Czerwony kapturek - historia jeszcze bardziej prawdziwa

1
Nie zmieścił mi się gatunek więc dopiszę tu - profanacja, humoreska, parodia..?

Tekst powstał z nudów, w szpitalu, być może nie ma żadnej wartości (albo i napewno), ale dawno niczego nie zamieszczałem.







W pewnym lesie żył sobie niewdzięczny, czerwony kapturek. Był on, przepraszam, była ona trudnym dzieckiem. Matka nie wiedziała co z nią zrobić. Po cichu załatwiała skierowanie do szpitala psychiatrycznego. Kapturek siedział właśnie w łazience i miał sobie zrobić nową sznytę żyletką, kiedy to mama zawołała go do siebie. Powiedziała, że babcia zachorowała i trzeba zanieść jej parę rzeczy. Czerwony Kapturek nie wykazał dużego entuzjazmu:

- Co mnie obchodzi ta stara purchawa. Nikt jej chorować nie kazał. Siedzi idiotka wieczorami przed chatą, szydełkuje jak opętana. To teraz niech zdycha! - matka Kapturka nie odpuszczała jednak i zaszantażowała córkę:

- Jak nie pójdziesz to zabiorę ci komórkę i wstrzymam kieszonkowe!

Kapturek musiał skapitulować wobec tej groźby, chwycił nerwowo koszyk i ruszył w drogę. Błyskawicznie w progu pojawiła się matka krzycząc:

- Kapturku! Nie zbaczaj z drogi leśnej i nie rozmawiaj z nieznajomymi!

W odpowiedzi usłyszała nieprzyzwoite słowo, zaczynające się na sp...

Kapturek szedł lasem, kiedy usłyszał szmer w krzakach.

- Wilku, to ty? Zabawiasz się znów sam ze sobą? - zapytał czerwony diabełek. Wilk natychmiast wyskoczył zza krzaka. Był to wielokrotny recydywista, skazywany głównie za rozboje z bronią, kradzieże, pobicia i groźby karalne. - Zrobiłeś sobie nowy tatuaż? - Kapturek był niesamowicie spostrzegawczy i zauważał nawet nowo wyrośniętą jagodę. - Taa, kumpel z kicia wydziergał mi.

- A wilku, nie masz tam może amfetaminki troszkę?

- Jasne, że mam. Wymienię się na nasionka bielunia.

- Wilku, nie zbierałam ostatnio bielunia, po ostatnim razie nie mogłam dojść do siebie.

- No to zawsze możesz zapłacić w naturze he, he.

- Wiesz przecież, że mam żelazną zasadę. żadnego seksu przed osiemnastym rokiem życia.

- Przecież ty nie dożyjesz osiemnastki, dziewczyno. Więcej pijesz niż mój wujas moczymorda z rodu białego kła.

- Co ty dajesz wilk. Mam tu butelkę wina dla babci, mogę ci dać.

- Ok, niech będzie, mam zjazd po wczorajszej nocy to se klina walne.

Wilk wymienił więc gram amfy za butelkę wina. Kapturek wpadł na pewien genialny pomysł: - Wilku, nie chciałbyś wyruchać mojej babci? Znów zachorowała i muszę zapieprzać z jakimś plackiem i lekami. Wilk odparł: - Od biedy mógłbym to zrobić bo mam ciśnienie.

- A zajebałbyś ją po wszystkim? To sobie zjemy razem placek.

- No ba, z przyjemnością. Tylko najpierw ją ukatrupię, a potem wykorzystam, bo lubie posuwać martwe.

- Jak tam chcesz stary dewiańcie.

Razem więc kroczyli ścieżką w lesie. Domek babci był na skraju lasu. Właśnie wysuwał się na horyzont i konsekwentnie przybliżał. Kapturek w końcu zapukał do drzwi. - Hasło! - babcia zawołała głosem starej dewoty. Kapturek na to: - W dupie trzasło! - rozległ się chrzęst zamka i w progu ukazała się pomarszczona babcia. W tym momencie zza rogu wyskoczył wilk i pchnął babcie. Ta upadła na ziemię i zaczęła krzyczeć. Wilk chwycił wazon, przygrzmocił prosto w babciną skroń. Ta oddała ostatnie tchnienie, a wilk odrazu wziął się do roboty. Wtem do chaty wpadł gajowy. Był niedaleko i usłyszał niepokojące dźwięki. Kapturek wystraszony zwiał przez okno. Gajowy długo się nie zastanawiając kopnął wilka w twarz. Ten zamroczony padł na drewniane panele. Gajowy przełożył shotguna i wystrzelił w brzuch wilka. Babcia nie żyła, wilk podzielił jej los. Kapturka znaleziono godzinę później, leżał nad strumykiem z podciętymi nadgarstkami. I tak oto mama Kapturka musiała pogodzić się z dwoma pogrzebami - swojej matki i córki. Odbyły się w jednym terminie. A dzień po owych pogrzebach, mama kapturka powiesiła się w domu. Gajowy, który niejedno widział, postanowił wyjechać do sanatorium na kilka miesięcy starając się o wcześniejszą emeryturę. W lesie jeszcze długo krążyła historia rodziny Kapturków, a służyła do straszenia dzieci.
Tych wszystkich którzy upajają się zgiełkiem mass mediów, kretyńskim uśmiechem reklamy, zaniedbaniem przyrody, brakiem dyskrecji wyniesionym do rzędu cnót, należy nazwac kolaborantami nowoczesności.

2
Podoba mi się sam pomysł umieszczenia dobrze znanych postaci w bardzo współczesnym kontekście. Wykonanie już mniej, bo samo epatowanie wulgaryzmami nie jest ani odkrywcze, ani ciekawe. Zabieg zastąpienia bajkowej narracji podwórkową, jest bardzo prostą sztuczką, która mnie nie interesuje. Szkoda talentu, myślę że można tracić czas w ciekawszy sposób, tym bardziej, że masz zupełnie dobre pióro.



Trzymaj się!

3
Jacek Skowroński pisze:Wykonanie już mniej, bo samo epatowanie wulgaryzmami nie jest ani odkrywcze, ani ciekawe. Zabieg zastąpienia bajkowej narracji podwórkową, jest bardzo prostą sztuczką, która mnie nie interesuje. Szkoda talentu, myślę że można tracić czas w ciekawszy sposób, tym bardziej, że masz zupełnie dobre pióro.!


Popieram w pełni.

Czemu tracisz czas na pisanie takich historii?

Marnujesz się, bo ani to fajne, ani interesujące.

Jako czytelnik wolę przeczytać informacje zawarte na opakowaniu proszku niż takie opowiadanie. Serio.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

4
Fajne to wszystko. Aczkolwiek zgadzam się z moimi przedmówcami - szkoda talentu!

Takie teksy, haha, na pewno ładnie brzmiałyby jako wypracowanie podczas egzaminu gimnazjalnego.
„…ale ból w całej swojej okazałości jest najlepszym przykładem pozaziemskiego raju. Dzięki niemu właśnie rozumiemy istotę życia. Rozumiemy, ale do końca nie pojmujemy. Dlatego raj różni sie od bólu. poznanie tego pierwszego łączy sie ze zrozumieniem wszystkiego, a poznanie drugiego przedstawia tylko fragmenty poznania wielkiej całości”

5
Hrm. Odjęło mi mowę.

W sumie nawet nieśmieszne. Poza dialogiem o placku.

Nie wiem, jaki sens miało publikowanie tego tekstu.
- I`d much rather be happy than right any day.

- And are you?

- Ah, no.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”