I cz. Kronik Nieustraszonych Smakszów Piwa [Comic Fanta

1
KRONIKI NIEUSTRASZONYCH SMAKOSZóW PIWA



I




O bardzo tragicznym, acz dość przypadkowym końcu pewnej wysoce doświadczonej drużyny eksploratorów i poszukiwaczy przygód.





Istrix z niedowierzaniem wpatrywał się w zawartość swojej garści. Dwa dukaty. Tyle dostał za narażanie życia. Dwa dukaty... Na waciki! Zawsze w takim momencie myślał o latach spędzonych ślęcząc nad starymi zwojami, w zatęchłej bibliotece akademickiej. Mógł się bawić, korzystać z życia, ale on poświęcił się nauce...

- Dwa pieprzone dukaty – jęknął chowając swój majątek do wewnętrznej kieszeni płaszcza.

Musiał się napić. Na to było go przynajmniej stać. Czekał tylko na przyjaciela.

- Cześć Trizonie! – zawołał widząc młodszego czarodzieja opuszczającego strzelisty budynek Rejonowego Urzędu Pracy.

- Cześć Istrixie! Zmęczony po wczorajszym? – uścisnęli sobie dłonie.

- No raczej! A łeb normalnie chce mi się rozlecieć na drobne kawałeczki!

- Ta, mój też. Za dużo tych błyskawic na siebie przyjęliśmy... – Trizon uśmiechnął się szeroko. W przeciwieństwie do Istrixa, był zawsze pogodny i zadowolony z życia. Bez względu na to, jaką jałmużnę dostawał od państwa.

- Mnie to mówisz?! Masz chwilę?

Istrix musiał się wygadać.

- Jasne, a co?

- Musimy pogadać... Może przejdziemy się w bardziej ustronne miejsce?

- Dobrze. Gdzie?

- Tu zaraz. Przy Wrotach nie powinno o tej porze być żadnego ruchu.

- Oki. Chodźmy.

Dzień był pogodny. Poranne słońce już przyjemnie ogrzewało pachnącą wiosną ziemię. Ludzie krążyli po mieście w swoich sprawach. Dzieciaki ganiały się między budynkami, korzystając z pierwszych dni wydłużonych przez nowego ministra wakacji. Dwójka przyjaciół ruszyła w stronę starożytnych wrót. ów tajemniczy krąg nigdy nie wykazywał, żadnej aktywności; nic nie wskazywało też na to by rzeczywiście był jakimś przejściem w zaświaty, jak chciałyby tego stare gusła, lecz mimo to plebs unikał tego miejsca jak ognia. Tam też można było zazwyczaj porozmawiać w spokoju.

- Wiesz co, ja chyba zbastuję – Istrix w zadumie kopnął małego gryzonia, który nieopatrznie stanął mu na drodze.

- O czym ty mówisz?!

- O państwowych zleceniach. Stary, czuję się jakbym miał się rozpaść! Gra nie warta świeczki...

- E tam! Każdy tak mówi nazajutrz – Trizon lekceważąco machnął ręką. – Ty już zresztą też sobie wiele razy to obiecywałeś...

- Ale teraz mówię poważnie...

- Dobrzy panowie pomóżcie... – jakby znikąd tuż przed dwójką czarodziejów pojawił się mały, usmarkany obdartus.

- A ty gówniarzu, czego ty szukasz?! – Istrix z obrzydzeniem spojrzał na umorusaną, zapłakaną twarz dzieciaka.

- Moja siostra jest ciężko chora... – chłopiec wbił wzrok w ziemię i nerwowo począł miąć w rękach postrzępioną czapkę.

- I co nam do tego! Nie my rozpieprzyliśmy Narodowy Fundusz Zdrowia. Spierdalaj. Jesteśmy zajęci! – Istrix tego dnia nie był w nastroju do bezinteresownego niesienia pomcy. Zresztą jak i dzień wcześniej. I dzień jeszcze wcześniej, i jeszcze wcześniej...

- Ale panie...

- Spierdalać mówię, bo klasnę! – na czole maga wystąpiła gruba, fioletowa żyła.

Gówniarz zamarł sparaliżowany. Klaśnięcia czarodziejów, a zwłaszcza Istrixa były niesławne wśród plebsu całej krainy. A on nawet dla ukochanej siostrzyczki nie chciał ryzykować zamiany w mały obłoczek pary.

- Istrixie... – Trizon pokiwał znacząco głową.

- Nie Istrixuj mi tu! Nie jesteśmy instytucją charytatywną. Pójdziesz gówniarzu! – starszy mag zamachał rękoma.

Chłopiec nie czekał, co będzie dalej, odwrócił się na pięcia i bez słowa pomknął w sobie tylko znanym kierunku.

- Taa... – Trizon odprowadził małego sprintera wzrokiem.

- Co taa? Chcesz, to później se idź do tej siostrzyczki i ją wylecz... Za friko! A zresztą trza było nie pieprzyć się na lewo i prawo to by zdrowa była! Zdzira!

- Znasz siostrę tego smarka?

Magowie poczęli kontynuować swój spacer do Wrót, które już wychylały się zza drzew.

- Stara historia...Nie ważne! Zmierzałem do tego, że kończę z państwowymi zleceniami. Są najtrudniejsze i najgorzej płatne, a na drugi dzień czuję się najczęściej jak kotlet mielony. Nie, dziękuję! Koniec!

- No wiesz... Z tym kotletem... Musimy po prostu być na przyszłość ostrożniejsi.

- Mówię ci Trizonie. Koniec!

- Jeszcze zatęsknisz za tym dreszczykiem emocji...

- Dupa! Nie!

- A ja ci mówię, że tak.

- A ja ci mówię, że... O kurwa! Co to za gówno?!

Istrix stanął jak wryty. U stóp magicznego pierścienia stało lśniące metalowe coś na sześciu kółkach.

- Hmm... Nie mam zielonego pojęcia – Trizon pochylił się by spojrzeć w szklane ślepię maszyny.

- Pewnie to sprawka tych pieprzonych goblinów. Oni zawsze coś sobie w tych warsztacikach montują, skręcają, reperują, montują, kombinują i...

- Tak, tak. Montują... Wiem.

- Ta... – Czarodziej krytycznie przyglądał się goblińskiemu wytworowi, szukając najsłabszego punktu. Poczym sprzedał soczystego kopniaka w przyrząd. – Auu! Twarde dziadostwo! – jęknął nie znalazłszy owego punktu.

- I co z tego? Ja do nich nic nie mam. Czego tak się na nich złościsz? I co ci to coś zawiniło?

- Zobaczysz jeszcze, że te ich wynalazki, te ich mechaniczne coś zabiorą nam kawałek chleba. Zobaczysz!

- Przesadzasz chyba troszeczkę...

- Nie! Kurwa! Nie! Zoba... A zresztą... Jeszcze będziesz błagał mnie bym ci jakąś fuchę załatwił, jak te pokurcze zaleją rynek tymi tanimi zabawkami – Istrix zaczął coś dłubać przy maszynie próbując oderwać jedną z pokryw.

- Wiesz co? Ostatnio jesteś chyba zbyt nerwowy.

- Co? Może... Troszeczkę... W końcu wczoraj niemal nie zginąłem ratując świat. Pamiętasz?

- Wiem! Wiem! Byłem tam! No i zostaw już tą maszynę...

- Ty wiesz! Ja wiem! Wszyscy wiedzą! Z wyjątkiem fiskusa! – mag zrezygnowany przysiadł na robocie.

- Co?!

- Chciałem ci o tym powiedzieć. Dostałem dziś pozew do sądu! Ponoć rok temu nielegalnie odpisałem sobie ulgę budowlaną!

- Co ty nie powiesz? – przyjaciel Istria uśmiechnął się bezwiednie.

- Ta! Wyobraź sobie, że to moje nowe skrzydło nie podpada podobno pod przybudówkę!

- To skandal!

- Aaa jebał to pies! Nie będę już świata ratował! Szkoda gadać... Widzisz jednak, że ostatnio mam powody do stresu. A do tego...

- Co? Jest coś jeszcze?

- No właśnie! Jest jeszcze bardzo irytujące... Coś jeszcze... Pamiętasz Liz?

- Twoją śliczną żonkę? Jasne!

- śliczna, co?

- Uuu... Stary! – Trizon gwizdnął z uznaniem.

- Ta. Też tak myślę... Ale wyobraź sobie, że od nocy poślubnej mi nie dała! – starszy mag zwiesił głowę w gorzkiej zadumie.

- Hę!? Ile to już?..

- Sześćdziesiąt siedem zafajdanych dni! Wyobrażasz sobie!? Najpierw kazała mi czekać do ślubu, co z trudem wytrzymałem, a teraz, a to jest zmęczona, a to śmierdzę czarami, spalenizną, a to głowa ją boli, a to dupa... To, po co mi ona? Nie sprząta, nie gotuje. Nawet nie ceruje mi jebanych skarpetek, bo to wszystko sam czarami załatwię i szybciej, i lepiej! Od pogadania mam ciebie... I co ty na to? Jestem rozdrażniony, powiadasz. Ok. Możliwe. Mam prawo...

- To może też i to sam załatwisz?

- Co?..

- No to-o!

- E! Wiesz, że nie jestem najlepszy w morphingu...

- Nie mówiłem o czarach.

- A o czym?! – Istrix z zaciekawieniem uniósł brew.

- No ten twój sąsiad... Ma stado owiec. Może wypożyczyłby ci jedną na godzinkę czy dwie... – mag parsknął śmiechem.

- Aleee śmieszne! Ojeju! Popatrz! Ze śmiechu aż się obsrałem!

- Za godziwą zapłatą oczywiście...

- Już zamknij się! Ja tu przeżywam życiową tragedię a ty...

Nagle zahuczało. Powietrze zawibrowało, a tajemnicze znaki na Wrotach poczęły kolejno rozbłyskiwać czerwonym światłem..

- Co to, do kurwy nędzy?! – Istrix postanowił odstąpić od maszyny i powoli, acz zdecydowanie się oddalić. Słusznie. Z Wrót z głośnym wizgiem wystrzelił kłąb cieczopodobnego czegoś, by po chwili się cofnąć i utworzyć falującą taflę rozpostartą między krawędziami okręgu. Moment później z owej tafli wyłoniły się cztery dziwacznie ubrane postacie.

- Cześć! Jesteśmy pokojowo nastawionymi badaczami – odezwał się najstarszy z przybyszów; siwiejący mężczyzna. - Nie chcemy nikomu zrobić krzywdy. Nazywam się Jack O’Neill, to jest major Samantha Carter, Teal’c i doktor Daniel Jackson. Przybyliśmy z planety zwanej...

- Wypierdalać! – ryknął Istrix, gdy otrząsnął się z szoku, a fioletowa żyła znów uwypukliła się na szlachetnym czole czarodzieja, tym razem znacznie przy tym pulsując.

- Nie mamy złych... – podjął po chwili ciszy, młodszy z przybyszów; w okularach. Sądząc po minie miał zatwardzenie.

- Wypierdalać! Gówno mnie obchodzi skąd przybywacie! Przerywacie nam w środku bardzo ważnej rozmowy!! Nie widzicie tego?! – mag podwinął szerokie rękawy swojego płaszcza. Był gotowy do walki. Trizon, mimo iż dumnie prężył pierś stanął za plecami bardziej doświadczonego przyjaciela.

- Chcemy zostać przyjaciółmi... – tym razem zaczęła jedyna niewiasta wśród nieznajomych.

- Spierdalać stąd, bo klasnę! – mag tracił cierpliwość.

- Ale... – okularnik, mimo iż wyglądał na inteligentnego chciał nieopatrznie dodać coś jeszcze. Zniecierpliwiony i sfrustrowany czarodziej nie czekał już dłużej i wraz z charakterystycznym odgłosem uderzania dłoni o dłoń cała dziwaczna drużyna po prostu znikła. Wraz z ubraniem, całym ekwipunkiem i z tym żelastwem na kółkach; podnosząc tym samym nieznacznie wilgotność powietrza przy wrotach.

- Pieprzeni turyści! Myślą, że wszystko się wokół nich kręci – fuknął jeszcze Istrix.

- Tą blondynkę to mogłeś oszczędzić. Z nią można by było się zaprzyjaźnić – słusznie zauważył młodszy mag.

- Cholera! Za późno. Mogłeś się wcześniej odezwać... Trudno. Na czym to...

- żona! Myślałeś jak zastąpić żonę owcą.

- A ta... Ech! Przez takich jak ty poczucie humoru czarodziejów jest przysłowiowe. A do tego...

- Dobra! Już nie przeżywaj! Napijmy się lepiej zimnego bronxa. Co ty na to?

- Oki. Chodźmy więc do Magica... Mają tam Stronga, prawda?

- Taa... A z tym fiskusem to jakoś sprawę załatwimy…













K O N I E C







P.S. Jak tylko obczaję jak sprawnie zrobić akapity, edytuję posta by był bardziej czytelny.
Ludzkość wymyśliła wiele sposobów samobójstwa. Ci, którzy próbują uśmiercić swoje ciało, znieważają boskie przykazania na równi z tymi, którzy próbują uśmiercić swoją duszę, choć zbrodnia tych ostatnich jest mniej widoczna dla ludzkich oczu.

2
mozecie mi skopac dupe za to ale napisze...

przeczytalam :!:



opowiadaniewydawalo sie byc interesujace na pierwszy rzut oka ale...

jest o niczym choc to pierwsza czesc, a dialogi o dupie marynie.



nie rozumiem, co obok siebie robia magowie, gobliny, fiskus, urzad pracy i minister (oswiaty) i fundusz zdrowia.



jakas kolomyja.

co do jezyka w dialogach...









"Zawsze w takim momencie myślał o latach spędzonych ślęcząc nad starymi zwojami, w zatęchłej bibliotece akademickiej. Mógł się bawić, korzystać z życia, ale on poświęcił się nauce... "







chyba jednak nie poswiecal sie nauce.

zreszta jak sie jest magiem, to na pewno nie studiuje sie zwojow w bibliotece akademickiej.



nic mi tu do siebie nie pasuje.



wstawka z wacikami z Killera? nijaka.



"se" - pojawia sie w tekscie kilka razy.

wulgaryzmy , jak dla mnie, nie do konca uzasadnione.



jezyk prostacki, nie jak na magow przystalo.



zastanawiam sie zatem od czego to sa czarodzieje? od kufla piwa, jak to sugeruje nieco tytul?

to, co sie dzieje, to ich pijackie wizje?



interpunkcja tez do dopracowania.



cytoac nie bede gdzie ale jak bedzie taka potrzeba, to podam przyklady.



teraz sie streszczam, bo ide niestety do pracy na nocna zmiane, wiec wiecej szczegolow moge dopisac chocby rano.

juz po powrocie.





jakies niezrozumiale dla mnie dygresje - z chlopcem.



moze powiedzial niewiele ale jego dialogi byly jedyne madre :)





"Z Wrót z głośnym wizgiem wystrzelił kłąb cieczopodobnego czegoś..."



to poczatek zdania.

wizg? niedoedukowana jestem chyba, bo nie wiem, co to takiego.



poza tym zyla uwypuklila sie na szlachetnym czole czarodzieja? szlachetnym? "lacina" wymiata tez szlachetnie.

wcale mi to nie lezy.





przepraszam ale rezte "przetrzepie" rano.

w tej chwili nie mam wiecej czasu, a mam ochote przeanalizowac to opowiadanie.



moja pierwsza analiza.
"czas nie leczy ran tylko przyzwyczaja do bolu"

3
Nie będę tutaj wytykac błędów podstawowych, chociaż wspomnę o moim fetyszu "tę". Otóż nie "tą blondynkę" lecz "tę", tak jak i "tę książkę", "tę gazetę".



Dobra, to teraz tak. Wiem co chciałeś uzyskac i rozumiem nawet wtargnięcie SG-1 (tak?) Zrobiłeś coś ciekawego, zniszczyłeś archetyp maga, to jest na plus. Widziałam niemal jak czarodzieje "pomykają" uliczką, plując i bluzgając niczym dwa dresiki osiedlowe. Pytanie tylko, czy uzyskałeś zamierzony efekt? Nie uzyskałeś.

Przejaskrawiłeś trochę te postacii. Przekleństwa dobrze umieszczone w tekście mogą budowac, ale ich nadużywanie niczemu dobremu nie służy. Kiedy bohater ciągle bluzga, jego język przestaje uderzac czytelnika.

Następna sprawa to dialogi, nie ukrywam były nudnawe.

Co do języka to nie rozumiem dlaczego łączysz potoczyzmy i słownictwo zakrawające na archaiczne. Nie uważam, że popełniłeś Straszliwy i Niewybaczajny Błąd, ale mój zmysł estetyczny został wystawiony na próbę.



Jakimś cudem wychwyciłam przekaz i podczas czytania, uśmiechnęłam się dwa razy.

Myślę jednak, że powinnam rżec przed monitorem, żeby uznac ten tekst za wystarczająco udany.

Nie zostawiaj pomysłu, był niezły.



Uh, głupio mi kogoś korygowac, kiedy sama raczkuję. Za brak kreseczki nad " c ", przepraszam wszystkich (klawiatura zepsuta).
Sprzeczne sprzeczności są podniecające. Taki mały zabieg a cieszy.

4
teraz sprobuje skonczyc, co zaczelam.



wspomnialam, ze mieszanina, ktora zaserwowal tu autor, kompletnie mi nie pasuje.



to jakbym chciala stworzyc cos nowego, wyrywkowo i przypadkowo wplatajac do jednego gara gwiezdne wojny i chociazby wladce pierscieni.



jak sie ktos zabiera za cos takiego, to musi sie chyba wyjatkowo napocic.



dla mnie to proba nieudana.





hmmm... no nie wiem, magowie podrozujacy w czasie. ktorzy sila rzeczy staja sie podobni do ludzi z okresu, w ktorym aktualnie postanowili "cos zdzialac".

raczej z nudow, sadzac z tresci opowiadania i swej zlosliwej natury :wink:

staja sie tacy, jak ludzie, wsrod ktorych sie pojawili, zlewaja sie z tlumem, przejmujac ich nawyki, jezyk itd





jednak jezyk owych jegomosci mnie drazni.

Sola Sel napisala, ze przelamales archetyp maga.

noo, jakos moje odczucia sa inne.

jak zrobiles z nich pijakow, to powinnam sie w tym momencie zamknac.

magowie na zasilku, wulgarne dwa pijusy, ktorych w ich swiecie nikt nie chcial i gdzies sie musieli ulokowac, zeby ponarzekac i zalac smutki.





w zasadzie, to tak zdanie po zdaniu bym mogla ale bym to ze dwie godziny jeszcze pisala.

niemniej jednak czekam na druga czesc.
"czas nie leczy ran tylko przyzwyczaja do bolu"

5
że co przepraszam? że bluzgi nieuzasadnione (może trochę), że efektu nie osiągnął, że dialogi do dupy? Czytaliśmy to samo? Bo mam inne wrażenie.

Wulgaryzmy dały opowiadaniu trochę humoru, nie wiem jak innych, ale mnie bawi takie coś mimo, że no... no potoczna mowa, wiadomo. Przede wszystkim, jak w tytule pisze jest to COMIC fantasy, a jesli comic to generalnie jakas tam parodia. No i co? Nie sparodiowal? Ja sie co rusz brechtalem podczas czytania, a to raczej dobry znak nie? Smialem się bo o to w komedii chodzi. Niby o niczym, ale to nie wyglada na zamkniętą całośc.



Przerysowanie - jak najbardziej na plus, tylko takie postacie widac, myślę że autor wcale nie przesadził. Myślę, że wszystko było ok, jest zabawnie, jest zrobienie z magów luzaków, a nie siwych dziadków z brodami do ziemi, ci twoi są chamscy i interesuje ich kasa za zlecenie, i ok, taki jest świat, czemu kiedyś miał byc inny bądź ewentualnie czemu w przyszłości ma byc inny. Koniec.



Teraz to przy czym najbardziej się uśmiałem"



"- Ale wyobraź sobie, że od nocy poślubnej mi nie dała!

- Ile to już?..

- Sześćdziesiąt siedem zafajdanych dni! Wyobrażasz sobie!? Najpierw kazała mi czekać do ślubu, co z trudem wytrzymałem, a teraz, a to jest zmęczona, a to śmierdzę czarami, spalenizną, a to głowa ją boli, a to dupa... To, po co mi ona? Nie sprząta, nie gotuje. Nawet nie ceruje mi jebanych skarpetek, bo to wszystko sam czarami załatwię i szybciej, i lepiej! Od pogadania mam ciebie..."




"-(...) Przybyliśmy z planety zwanej...

- Wypierdalać!

- Nie mamy złych...

- Wypierdalać! Gówno mnie obchodzi skąd przybywacie! Przerywacie nam w środku bardzo ważnej rozmowy!! Nie widzicie tego?!"


Stanowczy gośc :D jeszcze nie wiadomo o co chodzi a on juz sp******



"- Pieprzeni turyści! Myślą, że wszystko się wokół nich kręci – fuknął jeszcze Istrix." Nie wiem czemu, ale ci turyści mnie rozbawili...





"- Pewnie to sprawka tych pieprzonych goblinów. Oni zawsze coś sobie w tych warsztacikach montują, skręcają, reperują, montują, kombinują i..."

Wyczuwam związek z reklamą "nożyczki, zeszyciki, piórniczki bla bla..." :P





"- A ty gówniarzu, czego ty szukasz?! – Istrix z obrzydzeniem spojrzał na umorusaną, zapłakaną twarz dzieciaka.

- Moja siostra jest ciężko chora... – chłopiec wbił wzrok w ziemię i nerwowo począł miąć w rękach postrzępioną czapkę.

- I co nam do tego! Nie my rozpieprzyliśmy Narodowy Fundusz Zdrowia. Spierdalaj. Jesteśmy zajęci! – Istrix tego dnia nie był w nastroju do bezinteresownego niesienia pomcy. Zresztą jak i dzień wcześniej. I dzień jeszcze wcześniej, i jeszcze wcześniej...

- Ale panie...

- Spierdalać mówię, bo klasnę! – na czole maga wystąpiła gruba, fioletowa żyła.

Gówniarz zamarł sparaliżowany. Klaśnięcia czarodziejów, a zwłaszcza Istrixa były niesławne wśród plebsu całej krainy. A on nawet dla ukochanej siostrzyczki nie chciał ryzykować zamiany w mały obłoczek pary.

- Istrixie... – Trizon pokiwał znacząco głową.

- Nie Istrixuj mi tu! Nie jesteśmy instytucją charytatywną. Pójdziesz gówniarzu! – starszy mag zamachał rękoma.

Chłopiec nie czekał, co będzie dalej, odwrócił się na pięcia i bez słowa pomknął w sobie tylko znanym kierunku.

- Taa... – Trizon odprowadził małego sprintera wzrokiem.

- Co taa? Chcesz, to później se idź do tej siostrzyczki i ją wylecz... Za friko! A zresztą trza było nie pieprzyć się na lewo i prawo to by zdrowa była! Zdzira! "


NO to chyba najlepsze było... zjechał gnojka na wstępie jeszcze pocisnął jego siostrze w mało kulturalny sposób :P no poprostu samo zło...
Tych wszystkich którzy upajają się zgiełkiem mass mediów, kretyńskim uśmiechem reklamy, zaniedbaniem przyrody, brakiem dyskrecji wyniesionym do rzędu cnót, należy nazwac kolaborantami nowoczesności.

6
na tym swiecie jest tak, ze kazdy to samo, odebrac moze inaczej.

stalo sie.

tak, tak, czytalismy to samo.

inne poczucie humoru moze byc jednym z powodow, dla ktorych inaczej widzimy to opowiadanie.

ja swego pogladu na tekst nie zmienie.

mnie nie rozsmieszylo ani jedno zdanie.

mag raz w tekscie sie posral ze smiechu (???).

nie zycze tego nikomu :wink:

kogos cos smieszy, mnie odrzuca np dialog o blondynce i takie tam.

feminizm nozem w kieszeni mi sie otwiera, jak czytam chociazby o zamianie zony na owce.

fuj! kazda kobieta jak kawal miesa.

az tak luzackiego poczucia humoru nie posiadam.

przykro mi bardzo!

jednak, jak juz wspomnialam, czekam na kolejne czesci.

wrogiem autora przeciez nie jestem tylko ten tekst mi nie odpowiada..



zeby nie bylo, ze wplatam tu dialog, zakoncze swoje rozwazania.
"czas nie leczy ran tylko przyzwyczaja do bolu"

7
A może Twoje opinie są niewiarygodne? Może jesteś wtórna? Może Twoje opinie są szkodliwe? Myślałaś kiedyś nad tym?
"Ostatecznie mamy do opowiedzenia tylko jedną historię." - Jonathan Carroll

8
mam prawo do swojego zdania.

nikt jeszcze nie umarl od krytyki.

tekst sie krytykuje, a nie krytykujacego podobno.

rozumiem, ze jakbym sie zachwycila, to wszyscy byliby zadowoleni.

jezeli komus ten tekst przypadl do gustu, to nie znaczy, ze myle sie ja.

opinia moja szkodliwa nie jest, szkodliwe moze byc wszczynanie klotni, ktora sensu i podstaw nie ma.

jezeli urazilam Ciebie, kanadyjczyk, to przepraszam, choc nie wiem czym.

dziwi mnie Twoja wrogosc.



ta rozmowa jest niepotrzebna.

kazdy niech pisze, jakie ma odczucia, czytajac opowiadanie i tego sie trzymajmy.



nie rozumiem kopania czyjejs dupy za wyrazenie swojego zdania.
"czas nie leczy ran tylko przyzwyczaja do bolu"

9
Stary, daj sobie spokój.. Pisze choćby w regulaminie, że każdy może wyrazić swoją opinię, i jakoś nie widzę potrzeby, żeby ganić osoby za to, że myślą inaczej niż ty. To jest jakiś przejaw bolszewizmu myślowego! :lol: :wink: Jeśli masz gorszy dzień, to raczej nie na forum się wyżywaj, bo takie coś to tylko pozostawia niesmak. Poza tym nie widzę, czemu tak cię rozdrażnił post MC?



A co więcej pisze, żeby nie komentować czyiś opinii, więc jeśli chcemy polemizować to chyba w innym dziale, tak mi się wydaje. Wiem, że sam to czynię więc przejdźmy do tekstu.



Będzie krótko, zwięźle. Tekst napisany sprawnie, choć pomysł właściwie żaden- ot, sobie spotykają magowie i są bardzo wyluzowani, (i jakoś nie mogę uwierzyć, że to niby jest "łamanie konwencji", bo ja już mam na dysku dwa teksty o podobnych tematykach, komediowych). Dalej. Błędów nie szukałem i chyba nie ma większych. Ogólnie jest to takie średnie. Po paru piwkach można niby się pośmiać, bo to mniej więcej taki poziom, ale w świetle dnia nie robi dobrego wrażenia. A fragment o żonie i owcach to już był nieco żenujący, wyświechtany i nic w tym nowego nie widziałem (vide kawały góralskie), nie mówiąc już o śmieszności. Jedyne co wzbudziło mój uśmiech to kwestia - "Spierdalać mówię, bo klasnę! ". :lol:



Lepiej byłoby się postarać o coś bardziej wysublimowanego. Bo takie opowiadanie nikomu raczej nie zapadnie głęboko w pamięci.



Pozdrawiam! Allo!

:wink:
[img]http://runmania.com/f/760802a36fa3a4109f729b1d7e63950b.gif[/img]



"And so what is love? And who am I?

To dare to pull the stars from your favourite sky"

10


  Ludziska, każdy ma prawo do wyrażania swojej opinii; od niego zależy w jaki sposób ją zaprezentuje. Nikt jednak nie ma prawa do obrażania innych.



  Myślę, że niema najmniejszego sensu wszczynać awantur, przepychanek słownych, prawda? Bo po co to wszystko? Przyjdzie ktoś wyżej od Was postawiony i posypią się czerwone kartki (tylko nie arbiter Webb. Howard oczywiście!).



  Podajcie sobie dłonie, uściśnijcie się. Wymieńcie Braterskie spojrzenia i żyjcie w zgodzie...
Najtrudniej nauczyć się tego, że nawet głupcy mają czasami rację. – Winston Churchill

11
O proszę, jakie emocje się wkradły w debatę nad mym dziełem :D Zupełnie nie potrzebnie...

Pozwólcie, że teraz ja dorzucę tu swoje trzy grosze i podejmę polemikę tam gdzie widzę ku temu sens. Z góry też przepraszam za chaos jaki zapanuje w tym poście, ale szczerze mówiąc nie wiem dokładnie jak się za to zabrać ;/



Przede wszystkim dziękuję Wam za poświęcenie swego czasu na czytanie tekstu, jak również na przelanie na forum swoich wrażeń.



Ok, do rzeczy:



1. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że zafundowane w opku poczucie humoru, może się nie każdemu podobać i - rzecz jasna - nie mam o to do nikogo pretensji. Tak się składa, że akurat "Kroniki..." kilka osób już czytało i wiem, że mogą wywoływać skrajnie różne emocje. Niektórzy wolą humor z wyższej półki; inni z niższej. Tak to już jest. Zabawne jest jednak tak naprawdę to, że co jest z jakiej półki, nie jest tak oczywiste jak na pierwszy rzut oka może się wydawać.



2. *MC

"nie rozumiem, co obok siebie robia magowie, gobliny, fiskus, urzad pracy i minister (oswiaty) i fundusz zdrowia." - szczerze mówiąc, nie rozumiem co tu rozumieć. Zdaję sobie sprawę, że istnieje kanoniczny obraz świata fantasy, w którym nie ma NFZ-u, US-u, ale co z tego? Doskonale rozumiem, że możesz tego "nie kupować", że wolisz jak wszystko jest na swoim miejscu, ale... Kurde, nie wiem jak to napisać byś nie poczuła się urażona (czego oczywiście nie chcę). Hmm... Powiedzmy, że nie wszystko musi być na swoim miejscu.

"jezyk prostacki, nie jak na magow przystalo." - w sumie j.w.

"wizg? niedoedukowana jestem chyba, bo nie wiem, co to takiego." - nie mi to oceniać :P Człowiek uczy się całe życie. Nowych słów też.

"poza tym zyla uwypuklila sie na szlachetnym czole czarodzieja? szlachetnym? "lacina" wymiata tez szlachetnie. " - a to taki subtelny żarcik poprzez kontrast.

"interpunkcja tez do dopracowania. " - w tym wypadku byłaś zbyt delikatna. Interpunkcja jest fatalna, ale nie mogę się jakoś przemóc by się tego wyuczyć. Zawsze mam wrażenie, że jak będę stawiał przecinki wszędzie tam gdzie jest to wymagane, chociażby zamykając zdanie podrzędne; przed "że", "który", przy wyliczaniu, to się zaprzecinkuję :D Co nie zmienia faktu, że interpunkcja u mnie leży.

"jak sie jest magiem, to na pewno nie studiuje sie zwojow w bibliotece akademickiej." - a tu mnie zaskoczyłaś, bo to jest akurat stosunkowo kanoniczne podejście :P

"jak zrobiles z nich pijakow, to powinnam sie w tym momencie zamknac.

magowie na zasilku, wulgarne dwa pijusy, ktorych w ich swiecie nikt nie chcial i gdzies sie musieli ulokowac, zeby ponarzekac i zalac smutki. "
- wtedy nie do końca byłoby to pełne (jeśli w ogóle) przełamanie archetypu maga tylko ukazanie marginesu archetypowego maga.

"kogos cos smieszy, mnie odrzuca np dialog o blondynce i takie tam.

feminizm nozem w kieszeni mi sie otwiera, jak czytam chociazby o zamianie zony na owce."
- heh, w historii ludzkości dosyć często zamieniano kobiety na/za owce, ze względów tak gospodarczych jak i erotycznych :D I żeby było jasne - nie jestem żadną męską szowinistyczną świnią (no może antyfeministą), ale uważam, że do wszystkiego trzeba mieć zdrowy dystans. Tym bardziej w tak absurdalnych czasach, w jakich przyszło nam żyć; kiedy to można oberwać po głowie za stwierdzenie "płeć słabsza", a niedługo będziemy musieli używać, zamiast "kobieta" zwrotu: "mężczyzna inaczej".

Chill! 8)



3 *Sola Sel

"nie "tą blondynkę" lecz "tę", tak jak i "tę książkę", "tę gazetę". " - aaa! I tu mnie masz :) WSTYD! Swoją drogą nie wiem ja Wy, ale ja mam pierońskie problemy ze sprawdzaniem swoich tekstów. Mogą leżakować jakiś czas nietykane, mogę o nich nie myśleć, ale jak biorę się za sprawdzanie i tak wiem co jest tam napisane i sam kończę wyrazy zdania i nie mogę prawie nic wyłapać ;/

"Co do języka to nie rozumiem dlaczego łączysz potoczyzmy i słownictwo zakrawające na archaiczne." - a dlaczego nie? :P



4 *wiedzmin89

Przede wszystkim cieszę się, że trafiłem z poczuciem humoru i że dobrze się bawiłeś :jupi:

"Niby o niczym, ale to nie wyglada na zamkniętą całośc." - ech, tu Cię rozczaruję ;/ ale czy wszystko musi być o czymś? Czasami po prostu mam ochotę pośmiać się z SG-1, Harrego Poterra, NFZ-u, Anakina Skywalkera, feministek, Georga W. Busha, poprawności politycznej czy Romana Giertycha. Czy od razu trzeba budować większą całość; jakiś głębszy sens? Wiesz, czasami - dla własnego zdrowia psychicznego - trzeba popaplać się w błocie; zalać w trupa itd. Chciałem by czymś takim były też moje Kroniki...



