II - Świat Jin & Jang +

1
W jednej chwili, tak, jakby wszystkie właściwe elementy układanki złączyły się w pełni kompletną, niewybrakowaną całość, w głowie chłopca powstał plan. Biorąc pod uwagę ich otoczenie, presję sytuacji i przeciwnika, z którym musieli się zmierzyć, a którego opis, podany im do tej pory przez Sojusznika, dał wyłącznie do zrozumienia, że mieli stawić czoła jeszcze potężniejszemu z Jin, koniecznym było działać szybko, nadzwyczaj ostrożnie i z zaskoczenia.
To była pewnie ich jedyna szansa na to, aby skutecznie podołać temu niezwykle przytłaczającemu, wręcz przerażającemu wyzwaniu. Niepowodzenie z całą pewnością oznaczałoby ich śmierć. Nie było co do tego żadnych wątpliwości…
Atak z zaskoczenia nie wydawał być się jednak wystarczający, musieli też zastawić pułapkę. Choć te sposoby działania nie współgrały z jego metodami, by ujść z życiem w ramiona wolności, które rozpościerały się tuż, tuż przed nimi, był to niezbędny ruch, który musieli wykonać.
Nie mieli czasu do stracenia…
Położył więc swoje obie dłonie na ramionach lisiczki i patrząc jej głęboko w oczy, przedstawił, jak dokładnie mieli tego dokonać. Ta najpierw przygryzła wargę, zamykając je na chwilę, po czym powoli i znacząco pokiwała głową, wpatrzona już ponownie w chłopca. Uścisnęli się mocno i dalej bez słowa przystąpili do działania. Chłopiec przyczaił się pod sklepieniem, nad którym wznosiła się wieża strażnicza, mając po lewej schody prowadzące na górę, a po prawej wyjście na dziedziniec. Zdecydował się rozdzielić swoją uwagę, przygotowując się na tyle, jak to tylko było możliwe, do obu ewentualności.
Nie wiedział, gdzie nastąpi punkt kluczowy nadchodzących wydarzeń, a zatem gdzie odbędzie się ich zderzenie ze strażnikiem Jin.
Był mocno poddenerwowany i spięty, ale wytężył raz jeszcze wszystkie zmysły, zacisnął zęby i naprężył mięśnie, starając się za pomocą mocy swojego umysłu zagłuszyć wszelkie, choćby nawet i najdrobniejsze z rozpraszających go czynników, by trwać w pełnej gotowości, czekając na właściwy moment, aby przystąpić do działania.
Lisiczka miała za zadanie dostać się bezszelestnie po schodach na górę wieży, by potem zbiec jak najszybciej z powrotem, a następnie wybiec na dziedziniec wyjściem, po prawej stronie, czyli najbliżej chłopca. Tak właśnie miała przykuć uwagę strażnika i sprowadzić go w zasięg ataku z zaskoczenia. Na tym polegała jej część obmyślonego planu, do którego to realizacji właśnie przystąpili. Pośród drażniącej ciszy, lisiczka krok po kroku zaczęła stąpać jak najostrożniej po schodach w górę. Był w stanie odczuć jej napięcie, które wręcz wisząc elektryzująco w powietrzu, jeszcze bardziej pogłębiło jego skupienie…
Czuł się kompletnie wtopiony w mrok pomieszczenia, czekając w bezruchu na właściwy moment. Przyzwyczaił się już do otaczającej go swoją peleryną wszechobecnej ciemności, więc widoczność nie powinna była zbytnio wpłynąć na jego czas reakcji.
Wziął głęboki wdech i wstrzymał oddech.
To miało się stać już zaraz!
W następnej chwili lisiczka zaczęła zbiegać z powrotem w jego kierunku, a chłopcu przemknęło przez myśl jeszcze tylko jedno.
Gdybym miał ze sobą ten świetlisty miecz…
Po czym jakby w pełni instynktownie wpadł w wir decydujących wydarzeń.
W momencie, kiedy lisiczka zbiegła już ze schodów i miała teraz wybiec na dziedziniec, było ledwo słychać błyskawiczny świst, w kierunku którego natychmiast powędrował wzrokiem.
Właśnie wtedy raptownie go zobaczył.
Strażnik Jin, obkręcając się w stronę wyjścia z wieży na dziedziniec, opadał właśnie stabilnie na podłoże. W zdobionej złotem czarnej zbroi, pokrywającej go od ud do ramion i hełmie, z dwoma zakrzywionymi w górę rogami na wysokości czoła, odsłaniającym część twarzy wolnej od nikab, z wytrzeszczonymi, mlecznymi oczyma o bezlitosnym, lodowatym i przenikliwym spojrzeniu, robił piorunujące wrażenie.
Chłopiec na chwilę zamarł bezmyślnie z otwartymi ustami…
Strażnik wyglądał, jakby już miał się rozejrzeć, zaczynając od miejsca, w którym znajdował się właśnie on, gdy na ten mrożący krew w żyłach widok, wybiegająca na zewnątrz lisiczka odruchowo zatrzymała się w miejscu, zastygając niczym kamienny posąg. Trwało to wyłącznie oddech, który wstrzymała w momencie zawahania, po czym spanikowała i rzuciła się w lewą stronę wyjścia. W tej samej chwili strażnik obrócił się częściowo do niej, a częściowo plecami do chłopca i bez wahania wykonał płynny zamach po skosie ręką, z której wydobywające się wiązki mrocznej energii stworzyły powłokę, która pokryła całe jego przedramię, kształtując się w długie, zakrzywione ostrze, przypominające ostrze kosy.
W momencie zadawania ciosu zdawało się jeszcze bardziej wydłużać, jakby za wszelką cenę chciało zatopić się w ciele lisiczki…
Widząc to, chłopiec natychmiast wydał z siebie stłumiony okrzyk i rzucił się na niego, nie mogąc wytrzymać ani chwili dłużej. Częściowo odwrócony do niego plecami strażnik dokonał wtedy płynnego półobrotu w jego stronę, zmieniając cel ataku na chłopca, okrężnym ciosem po łuku, drugą ręką natomiast, wykonując cios z góry na lisiczkę, prawie identycznie jak poprzednio.
Ten jeden, jedyny moment zdołał jednak odmienić bieg wydarzeń…
Lisiczce udało się uniknąć śmierci, turlając się w bok po kamieniach, a tymczasem chłopiec dał szybkiego nura pod atakiem strażnika. Miał już nawet zamiar chwycić go za rękę, gdy nagle, płynąca w nim srebrzysta krew zalała jego ciało falą energii, kiedy to poczuł niezwykłą czystość umysłu, a czas wokół niego jakby na moment się zatrzymał i dopiero po chwili zaczął poruszać się powoli z powrotem naprzód.
To bez wątpienia ocaliło mu życie…
Zadając cios, ręka strażnika skierowana w miejsce, gdzie poprzednio znajdował się chłopiec, będąca teraz ponad nim, zaczęła przekształcać w tym czasie owe długie zakrzywione ostrze, w rękawicę o kształcie młota, częściowo otoczonego tarczą, która zaczęła obracać się w dół, mając zamiar dosięgnąć go ostatecznym uderzeniem. Jakby w pełni to rozumiejąc, zanim zdążyło się to jeszcze wydarzyć, chłopiec odbił się od ziemi i rzucił desperacko ku nodze strażnika, który mimo wykonywania kilku ruchów naraz, spróbował się uchylić, jednakże nie wystarczająco. Ręce chłopca spoczęły na celu, a symbol na jego dłoni zapłonął blaskiem świetlistej energii, co tym samym oznaczało niechybny sukces.
- Zwyciężyłeś!
Jesteście wolni! - Usłyszał głos Sojusznika,
gdy w tej samej chwili, przez i po ciele
strażnika Jin przemknęły promienie owej
mocy, wydobywające się ze znaku,
wprawiając go w konwulsje, po których
opadł na kolana, a następnie całym ciałem,
bezwładnie, na kamienne podłoże. - Droga
wolna.
Nie traćcie ani chwili.
Spotkamy się na skraju skarpy na
obrzeżach góry, po zewnętrznej stronie.
Będziesz wiedział, gdy mnie zobaczysz.
Chłopiec i lisiczka pospiesznie, a zarazem niepostrzeżenie wymknęli się tylną bramą poza mury twierdzy Jin.
Coś delikatnie, a mimo to znacząco rozbłysło i zamigotało przez krótką chwilę, dając sygnał, gdzie mieli się kierować. Szybkim krokiem ruszyli na spotkanie z tym, komu zawdzięczali swoje życie i wolność, tym, kto był im już znany jako Sojusznik.
Zatem wciąż pod osłoną mroku, nieznacznie oświetleni delikatnym blaskiem trzech błękitnych księżyców, prześwitujących zza gęstych, ciemnych chmur, chłopiec i lisiczka nie porzucali czujności, poruszając się ostrożnie w kierunku wyznaczonego miejsca na skarpie.
Zbliżając się coraz bliżej i bliżej, chłopiec dostrzegł w oddali, na wprost od tylnej bramy twierdzy, zarys zabudowania na zboczu góry, prowadzącego do rzeki poniżej, gdzie znajdował się jakiś wielki obiekt, prawie cały przysłonięty cieniem. Z początku nie wiedział, co to jest, ale po chwili zdał sobie sprawę, że musiał to być potężny okręt, z niebywale obszernym, kruczo czarnym żaglem. Nigdy przedtem nie widział na oczy nawet łodzi, a wspaniała i potężna łódź, zwana okrętem, była mu znana jedynie z jednej opowieści jego rodziców.
Co prawda, nie wolno mu było oddalać się zbyt daleko poza obręb lasu, w którym znajdowała się chatka, w której żyli, ale wiedział, że strumień, z którego nabierał świeżej wody każdego dnia, prowadził do rzeki, która z kolei kierowała się do oceanu.
Ocean!
Jak jeszcze pamiętał, zawsze chciał go zobaczyć…
Słyszał nie raz o jego bezkresności i pięknie, ale także o grozie, którą wzbudzały jego głębiny.
To po oceanie pływały okręty!
Można było nimi dopłynąć do odległych, nieznanych krain, ale te myśli były zbyt abstrakcyjne, nawet dla jego wyobraźni…
Rodzice prawie nigdy nie mówili o innych krainach, a on nie wiedział nawet za bardzo, o co zapytać.
Rozpamiętując to, spojrzał na lisiczkę u jego boku, następnie na twierdzę Jin, od której właśnie się oddalali, potem w kierunku skarpy, gdzie zaraz mieli się spotkać z Sojusznikiem, a na samym końcu jeszcze w mroczne, zachmurzone niebo, odsłaniające co jakiś czas subtelny blask trzech błękitnych księżyców.
Znowu się zamyślił.
Co prawda, cieszył się z choćby i szczątek dawnych wspomnień, ale będąc tu i teraz, wydawały mu się znikomo realne…
Czy kiedyś wróci jeszcze do spokoju, ciepła i radości, znanych mu z tamtych dni?
Kto wie, co czeka ich lada chwila, a wybieganie myślami w dalszą przyszłość było dla niego niczym iluzoryczne rozmarzenie.
Trzymał się z całych sił nadziei na to, że odnajdzie swoją młodszą siostrę, by wspólnie wrócić do domu, oboje cali i zdrowi, a z pomocą lisiczki i Sojusznika, może udałoby się nawet dojść do tego, co tak dokładnie spotkało ich rodziców!
Czy wszyscy byliby w stanie powrócić do ich przytulnej chatki pośrodku lasu?
Jak wspaniale byłoby znowu być razem, całą rodziną!
Gdyby tylko to wszystko mogło się udać!
Mimo niepewności czuł, że w to wierzy.
Chciał w to wierzyć, tak bardzo chciał.
Musiał w to wierzyć, wiedział to!
Nie wolno mu było się poddać, stracić wiary i nadziei, zatrzymać przed wypełnieniem jego misji…
To z kolei umocniło jego skupienie i rozbudziło pewność co do poczynienia kolejnego, niezbędnego kroku, w kierunku całkowitego zwycięstwa, jakim byłoby doprowadzenie do ziszczenia, tego na ten moment, graniczącego z niemożliwym do spełnienia, cudu.
Lecz… czymże jest cud?
Czy sprawienie, że niemożliwe staje się możliwe, a dokonanie tego, co wydawałoby się niewykonalnym, jest jednak osiągalne?
Czy cuda się zdarzają?
Czy jest on tym, komu będzie dane tego dostąpić?
Te właśnie myśli krążyły wokół umysłu chłopca, gdy stanął na kilka kroków przed miejscem, w którym lada moment miało dojść do ich spotkania z Sojusznikiem.
Wtem, niespodziewanie, raz jeszcze pojawił się znikomy rozbłysk, a chłopiec odruchowo otworzył szeroko oczy ze zdumienia i pomyślał zaskoczony.
- To…
Przecież…
Właśnie on!

II - Świat Jin & Jang +

2
KacperAlgierskiTales pisze: (sob 28 paź 2023, 08:55) Nie traćcie ani chwili.
Spotkamy się na skraju skarpy na
obrzeżach góry, po zewnętrznej stronie.
Będziesz wiedział, gdy mnie zobaczysz.
Nie poprawiłeś ani formatowania ani zapisu dialogów. :( Szkoda. Ty nie jesteś chętny by słuchać rad, a zainteresowanie tekstami pikuje w związku z tym w dół, bo większości autorów nie chce się pisać tego samego pod kolejnymi częściami. I tak praca, na którą poświęciłeś pewnie sporo serca, staje się sztucznym wypełniaczem forum.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron