Witam!
Ten tekst jest bardzo krótki, ale mam nadzieję, że nie przyczyni się to w żaden sposób na jego ocenę. Dalsze rozdziały w kolejce do umieszczenia na stronie ( jeśli prolog się spodoba ). Pozdrawiam.
Jesień. Wrzesień. Spadają pierwsze umarłe liście...
Tomasz Cybart przechodził opustoszałą już uliczką wracając do swojego mieszkania.
Myślami był gdzieś daleko, tak,bardzo daleko. Obserwując oświetlone słabym światłem ulicznych latarni drzewa, zastanawiał się nad sensem tego co zobaczył.
Jeden krótki moment. Nieważny cały świat.
Pierdolone bicie serca...
- Jasna cholera – zaklął pod nosem uderzając się w zbyt niską gałąź.
Minął szkołę przy ul. Michałowskiego i skręcił w lewo. Widział swój blok z daleka.
- Jeszcze tylko chwilę – pomyślał Tomasz Cybart – chwila i zejdzie ze mnie brud tego zasranego ważniaka który śmiał mnie tak poniżyć.
Przeszedł obok siedzącego na ławce kloszarda wyraźnie na niego spoglądającego, tak, jakby chciał dostać pieniądze albo w zęby. Tomasz tym razem jednak nie zrobił nic, choć przy jego naturze choleryka było to wręcz nienaturalne, ale był zbyt zmęczony tym jakże owocnym wieczorem.
Stanął przy klatce schodowej, nacisnął przycisk domofonu jakiegoś sąsiada.
- Czego tam? – zaskrzeczał jakiś staruszek.
- Proszę mi otworzyć, tu Cybart - powiedział Tomasz spokojnym głosem.
- Zyhart?
- Cybart, Tomasz Cybart, mieszkam w 12.
- Ahh... Już już młodzieńcze, przepraszam – odpowiedział stary mężczyzna.
- Nie ma sprawy – rzucił Tomasz i pchnął drzwi bloku.
Wchodził po schodach bloku, mijał drzwi za drzwiami, aż w końcu znalazł się przed numerem 12. Poszukał kluczyków, i wsadził je w zamek.
Ręce mu drżały.
Wszedł do mieszkania nie zapalając światła. Zdjął w pośpiechu buty, powiesił na wieszaku kurtkę dżinsową i poszedł do łazienki. Zapalił światło. Jego oczy potrzebowały kilku sekund żeby przyzwyczaić się do blasku żarówki. Pomieszczenie było malutkie, jednak mieściła się wanna, umywalka, ubikacja i kilka szafek.
Tomasz podszedł do umywalki ,otworzył szafeczkę ,wyjął z niej mydło w płynie, postawił na umywalce, odkręcił kurek z czerwonym kółeczkiem na środku i zaczął myć ręce.
Po ścianach umywalki spływała krew. Musiał szorować ręce, bo krew była zbyt zeschnięta na skórze i pod paznokciami. Nabrał trochę wody w dłonie i obmył twarz.
Tomasz spojrzał w lustro. Zobaczył w nim zmęczonego faceta.
Faceta w latach swojej świetności. Przyjrzał się sobie, nie wierząc że to on – miał czarne, zmierzwione i długie do ramion włosy, kilka drobnych siniaków i zadrapań, jedno oko było zaczerwienione i wyglądał teraz jak jakiś cyborg z jednym okiem pięknie zielonym a drugim pięknie krwistym. Reszta twarzy tez nie sprawiała dobrego wrażenia – dosyć pokaźny już zarost, taki z którym przeciętna maszynka nie da sobie rady. Patrząc tak na siebie myślał jak szybko świat dowie się o jego dziele sztuki... Uśmiechnął się do swojego lustrzanego przyjaciela i otworzył szafeczkę po elektryczną maszynkę i piankę do golenia.
Po doprowadzeniu się do porządku poszedł do kuchni, otworzył małą lodóweczkę i wyciągnął butelkę Jacka Danielsa, nalał sobie do szklaneczki, dolał odrobinę wody z kranu i poszedł do sypialni. Tomasz zapalił małą lampkę nocną, usiadł w swoim fotelu, wyciągnął spod stoliczka popielniczkę i paczkę Pall Malli. Poszukał w spodniach zapalniczki, jednak niebyło jej tam.
- No tak, zostawiłem ją w kurtce dżinsowej – mruknął do siebie.
Nie chciało mu się jednak wstawać, więc schylił się po zapałki. Odpalił fajkę i siedział tak patrząc w nocne niebo.
Tej nocy nie zasnął.
Czas nas goni [kryminał obyczajowy] prolog
1"Wywiozą Ci wszystko, co kochasz"
-----------------------------------------------
"Why am I fighting to live, if I'm just living to fight
Why am I trying to see, when there aint nothing in sight
Why am I trying to give, when no one gives me a try
Why am I dying to live, if I'm just living to die..."
-----------------------------------------------
"Why am I fighting to live, if I'm just living to fight
Why am I trying to see, when there aint nothing in sight
Why am I trying to give, when no one gives me a try
Why am I dying to live, if I'm just living to die..."