Filiżanka

1
Na mój pierwszy tekst na forum wybrałam taką oto miniaturkę.
Życzę smacznego.

Przez ukwiecone zasłony wdaje się nieco promieni słonecznych. Mimo, że to środek zimy. Wyglądam przez okno i widzę, jak resztki brudnego śniegu zajmują poszczególne partie chodnika i trawników. A owe promienie to tylko swoista walka ciemności ze światłem próbującym wywalczyć ostatnie chwile radości dla mieszkańców. Cisza i mrok zabierają ostanie resztki nadziei.
Ale ja nie daję się ponieść tej ponurej oraz a jakże depresyjnej atmosferze. Wchodzę na łóżko by dosięgnąć półki z książkami, wybieram którąś z tych pozycji, do których lektury zabrać się jeszcze nie miałam okazji.
Niezwykle zadowolona, biorę książkę pod pachę i kieruję się w stronę kuchni. Z szafki mieszczącej się nad blatem wyciągam swój wielki skarb. Jedyną pamiątkę po babce, jaką mam. Wykonana w Japonii, porcelanowa, przywołująca na myśl styl Vintage. Filiżanka.
Lekko nadkruszona na brzeżku oraz w środku, gdzie widnieje jakby kreska od tego uszkodzenia. Z cieniutkim uszkiem, wzorzysta we fantazyjnie przeplecione ze sobą pozłacane linie, są podobne do szlaczków, jakie się rysowało w zeszytach ze szkoły podstawowej.
Włączam elektryczny czajnik oraz wrzucam do filiżanki torebkę karmelowej herbaty. Otwieram książkę na przypadkowej stronie i czytam losowe zdanie. W sumie to zawsze przed lekturą tak robię. Oho, woda się zagotowała, więc zalewam naczynie wrzątkiem. Słodki zapach karmelu roznosi się po całej kuchni.
Ostrożnie przykładam filiżankę do ust. Gorący płyn sprawia, że ciepło roznosi się po całym moim ciele. Smak i zapach ogarnia zmysły. To niesamowite uczucie. Wie o tym każdy, kto pił z tej filiżanki. Bo to ona daje esencję odbierania przyjemności z picia z tego przedmiotu. Magicznego przedmiotu.
Dla jednych skarbem jest książka, dla innych wisiorek. Dla mnie czymś takim jest ta filiżanka, przenoszona w mojej rodzinie co drugie pokolenie. Mimo, że ten obieg trwa od niedawna. Zawsze, jak ją trzymam, oglądam ją bądź po prostu piję z niej, czas jakby się zatrzymuje. Nie wątpię, że ma magiczne właściwości. Ale nie mylić tego rodzaju magii z paranormalnością. To magia sentymentalizmu. Ponadto filiżanka ta jest przepełniona miłością babci do mnie. Czuję ją za każdym razem, kiedy jest w pobliżu. Jakby i Ona w takim momencie pojawiała się blisko mnie. Zeszła z Nieba na Ziemię, by objawić mi się w myślach. Oraz w filiżance.
Ale teraz, po krótkim zastanowieniu, stwierdzam, że magii tej filiżanki nie dane jest doznać komuś innemu, aniżeli mnie. Bo ktoś będzie tą niezwykłą moc odczuwać, przeglądając album ze zdjęciami albo modląc się za pomocą różańca. Każdy ma taki przedmiot, który napawa go tym niezbyt dobrym do opisania uczuciem. Magicznym uczuciem. A moc filiżanki objawia się jedynie mnie. Tylko mnie.
Pamiętam, jak odwiedzałam matkę mojego ojca, będąc jeszcze dzieckiem. Filiżanka miała swoje stałe miejsce w barku z szybką, powieszonym nad szafką z szufladami. Jej właścicielka zabraniała mi dotykać tego skarbu. Nawet, kiedy patrzyłam się w tamtą stronę, stronę łososiowej ściany z zawieszonym na niej mebelkiem – potrafiła mnie skarcić i przywołać do porządku. Jakby samo podziwianie filiżanki było karygodnym błędem.
Ostatni obraz babci, jakiego dane mi było zobaczyć, to jej wizerunek, jak leżała na łożu śmierci. W szpitalu. Jej zastygłe w bezruchu ciało, obwiązane niezliczoną ilością rurek i kabli, wijących się po jej ciele niczym stado kąsających węży, było niezwykle wychudzone. Grobową ciszę zakłócało jedynie równomierne pikotanie wydobywające się z wysłużonych monitorów. A nieskazitelną biel ścian urozmaicał wazon kolorowych kwiatów, których zapach roznosił się po całej sali szpitalnej, jakby walczył z wonią charakterystyczną dla takich miejsc.
Teraz siedzę wygodnie na miękkim posłaniu fotela, w pokoju, do którego zawitałam przed chwilką. Widzę, babcia wpatruje się we mnie wprost ze powieszonego na ścianie i oprawionego w ramkę malowidła. Spojrzałam na jedną z czterech tudzież występujących. A tam znów jej wizerunek; ten sam przyjacielski uśmiech uzupełniający się z krągłymi policzkami, którego nie sposób nie rozróżnić. Jej raczej ani trochę smukła postać uwydatniona farbą żywego koloru. Miała charakterystyczne rysy twarzy. Nie sposób jej nie rozpoznać. A kto zobaczył ją tylko raz w życiu, już nabrał sympatii do jej osoby. Mimo, że za życia była czasami naprawdę surowa. Ale wybaczam jej każde złe słowo, każdy powód mojej łzy, bo wiem, że babcia mnie kocha, i wszystko, co czyniła, czyniła to z miłości. Czuję tę magię poprzez jej prezent. Prezent mający w sobie tyle z praktyczności, ile również z sentymentalności.

Filiżanka

2
Doczytałem do końca, a to nie zawsze mi się udaje, to na plus.

Przesadzasz z upiększaniem. Tekst wygląda jak list, w którym autor stara się zrobić wrażenie na nieoczytanym odbiorcy - jak ładnie pisze, jakich wyszukanych słów używa! Odbiorca oczytany nie będzie pod wrażeniem, wręcz przeciwnie.
K.T. Lewandowski kiedyś powiedział, że jego kariera pisarza zaczęła się, gdy wziął swój tekst i ciął wszystkie ozdobniki, wywalał co się tylko dało. Wedle jego własnych słów, wtedy od grafomanii przeszedł do pisarstwa.

Zwykle pod nóż idą (prawie) wszystkie przysłówki i sporo przymiotników. Imiesłowy i bezokoliczniki też nie wyglądają za ładnie. Trop i tnij!

Nie ma reguły zabraniającej rozpoczynanie zdania od spójników czy partykuł (a, ale, i, bo), jednak mam wrażenie, że robisz to za często.

Powtórzenia czasem są dobre dla podkreślenia jakiejś wyjątkowej informacji "Nazywam się Bond. James Bond". A wyjątkowa, znaczy, nie można robić tego co chwila. "Słodki zapach (...) smak i zapach". "picia z tego przedmiotu. Magicznego przedmiotu. (...) magiczne właściwości (...) magii (...) magia (...) magii". Dla filiżanki też mogłaś znaleźć więcej synonimów: naczynie, fragment zastawy, pamiątka, zabytek, egzotyczny drobiazg etc.

Masz tam też sporo słów, które używa się raczej w stylizacjach, niż w tekście który ma być współczesnym, standardowym językiem (a nie np. wypowiedzią kogoś staroświeckiego, archaicznie mówiącego). Dla mnie robi się od nich drętwiej, nie ładniej. Np. "owe", "swoiste", "jakże" itp.
Przy okazji: "jakże" użyłaś nieprawidłowo. "A jakże" jest zupełnie z innej bajki. To wykrzyknienie, oznaczające potwierdzenie. Coś w stylu "otóż to!". W tym zdaniu pasowałoby samo "jakże", oznaczającego wzmocnione "jak". Pasowałoby, gdyby to było zdanie pytające albo wykrzyknikowe. "Jak(że) tu depresyjnie!" "Jak(że) mogłam tak żyć?".
Lamia pisze: (śr 10 mar 2021, 19:48) filiżanka, przenoszona w mojej rodzinie co drugie pokolenie. Mimo, że ten obieg trwa od niedawna
"Przenoszona" - czynność powtarzająca się, czyli co najmniej 2 razy. Praprababcia, babcia, wnuczka. Na pewno nie dzieje się to od niedawna.
Lamia pisze: (śr 10 mar 2021, 19:48)Zawsze, jak ją trzymam
"kiedy ją trzymam". Jeszcze raz - "jak" rozpoczyna pytania i wykrzyknienia: "Jak mam ją trzymać? Ona jest gorąca..." "Jak cię trzepnę, to nic więcej nie stłuczesz!"
Lamia pisze: (śr 10 mar 2021, 19:48)matkę mojego ojca
Taka forma okazuje dystans do obu tych osób. Skoro babcia była osobą bliską, lepiej zabrzmi "mama mojego taty".
Lamia pisze: (śr 10 mar 2021, 19:48)kieruję się w stronę kuchni
Znów sztywno i pompatycznie. Wybierasz kurs wielkim okrętem? Styl nadęty nie znaczy ładniejszy. "Idę do kuchni", zwyczajnie i prosto, jest bardziej eleganckie.
Lamia pisze: (śr 10 mar 2021, 19:48)przywołująca na myśl styl Vintage.
"Vintage" z małej. Przedmiot vintage (czyli staromodny) nie przywołuje na myśl stylu vintage, tak jak barokowe krzesło nie przywołuje na myśl baroku. Przedmiot wyglądający retro może przywoływać na myśl np. minione epoki, czas maszyn parowych, ale nie staromodność - on sam jest staromodny.
Lamia pisze: (śr 10 mar 2021, 19:48)Zeszła z Nieba na Ziemię,
"Ziemia" z dużej to nasza planeta. Natomiast "ziemię" czyli "doczesny padół", przeciwstawiony Niebu, piszemy z małej.
Lamia pisze: (śr 10 mar 2021, 19:48) Widzę, babcia wpatruje się we mnie
Dziwna konstrukcja.

Kiepska jest też melodia tego tekstu. Masz pod rząd kilka krótkich zdań, kilka długich. Zdania krótkie, długie i średnie powinny być przemieszane między sobą. Zdania bardzo długie - rzadko się bronią, zwykle trzeba je podzielić. (Długie czy krótkie, nie zależy od ilości słow, tylko od ilości zdań podrzędnych (tyle ile czasowników), albo równoważników zdań.
Lamia pisze: (śr 10 mar 2021, 19:48) Przez ukwiecone zasłony wdaje się nieco promieni słonecznych.
To jest zdanie krótkie (jeden czasownik), choć bezsensownie rozdęte. Przy okazji: czym jest wdawanie się promieni słonecznych?
“So, if you are too tired to speak, sit next to me for I, too, am fluent in silence.”
(Zatem, jeśli od znużenia milkniesz, siądź przy mnie, bom i ja biegły w ciszę.)

R. Arnold

Filiżanka

3
Eldil, dziękuję Ci wylewnie za czas poświęcony na przeczytanie tekstu i komentarz, a w nim - wytknięcie błędów. Mam tylko jedną prośbę. Nie nadinterpretuj zamysłów autora. :)
Eldil pisze: (czw 11 mar 2021, 01:44) Na pewno nie dzieje się to od niedawna
Zależy co dla kogo znaczy "od niedawna". :)
Pozdrawiam.

Filiżanka

4
Ten tekst jest tak źle napisany, że ręcę opadają już po drugim zdaniu Taki program telewizyjny w gazecie czytany z naciskiem na wybrane audycje. Nie to jednak mnie przeraża...
Eldil, który jakby nie patrzeć pisac umie i sporo wiedzy ma, potraktowany jest jak kolega z klasy, którego niesforna gawniara nienawidzi, z jakiegoś tam powodu. Więcej pokory autorko, bo piszesz słabo, ale za to szczekasz bardzo głośno.
wylewnie za poświecony czas a ja cię proszę wylewnie, napisz to jeszcze raz. Tak, żeby się dało przeczytać.

Filiżanka

5
Nie szczekam, ja tylko zawarłam prośbę, by nie intepretował, jeśli nie ma pojęcia o zamiarach autora. Tylko tyle. Dobrze zrobiłam.

Tomekjaakiśtamniewiemcooznaczatennick widzisz, dzięki temu poznałeś nowe słowo. Kształcisz się. :)

Filiżanka

6
Ja tu tylko zaapeluję o wzajemny szacunek Komentujących i Piszących. :)
Tekst jest właściwie ścianą literek, przez co trudno się na nim skupić; brak podziału na akapity utrudnia mi wychwycenie właściwego sensu. Ozdobniki - jak już napisał Eldil - mogą bardzo pomóc i "ufarbować" estetykę tekstu, mogą też przeciążyć kompozycję.
U Ciebie jest to stan pomiędzy przeciążeniem a ozdobieniem. Kilkunastu na pewno można by było się pozbyć bez szkody dla melodii i treści. Sam pomysł wydaje się ciekawy, warto jednak troszeczkę popracować nad jego realizacją.
Istnieje cel, ale nie ma drogi: to, co nazywamy drogą, jest wahaniem.
F. K.

Uwaga, ogłaszam wielkie przenosiny!
Można mnie od teraz znaleźć
o tu: https://mastodon.social/invite/48Eo9wjZ
oraz o tutaj: https://ewasalwin.wordpress.com/

Filiżanka

7
 ! Wiadomość z: Sarah
tomek3000xxl, każdy następny komentarz oceniający autora i odnoszący się bezpośrednio do jego (autora) zdolności literackich czy intelektualnych - będzie usuwany !
Lamia, nie musisz odpowiadać na komentarze, które nie są merytoryczne, zaś prowadzenie dyskusji o tekście i o przesłankach jego powstania - jest jak najbardziej pożądane.
Brniesz w mgłę, a pod stopami bagno, uważaj - R.Pawlak 28.02.2018

Filiżanka

8
Każdy komentujący poświęca swój czas, by pochylić się nad dziełkami nowych. Wszyscy robimy to całkowicie za darmo, w nadziei, że nowym pomożemy. Nie mamy z tego nic, co najwyżej ból głowy i najwyżej ryzyko zyskania dozgonnego wroga, który potem będzie nam pisał fatalne recenzje na lubimyczytać. Ale pamiętamy, że NAM też ktoś pomagał, wytykając błędy, chociaż potem musieliśmy długo rozmasowywać obolałe od potwornego lania tyłki.

Podkreślę jeszcze, że każdy z nas ma inny gust. Ja, na przykład, nie cierpię prozy aspirującej do miany "poetyckiej" albo "artystycznej". Wolę prostą, rozrywkową literaturę. I z tej perspektywy spojrzę na Twoją miniaturę.

Lamio, ten tekst jest okropny. Nie można dyskutować o jego sensie, bo forma do tego zniechęca.
Lamia pisze: (śr 10 mar 2021, 19:48) Przez ukwiecone zasłony wdaje się nieco promieni słonecznych
Wdaje się nieco promieni słonecznych? "Wdaje się"? Ten czasownik absolutnie tutaj nie pasuje.
https://sjp.pwn.pl/sjp/wdac-sie;2535032.html
Lamia pisze: (śr 10 mar 2021, 19:48) Mimo, że to środek zimy.
Nie. Brzydkie zdanie, nie wyglądający na świadomy chwyt, raczej na przypadkowo wtrąconą myśl.
Lamia pisze: (śr 10 mar 2021, 19:48) Wyglądam przez okno i widzę, jak resztki brudnego śniegu zajmują poszczególne partie chodnika i trawników.
Nie. Nie wiem, z czego to wynika, ale to zdanie budzi we mnie wrażenie, że narratorka widzi, jak na jej oczach, w tej właśnie chwli, brudny śnieg wpełza na ... o w mordę, na co? Na "poszczególne partie" chodnika i trawy? Nie.
Lamia pisze: (śr 10 mar 2021, 19:48) A owe promienie to tylko swoista walka ciemności ze światłem próbującym wywalczyć ostatnie chwile radości dla mieszkańców.
Zdanie potworek - brzmi, jak wyjęte z zeszytu gimnazjalistki. A promienie to na pewno nie jest "walka ciemności ze światłem".
Lamia pisze: (śr 10 mar 2021, 19:48) Cisza i mrok zabierają ostanie resztki nadziei.
Ale nie ma jeszcze mroku. Są ostatnie promienie światła, które wciąż ewokują wrażenie "walki ciemności ze światłem".

Zwracam uwagę na literówkę.
Lamia pisze: (śr 10 mar 2021, 19:48) Ale ja nie daję się ponieść tej ponurej oraz a jakże depresyjnej atmosferze
Lamio, nie, nie możesz tak. "Oraz a jakże" ?!? Znowu, wrażenie takie, jakby mówiła to Ania z Zielonego Wzgórza.
Lamia pisze: (śr 10 mar 2021, 19:48) Wchodzę na łóżko by dosięgnąć półki z książkami, wybieram którąś z tych pozycji, do których lektury zabrać się jeszcze nie miałam okazji.
To zdanie przynajmniej jest w miarę poprawne (nie tykam się interpunkcji), ale jest mdłe i nieco koślawe. Po co "pozycji, do których lektury zabrać się jeszcze nie miałam okazji"? Pierwsza zasada: po napisaniu odkładamy tekst, a potem wracamy do niego i kreślimy, kreślimy, upraszczamy. "Wybieram jedną z tych, których dotąd nie miałam okazji przeczytać" albo po prostu "wybieram jedną z dotąd nieprzeczytanych", albo jakkolwiek inaczej, byle nie tworzyć takich przekombinowanych, zbyt długich wypowiedzeń.
Lamia pisze: (śr 10 mar 2021, 19:48) Niezwykle zadowolona, biorę książkę pod pachę i kieruję się w stronę kuchni
No, powiedzmy, chociaż "niezwykle zadowolona" od razu powoduje pytanie, skąd u narratorki ten niesłychanie dobry humor, skoro dopiero co w poprzednim akapicie było depresyjnie i mrocznie.
Lamia pisze: (śr 10 mar 2021, 19:48) Lekko nadkruszona na brzeżku oraz w środku, gdzie widnieje jakby kreska od tego uszkodzenia.

"jakby" wyrzucamy od razu. To słowo kandydat zawsze do wyrzucenia

Nie będę analizował podobnie kolejnych zdań. Dalej jest nieco lepiej. Niestety, miniaturka sprawia wrażenie niedopracowanej, napisanej na kolanie - jakbyś zapomniała potem jeszcze ją szlifować i jakbyś wrzuciła ją tutaj zaraz po napisaniu. Jest to tym bardziej irytujące, że próbujesz dotknąć bardzo ważnego, nawet dla niektórych ciężkiego tematu: śmierci, relacji rodzinnych, wspomnień - i próba ta nie odrzuca zbytnim sentymentalizmem czy próbą nachalnego grania na uczuciach, ale budzi sympatię podejściem pełnym ciepła i nostalgii. Ale co z tego, skoro forma jest taka, jaka jest.

Na plus - wiesz, że zdania nie mogą być jednostajne, starasz się zmieniać ich rytm, chociaż niestety nie do końca to Ci się udaje. Na plus także oznaki, że - gdy włożysz więcej pracy - będziesz umiała malować nastrojowe kawałki.

W tego rodzaju miniaturach, gdzie nie ma akcji, zaskakujących pomysłów, bardzo ważny jest bezbłędny język. Niestety, u Ciebie jest z nim tak sobie.

Nie poddawaj się jednak. Każdy z nas kiedyś zaczynał i niektórzy z nas zaczynali ze stylem znacznie cięższym. Na tle innych debiutów w tuwrzuciu, wcale nie prezentujesz się tak źle. Nie masz przynajmniej błędów ortograficznych i nie śmiałem się podczas lektury.

Na koniec: czytelnik interpretuje tekst, jak chce. TO jego prawo. Jeżeli zinterpretował źle, to może być winą autora.
http://radomirdarmila.pl

Filiżanka

9
A ja, ze swojej strony, skoro wychodzi na to, że Lamię obraziłem, to przepraszam. Nie chodziło mi o skakanie komuś po plecach, tylko o zwrócenie uwagi na to, że ktoś( Eldil) napisał dobry komentarz i warto to docenić. Piszemy, uczymy się i o to tylko w tym wszystkim chodzi.
Przepraszam Lamia, bo nie miałem złych zamiarów. :)

Filiżanka

11
Czarna Emmo, dziękuję za szczerość.
Sarah, rzeczywiście, mogłam na to nie odpowiadać, przepraszam.
Szopenie, Tobie też dziękuję, że napisałeś dla mnie tak obszerny komentarz. Jednakże między własną interpretacją a wmawianiem komuś czegoś jest swoista różnica. Różnica jest jeszcze jedna... między interpretacją tekstu a interpretacją jego (autora) zamysłów.
Tomku, dziękuję, doceniam. I ja przepraszam - za tę uwagę o Twoim nicku, jednak nie mówię że wspomniany użytkownik nie napisał złego komentarza, tylko że nadinterpretuje moje intencje, a takie wmawianie komuś czegoś bywa naprawdę frustrujące.
Aldono, no, skoro kolejna osoba o tym mówi, że za dużo ozdobników, to coś w tym musi być. :) Dziękuję. I zrażać się na pewno nie będę. Nawet, jeśli ktoś mi coś wmawia.

Dziękuję wszystkim Wam ogółem za komentarze.

Filiżanka

12
Lamio, nie wiem, czy dobrze zrozumiałem, o co chodzi, wybacz, jeżeli coś przegapiłem. Jeżeli mówisz o fragmencie
Eldil pisze: (czw 11 mar 2021, 01:44) Tekst wygląda jak list, w którym autor stara się zrobić wrażenie na nieoczytanym odbiorcy - jak ładnie pisze, jakich wyszukanych słów używa!
to Eldil nie wmawiał Ci, że miałaś zamiar "oczarować nieoczytanego czytelnika". On napisał, że tekst budzi takie wrażenie. Zgadzam się z tym, co przecież nie oznacza, że posądzam Ciebie o taki zamysł. Piszę o miniaturce i wrażeniu, które - z pewnością niezamierzenie - na mnie wywarł.

Niestety, o wiele łatwiej wytknąć komuś błędy, niż samemu ich uniknąć. Jak pisałem jednak wcześniej, na wery leją równo wszystkich, nieważne, uznanych autorów, czy też nie. Najważniejsze teraz, byś nie przejmowała się krytyką (w sensie emocjonalnym), lecz zastanowiła się, jak ten utwór poprawić. Powodzenia!
http://radomirdarmila.pl

Filiżanka

13
Szopenie, ja to odbieram mimo wszystko inaczej.
Ja nie przejmuję się emocjonalnie krytyką, tylko przejmuję się jak ktoś mi to wmawia (tak, pozostaję przy własnej opinii).
Owszem, zastanawiam się. :)

Filiżanka

14
Hej Lamia,

Sympatyczna miniaturka – podobała mi się tęsknota, z jaką bohaterka opisuje babcię, i ogólna ciepła atmosfera – ale napisana jest trochę nieporządnie, jakby na chybcika. Myślę, że przydałoby się Twojemu stylowi trochę więcej powściągliwości & dyscypliny. Zastanów się, czy zdanie nie powtarza tych samych albo podobnych informacji co poprzednie. Zastanów się, czy zamiast pięciu słów nie wystarczy jedno. A nade wszystko, zastanów się, czy na pewno używasz odpowiedniego słowa.
Lamia pisze: (śr 10 mar 2021, 19:48) Przez ukwiecone zasłony wdaje się nieco promieni słonecznych. Mimo, że to środek zimy.
Dlaczego nie? Przecież w zimie też świeci słońce.
Lamia pisze: Wyglądam przez okno i widzę, jak resztki brudnego śniegu zajmują poszczególne partie chodnika i trawników.
"Jak" sugeruje, że resztki brudnego śniegu teraz właśnie, w tym momencie dopiero, zajmują te poszczególne partie. To jedno. Drugie: "resztki brudnego śniegu" trochę kłócą się z atmosferą głębokiej zimy, którą bohaterka/narratorka próbuje przekazać w tym akapicie.
Lamia pisze: A owe promienie to tylko swoista walka ciemności ze światłem próbującym wywalczyć ostatnie chwile radości dla mieszkańców. Cisza i mrok zabierają ostanie resztki nadziei.
1. Mieszkańców czego, konkretnie? Kraju? Miasta? Bloku? Domku?
2. "Ostatnie chwile radości", "ostatnie [nie "ostanie" – literówka] resztki nadziei"... brzmi jak koniec świata, a przecież to tylko wieczór, prawda?
Lamia pisze: Ale ja nie daję się ponieść tej ponurej oraz a jakże depresyjnej atmosferze.
1. Ponura, depresyjna – to są słowa bardzo zbliżone. Im więcej podobnych przymiotników, tym bardziej rozmyty efekt. Lepiej się zdecydować na jeden.
2. Ja tu nie czuję żadnej ponurej ani depresyjnej atmosfery. Słońce świeci przez ukwiecone zasłony! Śnieg topnieje! Idzie wiosna!
Lamia pisze: Wchodzę na łóżko by dosięgnąć półki z książkami, wybieram którąś z tych pozycji, do których lektury zabrać się jeszcze nie miałam okazji.
Dużo niepotrzebnych słów. "Wybieram którąś z tych pozycji" = "wybieram jedną". Jeszcze lepiej byłoby, gdybyś wymieniła konkretny tytuł. Ostatnia część zdania jest trochę przydługa, ale ma rytm, więc OK... chociaż słowa typu "pozycja", "lektura" są nieco zbyt suche, jak na nastrój Twojej miniaturki.
Lamia pisze: Niezwykle zadowolona, biorę książkę pod pachę i kieruję się w stronę kuchni. Z szafki mieszczącej się nad blatem wyciągam swój wielki skarb. Jedyną pamiątkę po babce, jaką mam. Wykonana w Japonii, porcelanowa, przywołująca na myśl styl Vintage. Filiżanka.
1. Dlaczego "niezwykle zadowolona"? Skąd to się nagle wzięło?
2. "Kieruję się w stronę kuchni" – dlaczego nie po prostu "do kuchni"?
3. "Z szafki mieszczącej się nad blatem" => "z szafki nad blatem"
4. Nie ma czegoś takiego, jak "styl Vintage".
5. Coś tu zgrzyta. "wyciągam swój wielki skarb [...] "wykonana w Japonii [...] filiżanka"? Czy przypadkiem nie powinno być "wykonaną w Japonii, porcelanową, przywołującą na myśl styl Taki i Owaki filiżankę"?
Lamia pisze: Z cieniutkim uszkiem, wzorzysta we fantazyjnie przeplecione ze sobą pozłacane linie, są podobne do szlaczków, jakie się rysowało w zeszytach ze szkoły podstawowej.
1. Bałagan w zdaniu. Filiżanka jest podmiotem, nie linie, więc "są" i przecinek przed nimi niepotrzebne.
2. Jak fantazyjnie są przeplecione te linie? Jakiego typu jest ten wzór? Pomóż czytelnikowi wyobrazić sobie tę filiżankę.
Lamia pisze: Włączam elektryczny czajnik oraz wrzucam do filiżanki torebkę karmelowej herbaty. Otwieram książkę na przypadkowej stronie i czytam losowe zdanie. W sumie to zawsze przed lekturą tak robię. Oho, woda się zagotowała, więc zalewam naczynie wrzątkiem. Słodki zapach karmelu roznosi się po całej kuchni.
Długi opis, z którego nic nie wynika... Wiem, że to brzmi być może zbyt surowo, ale im krótszy jest utwór, tym większa odpowiedzialność każdego zdania, każdego słowa. Po co opowiadasz czytelnikowi, jak się zaparza herbatę? Po co mówisz o otwieraniu książki na przypadkowej stronie etc., jeżeli potem nie nawiązujesz już do tego? To jest moment, kiedy bohaterka mogłaby przypadkowo – ale subtelnie – trafić na jakieś zdanie odpowiednio budujące nastrój, przygotowujące grunt do wspomnień o babci. Jedyny element jako tako funkcjonalny w tym akapicie to "słodki zapach karmelu".
Lamia pisze:
Ostrożnie przykładam filiżankę do ust. Gorący płyn sprawia, że ciepło roznosi się po całym moim ciele. Smak i zapach ogarnia zmysły. To niesamowite uczucie. Wie o tym każdy, kto pił z tej filiżanki. Bo to ona daje esencję odbierania przyjemności z picia z tego przedmiotu. Magicznego przedmiotu.
1. WRZĄTEK!
2. "Gorący płyn sprawia, że ciepło roznosi się po całym moim ciele." Po co pierwsza część tego zdania? Wiadomo, że ciepło się roznosi za sprawą gorącej herbaty, nie potrzeba tak łopatologicznie...
3. Hm. O co właściwie chodzi? O zwielokrotnione wrażenie? O to, że smak i zapach są wyjątkowo upajające? Czy każdy, kto pije z tej filiżanki, ma jakieś niezwykłe doznania? "Filiżanka daje esencję odbierania przyjemności z picia z filiżanki" = "herbata w tej filiżance smakuje lepiej"? Skąd bohaterka to wie?
Lamia pisze: Dla mnie czymś takim jest ta filiżanka, przenoszona w mojej rodzinie co drugie pokolenie. Mimo, że ten obieg trwa od niedawna.
To jest akurat intrygujące... to ile lat ma filiżanka?
Lamia pisze: Zawsze, jak ją trzymam, oglądam ją bądź po prostu piję z niej, czas jakby się zatrzymuje. Nie wątpię, że ma magiczne właściwości. Ale nie mylić tego rodzaju magii z paranormalnością. To magia sentymentalizmu. Ponadto filiżanka ta jest przepełniona miłością babci do mnie. Czuję ją za każdym razem, kiedy jest w pobliżu. Jakby i Ona w takim momencie pojawiała się blisko mnie. Zeszła z Nieba na Ziemię, by objawić mi się w myślach. Oraz w filiżance.
Filiżanka przepełniona miłością babci to ładny obraz. Ale "Zeszła z Nieba na Ziemię, by objawić mi się w myślach. Oraz w filiżance." brzmi, szczerze mówiąc, komicznie... to babcia jest i w myślach, i w filiżance? Czemu potrzebuje filiżanki, żeby objawić się w myślach? Oraz w filiżance... serio, nie rozumiem.
Lamia pisze: Ale teraz, po krótkim zastanowieniu, stwierdzam, że magii tej filiżanki nie dane jest doznać komuś innemu, aniżeli mnie. Bo ktoś będzie tą niezwykłą moc odczuwać, przeglądając album ze zdjęciami albo modląc się za pomocą różańca. Każdy ma taki przedmiot, który napawa go tym niezbyt dobrym do opisania uczuciem. Magicznym uczuciem. A moc filiżanki objawia się jedynie mnie. Tylko mnie.
Hm. Skąd takie kategoryczne stwierdzenie? Po pierwsze, nie sądzę, żeby każdy miał taki przedmiot, który wywołuje "magiczne uczucie" – pomijając już to, że osoba religijna raczej wzdrygnęłaby się przed określeniem różańca mianem przedmiotu magicznego – a po drugie, chyba można odczuwać niezwykłą moc związaną z kilkoma przedmiotami, prawda?
Lamia pisze: Pamiętam, jak odwiedzałam matkę mojego ojca, będąc jeszcze dzieckiem. Filiżanka miała swoje stałe miejsce w barku z szybką, powieszonym nad szafką z szufladami. Jej właścicielka zabraniała mi dotykać tego skarbu. Nawet, kiedy patrzyłam się w tamtą stronę, stronę łososiowej ściany z zawieszonym na niej mebelkiem – potrafiła mnie skarcić i przywołać do porządku. Jakby samo podziwianie filiżanki było karygodnym błędem.
Ten akapit zgrzyta. Kochająca babcia zmienia się w "matkę mojego ojca", miłość do wnuczki zamienia się w surowość i karcenie za samo spojrzenie w stronę filiżanki. Dlaczego?
Lamia pisze: Ostatni obraz babci, jakiego dane mi było zobaczyć, to jej wizerunek, jak leżała na łożu śmierci. W szpitalu. Jej zastygłe w bezruchu ciało, obwiązane niezliczoną ilością rurek i kabli, wijących się po jej ciele niczym stado kąsających węży, było niezwykle wychudzone. Grobową ciszę zakłócało jedynie równomierne pikotanie wydobywające się z wysłużonych monitorów. A nieskazitelną biel ścian urozmaicał wazon kolorowych kwiatów, których zapach roznosił się po całej sali szpitalnej, jakby walczył z wonią charakterystyczną dla takich miejsc.
1. "Ostatni obraz babci, jakiego dane mi było zobaczyć, to jej wizerunek, jak leżała na łożu śmierci. W szpitalu." Tutaj też bałagan. Z całości akapitu wynika, że bohaterka była obecna przy śmierci babci (albo odwiedziła ją tuż przed śmiercią), więc dlaczego mowa jest o "wizerunku"? Czemu służy takie krążenie nad tematem? W poprzednich akapitach nie ma żadnych opisów czy "wizerunków" babci, więc dlaczego ten jest ostatni? "Ostatni raz widziałam babcię, jak leżała na łożu śmierci w szpitalu" – i już.
2. Albo jest grobowa cisza, albo pikotanie monitorów. Jeśli monitory są wysłużone, to dlaczego nagle "nieskazitelna biel ścian"? "Cała sala szpitalna" sugeruje duże pomieszczenie; czy babcia była tam sama, skoro panowała tam taka cisza?
3. "Woń charakterystyczna dla takich miejsc" niewiele mi mówi, naprawdę. Sale szpitalne bywają różne. Rurki i kable jako stado kąsających węży to dobre porównanie; zaufaj sobie i spróbuj opisywać więcej.
Lamia pisze: Teraz siedzę wygodnie na miękkim posłaniu fotela, w pokoju, do którego zawitałam przed chwilką.
Oj nie. Fotel to nie posłanie; może "obicie"? "Pokój, do którego zawitałam" brzmi doprawdy tak dziwacznie... czy to znaczy, że bohaterka nie odwiedza tego pokoju zbyt często?
Lamia pisze: Widzę, babcia wpatruje się we mnie wprost ze powieszonego na ścianie i oprawionego w ramkę malowidła. Spojrzałam na jedną z czterech tudzież występujących. A tam znów jej wizerunek; ten sam przyjacielski uśmiech uzupełniający się z krągłymi policzkami, którego nie sposób nie rozróżnić. Jej raczej ani trochę smukła postać uwydatniona farbą żywego koloru. Miała charakterystyczne rysy twarzy. Nie sposób jej nie rozpoznać. A kto zobaczył ją tylko raz w życiu, już nabrał sympatii do jej osoby. Mimo, że za życia była czasami naprawdę surowa. Ale wybaczam jej każde złe słowo, każdy powód mojej łzy, bo wiem, że babcia mnie kocha, i wszystko, co czyniła, czyniła to z miłości. Czuję tę magię poprzez jej prezent. Prezent mający w sobie tyle z praktyczności, ile również z sentymentalności.
1. Dlaczego "malowidło", a nie po prostu obraz?
2. "Spojrzałam na jedną z czterech tudzież występujących." Zupełnie niezrozumiałe. "Tudzież" znaczy tyle co "oraz".
3. "A tam znów jej wizerunek;" – tam, to znaczy gdzie? Czy to jakieś inne malowidło?
4. "ten sam przyjacielski uśmiech uzupełniający się z krągłymi policzkami, którego nie sposób nie rozróżnić. Jej raczej ani trochę smukła postać uwydatniona farbą żywego koloru. Miała charakterystyczne rysy twarzy. Nie sposób jej nie rozpoznać." – Niekonsekwentny i mało plastyczny opis: twarz – postać – znowu twarz. "raczej ani trochę smukła postać" – dlaczego po prostu nie powiedzieć "przysadzista", "okrągła", "pełna", "grubiutka", "otyła", "zaokrąglona", "solidnie zbudowana", "postawna", jest tyle rozmaitych określeń na figurę, która nie jest smukła...
5. "Farba żywego koloru" – JAKIEGO koloru? Nie bój się konkretów, nie bój się detali, to są wszystko Twoi sprzymierzeńcy!
6. "Nie sposób nie rozróżnić, nie sposób jej nie rozpoznać" – chyba masz na myśli "zauważyć"?
7. Jeśli babcia miała charakterystyczne rysy twarzy, napisz coś więcej. Dużo ludzi ma krągłe policzki, a przyjacielski uśmiech raczej nie gości na ustach na okrągło.
8. "Mimo, że za życia była czasami naprawdę surowa. Ale wybaczam jej każde złe słowo, każdy powód mojej łzy, bo wiem, że babcia mnie kocha, i wszystko, co czyniła, czyniła to z miłości." Niestety, babcia nie wychodzi tutaj na sympatyczną ani kochającą. Złe słowo to zaprzeczenie miłości.

Lamia, zamiar autorski wygląda tu i ówdzie z tego gąszczu słów, ale nie jest w stanie wyrwać się i stanąć, że tak powiem, oko w oko ze skołowanym, zmęczonym czytelnikiem. Jeśli babcia była surowa, ale kochająca, przytocz jedną-dwie anegdoty, pokaż, o co chodzi. Uważaj na puste słowa, na kalki z angielskiego, na sformułowania rodem z jakiejś szkółki dla leniwych dziennikarzy: "charakterystyczna dla", "sprawiła że", "przywołująca na myśl", itd. Zwracaj uwagę na całość, miej oko na detale i wybieraj je z rozmysłem – po co była cała epopeja o wybieraniu i zanoszeniu książki do kuchni, skoro nie wiadomo, co się z tą książką potem stało?

Trzymaj się i powodzenia.

:orcs-cheers:

FL
"[...] niema tego rodzaju pisma, do którego język Polski nie byłby zdolnym." – Maria Wirtemberska Malwina, czyli domyślność serca, 1816

Filiżanka

15
Wybacz, że ci jeszcze dowalę, ale ode mnie to bardziej strona techniczna, czyli głównie drobiazgi które mogą dużo zmienić.

Niestety muszę się zgodzić z przedpiśćcami. Kiepsko. Powiedziałabym „przerost formy nad treścią”, chociaż ja akurat zauważam tu nieco inny problem. Chodzi ogólnie o styl. Takie obrazki, melancholijne, jakby zatrzymane w czasie, trzeba opisywać bardzo ostrożnie, z bardzo dużym wyczuciem, i używając odpowiedniego słownictwa. Im mniej tym lepiej. Tutaj niestety to nie gra. Miejscami używasz stylu archaicznego, to nawet fajne, ale tu on jest taki przypadkowy, raz jest a raz nie, i nie do końca w odpowiednich miejscach. Mogłabyś użyć takich specjalnie dla podkreślenia czegoś, albo cały tekst przerobić na takie. Niestety tu jest bałagan. I do tego stylistyka, budowa zdań. Ja „czuję” poezję obrazu, ale nie tutaj, zdania mi w tym przeszkadzają.
Lamia pisze: A owe promienie to tylko swoista walka ciemności ze światłem próbującym wywalczyć ostatnie chwile radości dla mieszkańców.
No właśnie – „owe” raczej nie na miejscu, poza tym –
A owe promienie to tylko swoista walka ciemności ze światłem
Ten kawałek jeszcze do przełknięcia, chociaż jak dla mnie to zbyt bezpośrednie, to jest twierdzenie że to walka, a chyba raczej chodzi tu o odczucia? (A te promienie to jakby swoista )
I teraz, mamy walkę światła z ciemnością, bardzo „heroiczne” zmagania, bardzo metaforyczne, i nagle wyskakujesz z jakimiś chwilami radości dla mieszkańców? A to skąd się nagle wzięło? I co mnie (i narratorkę) w ogóle obchodzą „mieszkańcy’? Zmiana perspektywy. Nie pasuje
Lamia pisze: Ale ja nie daję się ponieść tej ponurej oraz a jakże depresyjnej atmosferze.
Tu podstawowym błędem jest „a” jakże, bez tego „a” zdanie zjadliwe, choć za bardzo napuszone. Jak już pisałam, gdyby chodziło o właśnie takie wrażenie, gdyby cały tekst był taki, to byłoby ok., tu to przeszkadza.
Lamia pisze: Ale ja nie daję się ponieść tej ponurej oraz a jakże depresyjnej atmosferze. Wchodzę na łóżko by dosięgnąć półki z książkami, wybieram którąś z tych pozycji, do których lektury zabrać się jeszcze nie miałam okazji.
Niezwykle zadowolona, biorę książkę pod pachę i kieruję się w stronę kuchni.
Widzisz niespójność? Pierwsze dwa zdania są długie i „napuszone”, one płyną jak rzeka, powoli - atmosfera, książki, które przeglądam, coś nieprzeczytane, chwila płynie. I nagle, jak królik z kapelusza, wyskakuje „Niezwykle zadowolona” i „biorę książkę pod pachę i kieruję się w stronę kuchni.” – nagłe przyspieszenie, już nie „smakujemy” chwili, teraz „galopujemy” do kuchni.
Lamia pisze: Z cieniutkim uszkiem, wzorzysta we fantazyjnie przeplecione ze sobą pozłacane linie, są podobne do szlaczków, jakie się rysowało w zeszytach ze szkoły podstawowej.
Problem z podmiotem –filiżanka – wzorzysta - są podobne? Nie zabrakło tu: „które są"?
Lamia pisze: Włączam elektryczny czajnik oraz wrzucam do filiżanki torebkę karmelowej herbaty.
„Oraz” sugeruje dwie zupełnie różne, odrębne czynności. Czy nie lepiej brzmi - Włączam elektryczny czajnik a do filiżanki wrzucam torebkę karmelowej herbaty.
Lamia pisze: Bo to ona daje esencję odbierania przyjemności z picia z tego przedmiotu.
Tłumaczenie proszę! Filiżanka „odbiera” przyjemność?? Napisz to inaczej
Lamia pisze: Dla mnie czymś takim jest ta filiżanka, przenoszona w mojej rodzinie co drugie pokolenie. Mimo, że ten obieg trwa od niedawna. Zawsze, jak ją trzymam,
Tu mamy małe nieporozumienie, moim zdaniem. Nie chodzi o sam sens wyrażenia „od niedawna”, a raczej o jego sens w zdaniu. „przenoszona w mojej rodzinie co drugie pokolenie.” – ja tu „czuję” przeszłość, pokolenia, tradycja, długi czas, i nagle piszesz, że „od niedawna” – krótki czas. A zaraz potem – „zawsze” – znów sugeruje długi czas. Te zdania się kłócą (czasowo). Myślę, że rozumiem co miałaś na myśli. Ta filiżanka przeszła z babci na wnuczkę, to rzeczywiście „niedawno”. Problem jest w zapisie i połączeniu zdań.
Lamia pisze: To magia sentymentalizmu. Ponadto filiżanka ta jest przepełniona miłością babci do mnie.
„ponadto” nie na miejscu. Przecież miłość to jest też sentymentalizm. "To magia sentymentalizmu - filiżanka przepełniona miłością babci do mnie."
Lamia pisze: Ponadto filiżanka ta jest przepełniona miłością babci do mnie. Czuję ją za każdym razem, kiedy jest w pobliżu.
Podmiot - Ponadto filiżanka ta jest przepełniona miłością babci do mnie. Czuję ją (babcię?)za każdym razem, kiedy jest (babcia?) w pobliżu.
Lamia pisze: Ostatni obraz babci, jakiego dane mi było zobaczyć, to jej wizerunek, jak leżała na łożu śmierci. W szpitalu. Jej zastygłe w bezruchu ciało, obwiązane niezliczoną ilością rurek i kabli, wijących się po jej ciele niczym stado kąsających węży, było niezwykle wychudzone. Grobową ciszę zakłócało jedynie równomierne pikotanie wydobywające się z wysłużonych monitorów. A nieskazitelną biel ścian urozmaicał wazon kolorowych kwiatów, których zapach roznosił się po całej sali szpitalnej, jakby walczył z wonią charakterystyczną dla takich miejsc.
Tu taka mała uwaga „odczuciowa”. To nie jest błąd, ale chciałabym ci na to zwrócić uwagę. Mamy szpital, wiązki kabli, grobowa cisza, monitory – wszystko „negatywne”, ponure. I nagle „a biel ścian urozmaicał wazon kolorowych kwiatów” – to sprzeczność, wytrąca z rytmu, to „a” jest nie na miejscu, prędzej: „jednak”, należałoby właśnie podkreślić tę różnicę, to zaskoczenie.
ciało, obwiązane niezliczoną ilością rurek i kabli, wijących się po jej ciele niczym stado kąsających węży, - to mi się podoba

I na zakończenie, obawiam się, że mogłaś się poczuć zarzucona uwagami. Powiem przewrotnie – ciesz się z tego, najgorzej jest właśnie, gdy nikt nic nie pisze, bo wtedy nie można nic poprawić ani się nauczyć (np. podmioty w zdaniu). W dodatku to oznacza również, że twój tekst zaciekawił, nawet jeśli głównie z powodu problemów, PR masz już załatwione ;) A poza tym, pamiętaj, że zwykle nie pisze się zbyt wiele o dobrych kawałkach a takie też się tu znajdują. Wzięłaś się za bardzo zdradliwy, trudny temat, musisz jeszcze sporo poćwiczyć, jak to ktoś już u nas kiedyś wspomniał – trzeba wyrobić sporo tyłkoroboczogodzin żeby uzyskać jakiś zadowalający efekt a do tego takie zrzędy jak my są tu niezbędni :) .
Dream dancer
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”