Rozkaz [opowiadania, wspomnienia] [P]

1
(fragment nowych wspomnień)

Dopiero teraz dotarło do mnie, że słychać było już tylko trailowanie Krzysia. Spojrzałem na niego. Znowu siedział na skraju dachu i podśpiewywał. – Tomek, masz jakiś pomysł na… – kiwnąłem głową w górę. – Tylko taki z sensownych, nie z księżyca wziętych.

Przez chwilę milczał; wreszcie pokręcił przecząco głową. Westchnąłem. Musiałem sam podjąć decyzję. W tej właśnie chwili wyszli z budynku Szedłowski i Deduk.

– Nie ma co stać do wieczora, nic to nie da – zwróciłem się do nich. – Spróbujemy jeszcze raz. Będę Krzysia znowu zagadywał, a wy spróbujcie ponownie go chwycić. Tylko ciszej, niż poprzednio. Nawet jakby co, skoczyć nie skoczy. Zrobił sobie tylko zabawę, za długo się nudził. – Powiedziałem to zdecydowanym głosem, ale sam już nie byłem taki pewny. Nie mogłem jednak tego okazać. Już chciałem ich wysłać, ale mój wzrok padł na ciężkie, wojskowe buty, które mieli na nogach. – Zmieńcie je w try miga na pepegi i dawajcie jeszcze raz. Lećcie.

Pobiegli do budynku. Odwróciłem się do junaków, trzymających koce.

– Gotowi jesteście? Powtórzymy.

Kiwnęli głowami. Odczekałem jeszcze kilka minut, aby dać czas Szedłowskiemu i Dedukowi. Wreszcie krzyknąłem do Kawalerskiego, który dalej zawzięcie trajlował: „tra la, la la, tra la, la, la”.

– Krzysiu, Krzysiu! – Zdecydowałem się na wołanie po imieniu, mniej oficjalne. – I co, masz chęć tak dalej jeszcze długo siedzieć? Jedzenie na mnie w domu czeka, ostygnie. Inni też już są głodni. Ale pal diabli, chodź na dół, porozmawiamy przy obiedzie na stołówce, co?

Spojrzał na mnie. Przestał trajlować i przez chwilę milczał. Nie spodobało mi się to, gdyż mógł usłyszeć wysłanych ponownie na dach junaków.

– Krzyś, czemu nic nie mówisz, hę? Ja do ciebie ładnie, a ty? Mógłbyś chociaż mi odpowiedzieć, prawda? Grzeczność tego wymaga.

– A bo nie jestem głodny! – odkrzyknął.

– No dobra, nie chcesz, nie musisz jeść! – Na wszelki wypadek krzyczałem jeszcze głośniej. – Ale pogadamy sobie, co? Chodź na dół, przecież nie będziemy tak do siebie wrzeszczeć.

– A nie, a mnie tu dobrze!

– Krzyś, Krzyś! A wiesz, co to jest rozkaz?!

W tym momencie odwrócił głowę i gwałtownie się podniósł. Wrzasnął coś i zaczął biec po dachu w stronę budynku stołówki, dalej krzycząc coś niezrozumiale. Za nim zobaczyłem biegnących Deduka i Szedłowskiego. „Zauważył ich”!

Wypadki potoczyły się już błyskawicznie, nie było czasu na jakąkolwiek słowną reakcję. Machnąłem ręką w stronę junaków, stojących z kocami, i pobiegliśmy kurcgalopkiem wzdłuż budynku internatu. Krzyś, nie przestając wrzeszczeć, dobiegł na róg dachu i… skoczył!

Odbił się i skoczył prosto na duże drzewo, które rosło kilka metrów od budynku. Zaczął spadać, zahaczając o grube gałęzie, które wytracały jego impet. Na ziemię upadł nogami i tylko je przykurczył przy zderzeniu, nawet się nie przewrócił. W sekundę byłem przy nim. W pierwszej chwili skrzywił się, zagryzł wargi i chwycił dłońmi za wypukłość w dresowych spodniach, ale za chwilkę opuścił ręce. Szybko się wyprostował, przyjął postawę zasadniczą i głośno zaraportował:

– Obywatelu komendancie, melduję się na rozkaz!

– Coo?! – Zaskoczył mnie tym „zameldowaniem na rozkaz”; nie mniej niż tym, że stał przede mną i nie wyglądał na połamanego. Przyjrzałem mu się uważniej. – Kurr… – zmełłem przekleństwo i z wysiłkiem powstrzymując wściekłość oraz trwogę, która mnie przed momentem opanowała na widok spadającego junaka, dokończyłem już spokojniejszym głosem: – Cały jesteś? Nie złamałeś nic?

– Nie, obywatelu komendancie! – odkrzyknął dziarsko. – Zdrowy jestem i gotowy do ukarania karą regulaminową!

Przypatrzyłem mu się uważnie i obszedłem naokoło. Faktycznie, nie wyglądał na kogoś, kto przed chwilą spadł na ziemię z trzykondygnacyjnego budynku, jeżeli nawet gałęzie drzewa mocno spowolniły upadek. Tylko ręce miał podrapane i chyba jego męskość lekko ucierpiała, gdyż wyraźnie ściskał nogi w kolanach. Nie okazywał jednak tego, starając się stać prosto i nawet… uśmieszek mu się błąkał w kącikach ust?

Potrząsnąłem lekko głową, starając się przemawiać zimno, ale spokojnie:

– Wiesz, coś narozrabiał? Narozrabiał… przecież mogłeś się zabić, a ja mogłem pójść za to siedzieć! – Na końcu jednak wykrzyczałem. Dopiero teraz doszło do mnie, co się mogło stać i nerwy puściły. – Co ci strzeliło do tego durnego łba?!

– Obywatelu komendancie, wykonałem tylko rozkaz!

– Ja… jaki rozkaz? – Zamurowało mnie, aż się zająknąłem. – Kompletnie już ci się pomieszało w głowie?!

– Obywatel komendant rozkazał mi zejść na dół!
Piszę. Wspomnienia. Miniaturki. Satyriady. Drabble. Fraszki. Facecje. Podobne. Wystarczy.

Rozkaz [opowiadania, wspomnienia] [P]

2
No dobra, to jest ten rodzaj tekstu, dla którego "oparte na faktach" jest kluczowym elementem.

Bo jeśli to fikcja, to cały tekst jest po prostu nieśmiesznym, przewidywalnym, wymuszonym żarciochem.

Jeśli nie, to... Hans, get ze flammenwerfer.

Tak, jak przy poprzednich Twoich tekstach całą robotę robi treść, o formie ciężko powiedzieć, by była wartością dodaną, aczkolwiek jest poprawnie. Pozbyłabym się tylko tego "coo? - zaskoczył mnie" bo raz, że to zaskoczenie oczywista oczywistość, a dwa, że zdziwienie da się opisać śmieszniej.

Jeśli chciałbyś, żeby forma jednak stanowiła wartość dodaną, to warto tu pomyśleć nad opisem wrażeń (jak się czuje zaskoczony i wystraszony człowiek), min, zachowań. Np. ten fragment (suchy i niewiele wnoszący opis) "dotarło do mnie, co mogło się stać i nerwy puściły" aż się prosi o jakieś zimne poty, gule w gardle, wizje sędziego ze śmiesznym wąsem, knutów albo pięciokilowych kajdan, zresztą sam wiesz, na pewno niejedną komedię oglądałeś.

To samo można zrobić z opisem spadania z drzewa, Szydłowski może się jakoś śmiesznie skradać. Sporo tu jest do doprawienia, bo póki co tekst wygląda jak pretekst do zaprezentowania pointy.

Rozkaz [opowiadania, wspomnienia] [P]

5
No faktycznie, muszę się zgodzić z Margot. Widać, że wojskowe historyjki napisane w ten sposób, śmieszą tylko wojskowych lub wyznawców kultu dowódcy... nieważne co powie, jest rozkaz i trzeba się śmiać. Podobnie jest u mnie w (na?)kuchniach :) Rozhisteryzowany head chef nakazuje wielbić i wychwalać jego potrawy, a banda lizusów zaraz leci i to robi i dlatego często muszę szukać nowej pracy :)
Sam tekst, choć napisany poprawnie, pozbawiony jest fajerwerków. Nie ma w nim nic, co chce się zapamiętać, a styl piszącego przypomina wymuszoną do opowiedzenia historyjkę na zlocie absolwentów szkoły średniej.
Bez obrazy Hardy :) Nie jest moim celem zepsucie ci dobrego dnia, ale warto by się zastanowić nad zmianą gatunku historii opowiadanych. Rozśmieszanie wychodzi ci średnio, więc może coś... Pozdrawiam i nie wbijaj szpilek w moją podobiznę :)

Rozkaz [opowiadania, wspomnienia] [P]

6
MargotNoir, nie mogłaś mi wtedy takiej rady udzielić? Teraz za późno, przeżył ;)

Tomek, ilu czytelników, tyle opinii. Nie zepsułeś mi dnia, nie martw się. Krawcem nie jestem, więc szpilek nie wbiję :) Gatunku też nie zmienię, gdyż straciłbym tych czytelników, którzy lubią i czekają na moje, kolejne wspomnienia. Będą już piąte. Na nich (czytelnikach) mi zależy :)
Pozdrawiam również.
Piszę. Wspomnienia. Miniaturki. Satyriady. Drabble. Fraszki. Facecje. Podobne. Wystarczy.

Rozkaz [opowiadania, wspomnienia] [P]

7
I nawet jest zwrot akcji w finale :)
Poczucia humoru są różne, więc w kogoś trafisz.
Jak mawiał pewien polityk, trzeba znać swój elektorat ;)
Dałoby radę opowiadać tym językiem, tak mi się wydaje. Przydałaby Ci się jeszcze jakaś dobra historia i mogłoby być całkiem nieźle.
To "trajlowanie" mnie jeszcze pogubiło, bo w moich okolicach się "trajkotało", ale PWN pomógł:)
PS.
No dobra, włączy się na chwilę czepialski.
Hardy pisze: Chodź na dół
Dowódca kazała "iść"/"zejść" na dół, więc jeśli Krzyś był taki "dosłowny" służbista, to powinien zejść (po schodach, drabinie?) a nie skakać po drzewach... Może coś w rodzaju "Natychmiast na dół, to rozkaz"?
Aczkolwiek to tylko takie akademickie rozważania, dużo jednak w tekście to nie zmieni.
Jako pisarz odpowiadam jedynie za pisanie.
Za czytanie winę ponosi czytelnik.

Rozkaz [opowiadania, wspomnienia] [P]

8
Seener, tak, są różni czytelnicy i różne ich upodobania. Dobrze, jak ich się ma, a wtedy o nich trzeba... dbać. Ten polityk ma rację ;)

Co do zejścia - taki Krzyś dostał rozkaz, ale wykonał go po swojemu. Dlatego zaskoczenie i nawet trwoga, kiedy wykonał to po swojemu... Nigdy nie było wiadomo, co mu do łba strzeli... dzięki temu mogłem kilkanaście tysięcy znaków (oprócz powyższych) wystukać ;)
Piszę. Wspomnienia. Miniaturki. Satyriady. Drabble. Fraszki. Facecje. Podobne. Wystarczy.

Rozkaz [opowiadania, wspomnienia] [P]

9
— Szeregowy! Nie rozp...alaj mi serca! — wrzasnął porucznik. — Co to k..a jest? Gdzie buty?
— Panie poruczniku, melduję posłusznie... — wystękałem.
— Jakie "posłusznie"? Jakie "posłusznie"?! To nie armia Jego Cesarskiej Mości!
— Tak jest! — odparłem — Melduję, że stoją przy łóżku.
— To czemu ich nie założysz?
— Próbowałem... ale zostały przybite do podłogi.
;)
Ten Twój Krzysiu to szajbus jakiś.
"Im więcej ćwiczę, tym więcej mam szczęścia""Jem kamienie. Mają smak zębów."
"A jeśli nie uwierzysz, żeś wolny, bo cię skuto – będziesz się krokiem mierzył i będziesz ludzkie dłuto i będziesz w dłoń ujęty przez czas, przez czas – przeklęty."

Rozkaz [opowiadania, wspomnienia] [P]

10
Hardy pisze: Co do zejścia - taki Krzyś dostał rozkaz, ale wykonał go po swojemu
Gwoli ścisłości nie dostał żadnego rozkazu i właśnie o to chodzi. Dowódca zachował się jak nadąsana żona dająca do zrozumienia ("A wiesz, co to jest rozkaz?" = "oj, ktoś tu chyba dzisiaj chce spać na kanapie") i to jest IMHO właśnie to, co ratuje ten tekst.

Rozkaz [opowiadania, wspomnienia] [P]

11
P.Yonk, tak, Krzyś miał odbicia. Z głową miał lekko ten tego. Jak mu nie odbijało, to był w porządku.

Added in 1 minute 6 seconds:
MargotNoir pisze:
Hardy pisze: Co do zejścia - taki Krzyś dostał rozkaz, ale wykonał go po swojemu
Gwoli ścisłości nie dostał żadnego rozkazu i właśnie o to chodzi. Dowódca zachował się jak nadąsana żona dająca do zrozumienia ("A wiesz, co to jest rozkaz?" = "oj, ktoś tu chyba dzisiaj chce spać na kanapie") i to jest IMHO właśnie to, co ratuje ten tekst.
Nie wnoszę zdania odrębnego.
Piszę. Wspomnienia. Miniaturki. Satyriady. Drabble. Fraszki. Facecje. Podobne. Wystarczy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron