Gitara, filmomania i Kleofas [obyczaj] fragment

1
Z lekkim opóźnieniem, ale wiadomo -wakacje- :)) to taka lekka próba, mam nadzieję, że wam się spodaoba.





Był piątkowy letni wieczór, a ja jak zwykle siedziałam zatopiona w moim fotelu z kotem na brzuchu. Dzisiaj był już „Leon Zawodowiec”, „Piękny umysł” i „Przerwana lekcja muzyki”. Ten ciężki maraton zatopił mnie jeszcze bardziej w dołującym nastroju. Depresja – można to chyba tak nazwać.

Pod koniec napisów „Przerwanej..”, nieodgadnionym sposobem miałam przed sobą cztery litrowe opakowania po lodach śmietankowych. Muszę przyznać, że było to dziwne. Po pierwsze, dla średniego wzrostu zgrabnej kobietki jest to zastanawiające (z powodów czysto babskich: „Do cholery! czemu ona jest taka chuda!”); a po drugie, ja nie lubię lodów śmietankowych. Można jeszcze dodać fakt, że jest to pewnego rodzaju wyczyn ze względów pojemnościowo-żołądkowych. Głębsze zastanowienia nad tym problemem nie dawały mi żadnej satysfakcji, więc dałam sobie z nimi spokój.

W tej chwili interesuje mnie tylko moja depresja. Mary twierdzi, że urojona, ale ona nie jest dla mnie osobą obiektywną. Zresztą, nawet jeśli ma rację to nadal jestem chora, bo wychodzi mi z tego schizofrenia.

Odrywając się od mojej osoby, Mary to Maria Zinkiewicz, moja serdeczna przyjaciółka, studiuje psychologię i może dlatego w ogóle się moimi problemami nie przejmuje. Kocham ją jednak, miłością wielką i bez niej chyba bym zdechła w tej mojej kawiarni; bo ja kelnerką jestem. Z przymusu.

A tak generalnie to mój problem polega na tym, że jestem sama. Nie mam faceta, a jest mi potrzebny na wczoraj. Broń Boże, jakiś książę z zasranej bajki! Prawdziwy, porządny facet, konkretny, a nie jakiś tam laluś. Najlepiej jakiś drwal. o! drwal! Domek w lesie i gromadka krasnoludków - to byłoby niezłe.

Tak, to musi być schizofrenia. Za dużo sobie wyobrażam.

Z ciężkim sercem, a jeszcze bardziej ciężkim żołądkiem wstałam z fotela i nieco chwiejnym krokiem ruszyłam do łazienki. Przy okazji wywaliłam na podłogę miskę z orzeszkami, wypowiadając kilka niecenzuralnych określeń.

- Nie będę sprzątać. Do jutra mi to przecież nie zgnije. – mruknęłam do siebie i poszłam zrobić sobie dawno obiecywaną kąpiel. Ta przyjemność trochę poprawiła mi humor i położyłam spać z myślą, że przecież jutro może być lepiej.



Na dźwięk mojej ukochanej „Save tonight” zwlekłam się z łóżka najwolniej jak potrafiłam. Nie dało mi to kompletnie żadnego zysku, bo na przygotowanie się do wyjścia zostało mi 6 i pół minuty, co przy moich potrzebach jest czasem zdecydowanie za krótkim. Wychodząc z mieszkania mignęłam sobie przed lustrem, dzięki czemu zostałam nieco pocieszona, bo nie wyglądałam tak źle jak powinnam. Z tego wszystkiego zapomniałam nakarmić Kleofasa. Trudno. Najwyżej schudnie.

Między moim mieszkaniem na Koszykowej a kawiarnią jest jakieś 15 min drogi kiedy się człowiek spieszy, a z niewyjaśnionych względów zrobiło się dziś 9. Może powinnam zostać lekkoatletyczką zamiast pracować w kawiarni? Chyba już za późno.. Chociaż zawsze mogę być trenerem. Absurdalna myśl.

Kiedy wpadłam do lokalu, Ewa przygotowała już praktycznie wszystko do dziennego funkcjonowania, a mnie podsumowała tylko niezbyt przyjemnym spojrzeniem, nie odezwała się słowem. Zresztą, jak zwykle. Poszłam na zaplecze, ubrałam się w nasz wspaniały uniformik i przykładnie zaczęłam pracę.

Do ósmej nie miałam nawet chwili, żeby chociaż pomyśleć o własnym śniadaniu, bo musiałam myśleć o tej podstawowej potrzebie tłumu zaspanych warszawiaków. Dopiero tu widać jak bardzo nie mamy dla siebie czasu w dzisiejszym świecie. Latamy tylko nakręceni jak te maszyny, robiąc wszystko machinalnie, nawet zbyt się tym nie przejmując, bo nasze „Ale ten świat pędzi!” staje się też przyzwyczajeniem. Kiedy wreszcie mogłam wypić sobie kawę, bo zrobiło się tymczasowo pusto, jak na złość, do kawiarni weszła dziewczyna w czerwonym płaszczu.

- Poproszę kawę bez cukru, tylko zwykłą, nie tę rozpuszczalną – rozejrzała się po wystawie – i jakieś ciastko. Jakiekolwiek.

- Już podaję. – powiedziałam, może niezbyt uprzejmym tonem, ale to i tak był najlepszy ton, jaki w tej sytuacji udało mi się wydobyć. Zrobiłam, jej tę kawę i podałam razem z kawałkiem napoleonki. Co też nie było bardzo grzecznie wykonane. Teraz jak o tym myślę to cieszę się, że Ewy wtedy nie było. Pięć minut rozmowy z Jeznachem i pensja kolejny raz obniżona. A podobno taki wspaniały kraj. Wracając do dziewczyny to też powinnam jakiś odpowiedni komentarz otrzymać, a ona tylko promiennie się uśmiechnęła i odwróciła do okna, przyglądając się życiu na ulicy. Pomyślałam, że jest jakaś dziwna, ale tak właściwie to teraz wszyscy dziwni, a ona jest raczej inna pozytywnie, więc czego się czepiać. To raczej ze mną jest problem.

Po wypiciu kawy, zjadłam śniadanko i zaczęłam sprzątać. Dochodziło południe, a w kawiarni siedziała tylko dziewczyna, więc nie pozostawało mi nic innego. Nagle z zaplecza wypadła Ewa, rzucając tylko, że ona już skończyła na dzisiaj i zostaję sama. Jak dla mnie to lepiej, działa mi ta kobieta na nerwy.

Pół godziny później nie miałam już nic do roboty i usiadłam sobie spokojnie przy jednym ze stolików, żeby poczytać gazetę. Pomijając dział polityczny, przeszłam od razu do kultury, bo to nie był dobry moment na kolejne nerwy. Kiedy przeglądają kolejne rubryki ponownie dotarłam do górnej krawędzi strony, nad błękitną ramką z napisem „Książka”, ukazała mi się para zielonych oczu, niewątpliwie pięknych, ale i kobiecych, bo podkreślonych makijażem. Odłożyłam gazetę i okazało się, że dziewczyna w płaszczu siedzi przede mną i uważnie mi się przygląda.

- Mogę czymś jeszcze pani służyć? – zapytałam

- Chciałam zapłacić za śniadanie. – odpowiedziała dziewczyna, równie przyjemnym i ciepłym głosem co przy zamówieniu.

„Najwyższa pora” – pomyślałam. Siedziała tu już w końcu dwie godziny, chociaż to co zamówiła już dawno jej się skończyło, ale nie płacą mi – mniejsza o to ile – za to żeby spokojnych klientów odstraszać. Poszłyśmy do kasy, ona uregulowała rachunek, a ja już miałam zająć się gazetą, gdy spostrzegłam, że dziewczyna nadal przede mną stoi opierając się o ladę.

- Nie wiem o co pani chodzi, ale chciałabym zająć się już sobą, więc skoro jest jakiś problem, niech mi pani powie i po sprawie – powiedziałam, zastanawiając się czy jakbym była niegrzeczna to szybciej stąd by wyszła. Tyle, że wtedy pewnie nie przyszłaby ponownie.

Dziewczyna uśmiechnęła się i oparła brodę na dłoni.

- Jestem Majka.

- A ja jestem Weronika, bardzo mi miło, ale nie wiem co to ma do rzeczy. – odpowiedziałam, jednocześnie czując jakieś dziwne ściskanie w klatce piersiowej, jakby przeczucie mówiło mi, że coś nie gra.

- Mi też jest przyjemnie poznać ciebie. Chociaż często tu bywam i znam cię z widzenia. Robisz pyszną kawę.

Z widzenia? Pierwszy raz ją widzę! Może i nie mam pamięci do twarzy, może jestem zaspana i działam jak robot, ale chyba bym ją kojarzyła. Chyba.

- Nie wiem do czego prowadzi ta rozmowa i chcę ją jak najszybciej zakończyć, więc jeżeli nic więcej nie zamawiasz, to daj mi już spokój. – to mówiąc, udałam się do swojego stolika i gazetki.

Dziewczyna zastąpiła mi drogę.

- Chciałabym, żebyś pojechała ze mną do Paryża. – powiedziała machając mi przed nosem dwoma biletami lotniczymi.
"Robiłam wiele różnych rzeczy, na które nie byłam przygotowana. Później próbowałam jak szalona sobie z tym radzić."

2
Eee wiec tak sobie zerknąłem i jak już doczytałem do połowy to stwierdziłem że nie ma sensu nie kończyć bo czyta się całkiem dobrze :P

Niestety nie przepadam za tak zwanymi opowiadani obyczajowymi i podobało mi się średnio, tym bardziej średnio bo nic z tego co napisałaś nie wynika nic się nie dzieje i tak ciężko mi cokolwiek na pisać.

Twoja bohaterka mnie irytuje. To po pierwsze, druga sprawa w kilku miejscach niektóre zdania skrzypią i trzeszczą jak się je czyta. Poza tym jest dobrze jeśli mówimy o warsztacie, no i ja wole 3 osobę.



P.S. Mam nadzieje że Wereonika to nie ty (tzn jesteś inną osobą)



Pozdrawiam i chętnie przeczytam coś Twojego w 3 :P
"Tworzenie od niweczenia.

Kres od początku,

Któż odróżni z całą pewnością?"

3
zdecydowanie nie ja :)

to właśnie próba pisania w pierszej osobie ;p

dzięki za komentarz. pozdrawiam
"Robiłam wiele różnych rzeczy, na które nie byłam przygotowana. Później próbowałam jak szalona sobie z tym radzić."

4
Cieszę się, bardzo chętnie przeczytam coś twojego w 3 w przyszłym tygodniu Mam nadzieję że pokażesz :D
"Tworzenie od niweczenia.

Kres od początku,

Któż odróżni z całą pewnością?"

5
O, widze ze zaczynasz dopiero... ale nie boj nie bede sie znecal jak coponiektorzy lubia :D

Mi osobiscie nic w tekscie nie zgrzytalo... co najwyzej fusy po kawie ktora pilem czytajac...



"Tak, to musi być schizofrenia. Za dużo sobie wyobrażam" - bez przesady, bujna wyobraznia to jeszcze nie schizofrenia :D mam kolege chorego wiec cos tam o tym wiem :P taki maly szczegol zebys... no mozna koloryzowac ale z umiarem, moze depresja endogenna, albo dwubiegunowa :P ewentualnie zaburzenia osobowosci ... :P nie wiem, schizofrenia to grubsza sprawa



"Leon Zawodowiec”, „Piękny umysł” i „Przerwana lekcja muzyki” <- po takiej kompilacji bylbym najwyzej rozkrecony do dalszego ogladania, a ciezki seans to dla mnie wyglada w ten sposob -> Requiem dla snu, Inland Empire, Eraserhead, Spun, Cela... sie rozpisalem, no ale ja moglbym caly dzien ogladac, kurde ale po takim seansie to bym wymiekl... napewno przy eraserhead bym sobie dal spokoj :P



A teraz uwaga uwaga, byly wzmianki o niczym a teraz ciut konkretow. Styl mi sie podoba... lekko sie czyta, taka kobieca literaturka... nie w moim guscie ale nie o to chodzi bo zawsze sie ktos znajdzie kto twoj tekst zwinie w kulke i rzuci za piec. Dopiero zaczynasz... i tak mi sie wydaje, a kobiety maja do tego wieksza sklonnosc - zawarlas watki biograficzne typu gust filmowy (swoja droga bardzo dobry jak na dziewczyne) i jakies tam sady o swiecie. Osobiscie to dla mnie za malo, lubie zaglebic sie do reszty w rozmyslania o zyciu, ludziach, swiecie itd itd I wcale nie narzekam jak ktos sie mocno rozpisze (choc mi sie dostalo w dupe pare razy :P).

Zakonczenie... daje troche niejasnosci... jak dla mnie to ona z braku faceta powinna zostac lesbijka i pojechac z tamta do Paryza, to by bylo troche inne niz zawsze... no bo co... faceta mialaby znalezc i zyc dlugo bla bla bla... ile razy to juz bylo, oczywiscie jesli opiszesz to doskonale to moze byc i milionowy raz ale... Ja osobiscie bym ja zabil (bo pewnie nie wpadl bym na pomysl z laska proponujaca lot do paryza), wpadlaby pod ciezarowke i jakis gosc by ja odwiozl do szpitala, bla bla zakochal sie po drodze a ona by mu na zlosc umarla, a co! Nie lubie happy endow bo w zyciu rzadko wystepuja.



No prosze jak sie rozpisalem... nie wiem czy cos z tego ci sie przyda, ale miejmy nadzieje. Tekst nie jest zly, lekki przyjemny, jesli starczy ci wyobrazni, motywacji... wiesz.. jak pomysl nie bedzie gubil powietrza to nawet cos fajnego by moglo wyjsc z tego
Tych wszystkich którzy upajają się zgiełkiem mass mediów, kretyńskim uśmiechem reklamy, zaniedbaniem przyrody, brakiem dyskrecji wyniesionym do rzędu cnót, należy nazwac kolaborantami nowoczesności.

6
Ona właśnie miała zostać lesbijką :) a właściwie ta druga jest i do Paryża miała z nią pojechać. Co dalej nie wiem. Nigdy tego nie planuje, to raczej jak czytanie innej książki - wszystko przychodzi samo. Może to źle. Zaczynam, to fakt, i uczę się dzięki takim właśnie komentarzom :wink: za co wielkie dzięki.



Pozdrawiam ][ może w następnym tygodniu będzie dalszy ciąg ;p o ile tak można.



P.S. dla ludzi są różne 'maratony', nadmieniony jak dla mnie byłby bardzo przyjemny :D i ona jest nieco dziwna, lubi przejaskrawiać, dlatego schizofrenia
"Robiłam wiele różnych rzeczy, na które nie byłam przygotowana. Później próbowałam jak szalona sobie z tym radzić."

7
Ciekawy tekst.



Podoba mi się jako całość, nie początek większej historii. Moim zdaniem ostatnie zdanie to idealne zakończenie.



ładnie wykreowałaś główną bohaterkę. Niekoniecznie wzbudza sympatię, ale właśnie o to chodzi, nie jest płaska i plastikowa.To druga, po zakończeniu, zaleta.



Trzecia to całkiem luźne pióro, przyjemnie mi się to wszystko czytało.



Poza tym też lubię, kiedy bohaterowie mają własny gust.



źle zapisujesz dialogi. Mówię o tej brzydkiej kropeczce, którą lubisz stawiać, np. tu:


Chciałam zapłacić za śniadanie. – odpowiedziała dziewczyna
Kropka po "śniadanie" to błąd. Jeśli tam dalej jest mała litera, to przed myślnikiem nie może być kropki.



Trochę interpunkcji, np.:


Wracając do dziewczyny to też powinnam jakiś odpowiedni komentarz otrzymać
dziewczyny przecinek


Nie wiem o co pani chodzi,
nie wiem przecinek



Nie pamiętam, czy były inne błędy, czytałem już parę dni temu, a teraz znów muszę znikać.



W każdym razie ładnie skonstruowana postać, fajne zakończenie i lekki styl = opowiadanie, które czytałem z przyjemnością. :)



Pozdrawiam.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

Re: Gitara, filmomania i Kleofas [obyczaj] fragment

8
Patren wymienił Ci parę błędów, to ja dodam kilka innych:


"Przerwanej..”


"Przerwanej...".


czemu ona jest taka chuda!”


"Czemu...".


Zresztą, nawet jeśli ma rację to nadal jestem chora, bo wychodzi mi z tego schizofrenia.


"Zresztą, nawet, jeśli ma rację, to nadal jestem chora, bo wychodzi mi z tego schizofrenia".


Kocham ją jednak, miłością wielką


Bez przecinka.


o! drwal!


Powtórka z rozrywki: "O! Drwal!".


Domek w lesie i gromadka krasnoludków - to byłoby niezłe.

Tak, to musi być schizofrenia.


Niby w dwóch zdaniach, ale nieco mi zgrzyta i podchodzi pod powtórzonko.


Między moim mieszkaniem na Koszykowej a kawiarnią jest jakieś 15 min drogi kiedy się człowiek spieszy, a z niewyjaśnionych względów zrobiło się dziś 9.




"...piętnaście minut drogi, kiedy się człowiek spieszy, a z niewyjaśnionych względów zrobiło się dziś dziewięć".


Chyba już za późno..


Trzy kropki.


Dopiero tu widać jak bardzo nie mamy dla siebie czasu w dzisiejszym świecie.


"Dopiero tu widać, jak bardzo nie mamy dla siebie czasu w dzisiejszym świecie".


Zrobiłam, jej tę kawę i podałam razem z kawałkiem napoleonki.


Bez przecinka.


Teraz jak o tym myślę to cieszę się, że Ewy wtedy nie było.


"Teraz, jak o tym myślę, to cieszę się...".


się uśmiechnęła i odwróciła do okna, przyglądając się życiu na ulicy. Pomyślałam, że jest jakaś dziwna, ale tak właściwie to teraz wszyscy dziwni, a ona jest raczej inna pozytywnie, więc czego się czepiać.

przeglądają


"Przeglądając".


- Mogę czymś jeszcze pani służyć? – zapytałam


Z kropką na końcu.


chociaż to co zamówiła już dawno jej się skończyło, ale nie płacą mi – mniejsza o to ile – za to żeby spokojnych klientów odstraszać.


Przecinki po "zamówiła" i każdym "to".


Poszłyśmy do kasy, ona uregulowała rachunek, a ja już miałam zająć się gazetą, gdy spostrzegłam, że dziewczyna nadal przede mną stoi opierając się o ladę.


Przecinek po "stoi".


- Nie wiem o co pani chodzi, ale chciałabym zająć się już sobą, więc skoro jest jakiś problem, niech mi pani powie i po sprawie – powiedziałam, zastanawiając się czy jakbym była niegrzeczna to szybciej stąd by wyszła.


"- Nie wiem, o co pani chodzi, ale chciałabym zająć się już sobą, więc skoro jest jakiś problem, niech mi pani powie i po sprawie – powiedziałam, zastanawiając się, czy, jakbym była niegrzeczna, to szybciej stąd by wyszła".


- A ja jestem Weronika, bardzo mi miło, ale nie wiem co to ma do rzeczy. – odpowiedziałam, jednocześnie czując jakieś dziwne ściskanie w klatce piersiowej, jakby przeczucie mówiło mi, że coś nie gra.


"- A ja jestem Weronika, bardzo mi miło, ale nie wiem, co to ma do rzeczy – odpowiedziałam, jednocześnie czując jakieś dziwne ściskanie w klatce piersiowej, jakby przeczucie mówiło mi, że coś nie gra".


- Nie wiem do czego prowadzi ta rozmowa


"Nie wiem, do czego...".


- Chciałabym, żebyś pojechała ze mną do Paryża. – powiedziała machając mi przed nosem dwoma biletami lotniczymi.


"...powiedziała, machając".



Krótko mówiąc, zwróć uwagę na przecinki, powtórzenia i kropki, są to jednak drobiazgi, które nie zakłócały mi czytania.



Zgadzam się, bohaterka wyrazista, nie trąciła papierem ani przesadnie klimatem tzw. "literatury kobiecej", za którym to gatunkiem nie przepadam. Faktycznie masz lekkie pióro, umiesz tworzyć przyjemny klimat...



Ach, a co do zakończenia - myślę i myślę... W zasadzie, takie urwanie na tym Paryżu, bez kontynuowania, także ma swoją zaletę, pozwala pójść wyobraźni dalej, nie narzucasz jakiejś swojej konkretnej wizji. No, i nie trzeba się martwić, że kolejny fragment zepsuje (odpukać!) naprawdę dobry obraz, jaki stworzyłaś.



Trzymaj się.
"Tymczasem zaś trzymajcie się ciepło i bądźcie dla siebie dobrzy".

Przedmowa - list do Czytelnika z "Zielonej mili" Stephena Kinga.



"Zawsze wiedziałem, że jestem cholernie wyjątkowy".

Damon Albarn
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”