5 *kanadyjczyk

Rozumiem, że broniłeś autora Kronik i za tą Ci dziękuję, ale obrona chyba nie była konieczna ;) A poza tym warto pamiętać, że każda opinia - nawet ta najbardziej krytyczna (szczególnie taka) - jest zawsze przydatna.



Uff! I to chyba na tyle. Mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze przy okazji innych tekstów tak moich, jak i Waszych.

Jeszcze raz dzięki za poświęcony czas.

Pozdrawiam!
Ludzkość wymyśliła wiele sposobów samobójstwa. Ci, którzy próbują uśmiercić swoje ciało, znieważają boskie przykazania na równi z tymi, którzy próbują uśmiercić swoją duszę, choć zbrodnia tych ostatnich jest mniej widoczna dla ludzkich oczu.

12
Hmm, potrzebna jest moja interwencja?

Lepiej żeby tak nie było.

Pamiętajcie tutaj NIE komentujemy czyiś komentarzy tylko teksty!

Tak więc proszę o nie robienie tego więcej, jeśli macie coś jeszcze sobie do powiedzenia to zachęcam do zrobienia tego za pośrednictwem PW.

Dziękuję za uwagę.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

13
Zapis dialogów, przykład:
- Cześć Istrixie! Zmęczony po wczorajszym? – uścisnęli sobie dłonie.
źle. Uścisnęli z dużej.


ów tajemniczy krąg nigdy nie wykazywał, żadnej aktywności
skąd tam u licha przecinek? <przecinki kuleją>


nic nie wskazywało też na to by rzeczywiście był jakimś przejściem w zaświaty,
za to tutaj by się przydał przecinek przed "by"


te ich mechaniczne coś zabiorą nam
"mechaniczne coś" to liczba pojedyncza a "zabiorą" odnosi się do mnogiej


- Ty wiesz! Ja wiem! Wszyscy wiedzą! Z wyjątkiem fiskusa!
w końcu coś dobrego!

a teraz, a to jest zmęczona, a to śmierdzę czarami,
i znowu nice ;)





No, nie wiem. Pomysł nie jest zły. Dopiero zaczynam "czuć" postacie a tu koniec ale nic to. Sięgnę do drugiej części. Powiedzmy, że pomysł mnie się podoba.

Wykonanie trochę mniej mi leży. Nie jest to wybitne opowiadanie ale wydaje mi się, że to ci dużej różnicy nie robi. Teksty takie jak te mają śmieszyć <nie martw się, poczucia humoru są różne, jednych będą śmieszyć innych nie>. Ja tam się dwa razy uśmiechnęłam do monitora, więc przypuszczam, że to się może podobać :) Nie zanudziło na śmierć, więc ok.

Zobaczę jeszcze jak to dalej wygląda :)



Pozdrawiam serdecznie :)
"It is perfectly monstrous the way people go about, nowadays, saying things against one behind one's back that are absolutely and entirely true."

"It is only fair to tell you frankly that I am fearfully extravagant."
O. Wilde

(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.

14
O jezu!





Czuję się sponiewierany!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!





To jest... nie to... brak mi słów.



To jest UKRYTY WYMIAR!!!!!!! :D



Padłem ze śmiechu. Poważnie. Tekst jest przemyślany, składny i zabawny. Postaci, mimo że słabo narysowane, tworzysz w dialogach.

Po raz pierwszy czytałem coś tak zabawnego na tym forum..... Boskie :D


Nazywam się Jack O’Neill, to jest major Samantha Carter, Teal’c i doktor Daniel Jackson. Przybyliśmy z planety zwanej...

- Wypierdalać! – ryknął Istrix, gdy otrząsnął się z szoku, a fioletowa żyła znów uwypukliła się na szlachetnym czole czarodzieja, tym razem znacznie przy tym pulsując.


Spadłem z krzesła. Dosłownie :DDDDDDDDDD



Bardzo dobre!

Dodane po 11 minutach:

Już wiem, dokąd trafili ludzie z Gwiednych Wrót :D
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

15
Heh, Martinius, cieszę się, że się podobało. Mam nadzieję, że nie zrobiłeś sobie krzywdy przy tym upadku z krzesła :D




O jezu!





Czuję się sponiewierany!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!





To jest... nie to... brak mi słów.



To jest UKRYTY WYMIAR!!!!!!!




- a czy ten tekst mogę wykorzystywać w materiałach promocyjnych? :)
Ludzkość wymyśliła wiele sposobów samobójstwa. Ci, którzy próbują uśmiercić swoje ciało, znieważają boskie przykazania na równi z tymi, którzy próbują uśmiercić swoją duszę, choć zbrodnia tych ostatnich jest mniej widoczna dla ludzkich oczu.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron