wzrok na dłoni

1
Wiesz, tylko czasem o Tobie myślę. Zapomniałem już, co obiecywaliśmy, nie pamiętam wspólnych górskich szczytów, ani chmurnych wzlotów. Od dawna nie czuję Twojego zapachu, ani Twojego dotyku nie czują nawet fotografie.

Zamknij oczy.

Pomyśl.

Wyobraź sobie, jak idziesz, zbliżasz się i...

Przechodzisz.

Pytania, żadnej odpowiedzi, imię?

Cytrynowe.



Zawołałaś mnie, choć byłem pewny, że nie znasz mojego imienia. Chciałaś pomóc, znalazłaś się obok i usiedliśmy razem przy stole. Moje serce przerażone Twoim wzrokiem i... pewnością. Chwila zwątpienia i spotkały się wreszcie nasze dłonie, choć już się poznaliśmy. Spojrzenia, Twoja powaga, którą musiałem zabijać uśmiechem, moja odwaga. Dzień z dniem pędziły ku Wiośnie, ale słońce lód stopiło dopiero gdy, gdy, gdyby, gdybyśmy, gdybyście...

Szalik szalony długą szyję otulał tak jak ja Ciebie ramieniem obejmowałem. Wtedy przestałaś się bać i przyniosłaś mi herbatę z cytryną. Przez okno w dachu wpadały ciepłe promienie, ale lubiłem, kiedy otulałaś mnie wełnianym kocem.

I powiedziałaś to, czego nigdy nie zapomnę. Te słowa, tak ciepłe, szczere i proste, jak wyznanie, ale jeszcze piękniejsze, gdy tak przyjazne.



Nie bądź smutna.



Czułaś, jak mocno biły nam serca, kiedy razem wpadaliśmy w śnieg. Słyszałem, co wyszeptałaś mi do ucha, uśmiechałaś się, pamiętam.



Kiedy wspominam o Tobie, muzykę Twoją i milczenie, zapalam świeczkę i siadam zamyślony w fotelu. Słońce nie świeci tak jasno jak radosne oczy, ogień nie tak gorący, jak dłonie na twarzy, dzwonek przy drzwiach nie potrafi bić, choć jest dzwonem jak domu serce. Tęsknota we mnie zamarzła i ścierpły z chłodu stopy, nie mogę też grać, ani malować, skamieniały palce, dłonie całe.



Zamykam oczy.

Myślę.

Wyobrażam sobie, jak idziesz, zbliżasz się i...

Przechodzisz.

Wszystko we mnie drży, serce z głodu Ciebie się wyrywa, dokąd muzyka nawet nie dochodzi. Staję się burzą, ulewnym deszczem, błękitem nieba, promiennym słońcem, tęczy barw paletą, mgłą i poranną mżawką. Wspaniale jest być niewidzialnym dla samego siebie, ale czuć pod zamkniętymi powiekami Twoją dłoń, którą przesłaniasz mi wzrok.



Na samo wspomnienie o Tobie, na zapach pożółkłej fotografii, na smak kwaśnej herbaty, nie potrafię zatrzymać tęsknoty, wypełnić tej pustki między nami.

Tak Cię... bardzo...

Tak Ci wyznaję, szczerze i najcieplej, że...

dziękuję!



Dlatego tylko czasem o Tobie myślę...

I zaczęłam słodzić herbatę.

4
A mi się bardzo podoba. Może się nie znam, ale tekst jest fajny. Poprawnie napisany i w ogóle. Tylko jeden malutki bład znalazłam:


Dzień z dniem pędziły


Miało być chyba dzień za dniem.



No i to wyrażenie 'kwasna herbata'. Jakoś nie bardzo mi pasuje. Nie powinno być 'gorzka'?



Tylko czegos nie rozumiem. Narratorem jest facet, i przez cały tekst czasowniki są w rodzaju męskim. A pod koniec czasownik 'zaczęłam'. Więc to kobieta była narratorem? A może jestem w jakiś sposób ograniczona, ze tego nie pojmuję? Mógłbyś wyjaśnić?
Wierzyłem, że miłość wzniesie mnie ponad ka, tak jak skrzydła wznosza ptaka ponad wszystko, co może go zabić i zjeść.

S. King
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron