Rozterki miłosne--cześć 1 z trzech. [obyczajo

1
Utwór opublikowany na www.opowiadania.pl .Liczę na, jak najbardziej surową krytykę.Wypomnienie wszystkich błędów.I z góry bardzo dziękuję







- Tak dalej być nie może – krzyczała – jesteś niemożliwy. I dlaczego się uśmiechasz? śmieszy cię to?

- Odrobinę tak – odpowiedział spokojnie. – Gdybyś teraz mogła siebie zobaczyć? Naprawdę zachowujesz się zabawnie. To prawda nie byłem do końca szczery, ale, po co ta złość? Złość jest nieestetyczna.

- O czym ty do cholery mówisz?! Bartek, co w ciebie wstąpiło. Nie poznaję cię!

- Ha! I tu przechodzimy do meritum. Wcale mnie nie znałaś.

- Jak to?



Rzućmy, więc więcej światła na genezę tego związku. Dowiedzmy się, dlaczego Natalia tak bardzo zdziwiła się wyznaniem Bartka. Cofnijmy się dwa lata, do momentu, kiedy się poznali.

Bartek był wtedy na drugim roku europeistyki, bardzo dobry student, niestety leniwy. Natalia właśnie zdała maturę i złożyła papiery na studia. Jakimś zrządzeniem losu, jej podanie trafiło do sekretariatu na kierunku Bartka. Zastanawiała się nad różnymi opcjami, myślała nawet o wyjeździe za granicę, aby zarobić trochę pieniędzy i podszkolić język, ale rodzice chcieli mieć pierwszego magistra w rodzinie. Zadecydowali za nią. A, że nie miała pomysłu na drogę życia, tak ogólny kierunek, jak europeistyka wydał jej się idealny.

Początki nie były wesołe. W dużym mieście czuła się nieswojo, nie znała nikogo, nie miała wyobrażenia o życiu studenckim. Pierwsze dni spędzała przed telewizorem lub chodząc po mieście. Jak to się często w akademikach zdarza, przez pierwszy miesiąc miała dwuosobowy pokój tylko dla siebie.

Ku jej zdumieniu szybko się okazało, że jej problemy nie są wyjątkowe. Wielu studentów, także tych, z którymi chodziła na zajęcia, przyjechało z małych miasteczek. Również czuli się obco, też nie mieli znajomych. Zaczęła się integracja. A integracja studentów od niepamiętnych czasów, polega na wspólnych rozmowach, nauce, uprawianiu sportów oraz odwiedzaniu ośrodków kultury. To wszystko prawda, z tym, że; rozmowy odbywają się pod wpływem alkoholu, nauka dotyczy, studiowania rozkładów jazdy nocnych autobusów, sportem jest taniec, a ośrodkami kultury kluby studenckie.

Po miesiącu, jak już wspomniałem, Natalia poznała swoją współlokatorkę. Milena była studentką trzeciego roku socjologii, uczynną, rozmowną i bezkonfliktową specjalistką od integracji. Integrowała się od trzech lat, z kolejnymi rocznikami na swoim kierunku i nie tylko na swoim. Odwiedzała wszystkie imprezy kierunkowe, wydziałowe, połowinki, wszelkie bale, a także dwa razy w tygodniu lokale, w których nie działo się nic szczególnego. Jednym słowem lubiła się bawić. Dziewczyny zaprzyjaźniły się szybko. Natalia znalazła mentorkę, Milena uczennicę.

Często zabierała Natalię ze sobą do klubów. I właśnie na jednej z takich wypraw nasza bohaterka zobaczyła Bartka. Wysoki, przystojny chłopak z drinkiem w ręku, otoczony grupą znajomych. Biła od niego aura pewności siebie, czegoś niepojętego. Zwykła dziewczyna z małej miejscowości mogła tylko marzyć o takim facecie. Kiedy wchodził na parkiet, nie podskakiwał, nie bujał się w rytm muzyki, jak inni. Tańczył. Nie patrzył na dziewczyny, wydawało się, że ich nie zauważa. Milena wiedziała kim jest Bartek, wiele o nim słyszała i wiedziała, że należy ostrzec koleżankę przed tą znajomością. Natalia stwierdziła, że to zbyteczne, bo przecież taki wspaniały chłopak, nie mógłby zwrócić uwagi na tak zwykłą dziewczynę. Ale wydarzyło się coś niespodziewanego, po kilku godzinach, kiedy w lokalu zrobiło się pusto, Bartek podszedł do niej i się przedstawił. A później rozmawiali i rozmawiali. To było, jak magia. Nie naciskał, nie wypytywał, tylko płynnie ją prowadził, słowo za słowem, aż znaleźli się pod akademikiem, w którym mieszkała. Tam się grzecznie pożegnał, a Natalia oszalała. Wcześniej myślała, że wie, czym jest miłość. Ale dopiero teraz zobaczyła, że nie znała tego uczucia. Milena oczywiście nie omieszkała jej przypomnieć, w jakim łajdaku się zakochała, jednak wiedziała, że takie rady nie przyniosą żadnego skutku, a mogą zepsuć relacje między nimi. Postanowiła więcej o tym nie wspominać.

Spotkali się już następnego dnia. Bartek był jeszcze wspanialszy niż wieczorem. Szarmancki, zabawny, zauważał to, czego inni mężczyźni nie widzieli. Szybko przekonała się także, jak bardzo jest wrażliwy. Potrafił tak wspaniale mówić o swoich uczuciach. Po tygodniu znajomości wyznał jej miłość. Nie znał wcześniej takiej dziewczyny jak ona. Tak wartościowej i inteligentnej. Była ideałem. Chciał dla niej żyć i być z nią do końca swoich dni. Jego pragnieniem było, uczynić ją szczęśliwą. Tamtego dnia spędzili razem noc.

A później było coraz lepiej. Ich miłość kwitła, wszystko się doskonale układało. Po skończeniu przez Bartka studiów mieli wziąć ślub. Jego rodzice pomogliby w zakupie mieszkania. W marzeniach je urządzali, wybierali samochód, wysyłali dzieci do prywatnej szkoły. życie miało być cudowne.

Po kilku miesiącach Bartek poznał rodziców Natalii. To byli prości ludzie. Zmęczeni pracą. Ojciec był mechanikiem, matka ekspedientką w sklepie monopolowym. Zupełnie inaczej niż w rodzinie chłopaka. Pan doktor i pani mecenas, idealne małżeństwo. Natalia było wstyd, bała się, że nie zrobią na jej przyszłym mężu odpowiedniego wrażenia. Niesłusznie. Bartek z ojcem znaleźli już po pięciu minutach wspólny język. Przez dwie godziny dyskutowali o koniach mechanicznych, pojemnościach, przyspieszeniach, automatycznych skrzyniach biegów i łożyskach. Obiad zrobiony przez mamę, określił jako wyśmienity i przepyszny. Oni byli nim zachwyceni, on nie mógł się nadziwić, jacy to wspaniali ludzie.

Wszystko przez ponad rok układało się doskonale. Aż pewnego dnia zawisły czarne chmury nad ich związkiem. Niejaka Ewa, koleżanka Natalii doniosła jej o pocałunku Bartka z jakąś nieznajomą. Pocałunek według relacji, nie był braterski, tylko namiętny i gorący. To był straszny cios, nie mogła w to uwierzyć. Toteż nie uwierzyła. Bartek powiedział, że to obrzydliwe kłamstwo i wierutna bzdura. Na swoją obronę przytoczył słowa piosnki śpiewanej przez pana Staszewskiego - „tak to bywa, gdy ktoś zazdrości, kiedy brak mu własnej miłości”. Ewa zaś została ochrzczona mianem „żmii złośliwej” i straciła tytuł koleżanki.

Ale od tamtej pory zaczęło się coś psuć. Nie wiadomo skąd trafiały do jej uszu informacje na temat nieuczciwości Bartka. Poprosiła o radę Milenę. Usłyszała „A nie mówiłam! Ostrzegałam. Jeśli chcesz się wypłakać i wyżalić czekam.” Nie żaliła się, bowiem nie wierzyła w te oszczerstwa. życie pokazało jednak kolejny raz, że świat jest mały. Pięknego letniego poranka zobaczyła w parku Bartka. Nie był sam siedział na ławce z jakąś dziewczyną. Już to, że tam był wydało się dziwne, gdyż rano miał wyjechać z kolegami na spływ kajakowy. Tak przynajmniej ją poinformował. Stała i nie mogła uwierzyć w to, co widzi. Kiedy objął tę piękną brunetkę i pocałował, Natalia uciekła. Płakała całą noc. Piły z Mileną wino i złorzeczyły męskiemu rodowi. Następnego dnia wybrała się do Bartka, aby wyjaśnić tę sprawę. Postanowiła, że tym razem nie będzie słuchać jego kłamstw, lecz w duchu liczyła na jakieś logiczne wyjaśnienie.

2
Tu nie można edytować, tekstu, który się wrzuciło?Widzę kolejny błąd,którego ja marny nie zauważyłem. Muszę się nauczyć tej strony. Trzeba się bardziej postarać. Pozdrawiam dla wszystkich gości.

Dodane po 29 sekundach:

Tu nie można edytować, tekstu, który się wrzuciło?Widzę kolejny błąd,którego ja marny nie zauważyłem. Muszę się nauczyć tej strony. Trzeba się bardziej postarać. Pozdrawiam wszystkich gości.

3
No cóż, w tym momencie utwór przypomina mi jedna z tych "z życia wziętych" historyjek wysyłanych do kolorowych tygodników. Styl poprawny, treść poprawna, narracja też. I? I już. Pachnie telenowelą lub umoralniającą opowiastką dla dorastających dziewcząt. Ocieka banałem. On - wysoki, przystojny; ona - naiwna. Ech, nudy. Właściwie nic mnie nie obchodzi ciąg dalszy. Rzuci ją? Zajdzie w ciążę? Popełni samobójstwo? Trudno się mówi...



Radzisz sobie z klawiaturą, nie strzelasz przesadnie byków, umiesz nawet coś opowiedzieć. Więc pomyśl nad historią, nad treścią, nad czymś, co tak Cię poruszyło, że gotów byłeś skoczyć z okna albo przejść boso po rozżarzonych węglach. Bo jakoś nie wierzę, by Twoja historia w jakiś szczególny sposób Cię brała. A skoro nie bierze Ciebie, to i nie zafrapuje czytelnika.



Trzymaj się!

4
Gdybyś teraz mogła siebie zobaczyć?
Nie rozumiem po co znak zapytania na końcu.


To prawda nie byłem do końca szczery, ale, po co ta złość?
W tym zdaniu jakoś dziwnie wygląda interpunkcja.

Po "to prawda" postawiała bym przecinek, a po "ale" już nie.


O czym ty do cholery mówisz?! Bartek, co w ciebie wstąpiło. Nie poznaję cię!
Po "ty" proponuję dać przecinek. A zdanie "Bartek, co w ciebie wstąpiło" zakończyłabym znakiem zapytania.


bardzo dobry student, niestety leniwy.
W moim mniemaniu student bardzo dobry nie może być leniwy. Inaczej jego lenistwo przekłada się na oceny i wtedy już nie jest taki dobry. Mogłeś napisać, że inteligentny, ale leniwy...


To wszystko prawda, z tym, że; rozmowy odbywają się pod wpływem alkoholu, nauka dotyczy, studiowania rozkładów jazdy nocnych autobusów
I znów małe problemy z interpunkcją. Przed "że" nie dawała bym już przecinka, skoro jest przed "z tym". I po "dotyczy" też koniecznie wywal przecinek!


To byli prości ludzie. Zmęczeni pracą. Ojciec był mechanikiem, matka ekspedientką w sklepie monopolowym.
"Byli"się powtarza.


Jeśli chcesz się wypłakać i wyżalić czekam
Przed "czekam" przecinek.


Nie był sam siedział na ławce z jakąś dziewczyną.
Po "sam" przecinek.



Masz dużo błędów interpunkcyjnych, ale to się da przeżyć. Ważna jest natomiast całość. Niestety muszę się zgodzić z Jackiem. W twoim opowiadaniu nic mnie szczególnie nie poruszyło, jest banalne i sztampowe. Ale nie jest tak, że nie umiesz pisać. Posiedź trochę nad jakimś fajnym pomysłem i napisz coś, co będzie bardziej oryginalne i wciągające. Bo historia, którą przedstawiłeś, jest zbyt oklepana.
Strona autorska: http://zalecka-wojtaszek.pl

Wsparcie dla pisarzy: http://www.gabinet-holistic.com/
Pracuję z pisarzami, którzy mają poczucie, że nie do końca wykorzystują swój czas i potencjał i nie realizują się tak, jak by chcieli. Pomagam im przezwyciężać przeszkody związane z procesem twórczym i śmiało dzielić się sobą ze światem.

5
Przecinki mnie nie martwią, bo chyba do końca mojego życia,będę miał z tym problemy. Chociaż, się staram. Poza tym słuszne rady. Zgadzam się. Niestety.



Mój błąd,że wrzuciłem tu, to opowiadanie. Nie liczyłem, na aż tak szczegółowe opinie.



Tu trzeba się starać.



Obiecuję więcej nie wrzucać, tu czegoś co by było, aż tak słabe. Dziękuję serdecznie za pomoc. :)



Pozdrawiam

6
Przecinki mnie nie martwią, bo chyba do końca mojego życia,będę miał z tym problemy.
Hm... To właśnie powinno cię martwić :wink:


Tu trzeba się starać.
Oj, to prawda :twisted:


Dziękuję serdecznie za pomoc.
Proszę bardzo :)
Strona autorska: http://zalecka-wojtaszek.pl

Wsparcie dla pisarzy: http://www.gabinet-holistic.com/
Pracuję z pisarzami, którzy mają poczucie, że nie do końca wykorzystują swój czas i potencjał i nie realizują się tak, jak by chcieli. Pomagam im przezwyciężać przeszkody związane z procesem twórczym i śmiało dzielić się sobą ze światem.

7
Wiesz, nie mam wielkich ambicji literackich, znam swoje granice. Ale czytałem gdzieś, że redaktorzy i tak zawsze wstawiają przecinki po swojemu. Nie wiem czy to prawda.



Właściwie to bez znaczenia. Oczywiście będę się starał pisać dokładnie i poprawnie.Ze względu na szacunek dla czytelników.



Pozdrawiam.

8
Przede wszystkim muszę zgodzić się z poprzednikami.



Tekst nie ma duszy. Postacie są papierowe, cała treść wydaje się być streszczeniem, relacją, miast prawdziwą historią z jajem. Jacek nieźle to opisał – jak z jakiegoś tygodnika dla pań.



Musisz pisać o tym, co Cię jara. W innym razie powstanie właśnie tekst taki jak ten. Tekst, którego nie czujesz, a tym samym nie czuje go czytelnik. Skorupa bez klimatu.



Historia jest maksymalnie schematyczna i nieinteresująca. Styl jest poprawny. Postaraj się go rozwinąć i ulepszyć przez wykorzystanie w innym, lepszym celu.



Błędy wypisała poprzedniczka. Ja dodam jeszcze jedną radę:


- Odrobinę tak – odpowiedział spokojnie.
Po co to „spokojnie”? King chyba całkiem słusznie stwierdził, że przysłówki – szczególnie w dialogach – to literackie chwasty i cecha pisarzy początkujących, niepewnych. Moja rada: wywalaj przysłówki, które wydają Ci się niepotrzebne. Nie opisuj tego, co możesz pokazać. W dialogach najlepiej sprawdzają się krótkie „powiedział”, „rzekł”, „zapytał”, „krzyknął”, „wyszeptał” itd. To „spokojnie” bym wywalił. Bez litości. Ale to już kwestia tego jak Ty na to spojrzysz.



Ogólnie – co już chyba sam stwierdziłeś – opowiadanie kiepskie. Bez polotu, bez uczucia, puste i nieciekawe. życzę powodzenia, obyś się już wkrótce zrehabilitował. ;)



Pozdrawiam.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

9
Nie wiedziałem, że jestem niepewny, ale na to wygląda. Cóż dzięki za rady kolejne. Słucham pokornie i się uczę.



Dziękuję serdecznie
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”