc o pewnej małej zmianie jaką wprowadził: Dopalaczu.

Szedł właśnie w kierunku garażu, gdy jakąś postać przesłoniła mu światło latarni ulicznych.

Była ona odziana w czerwony kubrak, i nosiła długą, białą brodę.

Bob z wrażenia wypuścił z ręki kluczyki. Widział już kiedyś te postać. Na obrazku w pewnej książce...

- Mogę pożyczyć? – spytał miłym głosem przybysz.

- Tak, ale pan jest....

- Hm?

- Mikołajem?

- Tak.

- I pożycza Pan mój motor?

- Tak.

- Ahaa....

Bob zawrócił w kierunku domu czując, że musi zadzwonić do swojego psychoanalityka.

Mikołaj uśmiechnął się, i żwawym krokiem podążył w stronę garażu.

***

- MIKOłAJAAA!!!

- Niechże się przetnie wreszcie drzeć!- zawołała matka. – Harold! Musimy mu powiedzieć! Nie ma innego wyjścia!

Ojciec kiwnął głową.

- Synku... posłuchaj... musisz wiedzieć, ze nie ma żadnego....

Nagle rozległ się warkot motoru, i prawie w tej samej sekundzie otworzyły się drzwi.

***

-HO HO HO!!!!

Mikołaj pędził po niebie z zawrotna prędkością, a pęd powietrza rozwiewał mu włosy.

Nigdy nie odczuwał takich prędkości. Co tam renifery! Motor, to jest dopiero coś! Trzeba wejść w końcu w ten XXI wiek.

A na sylwestra pojedzie na Bahama! A co!

A może zmieni strój, I będzie chodził w czarnych skórach?

Nagle Mikołaj zauważył mały, czerwony przycisk z napisem: DOPALACZ.

Noo... Ten Bob dostanie dzisiaj cudny prezent- pomyślał Mikołaj, i wcisnął przycisk.

- HO HO HO HO HOOOO!!!

2
Hahaha! No, rozbawiłeś mnie. Rozpieszczone renifery i dopalacze. Fajnie się to czyta (pomijając drobne błędy).

Opowiadanie faktycznie lekkie, ale dopiero tak od połowy się robi serio humorystyczne. Jakby te błędy poprawić, byłoby jeszcze sympatyczniej.

3
No to lecim y tzm koksem :)


zasypując mały, wiejski domek położony wśród leśnej głuszy.

Pomimo, że Dom położony był
powtórzenia i nie bardzo wiem, dlaczego ten drugi dom rozpocząłeś wielką literą


Pomimo, że Dom położony był zaledwie trzy kilometry od wielkiego miasta żaden dźwięk o tym nie świadczył.
to zdanie wydaje mi się nieco niezręczne, bo podobno dom położony jest w leśnej głuszy. Znajdź mi taką zaledwie 3 km od miasta?



Za do połowy przysypanymi drzwiami znajdował się pokój.
Szyk jest nieco dziwny. Może lepiej brzmiało by coś w stylu: "Za drzwiami przysypanymi do połowy śniegiem..."


a przy nim siedziały trzy osoby, jakby na coś czekając.
Unikaj słówka "jakby", bo jest okrutne. Pomyśl tylko, jak brzmią zwroty: byli jakby mądrzy, jakby myśleli o czymś ważnym, była jakby ładna. Widzisz już, o co mi chodzi? :)


Matka, sześcioletni syn, i ojciec
bez przecinka przed i



Naglę Matka poruszyła się, i wychrypiała
nagle (bez ę na końcu) i bez przecinka przed i


- Ale... mamusiu... jeszcze pierwsza gwiazda nie wzeszła!- wyjąkał malec.
a potem
- Przecież jeście prezientów nie ma! Mikołaj z aniołkami nie przyszedł! Zawszę przed kolacją pod choinką były prezienty!


niekonsekwencja w zapisie mowy dziecka

No tak... zabrakło im pieniędzy na prezent dla malucha. I co teraz zrobią? Przecież nie mogą powiedzieć sześciolatkowi, że Mikołaja nie ma!
to brzmi dziwnie, jakby matka dopiero w tym momencie zorientowała się, że nie mieli pieniędzy i nie kupili tych prezentów. Najlepiej po prostu wyrzucić to "no tak..."



Mikołaj siedział wygodnie na fotelu, i grzał stopy w cieple ognia
bez przecinka przed i


długa białą brodę
długą


To wspaniałe uczucie: Dawać
"dawać" małą literą



rozległ się tupot kopyt uderzających o drewnianą podłogę, poczym coś z głośnym hukiem rozbiło się na ziemi.
po czym piszemy osobno


Mikołaj z wolna obrócił się, i zobaczył
bez przecinka przed i


Na przedzie stał Rudolf, a jego pysk stawał się pod włosami równie czerwony jak jego nos.
szczerze się przeyznam, że nie mam zielonego pojęcia, co to zdanie ma znaczyć XD



waza chińskiego cesarza, która Mikołaj
którą


Nie do końca było wiadomo jak to zrobił,
powinien być przecinek przed "jak"



W każdym bądź razie waza ta była pamiątką jednej z milszych podróży jakie odbył Mikołaj.
pamiątką PO lub Z podróży i powinny byc przecinki przed "waza" i "jakie"


Ale myślę, że jak pójdziesz spać, i wstaniesz rano,
bez przecinka przed i


Poza tym mamy tez pewne postulaty, i możemy nawet zacząć Strajk
przecinek po "poza tym", bez przecinka przed i


zaszeptał z oburzeniem inny głos.
jest takie słowo jak zaszeptać?


- A ja ci mówię, ze głodowaty!
Rozpasiecie się tak, ze nie będziecie mogli latać!
że


Po pierwsze: Chcemy urozmaiconej karmy.
"chcemy" małą literą


Po trzecie Chcemy aby święta trwały tylko dwie godziny
dwukropek po "trzecie" i "chcemy" małą literą



wyjął półtora ręczny miecz
półtoraręczny piszemy razem



Gdy już był gotowy obrócił się do Reniferów i zapytał:
przecinek po "gotowy"



- A mogę wiedzieć gdzie zobaczyliście te strajki?
- Pytam się gdzie dokładnie zobaczyliście jak się strajkuje.
przecinek przed "gdzie"


a) Odłaczyc reniferom telewizje.
odłączyć i telewizję


Naglę zauważył światła
naglE


zauważył światła dalekiego miasta na horyzoncie.
jak na horyzoncie, to wiadomo, że daleko



Przez chwile jego pysk otwarł się ze zdumienia.
przez chwilę otwierał pysk w zdumieniu

przez chwilę jego pysk był otwarty ze zdumienia

w jednej chwili jego pysk otworzył się ze zdumienia


zawinięta w folie
folię



Pomimo Wigilijnego wieczoru postanowił przejechać się na swym nowym motorze,
mimo, że był to Wigilijny wieczór



Widział już kiedyś te postać



Nigdy nie odczuwał takich prędkości.
nie doświadczył takiej prędkości



Podsumowując, robisz potwornie dużo błędów interpunkcyjnych, których nie chciało mi się nawet od połowy tekstu wypisywać (a i tak pewnie nie wychwyciłam ich wszystkich w pierszej części, bo jestem "noga" z interpunkcji). Robisz chyba błędy w zapisie, ale ja się nie podejmuję wytknięcia ich, bo nie jestem kompetentna (weryfikatorzy niech się pomęczą). I to chyba tyle, jeśli chodzi o stronę formalną.



A teraz przejdźmy do wrażeń, bo tu jest już lepiej.

Podobało mi się. Ja generalnie lubię krótkie teksty (przy którychi nie muszę testować na sobie paradygmatu myśli oderwanej od zadania), więc wielki plus na wstępie. Czytało się to lekko, przyjemnie i szybko. Początek szedł ci ciężej niż środek i zakończenie. Styl był gładki, pozbawiony ciężkostrawnych hybryd językowych. Uśmiechnęłam się szeroko nad strajkiem "głodowatym" i nad wizją wkroczenia w XXI wiek.



Ogólnie na plus. Trzeba tylko popracować nad błędami i będzie jeszcze lepiej :)



Pozdrawiam :D
"To, co poczwarka nazywa końcem świata, reszta świata nazywa motylem." Lao-Cy, Księga Drogi i Cnoty

"Litterae non erubescunt." Cyceron

4
A owszem, lekko się czytało. Mimo potknięć. Trochę bajki, nieco satyry i groteski. Zakończenie nawet, nawet <coś lakoniczny jestem, ale poprzednicy wypowiedzieli właściwie moje zdanie, więc j.w.>.



Trzymaj się!

5
Ufam, że Pika ładnie wypisała błędy... sama ją przyuczałam :P

Mnie tylko te nagłe wielkie litery dziwiły... od tak nagle Grzeczny czy Dom. O_o

Ogólnie czyta się okey. Nie pękałam ze śmiechu ale raz mi się kącik ust uniósł, więc powiedzmy, że było zabawne. Jestem na jakieś tam Tak :) <parę myśli - przy strajkach i z motorem - dobrych!>



Pozdrawiam serdecznie :)
"It is perfectly monstrous the way people go about, nowadays, saying things against one behind one's back that are absolutely and entirely true."

"It is only fair to tell you frankly that I am fearfully extravagant."
O. Wilde

(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”