Egzorcysta [sf, z cyklu superhero/fantasy] rzucamy mięc

1
Dzień dobry państwu.





Egzorcysta



Piotr Krzyżowski był Egzorcystą. Nie, nie był księdzem. Nie uważał się również za wyznawcę żadnej ze znanych religii. Był Egzorcystą, czyli Wykwalifikowanym Pracownikiem Ochrony Istot Organicznych Przed Agresją Stworzeń Syntetycznych i Hybrydowych. W skrócie WPOIOPASSiH. Poza oficjalnymi raportami nazywano ich po prostu egzorcystami. A Piotr Krzyżowski, Egzorcysta w randze kapitana był dobry, w tym co robił. Cholernie dobry. Dzięki temu już w wieku trzydziestu dwóch lat został wcielony do elitarnego korpusu, znanego jako CO, cyngle opatrzności. To było siedem lat temu. Od tego czasu jego błyskotliwa niegdyś kariera nie posunęła się ani o centymetr naprzód.

- Krzyżowski, co ty wyprawiasz do kurwy nędzy! – usłyszał głos swojego dowódcy, generała Kopcia.

Obydwaj nienawidzili się serdecznie.

- Co jest szefuniu?? – zapytał Piotr głosem słodkim jak beza.

- Przestań się opierdalać i weź się do roboty! Dwieście metrów od ciebie jest hybrydziak, a ty siedzisz w domu i pierdzisz w stołek! Ruchy! Raz-dwa!

- Hybrydziak? Zwykły hybrydziak? – Piotr nie dowierzał.- I ja mam się nim zająć?! A następnym razem co?! ściąganie kotków z drzewa?!

- Ten skurwiel jest ścigany za kilkadziesiąt napadów na organicznych.

- OK., OK., ambitny z niego kurwiszon. Chcesz mnie wpuścić w kompleksy, szefuniu?

- Przestań błaznować i bierz się do roboty, kutasie.

- Dobra, już. Po co te nerwy?

Rozłączył się. Wziął płaszcz, kapelusz i rewolwery. Ta, rewolwery. Myliłbyś się, jeśli myślałbyś, że to coś przypomina je czymś więcej niż nazwą. Technicznie ich sposób działania przypominał bardziej Miniguna, ale po wyglądzie nigdy byś się nie zorientował. Piotra zawsze zadziwiało, jak można było upakować tyle elektroniki w takich kurduplach. Mimo, iż niektórzy z jego kolegów z co uważali je za przestarzałe, Krzyżowski nigdy by z nich nie zrezygnował. Nie dlatego, że był sentymentalny, czy uważał je za niezawodne. Chodziło mu o strach, jaki wzbudza, wśród pozostałych, kiedy wygląda jak kowboj ze starych filmów. A jak sam mawia strach jest wszystkim, w tym fachu. Nie wiem, co prawda, w jaki sposób chciał straszyć maszyny, ale niech mu będzie.

Wyszedł. Na ulicach jak zwykle było cholernie gorąco, ale Piotr wolałby się roztopić, niż ściągnąć płaszcz. Nie istnieje wszak to, co się nie lansuje.

- Ewelina! – mruknął. Mogłoby się wydawać, że mówi do siebie, ale w rzeczywistości wołał superkomputer połączony z jego mózgiem.

- Tak?

- Przeskanuj okolicę w poszukiwaniu innych sztucznych organizmów i zdaj mi raport.

- Tak jest!

Egzorcysta, czekając na odpowiedź zapalił papierosa. Właśnie dla nich pozostał jeszcze w co. Normalni ludzie nie mogli, pod karą więzienia używać wyrobów tytoniowych, ale Egzorcystów obejmowało mało przepisów. Niemniej jednak ten był wkurzający. Bo skąd można zdobyć faję, jeśli są zabronione? Od dilerów, albo wytworzyć samodzielnie. żaden diler nie chciał kontaktów z gliniarzem, a do produkcji brakowało mu środków. Nie masz pojęcia, ile musiał się nakombinować, żeby chłopak od sąsiadów zgodził się kupić je dla niego.

- Oprócz tego twojego znajdują się tu jeszcze cztery organizmy hybrydowe. Przekazać dane?

- Nie, dzięki. Przeanalizuj je i przygotuj się do wytworzenia odpowiedniej amunicji, w razie gdyby zaatakowały. Daj mi informację o tym kurwiszonie, którego mam zdjąć.

- Nie przeklinaj! – Wszystkie komputery synaptyczne miały zaprogramowany savoir vivre i dyrektywę, aby pilnować jego przestrzegania.

- Spierdalaj! Przecież nie przeklinam!

- Proszę o bardziej kulturalne zapytanie. – Ewelina nie ustępowała.

- Daj mi informację o tym kurwiszonie, którego mam zdjąć, proszę? – Spróbował Piotr.

Komputer ponowił prośbę. Piotr potrafił sobie z tym poradzić.

- Pora na reinstalkę systemu. – mruknął niby do siebie.

Poczuł jak jego umysł wypełniają dane. Przeciwnik był mały, dużo mniejszy niż się spodziewał. Wyglądało na to, że jego opancerzenie i broń również nie prezentują żadnej wartości bojowej. To coś nie powinno nigdy myśleć o ataku na ludzi. Jeśli Kopeć nic nie popierdolił, to działo się coś niepokojącego. Tak, jak w tym starym filmie, jaki to tytuł? Eksterminator? Nie, Terminator. Innymi słowy, pomyślał Piotr, nie jest kurwa dobrze.

Hybrydziak miał kryjówkę w jakimś starym budynku. Egzorcysta bez chwili wahania kopnął w drzwi i wszedł. Rozglądnął się. Było ciemno, ale już od progu było widać, że tutaj nie poużywa sobie pocisków eksplodujących, ani zapalających. Każda, najmniejsza nawet sugestia wybuchu groziła zawaleniem.

- Ewelina, czy wśród tych, których tu zauważyłaś, był jakiś typ wymagający pocisków zapalających, albo wybuchających?

- Niczego takiego nie zarejestrowałam.

- To dobrze. Pod żadnym pozorem nie używaj tutaj tego typu amunicji. Przyjęłaś?

- Przyjęłam.

- Podkręć mi noktowizję o jakieś dziesięć procent, bo ciemno tu jak w dupie.

- Mój program nie przewiduje wypełniania wulgarnych, rasistowskich poleceń. Spróbuj ponownie.

- Podkręć tę pierdoloną noktowizję, do cholery! – Jeśli było coś, co zawsze denerwowało Piotra, były to poprawne polityczne komputery.

- Nieprawidłowe polecenie, spróbuj ponownie.

- Format C.

Tryb noktowizyjny 10% Mode ON – napis pojawił mu się tuż przed oczami, by po chwili zniknąć. Piotr westchnął. Niezmiernie bawiły go „polskawe” wersje oprogramowania, ale tutaj jakoś nie wypadało się śmiać.

- Gdzie? – rzucił do maszyny.

- Pierwsze drzwi na prawo.

- Ok.

Podszedł i przekręcił gałkę. Zamknięte. Odszedł o jakieś dwa kroki. Natarł całym swoim ciężarem. Zdezelowany zamek ustąpił z trzaśnięciem. Przeszedł przez korytarz.

- W lewo. – kierowała go Ewelina.

Posłuchał. Po chwili usłyszał jakiś szmer. Rozglądnął się i poprawił rewolwery. Przez parę sekund stanął bez ruchu.

- Słyszę cię. Kim jesteś?

Brak odpowiedzi.

- Jestem Egzorcystą, a ty nie wyglądasz na robota, ani na hybrydę. Możesz wyjść, nic ci nie grozi.

- A-ale obronisz mnie przed tym?

- Tak, obiecuję.

Powoli, jakby niepewnie, z cienia wyłonił się człowiek. Miał może z pięćdziesiąt lat. Jego strój i ogólne zaniedbanie wskazywało na to, jaki jest jego status społeczny. Kloszard. „Muszę uważać. – przemknęło Piotrowi przez myśl – Bywają agresywni.”

Nie to jednak martwiło Krzyżowskiego najbardziej.

Bezdomny był cały we krwi.

- Co się stało.

- To – wskazał na drzwi – przyszło znikąd. Spaliśmy tutaj. Zabiło Krzysia, Władzia i Marysię. Chciało zabić i mnie ale uciekłem. Obroń mnie przed nimi, proszę.

Rozpłakał się. Egzorcysta zaklął pod nosem

- Nimi? – zapytał.

- Coo? – Mężczyzna był tak roztrzęsiony, że nie wiedziałby nawet jak się nazywa.

Piotr machnął ręką. Wypytywanie nie miało większego sensu.

- Czyli pięciu… - mruknął pod nosem.

- Coo?

Krzyżowski z największym trudem powstrzymał się od tego, żeby odpowiedzieć „gówno”

- Panie Egzorcysta?

- Tak?

- Co będzie teraz?

- Teraz? Teraz wejdę przez te drzwi i powiem „jesteś aresztowany”. A potem wyciągnę moje rewolwery i go rozwalę.

Kloszard wydał jakiś pomruk, który dałoby się od biedy zapisać znakiem zapytania. Piotr potraktował to jako pytanie.

- Procedury.

Kloszard chyba niewiele z tego zrozumiał, bo stał z rozdziawioną gębą. Krzyżowski przestał zwracać na niego uwagę.

- Ewelina, przekaż mi informacje o tamtych czterech, których namierzyłaś przedtem.

- Oczywiście.

Po raz drugi w ciągu kolejnych kilku minut umysł Egzorcysty wypełniły informacje.

- Dobra, słuchaj - lewa spluwa: dwa zwykłe, jeden przebijający i znowu dwa zwykłe; prawa spluwa: trzy zwykłe, dwa przebijające i jeden przeciwpancerny.

- Tak jest. – przytaknął komputer.

A potem było dokładnie tak jak przewidział Piotr: Wszedł, powiedział „Aresztuję cię pod zarzutem wielokrotnych napadów na istoty organiczne” i nie czekając na reakcję przeciwnika zaczął, jak sam się wyraził, napierdalać. Właśnie dzięki temu zrobił tak szybką karierę: bardzo szybko zorientował się, że sztuczne organizmy prędzej dadzą się zniszczyć, niż zamknąć, do eksperymentów. Dawał im więc to czego chciały.

Boże, co ja pierdolę?

Wracając do tematu: wszystko działo się po jego myśli, dopóki nie okazało się, że ma więcej niż pięciu przeciwników. Najpierw sześciu, potem siedmiu. Skończył liczyć przy piętnastu.

- Ewelina, co to ma być do kurwy nędzy?! Miało być pięciu!

- Pozostali są niewykrywalni. – Tłumaczył się komputer. W umyśle Piotra pojawiła się przelotna myśl, że przynajmniej nie zwraca uwagi na wulgaryzmy.

Strzelał na prawo i lewo, przerywając festiwal strzałów tylko krótkimi komendami, w stylu „Prawa spluwa pal, lewa spluwa ładuj”. Olej, blacha i części organiczne latały wszędzie dookoła, ale wrogów było zbyt wielu. Zestrzelił z sufitu jakiegoś tutejszego R2D2, Potem opróżnił dwa bębenki strzelając w trzy roboty kuchenne. Nagle poczuł ukłucie w bok. Upadł. Instynktownie poczołgał się w kąt, żeby nie dostać w plecy. Podjechał do niego ten, którego miał złapać na początku. Był jeszcze mniejszy, niż mu się przedtem wydawało.

- Kurwa, taki szczypior…

Wtedy podjął decyzję

- Ewelina, ładuj eksplodujący!

- Ale mówiłeś…

- Różne rzeczy mówiłem! Szybko!

- Dob… - Głos maszyny nagle zamilkł.

Przed oczami piotra wyświetlił się napis Error. A potem zrobiło się ciemno.

- No to, kurde, przepadłem.

Nagle ogarnęła go nieprzemożona ochota na papierosa.

- Mogę zapalić? – zapytał.

- Jeśli takie jest twoje ostatnie życzenie. – Zgodził się hybrydowiec.

Piotr Krzyżowski czekał na śmierć.

I byłby się pewnie doczekał, gdybym wtedy nie wkroczył.

- Co jest doktorki?

Hybrydziaki zaczęły we mnie napierdalać, Egzorcysta pytał: „Kim ty kurwa właściwie jesteś?”, a ja bawiłem się jak nigdy. Po chwili było już po wszystkim. Pokazałem Piotrowi moje piękne, krzywe, żółte zęby i czekałem na pytanie.

- Kim ty kurwa właściwie jesteś?

Uśmiechnąłem się.

- Jestem Adam Region, Kryspinku. Adam Region.

- Co?

- Gówno, jeden-zero. Hahaha. – Roześmiałem się.

- Posłuchaj! Nie wiem za kogo się masz i nie wiem za kogo mnie masz, ale jak zaraz nie odpowiesz, to własnoręcznie cię uduszę!

- Niewdzięcznik z ciebie, Kryspinku…

- Nie nazywam się Kryspin! – przerwał mi.

- Mylisz się. Zaś jeśli chodzi o mnie, to jestem stwórcą tego świata. Ale możesz mi mówić „wujku”. Albo Adam, jeśli wolisz.

- Czego chcesz?

Uśmiechnąłem się.

Cdn.



Ps. Panie Martinus, już wiem że chaotyczne, ale bądź łaskaw napisać coś więcej.
Skowronem nadziei jesteś o brzasku, kiedy ostatnie tchnienie zmarłej kury dotyka sklepienia alabastrowego grobowca usłanego rzeżuchą...

Czesław Wapno - "Skowron Nadziei"



Miłość jest jak coca cola w zielonych butelkach - już jej nie produkują

Alan Moore - "Watchmen



Why so serious?

2
NAPIERDALAć!!! - Hmm...Kapitan BOMBA? :)) Takie to średnie...styl w sumie nie najgorszy, ale treść jak na razie nie porywa. Powodzenia.

3
Pierwsze, czego można się przyczepić, to przeładowanie tekstu wulgaryzmami - starczyłoby zostawić je w dialogach.

Drugie, czego można się przyczepić, to wadliwy zapis części dialogów. Np:
- Pozostali są niewykrywalni. – Tłumaczył się komputer
Plus popraw interpunkcję.

Za mało opisów lokacji, a przede wszystkim hybrydziaków - co to, z czego to, jak toto wygląda.

Sam pomysł z NeoEgzorcystami kojarzy mi się z anime i mangą D.Gray-man.

Styl masz całkiem-całkiem. Czyta się szybko i gładko, pomijając oczywiście interpunkcję i te wadliwe dialogi.



Pzdr.
Dark side of the Force

Odwiedź mój fanpejdżObadaj moje książkiNa Esensji też jestem

4
Pomijając kwestie interpunkcji i innych takich, tekst Twój spodobał mi się na tyle, że chciałabym poczytać więcej. Mam słabość do komputerów, a tutejsza Ewelina ma coś takiego w sobie, że już ją lubię. Czytało mi się przyjemnie wszystko, poza opisem walki oraz końcem, którego lekko nie rozumiem. Główny bohater jak na tytuł przystało dość przewidywalny, no ale ta Ewelina... :)



hmm, ogólnie to wyższa połowa mojej skali, takiej subiektywnej i czytelniczej.



pozdrawiam serdecznie, Kasia
I must say I'm disappointed in your progress. I imagined you would be here sooner.

5
Pomysł całkiem, całkiem. Podoba mi się zwłaszcza Ewelina. Narracja ok, choć bez czegoś, co by zachwycało. Dialogi, zwłaszcza egzorcysty z Eweliną, w porządku. Całość może być nie licząc końcówki, gdzie trochę rzeczy zawaliłeś.

6
A konkretnie jakie rzeczy??
Skowronem nadziei jesteś o brzasku, kiedy ostatnie tchnienie zmarłej kury dotyka sklepienia alabastrowego grobowca usłanego rzeżuchą...

Czesław Wapno - "Skowron Nadziei"



Miłość jest jak coca cola w zielonych butelkach - już jej nie produkują

Alan Moore - "Watchmen



Why so serious?

7
- Dob… - Głos maszyny nagle zamilkł.
Od mniej więcej tego momentu opowiadanie staje się dla mnie mało logiczne, czasami niezrozumiałe.


No to, kurde, przepadłem.

Nagle ogarnęła go nieprzemożona ochota na papierosa.

- Mogę zapalić? – zapytał.
Facet z kimś walczy, nagle prosi przeciwnika o możliwośc zapalenia, a tamci się zgadzają. Ja tego sobie wyobrazić nie mogę.


Hybrydziaki zaczęły we mnie napierdalać, Egzorcysta pytał: „Kim ty kurwa właściwie jesteś?”, a ja bawiłem się jak nigdy. Po chwili było już po wszystkim. Pokazałem Piotrowi moje piękne, krzywe, żółte zęby i czekałem na pytanie.
A jak sobie z maszynami poradził. Stwierdzenie "po chwili było już po wszystkim" mnie nie satysfakcjonuje.


Zaś jeśli chodzi o mnie, to jestem stwórcą tego świata.
Skoro był stwórcą tego świata, to dlaczego roboty go zaatakowały? Mniemam, że był ich kreatorem.



I w porównaniu z resztą opka, koniec jest chaotyczny (wiem, że nie lubisz tego słowa). I jeszcze w żadnym razie innowacyjny, bohater ma zginąć, nagle ktoś się pojawia i nastąpi pewnie zwrot o sto osiemdziesiąt stopni. No, ale to już w sumie nie jest nic strasznego, jakby koniec był lepiej technicznie wykonany, to i ta sztuczność mniej by raziła.

8
Zdecydowanie za dużo wulgaryzmów - zwłaszcza te w narracji są całkiem zbędne.

Podstawowym problemem jaki widzę przy tym tekście to słabe obrazowanie. Nie przedstawiasz sytuacji w sposób, który pozwoliłby czytelnikowi zobaczyć to co ty widzisz. Całość wydaje się sztuczna. Najbardziej rozmowa z szefem na początku i sama końcówka opowiadania. Ciekawy motyw komputera Eweliny.

Styl rzeczywiście całkiem lekki - co jest zdecydowanym plusem.

Opowiadanie (całościowo) jak dla mnie, przeciętne.

Błędy:


najmniejsza nawet sugestia wybuchu groziła zawaleniem.
sugestia wybuchu...?



Przez parę sekund stanął bez ruchu.
stanąć można nagle. a twój bohater stał przez parę sekund.


Jego strój i ogólne zaniedbanie wskazywało na to, jaki jest jego status społeczny.
po prostu: wskazywało na jego status społeczny



pozdrawiam
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".

"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".

- Nieśmiertelny S.J. Lec
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron