[W] Nienawiść [literatura obyczajowa, wulgaryzmy]

1
Uwaga! Spoiler! Jest to fragment opowiadania. Zakiełkował kiedyś, jako pomysł napisania zbioru opowiadań skupionego wokół emocji. Każde opowiadanie miało dotyczyć kolejnego uczucia. (miłość, radość, nienawiść, strach itp.). Kto wie, może kiedyś nabierze życia i powstanie jako skończone dzieło. Wrzucam, ponieważ jestem ogromnie ciekawy Waszych opinii. Słowo o wulgaryzmach - zazwyczaj nie jestem fanem wrzucania wulgaryzmów w teksty, jednak tutaj zwyczajnie nie mogłem się ich pozbyć.
- Prawie zabiłem człowieka. Zapłacili mi za to dziesięć tysięcy złotych. Rozwaliłem mu czaszkę, bijąc łbem o chodnik. Normalnie, otworzyła się jak pęknięty arbuz. Do dziś pamiętam, jak mózg mu pulsował.

Stałem przed swoim rozmówcą, zaszokowany tym, co właśnie usłyszałem. Patrzyłem przed siebie, próbując nie okazywać emocji. Zastanawiałem się, czemu w ogóle zacząłem z nim gadać. Przechodziłem przez obskurne, osiedlowe podwórko, skracając drogę do domu, kiedy go zobaczyłem. Chodził jak nakręcony, w tę i z powrotem. W ręku trzymał niedopite piwo. Na pobliskim murku stały już cztery puste puszki, ułożone starannie w równiutkim rzędzie. Krzyczał coś do siebie, nie pamiętam co. Szczerze mówiąc, nie potrafię sobie nawet przypomnieć, jak dokładnie wyglądał. Nie wyróżniał się raczej niczym szczególnym. Ot, koleś jakich co chwilę mija się na ulicy. Na jego widok coś w mojej głowie przeskoczyło. Pojawił się pomysł: podejdę, zapytam, czym jest dla niego nienawiść. Wyglądał w końcu, jakby potrafił doskonale ją pielęgnować. Nie myśląc wiele, zrealizowałem swój zamiar. Brak instynktu samozachowawczego tylko mi w tym pomagał.

- Cześć. Wybacz, że niepokoję, ale zajmę ci tylko chwilę. Widzę, że jesteś mocno zdenerwowany. Chciałbyś mi może odpowiedzieć na jedno pytanie? Powiesz, co myślisz i już mnie nie ma. Czym jest dla ciebie nienawiść? - Wypaliłem niemal jednym tchem, uśmiechając się do gościa, najsympatyczniej jak tylko umiałem.

Przystanął nagle i zamrugał zdziwiony, otwierając usta. Mętne oczy podjęły próbę odnalezienia źródła mojego głosu. Kiedy zauważył, gdzie stoję, zbliżył się o parę kroków. Poczułem, jak ogarnia mnie woń na wpół przetrawionego alkoholu.

- A ty co, kurwa, dziennikarz jakiś? - powiedział, przyglądając mi się z ukosa. - W gazecie będę?

Obcy uśmiechnął się, niemal sympatycznie.

- Nie, nie jestem dziennikarzem. Po prostu ciekawi mnie, jak ludzie odbierają mocne emocje. Na przykład ta, o którą pytam. Zaskakujące, że każdy na moje pytanie odpowiada zupełnie inaczej. Chciałbym poznać twoje zdanie, jeśli można. - odrzekłem.

- No, bo myślałem, że jesteś reportażyną, co kieszeń sobie chce napchać cudzym kosztem. Kręcił się tu kiedyś jeden. Zaraz mordę mu obili. Nie lubimy tu takich! - splunął na chodnik, podkreślając ostatnie zdanie. - Nie wygląda mi na to, żebyś kłamał, a znam się na ludziach. Powiedz mi tylko, po co ci to, koleżko, co?

- Ciekawy jestem. Po prostu. - odpowiedziałem krótko, wesołym tonem.

- Proszę, proszę. Ciekawy jesteś, po prostu. - powtórzył, zamyślając się na chwilę. - Dobrze trafiłeś. Jestem Maximus. - wyciągnął rękę, żeby się przywitać. Wymieniliśmy uścisk dłoni. Podałem swoje prawdziwe imię. Stwierdziłem, że obcując z ludźmi takimi jak on, warto postawić na szczerość. - Słyszałeś kiedyś o mnie? Hę?

- Maximus? Jak ten gladiator? - zapytałem.

- O, to, to. - zacmokał, biorąc łyk piwa. - Mówią tak na mnie, bo nie ma na mnie chuja, co by ze mną mógł zadrzeć. Każdego pokonam. - wyprostował się z dumą, rozkładając ręce. - Dwa razy większych od siebie potrafię poskładać. Ludzie mi płacą, kiedy ktoś im podpadnie. Wystarczy, że się do niego przejdę i zaraz problem z głowy. Dobry układ, mówię ci. Możesz się wyżyć i jeszcze zarobisz. Tylko, że siada na łeb. Codziennie tu stoję i piję, żeby się uspokoić. Po piątym browarze huk w głowie robi się nieco lżejszy. Bez tego nie umiem już żyć. Mówię ci, nie chciałbyś być w mojej bani.

- Zarabiasz na tym, że bijesz ludzi? - Zapytałem ostrożnie. Dopiero teraz zaczynałem się niepokoić tym, że stoję sam na sam z pijanym mężczyzną, który dopiero co chodził w kółko, wydzierając się najgłośniej jak umiał. To jednak nie był najlepszy z moich pomysłów. Starałem się rozejrzeć ukradkiem za ewentualną drogą ucieczki. Zaczynało robić się ciemno. Poza nami, podwórko było całkowicie puste. Paręnaście metrów dalej ludzie spokojnie spacerowali deptakiem, zajęci własnym życiem. Gdyby coś mi się stało, nie miałem co liczyć na jakąkolwiek pomoc. Zanim go zaczepiłem, Maximus krzyczał, zdzierając gardło, a jednak z ulicy nic nie było słychać. Niedobrze. Jakby co, będę wiał w tamtą stronę, postanowiłem.

- A jak! Skumałem się z jednym gościem, który prowadzi klub nocny. Tutaj, niedaleko. Ma hajsu jak lodu. Polecił mnie kiedyś jeden z moich ziomków, który teraz garuje. Chcesz wiedzieć, czym jest dla mnie nienawiść? Ja ci, kurwa powiem, czym jest. Nienawiść to coś, co pozwala mi żyć. Gdyby nie ona, nie miałbym roboty.

- Nie sądzisz jednak, że to uczucie, które potrafi zniszczyć człowieka?

- Filozof, kurwa, się znalazł. - Prychnął, parskając piwem, które właśnie przełykał. - Czy potrafi zniszczyć człowieka? No, niejednego nawet, ci powiem. Wiesz, jaką miałem swoją pierwszą robotę? Prawie zabiłem człowieka. Zapłacili mi za to dziesięć tysięcy złotych. Rozwaliłem mu czaszkę, bijąc łbem o chodnik. Normalnie, otworzyła się jak pęknięty arbuz. Do dziś pamiętam, jak mózg mu pulsował. Dziesięć koła, rozumiesz? Byłem tak podjarany, że nieco przesadziłem. Chcieli dowodu, że przestanie bruździć. Trochem się tam cykał, że mi morda wykituje, nie powiem. Ale przeżył. Zdobyłem szacunek i jeszcze miesiąc za to balowałem. Zapamiętaj to imię. Maximus. Jeszcze o mnie usłyszysz. - machnął ręką tak mocno, że puszka wypadła mu z ręki. Złocisty płyn rozlewał się, wsiąkając w ziemię. - Tylko ten huk we łbie. Od tamtego czasu cały czas go słyszę. Nienawiść niszczy ludzi. Dobre to, co powiedziałeś. Nie tylko jego zniszczyła, naprawdę. Nie tylko jego... Ten pieprzony huk nie daje mi żyć. Często jak siedzę na chacie, wraca do mnie obraz tego pulsującego mózgu. Jedno uderzenie więcej i bym go załatwił. Czaisz? Jedynie browary mi pomagają. Dobrze, że mam jeszcze parę. - powiedział, wyciągając z kieszeni kurtki kolejne piwo. - Chcesz może jednego? - zaproponował.

- Nie dziękuję. W zasadzie już będę się zbierał. - wybąkałem, cofając się małymi krokami w kierunku ulicy.

- A ty dokąd? Przecież nie skończyliśmy rozmawiać! - krzyknął Maximus. - Wiesz, tak mnie teraz naszło, że najebany powiedziałem ci o parę słów za dużo. Co jak mnie sprzedasz? - zmrużył oczy, podejrzliwie.

- Nie no, coś ty... - odrzekłem cicho, uciekając wzrokiem. - Przecież mówiłem, że to tylko dla mnie. Muszę się zbierać. Naprawdę, długo rozmawiamy, aż zapomniałem, że jestem umówiony.

- Nie ściemniasz, stary? Wydajesz się spoko, nie chce rozbijać też twojej dyńki. - Zbliżył się nieco, chowając browar z powrotem do kurtki.

- Nie ściemniam, Maximus. Patrz. Mam tu bilet godzinny. Jeszcze jest ważny. Serio, muszę uciekać na tramwaj. - pokazałem mu przedmiot, uwiarygadniający moją wymówkę. Serce biło mi jak szalone. Pomyśli tylko, że go oszukuję i już po mnie. - Dziękuję za to, co powiedziałeś. Naprawdę pouczające. Trzymaj się! - uniosłem rękę w geście pożegnania. Kiedy się odwróciłem, żeby uciec, złapał mnie za kołnierz. Znieruchomiałem ze strachu.

- Hola, hola. Niegrzecznie tak uciekać w połowie rozmowy. Miło się gawędziło. Niewielu kompanów w tych paskudnych czasach. Weź chociaż jedno na drogę, chłopak. Ja mam jeszcze cztery. Jestem Maximus, pamiętaj. I wspomnij tam kiedyś o mojej dobroci, panie dziennikarz. - wcisnął mi puszkę w dłoń. - Trzymaj się, nara.

- Cześć, Maximus. - wychrypiałem przez wysuszone gardło. Miałem wrażenie, że cudem udało mi się ujść z życiem. Odwróciłem się i wybiegłem prosto na ulicę. Widok ludzi nieco mnie uspokoił. Popędziłem na przystanek i wsiadłem w pierwszy lepszy tramwaj. Podarowane piwo zostawiłem na ławce. Komuś innemu na pewno się przyda.

Od tego czasu nie pytałem już nigdy nikogo obcego o nienawiść. Zamiast tego, zastąpił ją strach.

Nienawiść [literatura obyczajowa, wulgaryzmy]

2
Tak mnie rozbawiłeś tym tekstem, że muszę coś napisać... albo lepiej doradzić.
Znajdź sobie takiego pijanego karka na ulicy i zadaj mu pytanie jak w twoim tekście. Gwarantuję ci, że rozmowa bedzie duzo krótsza i mniej skomplikowana :)

Stałem przed swoim rozmówcą, zaszokowany tym, co właśnie usłyszałem. Patrzyłem przed siebie, próbując nie okazywać emocji. Zastanawiałem się, czemu w ogóle zacząłem z nim gadać. Przechodziłem przez obskurne, osiedlowe podwórko, skracając drogę do domu, kiedy go zobaczyłem. Chodził jak nakręcony, w tę i z powrotem. .

Zdania jednakowej długości. To nuży i usypia...

Nie odczuwam żadnych emocji czytając tę historię... obejrzyj sobie Psy z Lindą jak ten koleś opowiada mu w celi jak zerwał chwasta. To są właśnie emocje :) Pooglądaj takich po...bów jak twój bohater i zobacz jak oni się wysławiają, zachowują. Zobacz ten obłęd w ich oczach.
Niestety, ale mi się nie spodobało... przykro mi.

Nienawiść [literatura obyczajowa, wulgaryzmy]

3
tomek3000xxl, a to ciekawe, co piszesz, bo tekst powstał na podstawie prawdziwej rozmowy, którą odbyłem. Podszedłem do "pijanego karka na ulicy" i zadałem mu właśnie to pytanie.
Niektórzy ludzie lubią sobie pogadać, jeśli nie mają ku temu okazji. Tym bardziej "pijane karki", których nikt zazwyczaj o zdanie nie pyta. Przykro, że generalizujesz w ten sposób.

Dzięki za uwagę na temat zdań jednakowej długości. Mógłbyś rozwinąć myśl? Lepsze byłyby krótkie i długie zdania stosowane na przemian?
tomek3000xxl pisze: (wt 13 paź 2020, 23:02)
Niestety, ale mi się nie spodobało... przykro mi.
Nic się nie dzieje. Mówiłeś, że tekst Cię rozbawił, także jednak wzbudził jakieś emocje, wbrew temu co mówisz. 😁

Nienawiść [literatura obyczajowa, wulgaryzmy]

4
Sonas pisze: (śr 14 paź 2020, 05:49) Podszedłem do "pijanego karka na ulicy" i zadałem mu właśnie to pytanie.
Tak myślałam. Jest coś prawdziwego w sposobie mówienia, myślenia tej postaci. Znacznie gorzej wypada narrator. Opis jego myśli i uczuć jest wygładzony, dość sztuczny. Nieprzekonujący.
Zerknij, proszę, tu: https://www.weryfikatorium.pl/forum/vie ... 03&t=21477
Widzę, że rysunki koni przy okazji remontu forum zniknęły, ale może uda się je odzyskać. Twój Maximus jest jak koń rysowany z natury. Zaobserwowany tu i teraz. Natomiast narrator jest jak koń ośmiolatka - nie jest to rzeczywisty zapis tego, co się dzieje, tylko zapis utrwalonej, schematycznej wiedzy o tym. Na drobnym przykładzie: piszesz o piwie złocisty płyn. Tak się utarło - w reklamach i kiepskich artykułach. Jestem pewna, że wtedy, w tamtej chwili i miejscu, piwo wcale nie było złociste. Ta złocistość nie przyszła z obserwacji, tylko ze schematu myślowego. Jest też drugi schemat - jeżeli okolica jest brudna i brzydka, to piwo porównuje się do moczu. Zauważyłeś to w książkach? :)
Jeżeli chcesz napisać cykl o emocjach (pomysł bardzo fajny) to unikaj takich utartych skojarzeń. Trzymaj się jak najbliżej tego, co autentyczne, choćby było dziwne.
I jeszcze coś: https://pl.wikipedia.org/wiki/Teoria_emocji_Plutchika
Może Ci się przyda jako pomoc teoretyczna. Kiedyś napisałam bardzo długie opowiadanie z konstrukcją opartą na schemacie tego koła. Polecam, fajnie się pisze.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

Nienawiść [literatura obyczajowa, wulgaryzmy]

5
Przeczytałem z wielką przyjemnością. Emocje trochę jak w tym starym ruskim powiedzeniu o tygrysie - czasem śmieszno, czasem straszno.
Jedna uwaga odnośnie "słownictwa fachowego":
Sonas pisze: (wt 13 paź 2020, 21:45) Trochem się tam cykał, że mi morda wykituje, nie powiem.
Żaden człowiek (w domyśle git-człowiek) nie powie o kliencie per "morda". Morda to przyjaciel, ktoś do kogo ma się serdeczny stosunek typu:
"Elo Mordo! Jak tam sprawy moczowo-rozrywkowe?"
.
Tutaj pasuje mi "frajer", "pacjent", albo właśnie "klient".

Nienawiść [literatura obyczajowa, wulgaryzmy]

6
Mam wrażenie, że ten tekst cierpi na dość typową przypadłość "prawdziwe, a jednak niewiarygodnie przedstawione". To jest ogólnie dość częste, że to, co autor zna, co zdarzyło się naprawdę, o czym ma szczegółową wiedzę itd. wypada dla czytelnika nierealistycznie. Moim zdaniem pisząc coś niestereotypowego (jak na przykład zachowanie agresywnego karka, który nagle zaczyna filozofować) warto pomyśleć, jak zaadresować stereotypowy obrazek i zasygnalizować czytelnikowi "wiem, że myślisz, że to niemożliwe/wiem, że znasz sto przykładów innego zachowania, ale tu akurat było inaczej". Bo stwierdzenie ex post "sorry, stary, masz wąskie horyzonty" niczego nie załatwia.

Ja ten tekst początkowo odebrałam jak taką trochę "przypowieść" - też mi się ten pijany kark nie kleił, ale założyłam, że taka po prostu konwencja i że nie miało to być wiernym odbiciem rzeczywistości. Ale okazało się, że jednak miało. I tu mam problem, bo z jednej strony fragment mi się podoba. Ma mocne kawałki - zwłaszcza otwarcie - ma fajny temat, jest sprawnie napisany. A z drugiej zdecydowanie nie widzi mi się ta scena na żywo. Nawet nie dlatego, że nie znam agresywnych typów, z którymi da się normalnie pogadać, bo znam, tylko bardziej z powodu jej poprowadzenia. Tego jak gładko nasz agresor się rozgaduje, jak chętnie wpada w przemyślenia, szturchany w tym kierunku mocno sztywnymi pytaniami/uwagami narratora. Jego historia jest ciekawa i fakt, że go doprowadziła do takich a nie innych konstatacji a propos nienawiści jest super. Natomiast jego interakcja z narratorem już jakoś nie. I tu trochę nie mogłam zidentyfikować co nie śmiga, aż do wpisu Thany. Przychyliłabym się do jej uwagi, że to nie w Maximusie jest coś nie tak, tylko w narratorze właśnie. We wskazanej przez Thanę schematyczności, pewnej sztywności, w zderzeniu z którą Maximus się gryzie.

Na koniec dodam, że podoba mi się Twój pomysł cyklu opowiadań o emocjach. Jest w nim potencjał, a to opowiadanie pokazuje, że masz szanse ten potencjał wykorzystać. Więc... powodzenia i do roboty ;)
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

Nienawiść [literatura obyczajowa, wulgaryzmy]

7
Thana, masz moją wdzięczność, dziękuję za linki. Będą mi bardzo pomocne w dalszych próbach, zdecydowanie! Porównywanie do moczu co prawda zdarzało się, kiedy autorzy opisywali podłe piwo w knajpach, ale, co śmieszne, jakoś nigdy nie kojarzyłem tego z kolorem, raczej myślałem o smaku wtedy. Narrator jest płaski, bo taki miał być w zamyśle. Miał dać wybrzmieć swojemu rozmówcy, samemu nie przejmując uwagi czytelnika, ot, takie tło dla wprowadzenia sceny. Co do opowiadania opartego o teorię emocji Plutchika, którą podesłałaś - mogę to gdzieś przeczytać? Chętnie bym zerknął na Twoje dzieło :)

MordercaBezSerca, wspaniale, że Ci się spodobało! Dobra uwaga, nie pasuje tu ta "morda", masz rację. "Frajer" to trochę lekceważące, a jednak Maksimus się nieco przejął życiem swojej ofiary, wydaje mi się, że "pacjent" byłoby w porządku.

Adrianna, podczas pisania staram się unikać lekceważenia inteligencji swojego czytelnika, nie lubię prowadzić kogoś za rączkę przez swoje teksty. Może i warto byłoby zasugerować coś takiego, o czym wspominasz, choć mam wrażenie, że to trochę nie w moim stylu. Rozważę jednak, czy nie wrzucać tego typu "ułatwiaczy" odbioru, bo to nie pierwsza uwaga, którą ktoś zauważa po czytaniu czegoś, co napisałem.

Muszę napisać co nieco na temat narratora: W zamyśle jest on młodym, nierozgarniętym chłopakiem, który nie rozumie jeszcze swoich emocji, a także emocji innych. Szuka, docieka, pyta wszelakich ludzi, próbując przetrawić jakoś zgromadzone informacje. Miota się pod wpływem spotkań z innymi ludźmi, a dana emocja, która bierze górę w jednym opowiadaniu, przechodzi później w następną, poruszaną w opowiadaniu kolejnym. Fakt, że nie jest to dzieło zamknięte, może przeważać na niekorzyść odbioru, stąd ostatnie zdania "Od tego czasu nie pytałem już nigdy nikogo obcego o nienawiść. Zamiast tego, zastąpił ją strach." - kolejna historia miała bowiem dotyczyć strachu.

Dziękuję Wam wszystkim za swoje uwagi, naprawdę dużo mi dają!

Nienawiść [literatura obyczajowa, wulgaryzmy]

8
Sonas pisze: (pn 02 lis 2020, 18:48) Narrator jest płaski, bo taki miał być w zamyśle. Miał dać wybrzmieć swojemu rozmówcy, samemu nie przejmując uwagi czytelnika, ot, takie tło dla wprowadzenia sceny.
Nie wiem, czy to dobry pomysł. Bo narrator wygląda nie na płaskiego, tylko na niedorobionego. Może spróbuj eksperymentalnie napisać go tak samo prawdziwie jak Maximusa i wtedy sprawdź, czy odciąga uwagę czytelników od drugiej postaci. Może niepotrzebnie się tego obawiasz?
Sonas pisze: (pn 02 lis 2020, 18:48) Co do opowiadania opartego o teorię emocji Plutchika, którą podesłałaś - mogę to gdzieś przeczytać? Chętnie bym zerknął na Twoje dzieło :)
Nie, to był tekst typowo treningowy, nie do publikacji.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

Nienawiść [literatura obyczajowa, wulgaryzmy]

9
Thana pisze: (śr 04 lis 2020, 07:50) Nie, to był tekst typowo treningowy, nie do publikacji.


W porządeczku. Tak tylko spytałem.
Thana pisze: (śr 04 lis 2020, 07:50) Może spróbuj eksperymentalnie napisać go tak samo prawdziwie jak Maximusa i wtedy sprawdź, czy odciąga uwagę czytelników od drugiej postaci. Może niepotrzebnie się tego obawiasz?
Może, nie zaszkodzi spróbować. Dzięki za radę.

[W] Nienawiść [literatura obyczajowa, wulgaryzmy]

10
Sonas pisze: (wt 13 paź 2020, 21:45) - Prawie zabiłem człowieka. Zapłacili mi za to dziesięć tysięcy złotych. Rozwaliłem mu czaszkę, bijąc łbem o chodnik. Normalnie, otworzyła się jak pęknięty arbuz. Do dziś pamiętam, jak mózg mu pulsował.
Może się czepiam, ale muszę wtrącić swoje trzy grosze. Czepiam się, bo mi to przyrównanie do arbuza nie pasuje. Wiem, że to jest rozmowa, wszystko dozwolone, ludzie mówią różne rzeczy, ale czaszka raczej nie otworzyłaby się jak pęknięty arbuz przy waleniu głową o chodnik. Przyrównanie pęknięcia czaszki z pękniętym arbuzem byłoby może bardziej odpowiednie, gdyby czaszka została uszkodzona za jednym razem przez większą siłę. Oczywiście, jeśli byśmy walili głową człowieka o chodnik to pierw rozkwasimy mu nos, dopiero później przy kilku mocnych uderzeniach zacznie się łamać w większym stopniu ludzka czaszka i tu nie może odpaść tak po prostu płat ludzkiej czaszki, by mózg mógł być widoczny w sposób idealny... Kość, jej fragmenty najprędzej zostaną wbite do środka, uszkodzą mózg, samo walenie głową o chodnik też będzie prowadzić do tego, że czaszka, jak i mózg przestaną przypominać swój stan, będzie krwawa, częściowa miazga głowy. W dodatku, "mózg pulsował" to bardziej pasuje, nie wiem, do jakiegoś określenia silnego bólu głowy, bo to tak nie działa raczej przy uszkodzeniach prowadzących do zgonu i ogólnie, by sobie mózg pulsował niczym serce... Źle to brzmi przy tym z tym pulsującym mózgiem.
Sonas pisze: (wt 13 paź 2020, 21:45) Rozwaliłem mu czaszkę, bijąc łbem o chodnik. Normalnie, otworzyła się jak pęknięty arbuz. Do dziś pamiętam, jak mózg mu pulsował. Dziesięć koła, rozumiesz? Byłem tak podjarany, że nieco przesadziłem. Chcieli dowodu, że przestanie bruździć. Trochem się tam cykał, że mi morda wykituje, nie powiem.
Rozwalił czaszkę poważnie, myślał, że przesadził i jednak ofiara przeżyła? Zadziwiające, najwyraźniej słabo walił tym łbem o chodnik lub doszło do cudu. Średnio mi to leży, jak ofiara przeżyła po wstępnym założeniu, że musiało być ostro. Wiesz, trochę mi przeszkadza, bo często jest tak, że jak wpadnie się w szał, przesadzi przy uderzaniu czyjąś głową o twarde podłoże, nie kończy się to najlepiej. Brakuje mi tej większej brutalności, do której zdolny byłby dorosły człowiek, szczególnie pod wpływem procentów. Czy wtedy rozmowa z pijakiem-mordercą nie byłaby bardziej przerażającym wspomnieniem od rozmowy z pijakiem, który obija tylko mordy?

Koniec czepiania się, proszę się nie obrażać :)

Ogólny pomysł mi się podoba i szczególnie kupiło mnie podsumowanie całości, jest idealnie trafione. To istotny element i wypadł on rewelacyjnie. Styl pisania jest przyjemny w odbiorze, nic nie męczy całościowo i ciekawi przez swoją namiastkę brudnego realizmu. Muszę się zapoznać z innymi tekstami :)
"W czasach gdy nasza wrażliwość uległa stępieniu pod wpływem wszechobecnej wulgarności i wyuzdania, warto przekonać się, co wciąż może nami wstrząsnąć."
T. Harris
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”