Ty? Ty nie istniejesz tutaj... [groteska,komedia] rozdzia

1
Rozdział I





Nie żebym się skarżył, ale jak można nazwać dziecko Kleofas?? Niby to niczyja wina, że moi rodzice ( w szczególności ojciec) są absolwentami uniwersytetów archeologicznych i mają fioła na punkcie Egiptu. Ojciec mówi, że to bardzo charakterystyczne i piękne imię... tłumaczy to KLEOFAScynacją ... Czort wie czy Kleopatra była fascynująca? Myślę, że wszyscy ją lubią, bo widać jej biust w każdym dostępnym w TV filmie... Na wystawie figur historycznych w pewnym mieście szukaliśmy z matką ojca przez cztery godziny, dopiero wtedy mój brat Ramzes ( i wszystko jasne) wpadł na pomysł przeszukania wystawy

„ Starożytność i seks” gdzie znaleźliśmy tatę przystawiającego się do woskowej Kleopatry. Skoro już wspomniałem o Ramzesie, ma 15 lat, co czyni go o całe 2 lata młodszym ode mnie. Do jego codziennych zajęć (prócz fizjologicznych) należy głównie wkurwianie mojej skromnej osoby i macanie Play Station 3. Mam też siostrę Oliwię. Tak, wiem. Szlag mnie trafia, że jako jedyna z naszego rodzeństwa nie musi na siłę szukać sobie ksywek rodem z BravoGirl... Jako, że tylko ona jest dorosła musimy ją tolerować w celu osiągnięcia korzyści pijackich.

Nie inaczej będzie jeśli chodzi o największą imprezę przyszłego roku. Z racji, że już w styczniu obchodzę osiemnaste urodziny, Boże Narodzenie spędzę na spisywaniu na obrusie wigilijnym potrzebnych ilości piwa. Apropos Gwiazdki, która już za tydzień, muszę kupić siostrze prezent. Rokroczną tradycją w rodzinie jest losowanie adresata twojego podarunku. Pech chciał, że zamiast brata, któremu kupiłbym szczoteczkę do zębów, albo jakiś nudny perfum, by wabił i tak już lecące na niego laski, dostałem moją super – dokładną, poukładaną siostrunię, której będę musiał odpalić prezent inny niż na „odczep się”. Ona nie jest Ramzesem, który dostaje od mamy skarpetki, a na następny dzień nosi w jednej z nich komórkę, a drugą „gubi” i zapomina o wszystkim o nie, nie !! Oliwia nie zapomni! To jest dziewczyna. One pamiętają o wszystkim! Każdy najgłupszy dar, nawet od młodszego, niedoświadczonego braciszka jest ważny, żeby potem mogła pochwalić się przyjaciółkom, że jej młody jest spoko, albo że jest zagubionym ogniwem. A co się tyczy jej koleżanek – są super ekstra sztukami. Więc jeśli chcę się jakoś towarzysko „podciągnąć” na arenie licealnej nie mogę tym razem zawieść. Trzeba będzie użyć najgłębszych pokładów męskiej psychiki, by odgadnąć, czego chce kobieta na Gwiazdkę. Muszę sprawić, by otwierając prezent spod choinki olśniło ją bardziej, niż kiedy zdała sobie sprawę, że jej pierwszy chłopak kocha bardziej swój samochód niż Oliwię. Zadanie przede mną niełatwe zapewne.

