
Ot taka "wieczorna" miniatura.]
„Jesień. Chłodny powiew wiatru zmusił liście do szybkiego, pełnego gracji tańca…”
Nie! Zaciskam zęby. Nie zwracam uwagi na turlający się w kierunku krawędzi stołu długopis, gniotąc w tym czasie zapisaną kartkę. Gniew i frustrację rozbudziły poprzednie literackie podchody. Nie mam złudzeń: to samo wzbudzą kolejne.
„Pokryte szronem, zeschnięte liście skrzypiały pod ciężarem…”
Głos w mojej głowie szuka kolejnych koncepcji. Prostuję się i wlepiam wzrok w najbliższy, odbijający południowe słońce, obiekt. W przeszklonej witrynie widzę to, czego nie chcę widzieć. Pozbawione wyrazu oczy drążą moją duszę, ukazując jej pustkę i beznadzieję. Odbicie nie pozostawiało złudzeń: jestem mdły.
„Mróz. Kobieta wzdrygnęła się. Wtuliła idealnie gładką, karmelową skórę w wełniany szal i, nie zwracając uwagi na dyskusyjne piękno jesiennego krajobrazu, przyśpieszyła kroku”.
Schylam się po długopis, by ponownie podjąć próbę. Pobrudzona niebieskim tuszem dłoń niedoszłego literata drży. Zamykam oczy. I… Nagle w ciemności natchnionego umysłu pojawia się zapach poranku. Wzdycham, chociaż nie mam na to najmniejszej ochoty, i, próbując wrócić do rzeczywistości, zdaje sobie sprawę, że utknąłem między jawą a snem. Ot tak, bez przyczyny, bez większego sensu.
„… Nie zwracała uwagi na ukradkowe spojrzenia nieznajomych, pełnych zachwytu, jak i zazdrości…”
Staje się najgorsze. Zbłąkany umysł zaczyna cię pragnąć. Próbuję pisać, nie chcę o niczym innym myśleć, ale pamięć rozkoszy, którą mi dałaś, zaczyna przesłaniać otaczający mnie świat.
„… W każdym napotkanym przechodniu budziła, trwającą krótką chwilę, estetyczną euforię. Była jak kwiat, którego piękno zachwycało podczas oglądania, by, gdy tylko zniknie z pola widzenia, zepchnąć jego wspomnienie w najgłębsze czeluści podświadomości”.
O moja słodyczy! Czemu zostawiłaś mnie samego? Dzisiejszy ranek był za krótki, dlaczego tak szybko zniknęłaś? Dlaczego cię nie ma? Ja potrzebuje cię…
„… Z wilgotnych ust wydobywała się para…”
Pamiętam twój oddech. Pamiętam twoje ciepło. Pamiętam, jak byłaś przy mnie. Byłaś… A teraz? Jedyne, co zostało, to odbicie mojego jestestwa, w resztkach twoich wspomnień.
Definitywnie odkładam długopis. Jego obecność nie przyniesie żadnych korzyści ani dla świata literatury, ani dla mnie. Biorę głęboki oddech. Nabieram pewności, motywacji, by rzucić to wszystko i odejść. Wstaję, wiedząc, że bez ciebie to wszystko nie ma sensu. Budzę resztki godności, postanawiając sobie, byś znowu była moja. W końcu cóż jest wart mężczyzna bez wybranki swego serca? Niewiele. Podjąłem decyzję i dlatego ogłaszam to wszem wobec: Moja ukochana kawo, idę po ciebie!