Ernest wciągnął powietrze głęboko. To dziś. To zaraz. Stał przed odrapanymi z farby, zamkniętymi drzwiami. Nerwowo przygryzał wargę. Czekał, kiedy usłyszy to jedno magiczne słowo.
- Wejść.
Nacisnął klamkę. Musi się udać.
Mężczyzna siedzący za biurkiem skinął na niego, żeby wszedł, zamknął za sobą drzwi i usiadł. To wszystko potrafił przekazać mu jednym ruchem głowy. Ernest nabrał przeświadczenia, że w końcu jakoś się dogadają.
- Czego chcesz, młodzieńcze? - spytał tamten. Był przy tuszy, łysiejący, nie sprawiał wrażenia niebezpiecznego, chociaż z pewnością musiał takim być. - Chcesz pracy, pożyczki, czy wpierdol?
Ostatnie słowo lekko otrzeźwiło Ernesta z entuzjazmu. Przestał się uśmiechać. Trzymana w dłoniach teczuszka zadrżała.
- Chodzi o to...
- śmiało!
Oczywiście taka zachęta w ogóle nie dodała entuzjazmu chłopakowi. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie uciec. Musiał porządnie wziąć się w garść, zanim ośmielił się mówić.
- Mam tutaj...
- Pokaż!
Położył teczkę na stole.
- Co to kurwa jest?
- Zdjęcia.
- A co ja na nich robię? Pojebało cię?!
- Zdaje się, że odbywa pan na nich...
- Widzę! O co chodzi? Szantażujesz mnie? Chcesz pieniędzy?
Ernest skromnie skinął głową. Nie chciał niczego innego.
Grubas wyciągnął z szuflady rewolwer. Spory kaliber z nałożonym tłumikiem. Położył broń na biurku, a drugą ręką sięgnął po papierosy.
- Palisz?
- Nie.
- To dobrze. Dłużej pożyjesz. Znaczy nie... Zaraz. Teraz możesz sobie zapalić.
- Czemu? - Ernest czuł pot spływający mu po policzku.
- Za chwilę wezmę tego gnata i wypierdolę ci nim dziurę we łbie. To powinno raz na zawsze oduczyć cię takich pomysłów. Co o tym sądzisz?
Chciał zauważyć, że to się logicznie wyklucza, jednak grubas nie czekał na odpowiedź. Podniósł broń celując prosto między oczy chłopaka. Odbezpieczył.
- Zesrałeś się?
Ernest przełknął ślinę. Bał się nie odpowiadać. Był w kiblu zanim wyszedł z domu. Może powinien to powiedzieć. Może nie. Nie wiadomo czego oczekiwał tamten.
- Słuchaj - stwierdził mężczyzna odkładając rewolwer. - Jeśli myślisz, że będziesz mnie szantażował, to coś ci się popierdoliło. Pierdolę się z kurwami. I co z tego? Myślisz, że moja żona o tym pierdoleniu nie wie? To kurwa. Ją interesuje tylko forsa. Poza tym, gdyby jej się nie podobało, zrobiłbym z nią to samo, co za chwilę zrobię z tobą. Naprawdę idiotyczny pomysł z twojej strony. Zastanów się nad tym.
- Racja.
- Z drugiej strony. To było całkiem niezłe. Wchodzisz tu jak jakiś pieprzony desperado i kładziesz mi zdjęcia przed samym nosem. Jesteś naprawdę stuknięty, synu. Jak ci na imię?
- Ernest.
- Jak pisarz? Nieźle. Umiesz pisać?
Ernest przytaknął.
- Zresztą nieważne.
Szczęk odbezpieczanego zamka. łysy, gruby mężczyzna siedział przed Ernestem pocąc się jakby przed chwilą zszedł z boiska.
- Czemu? - naiwnie spytał Ernest.
- Widzisz synu, muszę cię zastrzelić synu.
- Tak, ale...
Wystrzał.
Grubas strzelił jeszcze dwa razy. Bezskutecznie. Chłopak siedział w fotelu jakby nic się nie stało. Dwie kule w brzuchu. Otwór po środku głowy. Ale żył.
- Zdychaj! - krzyczał gruby. Tamten najwidoczniej uwziął się, bo za cholerę nie chciał umrzeć. W końcu pistolet przestał reagować strzałami na pociąganie spustu.
- Potrzebuję pieniędzy - upierał się Ernest.
Gruby był coraz bardziej wkurwiony.
- Na co?!
- Czy to ważne?
- Nie, w sumie to nie. Masz i wypierdalaj.
Pieniądze spadły na biurko. Spory plik. Ernest zmierzył go wzrokiem, później dokładnie przeliczył śliniąc palec podczas przerzucania pliku.
- Dobrze, wystarczy.
Wstał i wyszedł.
Grubas jeszcze przez chwilę siedział w fotelu zastanawiając się jak to wszystko możliwe, za to Ernest stracił na schodach przytomność i wykitował spadając na sam dół. Jednak o tym gruby nie wiedział. Słyszał jakiś ruch na schodach. Pewnie pracownicy firmy usłyszeli strzały. Spojrzał w lufę. Nie pamiętał ile razy pociągnął za spust. Sporo. Poszedł cały magazynek.
- Co jest grane, kurwa?
Pistolet wypalił. Teraz dopiero magazynek był pusty. Grube cielsko zwaliło się na podłogę rozbryzgując po niej szarawe szczątki mózgu. Krew chlusnęła pod samą ścianę, na biurko, również na szybę wielkiego okna za biurkiem oraz przystawiony do niego fotel. Wszystko to wyglądało niezbyt estetycznie.
Do środka weszła Pani Krysia. Sprzątaczka.
Pani Krysia zawsze powtarzała, że byłaby w stanie wysprzątać nawet u Augiasza, jednak nie przypuszczała wtedy, że przyjdzie jej kiedykolwiek ścierać mózg szefa z posadzki. Zrobiło jej się niedobrze. Jajko z majonezem, oraz barszczyk którym popiła śniadanie wylądowały na podłodze mieszając się z krwią denata.
Pięć minut później, gdy wypróżniła cały żołądek, postanowiła zacząć krzyczeć. Dotarło do niej, jak masakryczny obrazek malował się w pokoju szefa. Byłego szefa, dodała w myślach, pociągając nosem w tym smrodzie.
Ponieważ nikt nie przychodził przez dłuższy czas Pani Krysia wzięła sprawy w swoje ręce i zbiegła do recepcji, aby zadzwonić na pogotowie. Nie udało się bo w pośpiechu nie zauważyła ciała Ernesta na schodach. Ponieważ zaś obcasy nie nadają się do szybkiego wyhamowania z biegu, potknęła się o nieszczęśnika. Przez chwilę wydawało się, że jest uratowana. Udało się chwycić poręcz schodów. Jednak siła z jaką pędziła była zbyt duża. Pani Krysia przechyliła się, wypinając dupsko do góry i zleciała z impetem z ostatniego piętra na dół. Być może, gdyby nie spadła doktorowi Czerskiemu na kark, biedak żyłby dziś jeszcze.
Ernest wszedł do domu. Włączył telewizor. W lodówce stało jeszcze jedno piwko, więc otworzył puszkę i wyciągnął się w fotelu. Czterdzieści siedem trupów. To był ciężki dzień. No i ta dziura w głowie. Wyciągnął pieniądze z kieszeni koszuli. Przeliczył. Sporo tego było. Dziesięć tysięcy w zachodniej walucie.
Wyrzucił wszystko ciskając przez balkon. Ktoś się ucieszy.
- Cóż - powiedział patrząc w błękitny ekran, który nie emitował nic poza śniegiem. - Niełatwo jest dziś zarobić na piwko, prawda?
Szatan w telewizorze przytaknął z radością.
2
po przeczytaniu poczulem sie zobowiazany cos napisac... z poczatku dziwna historia, wulgarna troche, wogole myslalem w pierwszej sekundzie ze gosc wchodzi mature zdawac, po kolejnej sekundzie ze pracy szuka
ale pozniej sie dziwnie zrobilo itd, ale koncowka jest najlepsza, nie wiem czemu ale cos poczulem takiego dziwacznego w niej, wiesz ze wchodzi do chaty wlacza telewizor ktory sniezy i wyrzuca kase, i ten diabel w tv... no niezle to bylo, koncowka strasznie mi do gustu przypadla, nad wczesniejszymi fragmentami moznaby popracowac

Tych wszystkich którzy upajają się zgiełkiem mass mediów, kretyńskim uśmiechem reklamy, zaniedbaniem przyrody, brakiem dyskrecji wyniesionym do rzędu cnót, należy nazwac kolaborantami nowoczesności.
3
Mam podobne odczucia do wiedzmin89a. Zupełnie przyzwoita historyjka z całkiem dobrymi twistami, czyli zwrotami akcji o dziewięćdziesiąt, sto osiemdziesiąt a nawet trzysta sześćdziesiąt stopni. Jest trochę niedoróbek, zaraz coś znajdę dla przykładu, ogólnie mi się podobało. Zwięźle i na temat.
Przez chwilę miałem nadzieję, że ta sprzątaczka zacznie zwyczajnie sprzątać, utyskując pod nosem...
Niby wszystkie zdania zrozumiałe, ale tak naprawdę, tylko jedno z nich dobrze się czyta.
Przyjemna lekturka z miłym zakończeniem
Trzymaj się!
Przez chwilę miałem nadzieję, że ta sprzątaczka zacznie zwyczajnie sprzątać, utyskując pod nosem...
Ernest głęboko wciągnął powietrze. Ernest powietrze wciągnął głęboko. Ernest głęboko powietrze wciągnął. Wciągnął powietrze Ernest gęboko.Ernest wciągnął powietrze głęboko.
Niby wszystkie zdania zrozumiałe, ale tak naprawdę, tylko jedno z nich dobrze się czyta.
"z farby" można wyciąć - unikajmy oczywistości.Stał przed odrapanymi z farby, zamkniętymi drzwiami.
nożyczkiTo wszystko potrafił przekazać mu jednym ruchem głowy.
Można sobie darować.Ostatnie słowo lekko otrzeźwiło Ernesta z entuzjazmu.
Przyjemna lekturka z miłym zakończeniem
Trzymaj się!
4
To jest naprawdę niezła miniatura. Totalnie w moim stylu. Więcej takich!
Khem. Tylko popraw tytuł.
Khem. Tylko popraw tytuł.
5
Jacku, błędy które wypisałeś też mnie teraz biją po oczach. Sam jestem przeciwnikiem pisania takich oczywistości. Czasami tylko nie zwraca się uwagi na to podczas pisania. Niemniej następnym razem postaram się wnikliwiej analizować tekst pod tym kątem, choćby już po napisaniu. Dzięki za wypomnienie tego.
Szyk przestawny też nie był zamierzony. Mam nadzieję, że tak jak napisałem jest bardziej zrozumiale, niż w innych możliwych permutacjach zdania, które pokazałeś.
Ninetongues, co masz na myśli, mówiąc żebym poprawił tytuł? Czy chodzi o formułę tytułowania wątków (chyba jeszcze nie do końca ją załapałem), czy po prostu o "Dółg"? Zdaje się, że w obecnej formie nasuwają się dwa różne skojarzenia z tytułem: "dług" i "głód". Może jeszcze jakieś... Nawet nie wiadomo na co tytuł poprawić, bo oba w jakiś (zupełnie inny) sposób odnoszą się do treści. Jakieś propozycje?
Szyk przestawny też nie był zamierzony. Mam nadzieję, że tak jak napisałem jest bardziej zrozumiale, niż w innych możliwych permutacjach zdania, które pokazałeś.
Ninetongues, co masz na myśli, mówiąc żebym poprawił tytuł? Czy chodzi o formułę tytułowania wątków (chyba jeszcze nie do końca ją załapałem), czy po prostu o "Dółg"? Zdaje się, że w obecnej formie nasuwają się dwa różne skojarzenia z tytułem: "dług" i "głód". Może jeszcze jakieś... Nawet nie wiadomo na co tytuł poprawić, bo oba w jakiś (zupełnie inny) sposób odnoszą się do treści. Jakieś propozycje?
6
Cóż, with all due respect, pierwsza myśl, jaka mi się nasuwa, kiedy czytam tytuł, to to, że po prostu się pomyliłeś. Chciałeś napisać dług a wyszedł ci dółg.
Mi to w 100% wygląda na błąd, nie na zamierzone działanie. Nie wiem jak inni to odbierają...? Jeśli tytuł taki ma być specjalnie, to absolutnie nie zmieniaj.
Mi to w 100% wygląda na błąd, nie na zamierzone działanie. Nie wiem jak inni to odbierają...? Jeśli tytuł taki ma być specjalnie, to absolutnie nie zmieniaj.
8
przed "którym" i po "śniadanie" rzuciłabym przecinkiJajko z majonezem, oraz barszczyk którym popiła śniadanie wylądowały na podłodze mieszając się z krwią denata.

Tylko to wychwyciłam.
Ogólnie podoba mi się


"ooo jaka fajna miniatura" -> powiedziała do monitora, kiedy skończyła czytać.
Pozdrawiam serdecznie

"It is perfectly monstrous the way people go about, nowadays, saying things against one behind one's back that are absolutely and entirely true."
"It is only fair to tell you frankly that I am fearfully extravagant."
O. Wilde
(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.
"It is only fair to tell you frankly that I am fearfully extravagant."
O. Wilde
(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.
9
Bardzo mi się podobało. Tylko zgrzyta kilka rzeczy... Tak konkretniej - facet, który morduje kilkadziesiąt osób dziennie i wie, że byle kula go nie ruszy, trzęsie portkami przed rutynowym działaniem. Trochę nielogiczne. Powinien wejść tam niczym Rambo i rzucić jakiś cwaniacki tekst. No sam nie wiem...
Ale fajne
!
Ale fajne

,,Dovete adunque sapere,
come sono due generazioni da combattere...
Bisogna essere vople e leone .''
Nicolo Bernardo Machiavelli
come sono due generazioni da combattere...
Bisogna essere vople e leone .''
Nicolo Bernardo Machiavelli
10
Zastanawiałem się, komu w końcu wyda się to nielogiczne. Bo rzeczywiście, na pierwszy rzut oka jakieś to sprzeczne jest. Mógłbym teraz zacząć wyjaśniać po co to, dlaczego to... i tak dalej. Ale lubię zostawić parę niedopowiedzeń w tekście. Przecież ruszyć głową musi nie tylko autor, ale i czytelnik. Jeśli ktoś rozgryzie, albo wymyśli: dlaczego koleś, który rutynowo "rozwala ludzi" trzęsie portkami zanim to zrobi, może dać znać na PW (pewnie nie wypada zaśmiecać wątku takimi rzeczami). Sam chętnie się dowiem :wink: .
PS. Wydawało mi się, że klimat Rambo nie przypadłby do gustu potencjalnym odbiorcom
PS. Wydawało mi się, że klimat Rambo nie przypadłby do gustu potencjalnym odbiorcom