Cóż... mógłbym prawić tak dalej nad genezą powstania mego imienia, nad idiotyzmem znaczenia słowa „rodzeństwo”, czy zbliżających się upragnionych świętach, ale stoję teraz przed wielkim wyzwaniem. Właśnie zapukałem do drzwi najlepszej koleżanki Oliwii – Wiktorii. Po cóż tutaj przyszedłem? Ano kto lepiej mi nie doradzi w sprawie prezentu jak nie najlepsza psiapsiółka? Tak, tak dziewczyny. Myślicie, że chłopaki sami wybierają wam prezenty? Nie łudźcie się. Zawsze mężczyzna powołuje Radę Pomocniczą jeśli chodzi o te sprawy. Dostałyście dwadzieścia jeden róż na urodziny? Spokojnie, wszystkie z ogrodu mamy i z jej podpowiedzi. Kolejne czerwone seksowne stringi? Pomysł zboczonych wiecznie niewyżytych kumpli twego chłopaka. Czekoladki i pluszaki? Wasz boy wyhaczył prawdopodobnie jakiś wyciskacz łez hehe. Nic z tego. W głowie mężczyzny rzadko rodzi się dobry pomysł. Zazwyczaj dobrym pomysłem jest poproszenie o pomysł kogoś z dobrymi pomysłami... ee łapiecie? W każdym razie na taki właśnie plan wpadła moja genialna postać.

Usłyszałem delikatne kroki, piosenka z albumu „Us 5” ucichła... Otworzyła drzwi. Zadrżałem, połknąłem język i przestałem myśleć. Stała przede mną Wiki. Czarnowłosa, o pięknych, również czarnych oczach dziewczyna. Jej ciało wydaje się, wyrzeźbił albo sam Michał Anioł, albo jakiś twórca nieprzyzwoitych filmów nie – dla – dzieci. Każda jej część ciała mówiła do mnie osobno. Z trudem udało mi się przymknąć szczękę, by nie wyglądać jak ostatni idiota. Zresztą wstydzę się krzywego zgryzu (tak na marginesie).

- Hey Ramzes! Wchodź, wchodź, proszę ! – mówiła z taką pasją, że nie zwróciłem uwagi, że pomyliła mnie z bratem. Po prostu lubiłem gdy do mnie mówi, nawet gdy nie wie, że ja to ja. Zresztą nieistotne..

Wszedłem do domu, udałem się do przedpokoju gdzie ściągnąłem buty. Przeszył mnie dreszcz związany z możliwą, powiedzmy: „niefajną” wonią moich skarpetków. Z ulgą przyjąłem do wiadomości fakt, iż moja nad opiekuńcza mama znowu uratowała sytuację cotygodniowym praniem.

- Siadaj Ramzes. A więc chcesz, żebym ci pomogła w sprawie Oliwki?

- Tak w gwoli ścisłości nazywam się Kle... Kleon... ee Leon tak Leon !! Jak ten zawodowiec! Ramzes to mój brat – niczego lepszego nie mogłeś wymyślić debilu!

- Ach przepraszam cię w takim razie słonko! – w jednej chwili położyła dłoń na moich biednych, spoconych dłoniach w geście apolodżajs. Z racji, że nachyliła się i obydwaj jej „przyjaciele” przepraszali mnie razem z nią, przyjąłem skruchę... – Więc jakiej konkretnie pomocy oczekujesz ode mnie?

- Jak wiesz, niedługo zbliżają się święta – zacząłem bardzo dyplomatycznie- W tym roku zaszczyt ofiarowania prezentu dla mojej siostry, a twojej przyjaciółki, przypadł mnie. I tu zaczyna się problem mały ...

- Z przyjemnością!

- Hę? – byłem zaskoczony nie tyle, co ściśnięciem mojej dłoni, która dawno już stopiła się, lecz tak szybkim pojmowaniem wydarzeń i dedukcyjną postawą mojej vis a vis...

- Z przyjemnością pomogę ci odnaleźć właściwy prezent. Wiem przez co przechodzą niedoświadczeni chłopcy.

- Wiesz? – z każdym kolejnym zdaniem próbowałem myśleć o wszystkim innym niż o ewentualnym sypialnianym szaleństwie ze mną i starszą o parę lat koleżanką siostry. Mężczyźni są słabi ...

- Podarunki dla dziewczyn. Bolesna sprawa prawda – w tym momencie mrugnęła i ścisnęła porozumiewawczo moją dłoń. Do cholery czemu mnie nie puści. – Znam to. Przychodzi się po pomoc od kumpelek dziewczyny, albo pyta się o radę siostrę. Tylko błagam nie rozmawiaj o tym z kumplami. Od mojego ex dostałam przedwczoraj czerwone stringi. Zerwałam z nim, gdy się okazało, że nosi taki same, ale to inna historia... Bądź spokojny. Trafiłeś pod właściwy adres. Wypijemy coś i zaraz ruszymy na zakupy okej?

Jedyną reakcją, która byłem w stanie opanować, był anemiczny potakujący ruch głową. Wreszcie wstała i poszła do kuchni. „Wypijemy coś”? Powiedziała „wypijemy coś” czy był to tylko skutek mojej ułańskiej wręcz fantazji. Nietrudno domyślić się, iż po tym przemiłym wstępie w mojej głowie kłębiły się różne myśli... niekoniecznie przyzwoite. No dobra – żadne inne. Wróciła z tacą obstawioną dwoma, jakże kobiecymi imitacjami filiżanek. Herbata. Daj Panie Boże, żeby była z rumem, albo z jakimś środkiem usypiającym. Nie mam nic przeciwko jeśli zostanę wykorzystany dzisiejszego, ślicznego, słonecznego popołudnia. Posłodziłem dwie łyżeczki – standardowo, po czym przystąpiłem do co najmniej przyjemnego, aczkolwiek niekontrolowanego obserwowania jej atutów. Odezwij się kretynie. Powiedz coś! Przecież nie oglądałeś 300 odcinków „Statku miłości”, by podniecać się krajobrazem morskich fal! Niestety jako typowy mężczyzna cierpiałem na zanik czynności mózgowych w obecności takich erodziewczyn jak Wiki. Kurwa, czemu jej najlepsza kumpela nie jest jakimś pasztetem! Przynajmniej widziałbym jaki prezent wybiorę... albo chociaż posłuchał o nim...

- Kolczyki odpadają – zaczęła od biżuterii, ja pierdziele mam nadzieję, że cena będzie teraz schodzić w dół... – Co się tyczy biżuterii... chyba sobie odpuścimy, w końcu jesteś tylko jej bratem, a i finansowo różnie to bywa ...

- Dokładnie! Ee, to znaczy... skoro tak mówisz – nie wierzę! Wreszcie jakaś pojętna dziewczyna! A już ją przekreślałem za wypatrzone plakaty Timberleke’a w jej pokoju

- Taaa ... zastanówmy się teraz nad rzeczami praktycznymi, codziennymi.

- Może szczoteczka do zębów co? Buhahaha ! – zaśmiałem się, by dopiero po jej wpatrzonym we mnie „jak w debila” wzroku, dojść do konkluzji, jakże mój żart był beznadziejny. Lepiej się nie odzywać, lepiej patrzeć... znaczy się słuchać ...

- Jestem w stanie uwierzyć, że siostra podejdzie z entuzjazmem do tej niespodzianki – kocham ironię – ale skupmy się na czymś bardziej „modernistycznym” aniżeli szczoteczka. Słuchaj, co twoja siostra robi tak na co dzień? Wiesz, rzadko u was bywam, nie do każdego domu trzeba się dostać rozwiązując zagadki Sfinksa... – znowu ironia, wydawała się być mistrzynią w tego typu zagrywkach.

- Na co dzień ... – chyba nie na miejscu jest wspominać ustawiczne rytuały golenia nóg, czy palenia papierosów w moim pokoju, by w razie ewentualnej wpadki, zwalić wszystko na brata – czy ja wiem? Lubi przymierzać ubrania, chodzi na zakupy...

- E vuola! – słowa francuskie z jej ust brzmią jeszcze bardziej francusko... – i od tego zaczniemy! Każda kobieta lubi odzież, tak więc pomogę ci wybrać odpowiednią część garderoby, którą sprezentujesz siostrze.

- Przepraszam, że przerwę tę burzę emocji – faktycznie w jej oczach wybuchł pożar, a powietrze zaczęło szybciej krążyć w jej piersiach. Rzecz jasna najpierw spostrzegłem to drugie zjawisko.... – ale czy to oznacza wypad na Galerię?

- Tak, tak, tak! Ależ jestem podekscytowana! Kocham zakupki, a i nie mogę odpuścić ja sobie takiej okazji. Lecę po portfel!

Wybiegła ponownie z salonu. Zostałem sam na sam z ohydną herbatką.

Mijały kolejne minuty, a Wiktorii ani widu, ani słychu. Od czasu do czasu słyszalne były dźwięki przewalających się stosów ubrań, bądź książek. Wyglądało na to, że portfel nie odgrywał znacznej roli w jej życiu, skoro nie potrafiła go upilnować. Głuchą ciszę nieraz przeplatały głośne okrzyki „tato!” wymierzone prosto w serce biednego pana Bruszczyńskiego, który posądzany był przez pierworodną, o bezpodstawne schowanie kart kredytowych...

Ja obserwowałem salon. Modne krzesła, modny stół, modna moda ogólnie w całym domu. żyrandol raz po raz raził mnie w oczy poprzez brylantową szklaną obudowę. Pieniędzy zapewne nigdy im nie brakowało. Było to zasługą nie tyle pana domu, lecz pani żanety Bruszczyńskiej, która to była znaną w szerokim gronie ludzi jeszcze-czytających pisarką znakomitych powieści przygodowych. Sam pewnego bardzo nudnego dnia zagłębiłem się w lekturę jednego z jej dzieł. Książka o dźwięcznym tytule „Podróż za jeden numer” stała się wodzącą pozycją w moim rankingu powieści. Nie zdawałem sobie sprawy, że tak bardzo można „wgłębić” się w duszę człowieka-kosmopolity. Takie postaci ukazywała pani Bruszczyńska w swoich powieściach. Z racji tego, że sponsorowana była przez najbardziej wpływowych ludzi w tejże branży, szybko, wraz ze swoimi owocnymi opowiadaniami wypłynęła na grunty komercji. Można ją było spotkać wszędzie, a zarazem nigdzie. Tak naprawdę panią żanetę ujrzałem raz jeden w supermarkecie, gdzie kupowała bodajże jej ulubioną kawę Prima. Była kawoholiczką zdecydowanie. Tony torebek po kawie jakie dostrzegłem w kuchni tylko potwierdzały moją tezę. Z drugiej strony była ciągłą bywalczynią szklanego ekranu. Multum reklam i talk-showów z nią w roli głównej przeżerało mózgi młodzieży kraju. W samym moim mieście widnieje na każdym plakacie. Tak to bywa, jeśli z miejscowości, która słynęła do tej pory jedynie ze średniowiecznych pożarów i głośnych afer z nożownikami, wybija się postać nietuzinkowa. Poza tym pani Bruszczyńska łączyła w sobie elementy nie tyle co inteligencji, ale także (albo przede wszystkim) urody. Jeśli miałbym wnioskować czyje geny Wiki posiadła, bez wątpienia były to gamety/zygoty szanownej i szanowanej mamusi. Pan Bruszczyński łączył w sobie cechy raczej typowo manualne. Potrafił według legendy naprawić wszystko. Jedyne jednak co zaobserwowałem, to naprawa mikrofalówki w moim domu, która nie była (jak się potem okazało) zepsuta. Mimo wszystko zyskał u ludzi tak wyłechtany respekt, że spokojnie mógłby psuć każdy sprzęt, a i tak ludzie go nie zganią. Taa... Wydawać by się mogło, że rodzina państwa Bruszczyńskich jest rodziną idealną – nadrodziną. Wychowany w przekonaniu, że formy perfekcyjne nie istnieją, łapałem się wszelkich możliwych sposobów, by znaleźć ziarnko goryczy wśród tej grupy społecznej. Nic z tego. Ostatnia nadzieja związana z bratem Wiktorii prysła, po bliższym poznaniu w/w delikwenta. Rysiek jest nie – do – przebicia. Zarecytujcie to sobie jeszcze raz po cichu. Jest postacią ogólnie lubianą w środowisku szkolnym... No dobra, dobra! Kochają go wszyscy. Taki filmowy Van Wilder, albo Tera Patrick. Na czym polega jego moc? Jest przystojny ( z genów matki można by stworzyć armię supermodelek), kontaktowy, wrażliwy itepe itede. Kiedy słyszę wnikliwe analizy kobiet dotyczące ich przyszłych supermężczyzn zaczynające się od: „wysoki, przystojny brunet z niebieskimi oczami, dobrze zbudowany, delikatny, inteligetny ...” krew czerwona mnie zalewa. ślęczałem dniami i nocami, by jedną z tych cech wykreślić z jego notki biograficznej, lecz bez skutku. Chłopak może mieć i ma każdą dziewczynę. W naszym kręgu zazdrośników jest nienawidzony. W kręgu dziewczyn jest bogiem. „Rysiek, Rysiek, Ryszard...” Słychać na każdym kroku. Gdybym był subiektywny wpisałbym Ryśka w negatywne cechy rodziny Bruszczyńskich, ale jako że temat oceny danej familii jest sprawą poważną, więc nie będę uwzględniał moich osobistych ambicji względem tego testu. Wynik jest prosty : nie można nic tej rodzinie zarzucić. Chyba, że dołączę do jej portretu niewychowanego psa, który gwałci poduszki podczas cieczki, ale uznalibyście mnie raczej za małowartościowego desperata, więc sobie odpuszczę.

Pech chciał (a pech prześladuje mnie nader często), że ów Ryszard po obrządku porannym i włożeniu swoich super eleganckich ubrać, z których jedyną znaną mi partią jest cena, raczył zaszczycić mnie swoją obecnością. Garnitury. Kochał garnitury. Tym razem również był w garniturze. Piękny, czarny garnitur w prążki wyróżniał się na tle żółtych ścian. Co by nie mówić wyglądał super, co zaowocowało doraźnym spadkiem mojego i tak zmiętoszonego ego. Przeciągnął się podkreślając niebywałe mięśnie, uśmiechnął się cynicznie do mnie, mrugnął, co było dokładnie w jego stylu i poszedł do kuchni.

Ponownie zostałem sam w pokoju. Chciałem uciec. „Debilu! Po cholerę tu przyszedłeś?”. Jeśli Wiktoria nie zejdzie będzie po mnie Rysiek wróci tu z chlebkiem ryżowym posmarowanym kawiorem w jednej ręce i kubkiem indyjskiej herbaty z wczorajszych zbiorów w drugiej. Ponownie uśmiechnie się głupkowato i będzie dobijał moją leżącą godność. Przy nim każdy był nikim. Był dobry we wszystko. Sport, teatr, muzyka no i rzecz jasna znał się na kobietach, albo one nie znały się na nim. Nie potrafię tego wytłumaczyć. Kwiatkiem w moim ogrodzie zazdrości i nienawiści okazała się osoba, którą w sumie lubię tylko za to – moja... siostra. Dokładnie! Oliwia była jedyną znaną mi nastolatką, która nie uległa urokowi Ryśka. Jak to możliwe? Mnie nie pytajcie. Albo jest na tyle ograniczona, by nie interesować się nim, albo tak wybitna, by szukać kogoś z wnętrzem. A może nie rozumiałem jej, bo była dorosła? Czy to znaczy, że jak będę pełnoletni porzucę superekstra sztuki dla bibliotekarek? Zimny dreszcz przeszedł mnie po plecach na tą myśl, spotęgowany nadejściem z kuchni Ryśka.

- No co tam młody? Herbatki? – uśmiechnął się, nadgryzając jednocześnie kawałek chlebka ryżowego z kawiorem

- Nie dziękuję – chciałem, chciałem coś odpowiedzieć. Ośmieszyć go w jakiś sposób. Garnitur? Niee, garnitur był doskonały. Zęby? Włosy? Szlag! Wszystko idealne. Piekielne ideały! Jak to możliwe, że jeden człowiek może być ucieleśnieniem wszystkich cnót?

- Nie suszy cię? Mnie tak. Sam wiesz, hehe, imprezka u Marty wczoraj. Byłeś? – doskonale wiedział, wiedział, że nie było mnie tam i będę cierpiał. Znowu punkty dla niego. Trafia w najsłabszy cel. Od razu w „achillesa”. Dobrze mnie zna. Nie jestem typowym wyjadaczem salonowym w przeciwieństwie do niego. Napawał się każdą chwilą mojego wahania. Nie wytrzymałem...

- Wczoraj? Wczoraj to było nic! – oczy mi zabłysły, teraz! Właśnie teraz mu pojadę. Wydawało mi się, że czekałem na to całe życie! – Takie imprezy jak zeszłego dnia to ja mam na co dzień. A kulminacja to moja osiemnastka w przyszłym miesiącu. Będzie hitowa impreza. Sylwester to pikuś.

- Co dzień? Wow. Nie znałem cię z tej strony – na moje szczęście był okropnie naiwny. Idiota. – Styczeń, styczeń hmmm.... myślę, że dam radę wpaść. Skoro to największa impreza to chętnie. Chwila! Ktoś puka. Zaraz wracam.

Wyobraźcie sobie jak głupio wyglądałem wpatrując się w ścianę ich salonu z niedowierzaniem. Kretynie! Dałeś okazję do wproszenia się temu Ogrowi na twoją bibę. Kurwa! To miała być impreza ze mną w roli głównej, a właśnie przed chwilą oddałem status gwiazdy gwieździe. Tego nie da się odzyskać. Poległem.

Tymczasem obróciłem się w stronę drzwi, by wykrztusić choćby najmniejsze słowo protestu w kierunku Ryśka, gdy ten właśnie je otwierał. W drzwiach ukazała się Iwona. Iwona z mojego rocznika, która słynęła z balang. Nie chodziła do mojej klasy, ale była mi dobrze znana. Nietrudno zapomnieć dziewczyny, która sama wypiła półtora litra „czegośtam”, przy czym nie usiadła na moment. Ma dziewczyna zdrowie trzeba przyznać. Co by o niej nie polemizować, jest bardzo szanowana przez środowisko szkolne. Niesamowita charyzma, żywiołowość, a przede wszystkim złote serce. I mimo, że czasem przejawiała wyrazy powiedzmy... inszości, była naprawde fajna.

- No co tam maleńka? – Rysiek spojrzał na nią wzrokiem ... mężczyzny. Zresztą ja sobie też nie odmówiłem.

- Wiesz dobrze, że nie jestem Twoją maleńką. – brr, jej zimne spojrzenie mogło zabić. Rysiek wyraźnie się zmieszał. Wiedział, że za plecami siedzi leszcz z gumowym uchem, szczególnie zainteresowany jego potknięciami, a jako że był typowym popularsem każdy błąd mógł go zrzucić z piedestału.

- Kochanie ! Nie rozpamiętujmy tego, co było dobrze? – tak ! Rysiek leży i kwiczy. Poci się. Jest źle, ona może wyjawić coś, co zmieni jego krystaliczną reputację. No dalej Iwonka ! Mów !

- Jak mogłeś zostawić mnie i jeszcze tej samej przespać się z inną! Wiesz co? Nienawidzę cię ! – chciała, wyraźnie chciała strzelić mu w pysk, ale zauważyła tę skruchę zmieszaną z niepewnością i wzdęciami po kawiorze, więc jedyne co uczyniła to wybiegła. A ja? Szlag po raz drugi. Jak on to robi? Toż jak się to rozejdzie będzie jeszcze popularniejszy. Postanowiłem schować głupią minę w poduszkę i po prostu popłakać sobie po cichu.

- Co młody? Myślałeś, że mam jakieś tajemnice hm? że jestem cieniasem co? – owszem tak myślałem. Pochylił się nade mną z lekkim, cynicznym uśmiechem – popatrz na mnie, popatrz na siebie, wnioski jakieś?

Postanowiłem się po prostu nie odzywać. Milczenie jest najlepsza odpowiedzią na pytania głupie i te, których kompletnie nie rozumiemy. Dzięki Bogu Wiktoria zeszła wreszcie do salonu. Ubrała się jeszcze skąpiej niż wcześniej, ale uwierzcie mi – nie przeszkadzało mi to. Rysiek jak gdyby nigdy nic wstał ode mnie, przywitał się z siostrą i poprawiając elegancko swój krawat (kapitalny swoją drogą) poszedł sobie zapalić do kuchni.

- No to co? Ruszamy?

- Ruszamy - Boże mniej mnie w opiece i nie wpuszczaj nikogo do tego domu...
Piszę, bo chcę by pisano o mnie

Re: Ty? Ty nie istniejesz tutaj... [groteska,komedia] rozdzi

2
Skoro już wspomniałem o Ramzesie, ma 15 lat, co czyni go o całe 2 lata młodszym ode mnie. Do jego codziennych zajęć (prócz fizjologicznych) należy głównie wkurwianie mojej skromnej osoby i macanie Play Station 3. Mam też siostrę Oliwię. Tak, wiem. Szlag mnie trafia, że jako jedyna z naszego rodzeństwa nie musi na siłę szukać sobie ksywek rodem z BravoGirl... Jako, że tylko ona jest dorosła musimy ją tolerować w celu osiągnięcia korzyści pijackich(...)


Charakterystykę i przedstawianie charakterów poszczególnych bohaterów pozostaw sobie na kolejne rozdziały. Nie jest preferowane umieszczanie takich opisów w pierwszych rozdziałach.


Apropos Gwiazdki(...)
Błąd. Poprawnie: À propos



Niestety. Nie zdołam dokończyć tego dzisiaj. Sorry. Mam inną, ważna sprawę. Zabiorę się za to innym razem.



Pozdrawiam,

Richard Scott
Najtrudniej nauczyć się tego, że nawet głupcy mają czasami rację. – Winston Churchill

3
Fajnie napisane. Nie wiem ile masz lat, ale brzmi jak autentyk. Gdybym miał zgadywać, to jesteś naturszczykiem. Masz naturalny talent, który wymaga wypolerowania i wytresowania. Ale może nawet nie będzie trzeba Cię zakuwać w dyby poprawności.



Już dawno nie czytałem tekstu o niczym, który niósłby tyle czytelniczej zabawy i przykładów na sprawną narrację. Odesłałbym do tego tekstu wszystkich młodych pisarzy, żeby zobaczyli jak to się robi na 6.



Pomysł i tematyka zdają mi się nieważne. Przy takiej narracji chętnie poczytałbym nawet sagę o pieskach preriowych.



Są błędy, które wyłapią inni. Kilka logicznych i stylistycznych, jednak nie przytłumią błyskotliwości tekstu.



Będę Cię obserwował.
Pozdrawiam
Nine

Dziewięć Języków - blog fantastyczny
Portfolio online

4
Tak, jestem zły. A to już coś! Masz wyczucie klimatu, swobodnie trzymasz si przyjętej konwencji, widocznej już w pierwszym zdaniu. Dobrze. Czytelnik natychmiast orientuje się, co otrzymał i dalej nie czuje się oszukany. Garść dość banalnych spostrzeżeń, podana w strawnej formie zmienia się w lekką humoreskę, w której całkiem fajnie można się przejrzeć i przywołać wspomnienia podobnych fikołków wieku młodzieńczego. A zły jestem, bo narobiłeś apetytu i nie zamknąłeś historii. Jest lotna, można na niej pojechać ostro po bandach i zakończyć pięknym saltem ze śrubą i wygibasami. Nie dostałem tego, więc czuję się wystawiony przez lufcik. I będę się tak czuł, póki tego nie skończysz.



Trzymaj się!

5
Dwa słowa, które mi sie nasuwają:

1) czytadło, takie dobre czytadło do pociągu lub na wakacjie (bez konotacji z Konwickim ;) )

2) Musierowicz. Kiedys czytałam książkę (chyba na pewno jej) o rodzince, gdzie ojciec miał zamiłowanie do łaciny. Tylko, ze opowiadała dziewczyna. Tak mi się skojarzylo...





Myślę, że jak to wydasz to sporo zarobisz. To takie pisanie w stylu Grocholi: miło, lekko i przyjemnie.

Ja bym kupiła. 8)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron